Kolejna z serii "to tylko dziecko".
Stoją na klatce dwie sąsiadki, jedna z dzieckiem, gadają. Nic takiego, trochę słychać, no ale to uroki bloku. Nagle coś uderza mi w drzwi dość rytmicznie. Ni to pukanie, ni to uderzanie siłą. Otwieram.
Dziecko rzucało piłką w drzwi. Proszę matkę, żeby swoją latoroślą się zaopiekowała, bo moja lepsza połowa śpi po nocce. Padło nieśmiertelne "to tylko dziecko", ale dzieciaka odsunęła. W międzyczasie mój kot przyszedł zobaczyć co się dzieje. Na widok dziecka i dźwięk jego pisków typu „KICIA!”, dał dyla (bardzo boi się dzieci, to kotek schroniskowy, widocznie kiedyś zrobiły mu krzywdę).
Drzwi zamknęłam. Myślałam, że spokój...
Pukanie, bardzo rytmiczne, ale domyślam się, że dziecko. Otwieram drzwi i ponownie proszę matkę, żeby zajęła się dzieckiem. Tymczasem dziecko, takie zupełnie małe, co ledwo mówi i chodzi, próbuje mi się przecisnąć między nogami, żeby wejść do mieszkania, bo "kicia". Jak mogę, delikatnie staram się dziecku drogę zablokować, czekam na reakcję matki. Obrażona, że przerywam jej ploteczki z sąsiadką, zabiera dziecko. Jakieś tam fochy poleciały w moją stronę, ale spokój.
Na chwilę.
Za moment słychać wrzaski, dziecko w drzwi zaczyna walić, kopać, drzeć się „KICIA, KICIA”, generalnie słychać lament, płacz, jakby ktoś egzorcyzmy odprawiał. Postanawiam zignorować. Chłopak się obudził, westchnął, bo co zrobić w takiej sytuacji?
Za moment dzwonek. Oho.
Otwieram.
Sąsiadka z dzieckiem: Pani da się jej pobawić z kotem, widzi pani, że zależy dziecku!
Tłumaczę, że kot źle reaguje na dzieci, szczególnie na taką małą rozwrzeszczaną terrorystkę. Jeszcze by dziecku krzywdę zrobił (kot nigdy nikogo nie zaatakował, ale przecież nie mogę zagwarantować, że w sytuacji stresowej nie zacznie się bronić). Poprosiłam, żeby dała mi spokój. Jak grochem o ścianę. Generalnie starałam się być spokojna, bo to moja sąsiadka, niekoniecznie chcę sobie robić wrogów na klatce schodowej i wdawać się w głupie wojenki.
Tymczasem dziecko przecisnęło mi się między nogami (żeby doprecyzować: to kolokwializm, przeszło obok, kiedy straciłam czujność), dało nura, potknęło się o próg, co skończyło się oczywiście epicką glebą i głośniejszym płaczem. Dziecko w ryk, matka wrzeszczy, przepycha się w drzwiach, prawie mnie przewracając, kot najeżony, syczy, bo hałasy, wrzaski, przepychanki. A mój chłopak stoi zażenowany w samych bokserkach na środku przedpokoju...
Ale się nasłuchaliśmy. Że nieczuli na płacz dziecka, że co nam szkodzi, a w ogóle to zboczeńcy, co my sobie myślimy, dziecko w szoku, bo pana nago widzi! (no szok, że ktoś we własnym mieszkaniu chodzi w samych gaciach!) Wyprosiliśmy ją dość kulturalnie, jak na tę sytuację. Wyszła, odgrażając się policją, spółdzielnią mieszkaniową i Panem Bogiem.
Edit: dopisałam kilka uwag, bo niektóre wydarzenia w komentarzach wydały się niejasne. :)
klatka schodowa
Zła kobieta z Ciebie i tyle :) jeszcze niech MOPS na Ciebie naśle i Rydzyka :) to się nawrócisz :)
OdpowiedzWymiękam czytając o tym, jak ludzie się innym wbijają na chatę, a ci delikatnie oponują. Och, ojej.
