Muszę przyznać, że widziana dziś sytuacja spowodowała u mnie dysonans poznawczy i to z gatunku "Aaale o so chodzi?"
W supermarkecie aspirującym do miana galerii handlowej w moim podwarszawskim miasteczku, otworzono nowy sklep z artykułami fryzjersko-kosmetycznymi z wyższej półki. Nie wnikam w sensowność biznesową tego przybytku, w mieście gdzie sklep z pieczonymi kurczakami i chińczyk splajtował, bo "w Tesco jest taniej". No ale ja nie o tym.
Wspomniany wyżej sklep z okazji otwarcia, zorganizował jakąś akcję promocyjną.
Ważnym dla historii jest, że z okazji tej akcji drzwi sklepu otoczono girlandą składającą się z jakiś dwustu balonów.
Dziś przechodząc obok widziałem, jak dzieciaki radośnie demolują tę girlandę, wyrywając balony. A dopingowane są do tego przez rodziców: "Weź jeszcze dla Antka/Dżoany/Eugeniusza!"
Już to samo w sobie jest piekielne.
Natomiast tym, co spowodowało u mnie całkowity "mindfuck" (przepraszam, ale nie znam polskiego odpowiednio mocnego odpowiednika) jest fakt, że w sklepie, dosłownie krok od drzwi ustawiono ażurowe stanowisko z tymi balonikami, żeby dzieci mogły je sobie brać.
I tylko patrzyłem ze szczerym współczuciem na oszołomione miny pracowników sklepu, którzy patrzyli jak szarańcza demoluje ich pracę...
i w zaden sposob nie zareagowali na chamstwo i holote? brawo
Odpowiedz@bazienka: A co mogli zrobić? Wszak to potencjalni "klienci". A nie wyobrażam sobie, żeby jedna z dwóch ekspedientek stała cały dzień przed sklepem i odganiała szarańczę :)
Odpowiedz@BiAnQ: @bazienka: I autor też nie zareagował, ani nikt z x zniesmaczonych ludzi, którzy to widzieli. 'Bo przecież tylko nakrzyczą i dalej będą robić swoje!" - pomyślał każdy z nich. "Nikt nie zwraca uwagi, czyli dobrze robię" - pomyślała mamusia Brajanka.
Odpowiedz@bazienka: Niestety, "klient nasz pan". Widać pracownicy mieli tak przykazane. Ale Ty się przejdź czasem do sklepu i zobacz, co wyprawiają Brajany i DŻesiki za przyzwoleniem i na oczach troskliwych rodziców. "No przecież to tylko dzecko tylko" (parafrazując Adasia Miauczyńskiego).
Odpowiedz@elysiia: Masz rację, nie zareagowałem. Bo co mogę zrobić? Zadzwonić na Policję? Oleją to ciepłym moczem, znikoma szkodliwość społeczna czynu.
Odpowiedz@Trepcio: wyjsc z balonami przeznaczonymi na rozdanie, wystawic je za drzwi i wytlumaczyc, z enie trzeba niszczyc dekoracji? autor oczywiscie tez nie zareagowal
Odpowiedz@bazienka: Masz rację Bazienko, po prostu tego nie wymyśliłem. Nikt nie jest idealny. Nawet ja.
OdpowiedzJakicHś 300 balonów?! JakiŚ może być 1 balon. 200 jakiCHś.
OdpowiedzAch, te piastowskie dzieci, niewychowane...
Odpowiedz@luczynka: No niewychowane :)
Odpowiedz"aaale o so chodzi" To nie jest dysonans poznawczy tylko bełkot alkoholika, który jest w stanie upojenia alkoholowego i do żadnego dysonansu w tym stanie nie jest zdolny. Radzę sprawdzić znaczenie słowa/wyrażenia
OdpowiedzJak na moje to pracownicy sklepu mieliby pilnować porządku gdyby kierownicy tak chcieli. Z drugiej strony na co właścicielom te balony po całej imprezie otwarcia. Problem z magazynowaniem i ewentualnym sprzątaniem rozwiązał się sam.
OdpowiedzUwielbiam luźne tłumaczenie "mindfuck" jako: spier**lenie umysłowe lub roz***ebanie mózgu.
Odpowiedz@Nehelenia: Może blisko i masz rację. Ale spiermózgowie brzmi lepiej :)
Odpowiedz@Nehelenia: A Mi się podoba "defekt mózgu"
Odpowiedz