Sylwester 2017. Może piekielne, a może po prostu znak czasów.
Poprzednie imprezy sylwestrowe spędzaliśmy raczej w większym gronie znajomych w Polsce, w tym roku ze względu na pracę zostaliśmy w Niemczech i planowaliśmy urządzić sobie miły wieczór w dwójkę. Krótko przed Sylwestrem okazało się, że kilkoro znajomych również zostaje w Niemczech i zaproponowali nam wspólną imprezę. Byliśmy trochę przepracowani, więc nie bardzo mieliśmy ochotę na imprezę, więc zaproponowaliśmy raczej kameralne spotkanie u nas. Wszyscy z entuzjazmem przyjęli tę propozycję. Zaprosiliśmy trójkę znajomych.
Zgrzyty pojawiły się przed imprezą, bo każdy proponował przyprowadzenie kogoś tam, żeby było weselej. Odmawiałam. Nie mam ochoty gościć u siebie obcych ludzi, szczególnie, że od początku zaznaczałam, że nie będzie to żadna huczna impreza, a kameralne spotkanie w gronie kilku najbliższych przyjaciół. Macie lepsze propozycje, nie pasuje - nie musicie przychodzić, ja się nie obrażę. Każdy jednak przyszedł. I wiecie co mnie najbardziej zdenerwowało? Telefony. Każdy z gości z przerwami wisiał cały wieczór na telefonie. A to telefon do kogoś tam, a tam połączenie video z inną imprezą, a to pisanie smsów. Bolały komentarze typu:
- A fajnie się bawicie? Bo u nas to nuda, zamulamy.
Ciągłe wychodzenie doo łazienki, na korytarz, a nawet pakowanie się do naszej sypialni, żeby w spokoju pogadać.
W końcu zwróciłam uwagę, że jest to niegrzeczne, bo jednak spotkaliśmy się z naszym gronie, żeby miło spędzić czas, a ja z chłopakiem czuliśmy się we własnym domu, jak piąte koło u wozu. Znajomi najpierw przeprosili, potem jednak zaczęli kręcić nosem, że powinnam ich uprzedzić, że u nas w domu jest zakaz używania komórek, hehehe, ale żarcik.
Atmosfera się w końcu rozluźniła, zrobiło się miło, lampka szampana o północy i... tu rozdzwoniły się telefony. Ja rozumiem życzenia telefoniczne o północy od najbliższych. Ale k...rwa gadać bitą godzinę przez telefon? Gdy znajomi ok. 1:30 łaskawie przestali gadać, po prostu powiedzieliśmy, że kończymy spotkanie, bo jesteśmy zmęczeni i idziemy spać. No, ale jak to? Przecież mieliśmy razem posiedzieć, popić, pogadać. Jasne. W ciągu sześciu godzin może z pół godziny siedzieliśmy wszyscy razem, resztę czasu ciągle ktoś nawalał przez telefon.
Ja rozumiem, że może małe spotkanie nie było wymarzonym sposobem spędzania Sylwestra, ale jeżeli ktoś już przyjmuje zaproszenie na taką imprezę, a wręcz sam proponuje takie spędzenie czasu, to można by okazać trochę szacunku towarzystwu, a nie ciągle wisieć na telefonie, dając do zrozumienia, że chciałoby się być gdzie indziej?
Co najlepsze, chodzi tu o naprawdę dobrych znajomych, z którymi często zdarzało się spędzać czas w ten sposób i nigdy się coś takiego nie zdarzało.
Magia Sylwestra?
znajomi
Dla mnie to jest piekielne!
OdpowiedzI debilne jednocześnie - mieć potem pretensje o to, że powinno się inaczej spędzać ten czas a sami tylko telefon w łapie mieli
OdpowiedzMasz po prostu niewychowane bydło, a nie znajomych.
OdpowiedzJak dla mnie to autorka też jest piekielna. Bo jak wspomniała byli z partnerem przepracowani i w sumie nie mieli ochoty na spotkania, a na siłę takie zorganizowali. Z doświadczenia wiem jak wiele zależy od gospodarza. Co oczywiście nie umniejsza złej postawy gości i ich braku kultury ;)
Odpowiedz@Senites: napisałam, że nie miałam ochoty na imprezę, a nie na spotkanie ze znajomymi. Piekielne było by z mojej strony, gdybym obiecywala imprezę, a potem dawała gościom do.zrozumienia, że mi ich obecność przeszkadza.
OdpowiedzCo kraj to obyczaj. W Polsce czy Irlandii to norma, choć ja osobiście nazwałbym to plagą. Co chwila zdjęcia z telefonów, przeglądanie facebooka czy twittera itp. Aż się człowiek zastanawia, czy jest sens iść z kimś na piwo do knajpy, bo prawdopodobnie wyciągnie swój telefon i zaraz zacznie szaleć po sieci. Z kolei w Czechach rzuciło mi się w oczy, że większość ludzi w knajpach nie używa telefonów tylko po prostu gada z innymi bywalcami. Podobno Hiszpanie mają tak samo. Po prostu wygląda na to, że w różnych krajach ludzie mają różne podejście do używania telefonów.