Odpowiedz@Drago: miałam dzieciakowi kopa zasadzić? Matka się nie pchała większość czasu. Dopiero jak dziecko przeleciało przez próg, po prostu mnie odepchnęła z całej siły.
Odpowiedz@irysek: Dzieciaka nie, ale jakby mnie matka odepchnęła to nie wiem czy nie zareagowałbym podobnie.
Odpowiedz@irysek: nie, miałaś powiedzieć: Wypierd****! I bynajmniej niedelikatnie zamknąć drzwi. Odrobina asertywności, mir domowy jest nieprzypadkowo chroniony prawem, to takie miejsce, gdzie rządzi gospodarz a nie jakieś nonamy z klatki schodowej.
Odpowiedz@irysek: Trzeba było powiedzieć,nie wiem weź spi...laj babo albo w ogóle nie otwierać drzwi. Albo założyć na łańcuch i wtedy otwrzyć. Chtyba,że nie masz łańcucha.
OdpowiedzSpokojnie, została odpowiednio wyproszona. Tzn. tak, jak uważam za stosowne. Nie widzę powodu, żeby opisywać każde mrugnięcie w takich historiach.
OdpowiedzTo po co w ogóle cokolwiek opisywać :P
Odpowiedz@irysek: wystarczylo NIE OTWIERAC? uzyc judasza, widzisz madke, zamykasz sie od srodka i ignor? albo kazac jej kolokwialnie wypiertalac i nie nekac? pod grozba wezwania policji?
Odpowiedz@fawaszi: chodziło mi o to, że nie chciałam przedłużać historii niepotrzebnymi szczegółami. ;) @bazienka: wielu komentujących na tym portalu zawsze wie, jak lepiej przeżyć życie. Równie dobrze, jak ktoś opisuje, że jakaś osoba zarysowała mu na parkingu pod sklepem auto i uciekła, można poradzić mu, że wystarczyło NIE JECHAĆ DO SKLEPU. Koniecznie drukowanymi literami, żeby przekrzyczeć rozmówcę i pokazać mu, jaki z niego kretyn... rety. Ta kobieta jest moją sąsiadką. Generalnie chcę żyć z sąsiadami w zgodzie na tyle, na ile to możliwe. Zresztą jakbym nie otworzyła, to pewnie napierdzielałaby dzwonkiem i waliła w drzwi, a nie potrafię być głucha na życzenie. Myślisz, że nie powiedziałam jej, że ma przestać? Myślisz, że to cokolwiek dało? Gdyby dało, pewnie nie byłoby tu tej historii.
Odpowiedz@irysek: wiekszosc uzytkownikow to potrafi tylko jeczac na piekielnych a w sytuacji nie robi nic :) jesli powiedzialas jej, ze ma przestac, poza nia nie bylo nikogo na klatce, nie spodziewalas sie listonosza, gosci, to po co biegalas do drzwi i otwieralas kilka razy tej babie? widac od poczatku jej postawe, po co w to wchodzilas? wystarczylo przeczekac... a gdyby tobie sie cos stalo ( popchnac cie mogla chocby na szafke), gdyby kot podrapal dziecko i furiatka chciala ci skarzyc do sadu? ja unikam interakcji z ludzmi, szczegolnie tego typu walcze o swoje prawa i o swoja godnosc, jesli cos sie zdarza w sklepie, autobusie,vale tu bylas w komfortowej sytuacji- moglas sie zamknac i miec ja gdzies
Odpowiedz@fawaszi: jak Ci nie pasuje historia to jej nie komentuj @irysek: ale jeśli sąsiedzi są ignorantami i zupełnie ich nie ruszają Twoje argumenty, że ktoś wrócił z nocki i chce sobie odespać, nie wiem czy próbowałaś poprosić aby przeszli piętro wyżej niżej, lub dalej, bo rozmowy na klatce schodowej również mogą wam zakłócać spokój. Jeśli taki argument nie dociera to trzeba poinformować delikatnie że to już podchodzi pod zakłócanie spokoju i immisja, i że nie chcesz naprawdę wzywać straży miejskiej, no chyba że sytuacja Ciebie do tego zmusi. No i masz tak: propozycja rozwiązania problemu, grzeczne przedstawienie sprawy, prawna ocena sytuacji - jeśli sąsiedzi nie są pieniaczami przejdą gdzieś indziej, jeśli są to nie wahaj się egzekwuj swoje prawo do spokoju. W mojeo opinii o relacje z toksycznymi ludźmi nie warto dbać.
