Kolejna sklepowa historia, sprzed dobrych 10-15 lat. Przypomniała się podczas ostatniej wizyty u dziadków.
Tło sytuacji: Dziadkowie mieszkają w granicach administracyjnych miasta ale praktycznie jest to wieś. Kiedyś był jeden sklepik w miarę blisko, kolejny oddalony o 5-6 kilometrów, więc chcąc nie chcąc robili tam mniejsze, codzienne zakupy. Sklepik ten prowadziła dawna uczennica babci.
Sytuacja właściwa: podczas którejś wizyty mama szukała czegoś w kuchni i natrafiła na dwie pełne szuflady zapałek. Zdziwiona zapytała babcię, po co im tyle, zwłaszcza że do zapalania gazu na kuchence używali zapalarki, ewentualnie zapalniczki. Babcia odpowiedziała, że jak w sklepie Bożenka nie ma wydać to zamiast 10 groszy daje pudełko zapałek. I w sumie to jej nie odpowiada ale głupio się tak o grosze kłócić a zapałki zawsze się przydadzą. Argumenty dziadków były nie do podważenia "po co robić aferę, co ludzie pomyślą, trzeba być wyrozumiałym..." i w ten deseń.
Mama jest całkowitym przeciwieństwem - wieczna wojowniczka. Wzięła więc zapałki, policzyła (nie pamiętam dokładnie ale było ich ok. 150-200 czyli uzbierała się niemała kwota) i poszła na zakupy. Wybrała jakieś podstawowe artykuły i gdy przyszło do płacenia wyłożyła wszystkie zapałki na ladę. Awantura była ogromna ale mama nie odpuściła. Od tej pory Bożenka zawsze miała czym wydawać, przynajmniej moim dziadkom.
Z czasem Bożenka podnosiła ceny, na tyle, że opłacało się jechać do sklepu dalej. Na porządku dziennym było wciskanie starych i zepsutych produktów, awantury przy reklamacjach i inne "kwiatki". W końcu sklep zamknęła.
sklepy
Nie znosze takiego cwaniactwa. Tez kiedys blisko domu mialam sklepik, ktory ceny potrafil podnosic dwukrotnie w porownaniu do innych sklepow. Wlascicielka dobrze wiedziala, ze starszym ludziom nie chce sie chodzic po 3km do innego sklepu. Skonczylo sie jak postawili duzy market tuz obok tego sklepiku, sklepik zbankrutowal, wcale mi go nie zal :)
OdpowiedzTo jest normalka :) jak sklep daleko to właściciel sobie może ceny machać jak Burneyka sztangą :) a jak ma rywala to już dupa :)
Odpowiedz@BlackAndYellow: Tylko, że jak pisze "healthandsafety" jest to strategia na krótka metę. Wystarczy, że pojawi się konkurencja i to nie koniecznie duży market,
Odpowiedz150-200 zł czyli 1500-2000 paczek zapałek. Czyli około 50 litrów objętości. Gratuluję wielkości szuflad lub wyobraźni :)
Odpowiedz@Trepcio: Nie 150-200 złotych tylko opakowań zapałek.
Odpowiedz@Trepcio: czytasz ze zrozumieniem chyba nie umiesz. Jak wół stoi, że opakowań było ok 150-200, czyli ok 15-20 zł skoro paczkę baba traktowała jak 10 groszy.
Odpowiedz@Trepcio: Opakowań 150-200, co daje 15-20 zł. Gratuluję umiejętności czytania ze zrozumieniem :)
OdpowiedzMacie rację, oczywiście przepraszam. Nie wiem, czemu się tak durnie zafiksowałem :)
Odpowiedz@Trepcio: moze przez "było ich ok. 150-200 czyli uzbierała się niemała kwota", no dla mnie 150-200 zl to niemala kwota, 15-20 zl juz niekoniecznie natomiast 150-200 razy to "niemala" ilosc, kiedy pani " nie miala wydac" podejrzewam, ze potem wbijala te zapalki za wspomniane 10 groszy i kase zabierala dla siebie
Odpowiedz@Trepcio: Gratuluję umiejętności czytania ze zrozumieniem...
OdpowiedzAle takie praktyki nawet dziś się odstawia. Mojej mamie kilka razy też w naszym sklepie wbili za dużo albo nabili całkiem inny, droższy towar. Mama akurat sprawdza paragony i zawsze się dopomina o swoje, ale ile jest ludzi, którzy tego nie robią. Sklep robi sobie całkiem dochodowy lewy biznes.
Odpowiedz@All4You: ja ostantio kupowalam lizaki, wbili mi chleb ( lizaki 29 groszy, chleb 2,49)...
Odpowiedz@bazienka: to mamie zamiast winogron nabili dwa razy droższe banany
Odpowiedz@All4You: W tym momencie czuję się dotknięta szufladkowaniem sklepów i pracowników. Każdy produkt ma kod, i mozna się najnormalniej w świecie pomylić. Pracuję na dziale mięsnym dwa lata u siebie w sklepie, i zdarzyło mi się, że przez przypadek nabiłam jedną cyfrę źle w kodzie wagowym i wyszło zupełnie co innego. To samo dzieje się na kasach. Kasjer nie robi tego celowo, lecz przez pomyłkę. Błędów nie popełnia ten co nie robi nic. Bardzo łatwo jest stwierdzić czy sprzedawca robi to celowo czy też nie, jeśli przyzna się do błędu i odda różnicę w cenie to było to przypadkowo, jeśli będzie się upierał że było wszystko ok, albo będzie opryskliwy czy chamski, to znaczy że został przyłapany na celowym działaniu, bo przecież za to że ktoś komuś zwróci uwagę za popełnienie błędu nie ma sensu się wykłócać. Inna sprawa, że ludzi nie potrafią czytać paragonów. Tam gdzie jest storno, bo kasjer zauważył swój błąd to przyjdą i powiedzą że policzone jest coś czego nie było. Nie raz na kalkulatorze musiałam liczyć pozycja po pozycji, żeby klientowi wytłumaczyć, że wszystko na paragonie jest ok.