Odpowiedz@pasjonatpl: Bez przesady. Takie zachowanie zależy od charakteru jednostki, a nie od narodowości. Albo jesteś kulturalny i wiesz jak się zachować w towarzystwie, albo jesteś burakiem. To kwestia dobrania odpowiedniego towarzystwa. Ja na przykład nie kumpluję się za bardzo z ludźmi, których bardziej interesuje fejsbuk od rozmowy ze mną.
Odpowiedz@lady0morphine: Ja podobnie. Odnoszę się tylko do moich obserwacji na temat zachowania ludzi w knajpach. I w Polsce czy w Irlandii zawsze jest przynajmniej kilka osób, które w tym samym czasie gapią się w telefon. W Czechach znacznie mniej.
Odpowiedz@pasjonatpl: W mojej okolicy w Irlandii praktycznie się nie zdarzało, żeby w pubie trafić na "glonojada" przyssanego do komórki, jedynie podczas imprez związanych z futbolem (jednym i drugim). Ale to pewnie dlatego, że mieszkałam na naprawdę potwornym zadupiu, gdzie najmłodsze osoby zaczynały się w okolicach 30-tki, a potem już średnia wieku tylko leciała w górę. :)
Odpowiedz@leprechaun: Ja akurat mieszkam w mieście, gdzie jest dużo studentów. I takie zachowanie jest nagminne, także wśród trochę starszych ludzi. Ot lubią się pobawić i popisywać gadżetami. Ci naprawdę starzy nie gapią się w telefony, ale młodzi i ci w średnim wieku jak najbardziej. Zresztą to też zależy od knajpy. W tych bardziej modnych to jest norma. W tych mniej popularnych, typowych obskurnych pubach, to już mniej. W Polsce, jak jadę na urlop, widzę to samo.
OdpowiedzWidziałem ładne rozwiązanie problemu: wszyscy kładą telefony na stole na stosik i kto pierwszy podniesie płaci rachunek za wszystkich ;) (to była restauracja, na domówce inną karę trzeba wymyślić)
Odpowiedz@m_m_m: Już mam rozwiązanie. W domu powinna być butelka jakiegoś paskudnego trunku, którego nikt nie jest w stanie pić. No i osoba, która bez wyraźnej potrzeby sięgnie po telefon powinna się napić tego paskudztwa za każdym razem, jak użyje telefonu.
Odpowiedzpasionatpl@: to chyba by musiał być Domestos lub denaturat bo resztę alkoholi to nie mam problemu pić.
Odpowiedz@sutsirhc: Mie bój nic. Metodą prób i błędów dojdziemy do tego, z czym nie dasz sobie rady.
Odpowiedz@sutsirhc: A próbowałeś wódki o smaku zielonego ogórka i szpinaku? Znajomy kupił z ciekawości, wywalił do kosza po jednej próbie. :D
OdpowiedzRaz mi się trafił taki Sylwester - miało się spotkać tylko kilka osób, "sami swoi", na luzie, ale gospodyni prawie na siłę wciśnięto w ostatniej chwili jeszcze kilka PAR (w tym dwie osoby, których w ogóle nie znała), i nie zdobyła się na odmowę. Wyszło średnio, wprawdzie kulturalnie, i nie było narzekania, że "mało nas", ale te dwie grupy się słabo znały, i czego innego oczekiwały. Nawet stroje były inne, pierwsi ubrani swobodnie, drudzy maksymalnie wystrojeni, a jeszcze trzeba było przeorganizować wnętrze, żeby się pomieścić... Nie żałuj, że się nie zgodziłaś na dodatkowych gości, to by nie była recepta na dobrą zabawę. A przerabianie czyjejś imprezki pod własny gust, albo narzekanie przez telefon, że nie taka, jak by się chciało, gdy było od początku wiadomo, czego się spodziewać - no, litości, i co jeszcze? Jak ktoś chce balu z tłumem gości i orkiestrą, to niech takiego poszuka, albo sam urządzi (tylko lepiej zrzucić to na innych...). A jak się gada kilka godzin przez telefon, to skąd zdziwienie, że podczas tych rozmów czas nie stanął? Mam wrażenie, że Polacy wciąż jeszcze uczą się, ile można używać komórki z sensem, a ile już stanowi przesadę.
Odpowiedz@Naa: wiem, o czym mówisz. Ludziom odbija na Sylwestra, a myśl zasady im więcej tym lepiej, nawet jeśli mieli do siebie do domu zaprosić żuli spod budki z piwem.
Odpowiedz@Naa: Jestem ostatnią osobą, która byłaby skłonna w jakiejkolwiek sprawie bronić Polaków, ale jedną rzecz muszę sprostować. Ślepienie się w telefon podczas spotkania z innymi ludźmi to nie jest wyłącznie polska przypadłość. Co więcej, ludziki poniżej 30. roku życia (choć nietrudno znaleźć starszych) mają coś w rodzaju komórkowej nerwicy natręctw. Oni muszą co dwie minuty sprawdzać konta na potralach społecznościowych, bo może ich ominąć wydarzenie o międzygalaktycznym zasięgu.