OdpowiedzJedno podkoloryzowane stawia pod znakiem zapytania całość. Już widzę, jak dziecko ci przebiega między nogami xd raczej pełznie na czworaka. Ręka się potknelo o ten próg?
Odpowiedz@fenek: przecież to kolokwializm, nie mówię, że się czołgało. Może stwierdzenie, że Przeszło obok, byłoby bardziej fortunne. Widzę, że gramatyczna policja ma Piekielnych nie śpi :D
Odpowiedz@fenek: to, że stałam w drzwiach i nie udało mi się zablokować dziecku drogi, a że jego matka mnie, dość drobną osobę, bez problemu staranowała w drzwiach, jest idiotyczne? Aha.
Odpowiedz@fenek: Co mam? Póki co wygląda na to, że więcej kultury i ogłady od ciebie, ale ja się nie znam. ;) (z mojej strony to koniec dyskusji, nie mam zamiaru odpowiadać na twoje marne zaczepki i dawać ci satysfakcji) Miłego wieczoru.
Odpowiedz@irysek: masz rację, z pieniaczami nie ma sensu dyskutować. Zobacz sobie jego profil, ma świeże konto i już tyle minusowych punktów za komentarze.
OdpowiedzPrzeczytaj parę historii nożej komentarze - rodzic nie jest od tego, zeby sie dzieckiem zajmowac.
OdpowiedzPrzysięgam, że dałabym w twarz babie.
Odpowiedz@Irena_Adler: proponuje za pomoca pilki :)
OdpowiedzJezu, Masz dziewczyno cierpliwość do ludzi :)
OdpowiedzDwa słowa mi przyszły do głowy "gaz pieprzowy". Nie na dziecko, na matkę.
Odpowiedzzrobilas blad, ze po hasle KICIAAAA w ogole otwieralas drzwi zamknac od srodka i nara nie masz obowiazku opiekowac sie cudzym dzieckiem ani udostepniac mu kota
OdpowiedzJa cię irysku trochę rozumiem - próbowałaś cicho załatwić sprawę, by twój chłopak się nie obudził. Jak widać, to nie działa. Po pierwszej próbie "cichego" załatwienia sprawy, w drugim podejściu należy wyjść poza mieszkanie, zamknąć za sobą drzwi i zrobić piekielną (i głośną) awanturę głupim babom, które zrobiły sobie ploteczkownię na klatce schodowej. Gwarantuję, że trzeciego podejścia nie będzie. Tylko trzeba mieć tyle asertywności, by nie przejmować się nieciekawą reputacją u sąsiadów (typu: histeryczna, wariatka itd). Ale będą albo się ciebie bali, albo szanowali.
Odpowiedz@Crook: mnie tam ploteczki na klatce nie przeszkadzają, niech sobie gadają. Dopóki nie wrzeszczą, to po co robić raban? Problemem było zachowanie dziecka i to, jak matka do niego podchodziła. Wtedy może powinnam zareagować mocniej. Ale to nie dość, że sąsiadka, więc mieszka obok, dobrze by było żyć w zgodzie, to jeszcze ze mnie jest taka trochę du*a wołowa, że się staram z każdym jak z człowiekiem rozmawiać. I może w tym leży problem. :P
Odpowiedz@irysek: "mnie tam ploteczki na klatce nie przeszkadzają" - No, to sama jesteś sobie w dużej mierze winna. Jak dwie kobiety gadają na klatce schodowej, a obok małe dziecko się nudzi, to jakim cudem zakładasz, że z tych nudów nie będzie rozrabiać? Ma piłkę, i nikt go nie pilnuje - chyba jasne, co będzie robić? Było powiedzieć wprost sąsiadkom, że tu Twój mężczyzna noc odsypia, a hałasy przeszkadzają, a na bis podpytać, czemu panie takie mało gościnne, i żadna drugiej do domu nie zaprosi, tylko stoją w przejściu... Dobrze, że przynajmniej kota obroniłaś, ale gdyby te ploteczki zostały przerwane odpowiednio wcześnie, do reszty niemiłych wydarzeń w ogóle by nie doszło.
