Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Właśnie wróciłam do Wrocka i od progu domu zastałam awanturę. Nadal mieszkam…

Właśnie wróciłam do Wrocka i od progu domu zastałam awanturę.
Nadal mieszkam z dwoma kuzynami (teraz już z jednym, bo drugi, K. wyjechał do pracy za granicę) i narzeczoną K., powiedzmy Monika.

Odkąd K. wyjechał, Monika stwierdziła, że fajnie byłoby gdyby jej koleżanka, która dopiero co zaczyna studia zamieszkała z nią w pokoju, bo płacić za mieszkanie trzeba tak czy owak, a i tak z K. mają dużo wydatków. My się zgodziliśmy, właściciel również i w połowie października wprowadziła się Wiktoria. Od początku jej nie polubiłam, bo zgrywa "paniusię", ale wyjaśniliśmy jakie zasady panują w naszym domu i wszystko było względnie ok.

Generalnie mamy układ, że jak ktoś robi jedzenie, to można się poczęstować, chyba, że dana osoba powie NIE. Z lodówki też sobie "podbieramy" bez problemu (chyba, że widzimy, że ktoś ma resztkę jakiegoś produktu), w końcu "sami swoi". Wiktoria źle to zrozumiała. (Poza tym ogólnie się "panoszy"; solniczka stoi nie tu gdzie powinna, papier toaletowy ma brzydkie wzorki, palenie tylko na balkonie-pali tylko ona i ma problem z tym, że za każdym razem musi wychodzić na balkon a tak zimno itp.)

O co poszło dzisiaj?
Wiktoria pokłóciła się z moim kuzynem.
Co niedzielę przyjeżdża do niego dziewczyna, on zawsze robi dla niej i siebie coś na obiadokolację. Jeśli coś zostało-pozwalał się częstować. Dziś zrobił rosół. Ale nie było dane mu go zjeść. Dlaczego? Wiktoria wylała go do toalety. Bo był NIEKLAROWNY. Nie było jej wstyd, nie czuła się winna, próbowała kuzyna przekonać, że to dla jego dobra, żeby nie ośmieszył się takim rosołem przed dziewczyną :D.

Koniec końców kuzyn zmusił Wiktorię do oddania pieniędzy za składniki oraz za zamówioną na szybko kolację z dowozem do domu.
Ja również ochrzaniłam Wiktorię, gdyż zauważyłam, że z lodówki zniknął mój łosoś w plastrach. I nie plaster czy dwa, a całe opakowanie. "A bo ciebie nie było to nie chciałam żeby się zepsuł". Termin był do przyszłego czwartku.
Razem z kuzynem i Moniką stwierdziliśmy, że jeszcze jedna podobna akcja, to wyrzucamy Wiktorię z domu.

studenci mieszkanie współlokatorzy

by mabmalkin
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Iras
19 19

Biedny rosół :/ Wylała do kibla, a sama pewnie rosół "gotuje" rozpuszczając kostkę A to, że mętny - cóż... nie każdemu chce się białko wyciągać i pilnować by rosół nie bulgotał za bardzo...

Odpowiedz
avatar mabmalkin
39 39

@Iras: Jak dla mnie to mógłby być nawet fioletowy, to nie jej sprawa.

Odpowiedz
avatar sqby
10 18

@mabmalkin: Przypomniałaś mi motyw jak wsypaliśmy do rosołu niebieski barwnik spożywczy :) Wszyscy się dziwili co to za zupa...

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
1 21

Nie żebym dziewczyny broniła (bo wydaje się dość... specjalna), ale konkretnie "palenia papierosów tylko na balkonie" nie nazwałabym panoszeniem się. Całe mieszkanie od tego śmierdzi jak się pali w środku. Niektórym to przeszkadza.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
27 29

@I_m_not_a_robot: Miałam na myśli to, że u nas nikt poza Wiktorią nie pali i ma problem z tym, że co chwilę na balkon musi wychodzić.

Odpowiedz
avatar Lolitte
3 7

@mabmalkin: Całe to zdanie w nawiasie wyszło tak, jakby to Wam przeszkadzało, że solniczka źle stoi, że papier jest w złe wzorki i palenie na balkonie, a wszystko to było winą Wiktorii :P

Odpowiedz
avatar mabmalkin
7 7

@Lolitte: Nie, to jej obiekty niezadowolenia :D

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
9 9

Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem jak można bez pytania wziąć czyjeś żarcie... Rozumiem, gdyby faktycznie było zepsute to trzeba wywalić. Ale dlatego, że jest nieklarowny? No wtf... W ogóle "częstowanie" się czyimś jedzeniem bez pytania jest dla mnie cholernie piekielne.

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
6 6

@Imnotarobot: U mnie tak było w mieszkaniu studenckim. Specjalnie gotowało się trochę więcej, żeby ewentualnie poczęstować resztę (na zasadzie "dobre mi wyszło, chcesz spróbować?"), przy czym reszcie też można było grzebać w garnkach, byle przyzwoicie. Jak się od kogoś wzięło plasterek sera czy jajko, to tylko się pilnowało, żeby to nie było ostatnie, i żeby następnym razem móc się zrewanżować. Podstawowe składniki były wspólne i nikt nikomu w zęby nie zaglądał. Przy czym nikt innym niczego nie wyrzucał, nie wyżerał przywiezionych z domu kotletów czy specjalnych frykasów, które ktoś sobie czasem kupił. Łosoś wędzony i dania dietetyczne były święte. :) Taki układ to chyba rzadkość...

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Imnotarobot: przechodzi jak mieszkasz ze znajomymi, zrzutka na zarcie i osoba obecna w domu gotuje ale to rpzy bliskich znajomosciach/rodzinie, nie z randomami

Odpowiedz
avatar burninfire
2 2

@PaniPatrzalska: Tak, to rzadkość, bo wymaga myślenia. Jak jest 10 plasterków to możesz wziąć 2, ale jak są 2 to nie możesz wziąć żadnego. Niby prosta rzecz, a jednak wiele osób ma z tym problem. Prawdopodobnie wynika z tego, że myślą, że są sami na świecie. W każdym razie takie dzielenie pociąga za sobą też inną ważną rzecz. Ostatnio ze współlokatorami kupowaliśmy papier na zmiany no i było potem tak, że 4 osoby kupowały, a jedna nie, bo przecież po co jak jest/a ona nie wie kiedy jej kolej.

Odpowiedz
avatar Bubu2016
11 11

Wylała? Wyrzuciła? Zeżarła pewnie...

Odpowiedz
Udostępnij