Odnośnie historii o czworonogach.
Moja babcia mieszka w małej miejscowości w pobliżu stutysięcznego miasta, którą upodobali sobie ludzie porzucający psy. Może to wynika z tego, że jest to wieś o rzadkiej zabudowie, dom daleko od domu, trochę przelotowa. W sumie nie wiem, nie jestem w stanie "wejść w głowę" osoby, która wyrzuca swoje zwierzę.
Takie psiaki albo same przychodziły do gospodarstwa kierowane głodem i chłodem, albo wujek znajdował je w rowach, jadąc na pole z maszynami. Potem babcia się psem zajmowała, odkarmiała i szukano mu nowego domu.
Dość powiedzieć, że przez całe moje życie wszystkie nasze psy to były znajdy, przywiezione od babci. Wszystkie były dla mnie niezwykle ważne, takie znajdki są czasem bardziej wymagające, ale zawsze bardzo wdzięczne i kochające.
Na początku roku sąsiad babci znalazł ślicznego kundelka, małą, ale dorosłą sunię, którą się zaopiekował. Kilka dni później zagadał do mojego wujka, czy mógłby ją przywieźć, żeby wujek ją zabił łopatą (sic!), bo oni już tego psa nie chcą, bo ich córka się boi (to dziecko ma jakieś dwa-trzy lata).
Wujek w szoku, ale jasne - przywieź.
I tak od stycznia 2017 r. moi rodzice mają nowego pieska. Sunia jest mega radosnym i wdzięcznym psiakiem. Od razu zbadał ją weterynarz, dostała zastrzyk antykoncepcyjny i wesoło sobie biega po podwórku (zamykanym i ogrodzonym).
Nurtowało mnie, czemu sąsiad uznał, że wujek tego psa może zabić i czemu akurat łopatą? A bo sąsiad nie wierzył, że naprawdę można psu znaleźć nowy dom i myślał, że wujek je dla świętego spokoju zabija. Ale czemu łopatą? Tutaj wolę nie wiedzieć jakim tokiem myślenia sąsiad szedł...
mieszkam przy drodze krajowej, porzuconych psów też jest sporo, najwięcej przed świętami i na początku wakacji; też nie rozumiem jak psa można po prostu wyrzucić
Odpowiedz@cujoo: Wychowałam się we wsi w pobliżu lasu i głównej drogi. Porzucanych psów zawsze było mnóóóstwo. Też nie rozumiem jak można od tak porzucić zwierzę, ale "ludźmi" kierują różne rzeczy. Najczęściej egoizm i własna wygoda.
Odpowiedz"Ale czemu łopatą? Tutaj wolę nie wiedzieć jakim tokiem myślenia sąsiad szedł..." Praktycznym narzędziem ot co... Siekierą czy drągiem też da się zabić psa ale już "pochować go" jest znacznie trudniej - nie wyobrażam sobie kopania dołu toporkiem lub lagą a szpadel może posłużyć do obu tych rzeczy Z 2 strony nie wyobrażam sobie zabicia członka rodziny jakim jest pies czy porzucenia go w lesie , nie rzadko przywiązanego jakimś drutem czy linką do drzewa...
Odpowiedzjeśli ktoś mieszka na wsi i np. pracuje w ubojni, to jeśli co dzień widzi tysiące zabijanych zwierząt to kolejne nie robi mu różnicy. Co nie usprawiedliwia w żadnym przypadku tego ze ktoś chce psa zabić łopatą (bo umierałby w cierpieniach). Dla niektórych pies to zwierze jak każde inne i nie stopniuje że kure wolno a psa nie. Oczywiście można hodować zwierzęta na mięso i mieć ukochanego psa, ale ludzie są różni i różnie do takich rzeczy podchodzą. dla niektórych to trochę hipokryzja z jednej strony masowo zabijać zwierzęta a z drugiej trząść się nad jednym.
Odpowiedz@gggonia: A widzisz różnicę między zabiciem dla jedzenia a zabiciem bez sensu, z czystego okrucieństwa? Też uważam, że dzielenie zwierząt na te do przytulania i te do zabijania to hipokryzja. Dla mnie prosta zasada: zabicie, żeby przeżyć (czyli również dla jedzenia) jest ok, tak działa cały świat. Natomiast zabicie dla zabawy, kaprysu, z nudy czy z braku lepszego pomysłu na rozwiązanie problemu to zbydlęcenie.
