Nie wiem, czy historia piekielna, czy ja jestem niedoinformowana, ale biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy znajomi i internet potwierdzają moją rację, jestem skłonna uwierzyć, że to nie ja jestem tą piekielną.
Będzie o przychodni w mojej okolicy.
Aktualnie jestem studentką pierwszego roku. Jestem też, niestety, osobą dość chorowitą. Do liceum nie było to dla mnie katorgą Ot, raz na dwa-trzy miesiące opuszczałam tydzień szkoły, rodzice usprawiedliwiali, a ja w wolnym czasie nadrabiałam zaległości.
Obecnie jednak zwolnienie od rodziców nie wystarcza. Pierwszy raz od początku studiów się rozchorowałam i, chcąc nie chcąc, musiałam iść zdobyć zwolnienie lekarskie.
Mówiąc krótko, wczoraj poczułam się źle, rano stwierdziłam, że nie ma mowy, w takim stanie nie przeżyję 6 godzin zajęć. Zwlokłam się więc z łóżka, owinęłam szalikiem i potruchtałam do lekarza.
Na miejscu okazało się, że jedna lekarka akurat jest wolna. W sumie całkiem mnie to zdziwiło, bo do gabinetu drugiego lekarza była dość spora kolejka, ale niestety, nawet gdyby zapaliła mi się czerwona lampka, nie miałam specjalnie wyboru.
Weszłam do gabinetu starszej [P]iekielnej pani doktor i mniej więcej streściłam, co mi jest. Że mdli mnie, mam dreszcze, boli mnie gardło, mam odruch wymiotny, jest mi słabo i ogólnie jest mi źle. Dodatkowo wspomniałam, że byłam w wakacje w strefie malarycznej. Stwierdziłam, że nawet jeżeli nie ma to znaczenia, zawsze lepiej o tym wspomnieć, o czym uczulali mnie lekarze przed wyjazdem.
P przejrzała coś w moich papierach, kazała mi otworzyć usta, spojrzała mi do gardła, siedząc po drugiej stronie biurka(!) i... właściwie tyle. Ani mnie nie osłuchała, ani nie sprawdziła temperatury, nic. Od razu zabrała się za przepisywanie mi antybiotyku. Trochę mnie to zaskoczyło, ale cóż, może miała magiczne moce, ja lekarzem nie jestem. Dodatkowo znam organizm na tyle, by wiedzieć, że w większości przypadków potrzebuję odpoczynku, ciepłej herbaty i witamin. No właśnie... odpoczynku.
[J] - A jak ze zwolnieniem lekarskim? Do kiedy powinnam siedzieć w domu?
[P] - Mogę wypisać, ale wiesz, że tutaj za to się płaci?
Spojrzałam na lekarkę jak na kogoś niespełna rozumu. Przez chwilę się zastanawiam, czy dobrze słyszę. Widząc moją konsternację, P wyciągnęła jakąś pogniecioną kartkę, gdzie były wypisane usługi, za które trzeba płacić i wśród nich było właśnie zwolnienie lekarskie. Co więcej, nie było to 5 czy 10 złotych, ale 50(!). Za wystawienie ,,chorej" osobie zwolnienia. Tak, ,,chorej", bo w tym momencie zrozumiałam, że mój faktyczny stan zdrowia nie jest ważny, stąd to bardzo dokładne badanie, a chodzi tylko o to, by wyłudzić kasę od biednego studenta.
[P] - No niestety tak jest już od roku i to we wszystkich przychodniach, nie tylko w naszej.
Niestety jeżeli chodzi o asertywność, to u mnie naprawdę kiepsko. Powiedziałam, że zapłacę, na co P kazała mi się udać do recepcji, wnieść opłatę, a potem wrócić do niej z dowodem wpłaty.
W tym celu musiałam wyjść do bankomatu, ale na myśl, że muszę wydać ciężko zaoszczędzone pieniądze, robiło mi się jeszcze gorzej. Na wszelki wypadek zadzwoniłam do [M]amy. Aktualnie nie pracuje, ale jako prawnik zna się na tego typu rzeczach.
[M] - Cześć, jak się czujesz?
[J] (lekko łamiącym się głosem, bo nie dość, że czułam się słabo, to ta akcja trochę mną wstrząsnęła) - Cześć, posłuchaj, czy mogą mi kazać płacić za zwolnienie lekarskie?
[M] - Co? Oczywiście, że nie.
[J] - No bo byłam tutaj u lekarza i mówią, że wystawienie zwolnienia kosztuje 50 złotych i nie wiem, co zrobić.
[M] - Co? Poczekaj chwilę, zaraz przyjadę.