Odpowiedz@All4You: Mają tam albo bardzo tanie winogrona, albo bardzo drogie banany ;)
Odpowiedzzrpbilabym dokladnie to samo, co twoja mama
OdpowiedzBRAWO TY :) Nie cierpię osiedlowych sklepików - nie chodz o to, że zarobki mają duże czy coś - ale chodzi o zwykłe najzwyklejsze chamskie cwaniactwo. Aby tylko w ciula zrobić, aby innych oszukać - niestety. Jak mają kogoś przyjąć do pracy to warunki skandaliczne i bez umowy w zasadzie - wszystko na lewo. Ja wiem, zdaje obie sprawę, że polskie prawo fiskalne jest takie a nie inne - to mocno ogranicza zatrudnianie na pełnym legalu - ale też większość takich sklepików to prowadzi taka stara tyrpa jedna z drugą która z czasów komuny wzięła "co najlepsze" i dalej to uskutecznia. Jakby tutaj kobita nie leciała w ciula to i sklepik by nie padł i ona by dalej sprzedawała.
Odpowiedz@LoonaThic: No niestety tak nie jest, ja swój sklep prowadzę już jakiś czas, może zarobki nie są duże, ale wszystkich zatrudniam na umowę o pracę, chyba że student chce umowę zlecenie, to jego wola, ma do tego prawo. Jak mi ktoś przychodzi i mówi, że może przyjść do pracy ale bez umowy, to od razu mówię PA PA.
Odpowiedz@Deante86: Jak sądzę masz 31 lat, tak? Reprezentujesz inne pokolenie ludzi - bardzo dobrze :) Piszę o pokoleniu 60+ - czyli roczniki "komunistyczne" - lata urodzenia 1950 np. Ściąłem się kiedyś z takim dziadkiem własnie - rocznik 1947 jak pamiętam. Powiedział - cytuje - te młode pokolenie jakieś takie NIEZARADNE, nic nie umieją zrobić, pokombinować... Lekko mnie wqurwił (pominę motyw spotkania, tu tylko przytoczę samą rozmowę), więc pytam - co oznacza, że młodzi nie umieją KOMBINOWAĆ. Niech mi to wytłumaczy. Więc zaczął mi tłumaczyć - dawniej nie było niczego, ale jak ktoś się zakręcił to miał wszystko. Drążę dalej - co to znaczy - zakręcił, miał wszystko. Ja wqurwiony, dziadek lekko czerwony - bo wie do czego rozmowa zmierza. Pytam jeszcze raz - co znaczy - zakręcił, miał wszystko - niech wyjaśni. Rozmowa zaczęła być dla innych ciekawa, bo nagle zebrała się cicha grupka anonimowych słuchaczy. Więc dziadek hardo - bo jak nie było cementu, piachu, a chciałes postawić dom, to trzeba było się zakręcić, zakombinować - piach się znalazł, cement się znalazł. Trzeba było umieć kombinować! Policzyłem do pięciu wypaliłem - to nie było kombinowanie - KRADLIŚCIE, po prostu. OKRADALIŚCIE INNYCH. JESTEŚ ZŁODZIEJEM CZŁOWIEKU. Dziadek poczerwieniał, zaczął się wydzierać - to nie była kradzież, młody jestem, w doopie byłem, goowno widziałem! Chciałem go MAKSYMALNIE DOCISNĄĆ korzystając z obecności innych - jak nie była kradzież, TO SKĄD TEN CEMENT, SKĄD TEN PIACH, SKĄD TE CEGŁY, KAFELKI ?!? Z INNYCH BUDÓW QRWA - wypaliłem. OD INNYCH LUDZI! TO CO BYŁO JAK NIE KRADZIEŻ ?!? Dziadek w zaparte - to było KOMBINOWANIE, RADZENIE SOBIE w takiej a nie innej sytuacji! I taka jest mentalność starszych ludzi!
Odpowiedz@LoonaThic: No niestety nie każdy taki jest, sama znam kilka osób które założyły swoje działalności 20-30 lat temu i do wszystkiego doszły ciężką pracą. Niestety z Twojej poprzedniej wypowiedzi nie idzie wywnioskować, że chodzi o "stare" pokolenie, dlatego też poczułam się dotknięta tonem wypowiedzi. Akceptuję wytłumaczenie, już się nie ciskam :)
OdpowiedzJak kiedyś przez miesiąc sporą grupą pracowaliśmy i nocowaliśmy w małej wsi, lokalny sklepik podniósł ceny o 400%. Zrzucaliśmy się na paliwo i jeździliśmy do miasta obok do marketów po duże zakupy, bo i tak się wychodziło taniej. A taki biznes mieli na nas zrobić. :)
Odpowiedz