Odpowiedz@Naa: To już trzeba ludziom zabraniać rozmawiać na klatce, jak z zakupami idą? Może nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Można gadać sobie z sąsiadką o pierdołach i jednocześnie pilnować dziecka. Niektórym ludziom to już chyba wszystko przeszkadza.
Odpowiedz@irysek: Czemu zaraz "zabraniać"? Znacznie lepiej jest delikatnie sprowokować, żeby same uznały, że lepiej pójść do domu którejś z nich - skoro obie tam mieszkają, daleko by nie miały. Zresztą przecież robisz, co chcesz - ja tylko widzę oczywisty związek między obecnością dwóch zagadanych (a więc nieuważnych) kobiet i znudzonego dziecka w miejscu publicznym, a wynikającymi z tego problemami. Swoją drogą, sama wolałabym rozmawiać w mieszkaniu, gdzie nikt mnie nie podsłucha, albo pójść razem na spacer, do kawiarni... Gdziekolwiek. Ale to kwestia gustu.
Odpowiedzanigdy przenigdy nie popuszczać terrorystom w mikrym ciele! Nie kumam tego tekstu "to tylko dziecko" ja to stwierdzenie rozumiem dokładnie inaczej: to tylko dziecko więc moim psim obowiązkiem jest je wychowywać i wyprowadzić na ludzi. Wlaśnie po to jest dzieckiem bym miała czas przystosować tego człowieka do życia w społeczeństwie.
Odpowiedz@maat_: zgadzam się, tylko że od wychowywania tego konkretnego mikroterrorysty jest jego matka, nie ja. :(
Odpowiedz@maat_: zazwyczaj tekst " to tylko dziecko"= bezstresowe wychowanie; to tylko dziecko=pozwol mu i potem takiemu dzieciakowi wszystko wolno, bo rodzic nie uczy zasad, czeka az nauczy tego przedszkole, szkola? nie wiem ale wyrastaja z tych " tylko dzieci" roszczeniowi dorosli albo szkolni dreczyciele
Odpowiedz@irysek: Oczywiście, chodzi mi o to, ze bardzo dobrze zrobiłaś, nie "dając" kotka, nie ustepując! Gorąco Cie popieram!
OdpowiedzOtworzyłabym raz, powiedzieć madce żeby uspokoiła swoje dziecko. Po czym zamknęła drzwi na wszystkie zamki i zajęła się swoimi sprawami. Nigdy w życiu nie pozwoliłabym żeby czyjeś dziecko weszło do mojego mieszkania, mam koty, które dzieci nienawidzą, nie chcę żeby dzieciak je stresował. Nie mówiąc o tym, że gdyby kot zrobił krzywdę jej dziecku, mogłabyś ponieść konsekwencje. A jaką krzywdę może zrobić kot (szczególnie małemu dziecku) to nawet nie chcecie wiedzieć.
OdpowiedzU mnie tak hardcorowo nie ma, ale piętro wyżej mieszka matka z córką w wieku przedszkolnym i nie wiedzieć czemu wypuszcza dzieciaka na klatkę, gdy sama w mieszkaniu przy otwartych drzwiach kij wie co robi (bo nie zawsze później schodzą na dół). W efekcie przez plus minus 15-20 minut dziewczynka dosłownie piłuje twarz, wrzeszczy wniebogłosy na tej małej klatce. Ostatnio w kółko było "MAMA!!! ŁEEEEE!!! MAMAAAA!!! ŁEEEEE!!!". Ściany mamy w bloku spoko, gorzej z drzwiami, które wszystko przepuszczają. Czasami słychać, że matka ją ucisza, ale mała ma to w nosie. Nie ogarniam, co się tam odczynia i po co.
Odpowiedz