Odpowiedz@Fomalhaut: Jesteś taki zakompleksiony, że aż mam ochotę zrobić zrzutkę na psychiatrę dla Ciebie, bidoku.
OdpowiedzPrzeszłam to samo z koleżanką. Zaprosiłam ją na winko i film. Jeszcze nigdy w życiu nie było mi tak przykro w Sylwestra. Odniosłam wrażenie, że moje zaproszenie przyjęła tylko z tego powodu, bo nie miała co ze sobą zrobić. Przez godzinę gadała przez telefon ze znajomą (o północy), wypiła prawie całe wino, film oglądała momentami tak zajęta była odpowiadaniem na wiadomości. W końcu kazałam jej iść w cholerę i poinformowałam na pożegnanie, że jak się do kogoś przychodzi to telefon się odkłada z grzeczności do gospodarza. Ona miała to w dupie - widziałam po oczach. :) Dlatego na ten rok byłam mądrzejsza i jej nie zaprosiłam. Oczywiście proponowała mi spotkanie, ale nie chciałam sobie psuć kolejnego Sylwestra. ಠ_ಠ I tak, takie zachowanie jest piekielne. Zero szacunku do innych znajomych i gospodarza.
Odpowiedz@Minny_Jackson: Trzeba było zaprosić mnie. Jestem lepiej wychowany od tej koleżanki, lubię oglądać filmy, a i na winie też trochę się znam.
Odpowiedz@Minny_Jackson: Ha. Do mnie kuzyn na sylwestra przyjechał, nie widzieliśmy się od września. 'Se siostra posiedzimy, pogadamy wreszcie, winka się napijemy"... Jasne. Też przez cały czas, co pięć minut, sprawdzał maile, ględził na hangoucie albo wymieniał z kimś smsy. Serio, ja rozumiem, że mogę być nudna jak jasny szlag, ale po co, w takim razie, sam proponował, że przyjedzie i pogadamy w spokoju? Najlepsze, że chłop nawet konta na fejsbuku nie ma, bo "nie lubi portali społecznościowych". Hmmm.
Odpowiedz@eulaliapstryk: W rzyci mam takie spotkania. Niektórzy wychodzą z założenia, że to wstyd siedzieć w domu w Sylwestra i to jeszcze samemu! JEŻU! WSTYD JAK CHOLERA! Lepiej psuć ten dzień komuś innemu swoją obecnością ciałem, bo duchem to na pewno ta moja koleżanka nie była. To że mój ojciec zbija trumny nie oznacza, że z domu zrobiła się kostnica do trzymania zwłok. :P
OdpowiedzTo jest zjawisko, które nazywam technologiczną wersją powiedzenia "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma". Nieważne na jak zajebistej imprezie jesteś. Nieważne ile fajnych osób się tam znajduje. I tak ważniejsze, bardziej pilne jest gadanie z kimś przez telefon, albo klepanie wiadomości na portalach. Gdybyś był na imprezie z tymi, do których piszesz, to byś ich olewał, a pisał do tych, z którymi imprezujesz obecnie. Doskonale pokazali to (i to już dobre 10 lat temu) w jednym odcinku twórcy serialu "South park".
OdpowiedzBuraków? Już sam nie wiem ; / Nie pasują mi takie zachowania lecz niestety jest to - tak jak napisałaś- znak czasów. Mam prawie 30 lat i wydawało mi się, że takie zachowania występują tylko u dzieciaków. Niestety myliłem się. Spotykam się z pewną dziewczyną od roku. Wszystko pięknie się układa ale... zawsze jest jakieś ale. Moja partnerka czy to w domu czy na mieście.- czy sam na sam czy w towarzystwie- prawie zawsze trzyma telefon w ręku. Czasami z kimś pisze czasami czyta jakieś artykułu itp. Jeśli nie trzyma telefonu w ręku to stuka w szybkę by ekran się podświetlił i bo może wyskoczyło jakieś powiadomienie! wydaje mi się ze stukanie w ekran jest nawykiem bo czasami w niego stuka nie patrząc na niego. Na początku w głowie mi się to nie mieściło. Miałem nawet obawy co do jej wierności. Teraz już to po prostu zlewam. Jeśli chce marnować życie ( Tak moim zdaniem jest to marnowanie życia bo omija ja co najmniej 70% tego co się dzieje dookoła- nie mydlmy sobie oczu podzielnością uwagi ) to jej sprawa. tak samo trzeba podejść do znajomych bo w końcu dojdzie do tego, że nie będziemy mieli ich wcale ;/
OdpowiedzWitam Słyszałem gdzieś ciekawy tekst - oznaką kultury jest niewyjmowanie telefonu podczas spotkania. Dotyczy to spotkania we dwoje,ale ograniczenie korzystania w większym gronie też można pod to podciągnąć. Cóż- Einstein miał chyba rację mówiąc o rozwoju technologii...
Odpowiedz