Odpowiedz@aegerita: Tylko tak na dobrą sprawę mięso nie jest niezbędne do życia co udowadniają sportowcy na dietach wegetariańskich czy wegańskich. Więc w dzisiejszych czasach zabijanie jest czystym interesem i dla przyjemności tych którzy lubią mięso, dlatego nie rozumiem dlaczego zabicie dla futra (robione humanitarnie) i zabijanie dla schabowego (też humanitarne) - bo jak niehumanitarnie to wiadomo że powinno się zakazywać takich praktyk- jest rozróżniane że to pierwsze jest złe a to drugie dobre. No i druga sprawa- mówisz że chciał to zrobić z kaprysu a sam mówi że mieli w domu małe dziecko które psa się bało. Jeśli to znajda to nie znasz psa, mógł warczeć na dziecko, nie akceptować go. A nie każdy ma czas, chęci, umiejętności lub kasę by bawić się w behawiorystę gdy masz w domu dziecko. I nie, nie popieram zabijania psa łopatą, są lepsze wyjścia.
Odpowiedz@gggonia: Nie jestem pewny co dzieje się z mięsem przy zabijaniu dla futra i być może o to właśnie się rozchodzi.
Odpowiedz@gggonia: No dobrze, przyjmijmy, że teoretycznie cała ludzkość przeszła na wegetarianizm. To nadal nie rozwiązuje problemu zapotrzebowania na mięso w przemyśle. Najprostszy przykład - z czegoś trzeba robić karmę dla psów, kotów i innych domowych zwierzaków, które potrzebują mięsa dla prawidłowego rozwoju i funkcjonowania. Psu czy kotu nie wytłumaczysz, że ma przejść na wegetarianizm dla dobra krówek i świnek. Powiem więcej, fundacja, w której się udzielałam, odratowała dwa psy z rąk naziwegetarianki, która KARMIŁA SWOJE PSY DIETĄ WEGETARIAŃSKĄ, "bo mięso ją brzydzi". Do dzisiaj mną trzęsie na wspomnienie stanu, w jakim były te biedne czworonogi. :/
Odpowiedz@gggonia: Człowiek ma typowy układ trawienny zwierzęcia wszystkożernego, więc niby według natury powinien jeść i rośliny, i mięso (fakt, że mięsa nie w nadmiarze). Jasne, da się bez mięsa przeżyć - nawet bardzo zdrowo, jeśli ktoś ma czas i wiedzę, żeby prawidłowo rozpisać dietę. Jednak z natury mięso jest nam potrzebne. Nie niezbędne (bo można bez), ale potrzebne. Dlatego jeśli zabijemy, by zjeść, to nic moralnie złego. Co do futer: ok, w wyniku ewolucji człowiek zapodział gdzieś własne futro, więc potrzebuje odzienia. Wykorzystanie skóry krowy zabitej dla mięsa, żeby zrobić z niej kurtkę i buty - w porządku. Zabicie przez Eskimosa foki, żeby mieć futro na zimę, a mięsem nakarmić psy - w porządku. Zabicie czapli, żeby wyrwać z niej kilka piór do ozdoby kapelusza - NIE w porządku. Zabicie rekina, żeby odciąć mu płetwę na zupę - NIE w porządku. Serio nie widzisz różnicy między tymi sytuacjami? Sąsiad-bydlak akurat nie chciał zabić dla kaprysu, tylko (linijka niżej) z braku lepszego pomysłu na rozwiązanie problemu. Nie wiem, czy problem rzeczywiście był, czy pies w jakikolwiek sposób zagrażał dziecku, czy dziecko naprawdę się bało, czy po prostu ojcu nie chciało się pilnować zestawu dziecko-pies. Nieważne. Od razu postanowił zabić, co czyni z niego potwora.
OdpowiedzSąsiad bydlę (kurde, dlaczego takiego nie można utłuc łopatą?...), za to Twoja rodzina trochę ratuje wiarę w ludzkość. Ale z innej beczki: Proszę, nie dawajcie jej tych zastrzyków, to najbardziej szkodliwa dla zdrowia metoda antykoncepcji. Lepiej wykastrować - koszt jednorazowy, spokój też raz na zawsze, a zdrowia nie rujnuje; nawet chroni przed paroma chorobami.
Odpowiedz@aegerita: to tez nie jest tak, że my przygarnialsmy wszystkie te psiaki. Ogólnie angażowali się krewni i znajomi, np. dwie kuzynki które mają duży dom z ogrodem wzięły szczeniaka który mial być bernardynem, ale na pewno nie byl rasowy. A psiak byl w wieku "już nie jestem śliczny z czerwoną kokardką" tylko ważył już z 45-50 kg. Zrobił się pewnie za drogi w utrzymaniu albo za duży.
Odpowiedz@252426: Nie wszystkie da się samemu przygarnąć, to zrozumiałe. Znalezienie dobrego domu porzuconemu zwierzakowi to też ogromna pomoc :-). Fajnie, że są tacy ludzie. Zwłaszcza że nie rozmnażacie dalej bied.
OdpowiedzJakim tokiem szedł? Proste. Bo są mieszkańcy wsi i wsioki (także umysłowe). Sąsiad, to ten drugi.
Odpowiedz