I cóż, tutaj z całego serca muszę jej podziękować, bo, mając wizję nieobecności i pewnie oblania kolokwium w razie nieprzyniesienia zwolnienia, pewnie bym się złamała i zapłaciła. Mama przyjechała i weszła do przychodni, a ja poczekałam na zewnątrz. Nie wiem, co się tam działo, ale podobno zarówno panie w recepcji, jak i sama pani doktor lekko się wystraszyły i ku mojemu zaskoczeniu mama wróciła ze zwolnieniem. Widocznie się dało.
Potem jeszcze poszukałam informacji na ten temat, popytałam wśród znajomych, ale nikt o niczym takim nie słyszał. Planuję jak najszybciej przepisać się do przychodni dalej, ale z tego co widziałam, ludzie byli w stanie płacić za to zwolnienie.
I tutaj mam pytanie - czy ktokolwiek z was słyszał o takiej praktyce? I czy to w ogóle jest legalne w publicznej przychodni? Bo skoro nawet w recepcji o tym mówili, to nie może być tylko widzimisię lekarza, a jednak nigdzie nie ma mowy o płaceniu za coś takiego.
słuzba_zdrowia
L4 zazwyczaj kosztowało około 50 zł. Ale, jeśli i Ty i lekarz wiedzieliście, że to ściema, płaciłaś za usługę. Wołanie kasy od prawdziwie chorego, to jest śmiech na sali.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 grudnia 2017 o 23:10
@ziobeermann: L4 kosztowało, jeśli się szło na prywatną wizytę. ode mnie kiedyś w przychodni też zawołano kasę za zaświadczenie o zakończeniu leczenia po wypadku, które potrzebowałam do odszkodowania. ale o dziwo okazało się, ze można bez kasy.
Odpowiedz@ziobeermann: Nie krytykowałabym akurat Autorki pod tym kątem. Człowiek chory z reguły jest słabszy niż normalnie i nie zawsze ma siłę, żeby się kłócić. Poza tym Autorka jest na pierwszym roku i nie wiemy jak żyło jej się wcześniej. Jak ja przypomnę sobie siebie w czasie pierwszego roku samodzielności, to jest mi aż wstyd z powodu tego jakim cielęciem wtedy byłam. A cielęciem byłam, bo moja mama zawsze się wtrącała, jeśli - według niej - nie umiałam sobie z jakąś sytuacją poradzić.
Odpowiedz@hulakula: O to mi mniej więcej chodziło. Idziesz na prywatną wizytę i: Panie doktorze, tu boli. Rozumiem, 50 złotych się należy, na ile dni wypisać? Głupi ma szczęście, więc wypadki mnie omijają, to i o odszkodowaniach się nie wypowiem.
Odpowiedz@kitusiek: Dobrze byś powiedziała. Nawiązałem do fragmentu historii, Autorka tak to określiła, a ja nie chciałem ubierać tego w inne, może ostrzej brzmiące słowa. @Marcelinka: Ja nikogo nie krytykuję. Zbyt wiele razy błądziłem, żeby teraz w kogoś rzucać kamieniem. Starałem się w miarę delikatnie (popatrz na komentarz @kitusiek i moją odpowiedź) przekazać Kamiru, że czas brać życie w swoje ręce. Mówi to prawie trzydziestoletni chłopiec, któremu mama też za dużo pomagała.
Odpowiedz@ziobeermann: Ale skąd wiesz, że Autorka o tym nie wie? Nie będę się wypowiadać w imieniu Autorki, bo moja wypowiedź opierałaby się na założeniach, które mogłyby być błędne, ale śmieszy mnie zarówno komentarz kitusiek jak i Twój oraz ten napisany poniżej przez Iras. Chociaż może nie tyle same komentarze, co zarzucanie dziewczynie, że jest nieasertywna i niesamodzielna. Wiedziałam, że zajmowanie się domem i ogólnie pojęte "dorosłe życie" nie jest czymś łatwym, zdawałam sobie sprawę, że jak się wyprowadzę od rodziców, to będzie mi początkowo ciężko z tym, że będę zdana sama na siebie i że muszę wziąć życie we własne ręce. Jak na początku znajdowałam się w jakiejś zupełnie nowej dla mnie sytuacji, to też miałam czasami problemy z zawalczeniem o swoje, ale - kurde - po każdej takiej sytuacji się czegoś uczyłam i po nie tak długim znowu czasie mało która sytuacja była dla mnie problemowa. Tak na dobrą sprawę nauka życia jest dopiero wtedy, kiedy nie ma koło nas kogoś, kto by się nami opiekował i wypominanie tego, że człowiek na początku tej nauki ma problemy jest śmieszne.
