Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie miała baba kłopotu, wzięła sobie... współlokatorkę. Pół roku temu, po uciułaniu…

Nie miała baba kłopotu, wzięła sobie...
współlokatorkę.

Pół roku temu, po uciułaniu kasy na depozyt, postanowiłam zainwestować we własne cztery kąty.
Po obejrzeniu dwudziestu paru domków, wybór został dokonany, oferta zaakceptowana, a ja dostałam klucze.
W pracy się oczywiście pochwaliłam, co nie było niczym dziwnym - większość z nas była na etapie kupna domów i poza robieniem prawa jazdy i kupnem auta, jest to cały czas najpopularniejszy temat.

Jedna koleżanka miała akurat problem, bo nie dogadywała się ze współlokatorami, i od słowa do słowa, ona i jej przyjaciółki namówiły mnie do podnajęcia jej pokoju, a że z asertywnością u mnie krucho, to odstąpiłam jej większą sypialnię. ("No bo wiesz, ty będziesz miała trzy pokoje, a ja tylko ten jeden..." i temu podobne bzdury). Dogadałyśmy się na śmiesznie niską cenę i E. Zaczęła się wprowadzać.

E. pokazała pazurki jeszcze zanim się wprowadziła. Na etapie przemalowywania "swojego" pokoju poprzestawiała mi wszystko w łazience "żeby ładniej było". Ja tam "ładniej" chromolę, wolę żeby było wygodniej i, przede wszystkim, praktycznie :-) Po opieprzu zrezygnowała z wprowadzenia się, ale parę dni później zmieniła zdanie i wysłała mi płaczliwą wiadomość na fejsie, że ona by jednak chciała, bo nie ma gdzie się podziać. Głupia byłam i się zgodziłam :-)

Wprowadziła się miesiąc wcześniej niż było ustalone, nie dając mi szansy na rozpakowanie się - przywaliła moje kartony swoimi, a jej szafa straszyła w salonie przez prawie dwa miesiące. Dopiero informacja o tym, że przychodzą meble do salonu i jadalni zmusiła ją do zabrania większości swoich klamotów, ale o usunięcie niektórych mebli, np. gigantycznej szafki na buty, doprosić się nie mogłam.

O rozpakowaniu nie było mowy - bo ona nadgodziny robi i jest zmęczona. Każda próba oczyszczenia przeze mnie jakiegoś kąta jadalni lub salonu czy nawet półki w celu jej reorganizacji, kończyła się tym, że w tym kącie czy na półce magicznie znajdowały się jej rzeczy.

W jadalni stała szafka, którą miałam wziąć do pokoju, o czym uprzedziłam E. Następnego dnia zawalona została jej kuchennymi rzeczami. Nie widziałam problemu dopóki nie organizowałam sobie sypialni - uprzedziłam, że będę się meblować, niestety, E. nie opróżniła szafki. Za to wyleciała do mnie z pretensjami, że poustawiałam jej rzeczy na podłodze.

Problem był także z ogrzewaniem - jestem z natury zimnolubna - nie funkcjonuję dobrze w wysokich temperaturach, zimą często śpię przy uchylonym oknie. E. podkręcała temperaturę do poziomu tropiku - pół biedy, jak robiła to, kiedy mnie nie było w domu, gorzej jak spałam po nocce, bo mój pokój nagrzewał się nawet jak miałam skręcone kaloryfery - od rur. Budziłam się wtedy z migreną i gigantycznymi zawrotami głowy.
"Bo mi jest zimno" - zgłaszała pretensje ubrana w koszulkę na ramiączka. W końcu, zdenerwowana, zerwałam ze ściany i schowałam termostat, co może nie było sympatyczne, ale inne argumenty nie docierały.

Na wolnym wyjeżdżałam do mojego K., czasem na cztery dni. Jasnym było, że biorę ze sobą dwie lub trzy pary butów - wyjściowe, do trekkingu i coś jeszcze. Po powrocie nigdy nie miałam ich gdzie odstawić, bo na ich miejscach na półce pojawiały się pudełka, butelki, czy nie wiadomo co...  to samo ze składaną suszarką na pranie, wiadomo, używa się jej dzień lub dwa i odstawia na miejsce... tylko że miejsca już nie było. I tylko później foch i pretensje, że odważyłam się jej rzeczy odstawić, jak ona znalazła sobie takie fajne miejsce.... próby dyskusji kończyły się fochem. Bo o wiele łatwiej jest wysłać wiadomość na fejsie i grać pokrzywdzoną przez los przed przyjaciółkami...

