Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opowiastka o 73-letniej sąsiadce, żyjącej z renty po zmarłym mężu i chyba…

Opowiastka o 73-letniej sąsiadce, żyjącej z renty po zmarłym mężu i chyba emerytury (generalnie biednie), ale w przeciwieństwie do innych historii, sąsiadce pozytywnej.

Otóż, sąsiadka mieszka działkę ode mnie. Działka pusta, należąca do nie wiadomo kogo. Sąsiadka latem zrobiła tam sobie ogródek tj. zasadziła jakieś warzywka. Nam nie przeszkadza, a jak sama stwierdziła, że jeśli pojawi się właściciel to z ogródkiem się usunie. Postawiła też z palet budkę, gdzie trzymała sobie konewkę, haczkę.

Przy końcu września znalazła w niej małego kundelka oraz kota. Widać było, że zwierzęta z jednego domu i ktoś pozbył się problemu. Zapakował je w karton i dał do budki. Sąsiadka ma wielkie serce i zwierzęta przygarnęła na tymczas. Pojawił się jednak problem- kastracja. Nie stać jej było na pokrycie u obu zwierząt (jak się okazało suka i kotka), bo miejscowy weterynarz wołał sobie za te dwa zabiegi około 450 zł z tym, że noc w szpitaliku dodatkowo płatna. Sąsiadka poprosiła mnie o napisanie pisma do gminy, gdzie prosiła o częściowe pokrycie kosztów, bo w końcu zwierzęta były bezdomne, a ona udziela im tylko schronienia, coby nie zamarzły na dworze. Gmina odrzuciła wniosek, uzasadniając tym, że zwierzęta są pod jej opieką i w jej domu.

Sąsiadka poszła i spytała się bezpośrednio, czy jakby wyrzuciła je z domu i tylko dawała im jeść, a one byłyby na dworze ale na posesji obok, to czy kastracja by im przysługiwała. Okazało się, że tak, bo wtedy są to zwierzęta bezdomne, a jak ktoś im udostępnia mieszkanie to już nie.

Nie przeczę, może jest w tym trochę racji, lecz kobieta nie chciała, aby zabieg został w pełni opłacony, a tylko wsparcia finansowego. Bała się też, że jeśli ktoś znajdzie się chętny na zwierzaki, to jeśli odda je bez kastracji, suka i kotka zajdą w ciążę i zrobi się więcej bied.

Ostatecznie znalazłam na internecie kontakt do weterynarza, który zgodził się zrobić zabieg taniej, a noc w szpitaliku dodać gratis, gdy usłyszał, że mamy do niego ponad 60 km, a sąsiadka jest w trudnej sytuacji finansowej. Ba, nawet wywiesił w lecznicy ogłoszenie o tym, że zwierzaki te szukają domu. Dołożyłam się też trochę do kosztów i dałam transport gratis, bo też niewiele więcej mogłam dać (uprzedzając komentarze "a dlaczego ty nie opłaciłaś, skoro sąsiadki nie stać")

Na pieska chętny już się znalazł, ale miał iść na wieś obok naszego miasteczka (gdzie delikatnie mówiąc zwierzęta lekko nie mają) i nadal czeka z kotką na dom.

kastracja

by ~bluzazkotami
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Habiel
0 6

Weterynarz też miał niezły cennik. Ja za kastrację kotki płaciłam ok.100, nie wiem jak wygląda standard u psów, ale 450 zł wydaje mi się o wiele przesadzone.

Odpowiedz
avatar Hobgobllin
0 4

@Habiel: "za te dwa zabiegi około 450 zł " nie za jedno zwierzę. Wolny rynek jest- moze brać, ile chce ,z czegoś żyć musi. Btw. ja za kota płaciłam 200zl, 400 zl za psa ( zalażnie od wielkości) Nie widzę piekielności ze strony veta, już prędzej ze strony gminy.

Odpowiedz
avatar Habiel
5 5

@Hobgobllin: Wiem, że nie za jedno zwierzę tylko za oba. Mimo wszystko mnie ta cena zaskoczyła. I rozumiem, że wolny rynek, ale po prostu nigdy takich cen za kastrację nie słyszałam, co mnie zdziwiło. Gmina zdecydowanie piekielna, bo mogła udzielić tego wsparcia i tego nie neguję w żadne sposób.

Odpowiedz
avatar mijanou
4 4

@Habiel: Chyba cena zależy od miejsca zamieszkania. U nas sterylizacja kotki to koszt 200-300 zł. Sterylizacja kocura to 120-180 zł. Więc 450 zł za dwa zabiegi to w miarę normalna cena. Miasto/gmina podpisuje z wybranymi gabinetami umowę na sterylizację bezdomnych zwierząt jednak limity wyczerpują się szybko. Dlatego wykonanie zabiegu u zwierząt "znalezionych/przygarniętych" nie wchodzi w umowy (zaraz znaleźliby się janusze sterylek ). Natomiast można poszukać fundacji zajmujących się takimi przypadkami, które pomagają w wykonaniu darmowych zabiegów lub zabiegów z mocno obniżoną ceną.

Odpowiedz
avatar Gaja_Z_czekolady
1 1

@mijanou: Znajoma biała kocura z fundacji - fundację kastracja kosztowała 80 zł. W tym samym gabinecie klient płacił za kastrację 140 zł.

Odpowiedz
avatar jeanny1986
10 14

@fenek: Oczywiście że można. Jest to poprawny termin medycznie. Kastracja to u samców wycięcie jąder, a u samic macicy i jajowodów. Sterylizacja u samic to podwiązanie lub przecięcie jajowodów, a u samców nasieniowodów. Przyjęło się mówić potocznie sterylizacja u samic, nawet część weterynarzy tak mówi, ale jest to nadal niepoprawny termin.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 listopada 2017 o 20:35

avatar oggie
0 0

Dziwne... Kastrowałam wiele kotów i psów. Oczywiście nie sama- robił to weterynarz. W najgorszym wypadku trwało to 10h. Najkrócej 5h. Dodatkowa noc u weta? Po co?

Odpowiedz
avatar vezdohan
-1 1

@oggie: Po komplikacje po narkozie na przykład, że mogą być.

Odpowiedz
Udostępnij