Odpowiedz@Marcelinka: Jakie zarzucanie? Kamiru sama pisze, że: „Niestety jeżeli chodzi o asertywność, to u mnie naprawdę kiepsko." Marcelinka, czytaj dokładnie ;) Powtórzę się: ja nikogo nie atakuję. Sytuacje podobne do wyżej opisanej znam z życia, i po podobnych przygodach potrafiłem sam sobie powiedzieć, że jestem za mało pewny siebie, czy tam nieasertywny, no i że trzeba coś z tym zrobić. No to czemu zwykłe „ Naprawdę, najwyższy czas popracować nad tą asertywnością. Da się :)" uznajesz za krytykę? No i takie zwykłe, codzienne „Da się!" „Dasz radę!" pomagają.
Odpowiedz@hulakula: Co Wy pierniczycie? Gdzie Wy się wszyscy leczycie? Na prywatnej wizycie kosztuje WIZYTA a nie zwolnienie. Zwolnienie dostajesz w związku z wizytą.
Odpowiedz@ziobeermann: "Dobrze byś powiedziała." - nie dość, że masz znaczek obok mojego nicku wskazujący na to, że jednak jestem mężczyzną, to jeszcze męska forma "powiedziałbym" raczej powinna utwierdzać w przekonaniu, że jestem pewien swojej płci, więc nie do końca wiem, w jaki sposób traktować sugestie, że raczej bliżej mi do kobiety ;)
Odpowiedz@Iceman1973: oni mówią o "lewych" zwolnieniach, które wypisują lekarze i w przychodniach finansowanych z NFZ (tu dostają pieniądze "pod stołem" za L4), i w prywatnych. Tylko warto zauważyć, że zwolnienie dla zdrowej osoby jest sprzeczne z prawem! Tak, wiem, jestem głupia, bo uczciwa. W życiu nie miałam "lewego" zwolnienia. I nic nigdy nie ukradłam.
Odpowiedz@kitusiek: Moje niedopatrzenie, moja wina. Zwracam honor. Absolutnie nie sugeruję, jakiej jesteś płci. ;)
OdpowiedzSzkoda że nie zapłaciłaś, byłaby fajna gównoburza w telewizorze jakby dostarczyć paragon do jakiegoś dziennikarza :-)
Odpowiedz@kierofca: Nie sądzę, żeby dostała paragon
Odpowiedz@252426: uuuu, to jeszcze skarbówka.... :-D
Odpowiedz@252426: jeżeli miała iść do rejestracji i wrócić z potwierdzeniem zapłaty, to JAKIŚ papier by dostała. wystarczyłoby zrobić zdjęcie telefonem i włala.
Odpowiedz@hulakula: Miała iść do rejestracji i wrócić z potwierdzeniem zapłaty do pani doktor. A potem z rączki do rączki. Potwierdzenie za L4. Nadal twierdzisz, że dostałaby potwierdzenie?
Odpowiedz> Miała iść do rejestracji i wrócić z potwierdzeniem zapłaty do pani doktor. A potem z rączki do rączki. Potwierdzenie za L4. Nadal twierdzisz, że dostałaby potwierdzenie? @Iceman1973: wracasz z potwierdzeniem zahaczając o kibel, w kiblu robisz fotkę, idziesz do gabinetu, dajesz potwierdzenie. Da się? Da się.
Odpowiedz@Iceman1973: jakby ktokolwiek teraz dostał L4, to warto się z tym do telewizji przejść. Tyle lat po zlikwidowaniu kas chorych i wprowadzeniu ZLA.
Odpowiedz@Caron: A słyszałeś że ludzie czasami na cepeen jeżdżą zatankować ? (poza Śląskiem, bo tam się jedzie na tanksztyle). L4 chyba wszystkim poza kadrowymi i urzędnikami NFZ kojarzy się jednoznacznie ;-)
Odpowiedz@mongol13: Za dużo filmów vel seriali sensacyjnych się oglądało? Mędrkujesz w internecie a tam w przychodni zapewne zachowałbyś się podobnie jak bohaterka historii. Przysłowie "Polak mądry po szkodzie", kojarzysz?
Odpowiedz@kierofca: wiem, to zboczenie zawodowe, tak jak u kierowców ciągników siodłowych z alergią na słowo TIR ;)
Odpowiedz@kierofca: Myślisz, że na "paragonie" byłoby napisane "opłata za zwolnienie lekarskie"? Wystarczy ogólne "usługa medyczna" - taki wpis widzę zawsze na rachunku, czy to za badanie, czy za wizytę. I co tym udowodnisz?