"Pożyczenie" czegoś, np. przyrządów do ćwiczeń, kończyło się tym, że musiałam ich szukać u niej w pokoju. I tłumaczenie, że ma je odkładać na miejsce kończyło się fochem. Bo ona nie rozumie dlaczego ja zabrałam przyrząd z jej pokoju, i nie odłożyłam do niej z powrotem. Mój przyrząd. 

Wyrzucanie śmieci w jej wykonaniu polegało na tym, że wyjmowała pełne worki z kosza i odstawiała je na wycieraczkę, a ja "się niepotrzebnie czepiam, poza tym ona się po zmroku boi wyjść do ogródka". Ogródka, otoczonego dwumetrowym murem...

Jest tego dużo więcej, ale podejrzewam, że już teraz ta historia jest trochę przydługa :-)

Piekielne byłyśmy obie. Ona, że nie potrafiła uszanować cudzej przestrzeni i dostosować się do mnie, ja że nie wykazałam się większą asertywnością i poleciałam na kasę - bo przeprowadzka i urządzanie domu kosztowały mnie kupę kasy. Lepiej by mi było przeżyć te pół roku o chlebie i wodzie niż ze współlokatorką. Wiem jedno - limit pomagania ludziom wyczerpał mi się na jakiś czas, tym bardziej, że wyprowadzając się w czerwcu, nie zapłaciła mi, "bo odjęła sobie za brak ogrzewania zimą", a pokój zostawiła w stanie do remontu: pomalowała go sobie na ciemno szaro i nie przemalowała z powrotem wyprowadzając się (co miała zrobić). Musiałam kupić nową obsadę do lampy i nowe karnisze, bo stare zdekompletowała.

Powiem jedno: nigdy więcej współlokatorów czy współlokatorek.
A Wam, drodzy czytelnicy Piekielnych, udzielę jednej rady: jak ktoś Wam powie, że jest współlokatorem idealnym, to uciekajcie gdzie pieprz rośnie, bo macie do czynienia z egotykiem, któremu się wydaje, że wie wszystko i nie ma z taką osobą żadnej dyskusji.

Uprzedzę pytanie, dlaczego nie wywaliłam tego stworzenia wcześniej: bo mam głupi zwyczaj dotrzymywać słowa. Obiecałam jej mieszkanie do końca czerwca i nie chciałam wyjść na osobę niesłowną, tym bardziej, że pracujemy w tej samej firmie i mamy mnóstwo wspólnych znajomych.

by GoshC
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar cassis
24 28

Ot, i kolejny dowód na to że w pracy się nie zawiera żadnych bliższych znajomości poza "cześć / cześć". Bo potem jak taka flądrę wywalisz na zbity ryj, to w miejscu pracy atmosfera jakby skisła i nikt "nie wie" dlaczego. A co do braku asertywności - idź na kurs, bo jesli jest aż tak źle, to ty sobie kiedyś biedy napytasz...

Odpowiedz
avatar GoshC
5 7

@cassis: czasami jest aż tak źle, czasami trochę lepiej. Opisana przeze mnie E. jest wprawdzie na przeciwległej zmianie, ale w swoim czasie chciałam się też na nią przenieść. Widzimy się tylko z rzadka, na nadgodzinach. :-)

Odpowiedz
avatar GoshC
1 1

@cassis: na szczęście pracujemy na przeciwległych zmianach, więc, o ile któraś z nas nie robi nadgodzin, to nie musimy się nawzajem oglądać :-)

Odpowiedz
avatar imhotep
12 12

A wystarczyło podpisać umowę i pobrać kaucję :) "Jedna koleżanka miała akurat problem, bo nie dogadywała się ze współlokatorami" - jak się kilka osób nie potrafi dogadać z jedną, to przeważnie z nią jest coś nie tak, a nie z nimi ;)

Odpowiedz
avatar GoshC
2 4

@imhotep: teraz to już wiem :-) niestety, nauczyłam się na własnych błędach. A powinnam wiedzieć lepiej; w końcu od kilku lat wynajmuję mojej mieszkanie w Polsce, a teraz będę też wynajmować mój dom (przeprowadzam się do mojego K)

Odpowiedz
avatar burninfire
3 3

@imhotep: Zależy. Ostatnio się nie dogadywałam, bo nikt poza mną nie czuł, że czasem (czyli raz na tydzień) trzeba posprzątać. Myślę, że jednak z nimi było coś nie tak, skoro nie brzydzili się korzystać z toalety, która śmierdziała gorzej niż publiczna (raz zrobiłam eksperyment po jakim czasie przypomni im się, że trzeba sprzątać, po 3 tyg zalałam całą łazienkę domestosem, bo się brzydziłam).

Odpowiedz
avatar GoshC
1 1

@burninfire: na porządek w jej wykonaniu narzekać nie mogłam. Tylko do szewskie pasji doprowadzał mnie fakt nie wyrzucanie śmieci, nie opróżniania pojemnika w odkurzacz i nie odkładania żelazka na miejsce. Oraz sto innych rzeczy, takich jak słuchanie przez nią muzyki na cały regulator, czy traktowanie mnie jak powietrza jak była sfochowana. Nie cierpię strzelania dochód, wolę zawsze powiedzieć co mam do powiedzenia, raczej w dość "żołnierskich" słowach.

Odpowiedz
avatar GoshC
-1 1

@burninfire: a jeśli o niedogadywanie się ze współlokatorami chodzi to powinno mnie zaalarmować to, że jakiś rok wcześniej rzucił ją facet, bo po wprowadzeniu się do niego, nie potrafiła się dogadać z jego dziećmi :-)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2017 o 8:48

avatar LoonaThic
8 8

Hmmm... Czekam teraz na historię: "Wynajełam w mieszkaniu pokój od koleżanki z pracy. NIGDY więcej nie będę wynajmować od kogoś z pracy - głpio się domagać "swojego". Nie będę nawet pisała, że nie miałam miejsca by swoje rzeczy poskładać, co przyjdę to wszystko mam poprzestawiane. Na moje pytania czemu to stoi inaczej - albo brak odpowiedzi albo szyderczy uśmiech - musiałam swoje rzeczy poskładać. Najgorzej było zimą - KOLEŻANKA NIE OGRZEWAŁA MIESZKANIA! Było zimno jak w psiarni! Jak chciałam podkręcić trochę ogrzewanie to wydarła się na mnie i schowała regulator temperatury, żeby nie można było jej zwiekszyć! Kąpiel była w zasadzie niemożliwa, bo nie było jak swoich rzeczy położyć - wszędzie stały jej graty. Do mnie miała pretensje, a sama miała taki burdel, że ten mój nieporządek to wyglądał na perfekcyjny ład. Nie miałam gdzie się podziać, więc MUSIAŁAM z Nią być do czerwca - ale po tym doświadczeniu - nigdy więcej nie zgodzę się na podnajem pokoju..."

Odpowiedz
avatar GoshC
1 3

@LoonaThic: i jeszcze dodaj, jaka ta wynajmująca niepoważna była, bo się wkurzyła, że się jej sztućce od kompletu wynosi z domu do pracy :-)

Odpowiedz
avatar GoshC
1 1

@LoonaThic: poza tym, na szczęście, z tego co wiem, kupiła sobie mieszkanie, więc nie będzie nikomu innemu zatruwać już życia :-)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2017 o 8:51

avatar LoonaThic
-1 1

@GoshC: Nie martw się - znajdzie się zapewne amator kobiecych wdzięków :)

Odpowiedz
avatar GoshC
-1 1

@LoonaThic: niech się znajdzie i dziesięciu, bylem ja nie miała już z tym nic wspólnego :-) A co do kąpieli we wcześniejszym komentarzu nie trafiłeś: to jej butelki z płynami stały na obrzeżu wanny i uniemożliwiały kąpiel :-)

Odpowiedz
avatar bazienka
3 7

dziwie sie, ze nie wywalilas jej po pierwszej takiej akcji, kurs asertywnosci polecam poza tym spisujesz UMOWE- nie wywiazuje sie, to won poza tym nie robi sie takich rzeczy w srodowisku pracy- jak sie poprztykacie, zacznie sie kwas wsrod wspolpracownikow, a i nielubiana juz kolezanke bedziesz spotykac codziennie

Odpowiedz
avatar GoshC
1 3

@bazienka: też się sobie teraz dziwię. Ale nie chciałam być niemiła no to wyszłam na tym jak Zabłocki na mydle :-)

Odpowiedz
avatar Kukuladek
-1 1

Z podejściem do temperatury współlokatorów często są zgrzyty, dlatego moja żona wynajmując mieszkania w czasie studiów zaczęła o to wypytywać przed zamieszkaniem. Przed 1 rokiem tego nie zrobiła i w mieszkaniu ogrzewanym prądem musiała dorzucać się krocie do prądu, bo współlokatorki lubiły mieć 24-25 stopni w mieszkaniu.

Odpowiedz
avatar GoshC
1 1

@Kukuladek: E. wiedziała, że nie przepadam za gorącem: "wojny o termostat" były już w pracy. Zanim się wprowadziła pasowało jej wszystko, a potem nagle zaczęło wszystko nie pasować.

Odpowiedz
Udostępnij