OdpowiedzSpoko, mojego brata zwyzywała od symulantów bo nie miał gorączki (taka przypadłość w mojej rodzinie od strony mamy) i olała reszt oczywistych symptomów, a jak brat kulturalnie podziękował i zabrał swoje dokumenty to mimo wszystko poszedl do administracji, zszedl na dol to policja czekala na niego z powadomieniem o bycie agresywnym i podobniez pani duktyr* miala swiadka na 1szym pietrze, ktory widzial jakoby moj chory brat jej grozil mimo, ze na korytarzu za drzwiami pacjencji slyszeli caly monolog wscieklej dr. Niestety i u mojego brata problem z asertywnoscia :D
OdpowiedzJesteś nie tylko niedoinformowana, ale do tego jeszcze mocno niesamodzielna... I nie jest to złośliwe stwierdzenie. Taka rada - zapisz się na kurs asertywności, bo skoro jeteś na studiach, to będziesz ie raz i nie dwa, załatwiać różne - naprawdę wredne sprawy, a "pomoc" matki będzie nie najlepiej o tobie świadczyć (czyt: twojej samodzielności)
Odpowiedz@Iras: masz wątpliwość natury prawnej to pytasz się prawnika. Co w tym oburzającego?
OdpowiedzIdą ludzie na studia a nawet nie umieją do lekarza. Przeraża mnie nieporadność niektórych.
OdpowiedzOpłata za zwolnienie to bardzo grubymi nićmi szyty przekręt. Aż się wierzyć mi nie chce że w przychodni z kontraktem NFZ coś takiego ktoś odwalił. To grozi przychodni zerwaniem kontraktu ze wszystkimi mało przyjemnymi konsekwencjami.
Odpowiedz@tatapsychopata: powiadamia się CBA
Odpowiedznatychmiast zgloscie to do izby lekarskiej i urzedu skarbowego najlepiej jakbyscie mialy w ramach dowodu kopie potwierdzenia jakiejs wplaty chocby ksero oni zrobia porzadek mysle, ze to zwykle wyludzenie, jesli przychodnia jest studencka- wiec dla osob ubezpieczonych
OdpowiedzSłyszałem o takiej praktyce, u mnie w mieście jak chcesz wolne tydzień albo miesiąc 80% płatnego to sporo ludzi takie zwolnienia bierze :D
OdpowiedzU mnie zwolnienie wystawili normalnie. Potem trzeba kazali isc do recepcji po pieczatke przychodni i tam sobie pani recepcjonistka zawolala 5zl za przybicie stempelka. Zdziwilam sie i w sumie o sprawie zapomnialam az do nastepnego razu. Wtedy byla inna recepcjonistka i nic ode mnie nie chciala.
OdpowiedzParę wyjaśnień(wrzucam tutaj, bo mam problemy z edytowaniem historii) Po pierwsze, nie poprosiłam o pomoc mamy, bo jestem niesamodzielna i potrzebuję rodziców, ale właśnie ze względu na to, że jest prawnikiem. Sama przez zmęczenie nie miałam siły się wykłócać, a dorosła kobieta i prawnik na pewno budzi większy respekt niż chory i pół-żywy student. Po drugie, nie jestem pewna jak dokładnie to działało, ale prawdopodobnie tak, że potwierdzenie z rejestracji wymieniłabym na zwolnienie i żadnego dowodu bym nie miała. Oprócz oczywiście zdjęca kartki, gdzie mówią, że mam płacić za zwolnienie lekarskie.
Odpowiedz@Kamiru: [J] - No bo byłam tutaj u lekarza [...] i nie wiem, co zrobić. [M] - Co? Poczekaj chwilę, zaraz przyjadę. Jesteś niesamodzielna. Co innego spytać się rodzica o radę/opinię, a co innego pozostawienie sprawy mamusi. Dostałaś opinię od swojego prawnika, to na slowa matki, że zaraz przyjedzie, jako osoba samodzielna, podziękowałabyś i sama załatwiłabyś sprawę. nie wykręcaj się tym, że dorosła kobieta budzi większy respekt od studenta. Kobieta 50-paroletnia też ma większy respekt od 30-latki. Czy to znaczy, że po trzydziestce też będziesz z mamusią za rękę chodziła do "kolazia"?
Odpowiedz"(...) fakt, że wszyscy znajomi i internet potwierdzają moją rację (...)" vs " Potem jeszcze poszukałam informacji na ten temat, popytałam wśród znajomych, ale nikt o niczym takim nie słyszał.". Ktora opcja w koncu? Bawi mnie tez troche " Aktualnie nie pracuje, ale jako prawnik zna się na tego typu rzeczach.". Jaka ma mama specjalizacje?
Odpowiedz