Również temat budzący kontrowersje.
Wychowałam się na wsi. Jako dziecko pomagałam babci oprawiać króliki itp. Nie czuję z tego powodu jakiegoś uszczerbku na psychice.
Wujek dostał na poniedziałek wezwanie do "zerówki", do której uczęszcza jego jedyna córka. Mieszkają w tym samym domu, w którym kiedyś mieszkałam z rodzicami.
Powód?
Otóż podczas opowiadania, "co lubisz jeść najbardziej i czy pomagasz rodzicom/babci/dziadkowi/wstaw dowolne w przygotowaniu?", młoda odpowiedziała, że najbardziej lubi rosół i pomaga babci przy wyrwaniu piór z kury (oczywiście wcześniej zabitej). Młoda jest zupełnie normalną dziewczynką, nigdy nie zachowywała się lękliwie/agresywnie. W domu sama się z chęcią angażuje w karmienie krów/drobiu. Już teraz mówi, że będzie panią weterynarz. To, że widzi skąd bierze się mięso, nie jest chyba czymś nieodpowiednim, tym bardziej, że nikt jej nie zmusza na patrzenie jak babcia ucina kurze głowę.
Według jej wychowawczyni, jest to "patologiczne i nienormalne, źle wpływające na inne dzieci". Dlatego wujek ma się stawić w poniedziałek.
Dzieci rodzice szkoła
ehh.... ten XXI wiek jest coraz bardziej kretyński... Mój tata sam w tym uczestniczył za młodu, a i ja za dzieciaka oglądałem jak ciotki ucinają kurze łeb, jak wygląda świniobicie i co? Jakoś nie słychać, żeby krzycz latał po mieście z siekierą. Moje dziecko co prawda nie ogląda tego typu obrazków, nie ma po prostu możliwości, ale też wie skąd biorą się kotleciki i że one nie rosną na drzewach... Wie, że my jemy krowy, a Hindusi - nie. Wie, że my trzymamy psy w domach i traktujemy jak członków rodziny, a w Korei grillują jak my kurczaki. I to uważam właśnie za normalne, a nie ukrywanie przed dzieckiem całego świata
OdpowiedzNigdy w życiu nie widziałam ani świniobicia ani urzynania głowy kurze. Przypuszczam, że miałabym potem niezłe koszmary (nawet teraz a dzieci wiadomo, są bardziej podatne na epatowanie obrazem niż dorosły) i pewnie teraz byłabym 100% wegetarianką. Nie wiem, pewnie jest w tym wszystkim spora doza hipokryzji bo w końcu większość społeczeństwa to mięsożercy i wszyscy przecież wiedzą, skąd się bierze szyneczka czy schabowe. No ale co innego wiedzieć a co innego widzieć. Słowem- urzynanie łba kurze to nie widok dla dzieci (dla nikogo zresztą). No bo potem co? Przyłożyć psu drągiem w łeb albo utopić kota to też jakby mniejszy problem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2017 o 21:56
@mijanou: Jakiś dziwny masz tok myślenia. Zabicie kury, żeby mieć obiad, to nie to samo, co zabicie psa, bo siekiera była pod ręką. Idąc tym tropem myślenia, wszyscy lekarze i pielęgniarki z bloków operacyjnych powinni być psychopatycznymi mordercami-sadystami. No bo skoro w pracy przez kilkanaście godzin bebeszą pacjentów, to wybebeszenie przechodnia na ulicy to też tak jakby mniejszy problem, prawda? To samo żołnierze i policjanci - strzelają do ludzi? Strzelają. To lepiej ich szeroko omijać, bo jeszcze będą mieli zły dzień i pół wsi wystrzelają... To tak nie działa. Wiadomo, co innego dziecko zupełnie nieświadome, które bez uprzedzenia wchodzi w sam środek świniobicia, a co innego dziecko mające z tematem do czynienia na codzień. Swoją drogą, wiesz kto jest jednym z największych znanych mi miłośników zwierząt? Ale takim na poważnie, co zbiera potrącone psy, ratuje przymarznięte kaczki, itd. Syn rzeźnika. I nie jest wegetarianinem, ba! sam potrafi świnię, czy krowę zarżnąć i oprawić, bo nie raz i nie dwa to robił.
Odpowiedz@mijanou: Jak się nie widzi cierpienia zwierząt i ich śmierci, to też pewnie łatwiej o przeterminowaną szynkę w lodówce, czy wyrzucenie kaczki, która "nie wyszła". A poza tym, to fajnie mieć mięso na talerzu, ale skoro "urzynanie łba kurze to nie widok dla dzieci (dla nikogo zresztą)" to kto ma tę kurę przygotować do formy, w której ją kupisz? Uważasz pracowników rzeźni za ludzi, którzy z automatu przyłożą psu drągiem? Jeśli nie potrafisz znieść konsekwencji widoku zabijanego zwierzęcia, to faktycznie niezła hipokryzja, że je jesz. Na wsi może i widzi się śmierć zwierząt (no i się je zabija), ale ma się do nich szacunek, bo dba się o nie od małego i nikt nie stara się, by dodatkowo cierpiały.
Odpowiedz@mijanou: ja pierdziele jakaś Ty głupia
Odpowiedz@mijanou: Myślę podobnie jak krzycz. Oczywiście nie chodzi o zachłystywanie się widokiem zabijanego zwierza czy ptaka. Moja mama była ze wsi ale mieszkaliśmy w mieście. Kura czy kaczka musiała być tylko z targu i do tego zywa. Z kurą nie było ceregieli, ale do kaczki trzeba było dwojga. Często pomagałem mamie trzymać miskę,do której spływała krew na czerninę. To był tylko rodzaj pomocy przy przygotowaniu mięsa na posiłek, to nie był rytuał mordowania ptaka dla innych celów. O ile miastowe dzieci mają wszystko gotowe w sklepach, tj drób gotowy do przyrządzenia, jajka w pojemniczkach, o tyle dzieci wiejskie aktywnie uczestniczą w przygotowaniu posiłków. Pamiętam frajdę u ciotki na wsi jaką było zbieranie jaj na śniadanie, bo niektóre nioski nie znosiły jaj w gniazdach. Chyba najwazniejszy jest przekaz, po co dana czynność jest wykonywana. Dziecko, które widzi zabijanie zwierząt na jedzenie nie musi wyrosnąć na zwyrodnialca. Gdyby tak było, to jak traktować ludzi ze wsi??? I co ze bandziorami z tzw. dobrych domów???
Odpowiedz@Meliana: może ja się źle wyraziłam. Nie twierdzę, że ludzie na wsi to jacyś opętani sadyści bo tak nie jest przecież. Wiadomo, że jak hodują kury to norma, że nie będa kupować drobiu w sklepie. Mimo to- nadal nie wiem, czy dziecko powinno być świadkiem zabijania zwierząt (tym bardziej urzynania kurze głowy "na żywca"). Moim zdaniem- nie. Ale to tylko moje zdanie.
Odpowiedz@mijanou: Chcesz powiedzieć, że twoim zdaniem ludzie nie znęcają się nad zwierzętami wyłącznie dla tego, że nie wiedzą jak?! Skąd ty jesteś? Co ty opowiadasz?!
Odpowiedz@aka: Właśnie dlatego ten temat chyba budzi takie kontrowersje. Własnie ze względu na wspomnianą przeze mnie i Ciebie hipokryzję. Szczęściem nie lubię mięsa i bardzo rzadko je jadam pod jakąkolwiek postacią.
Odpowiedz@mijanou: jakie "urzynanie"? Kładło się łeb kury na pieńku i ciach siekierką. A potem czasami pogoń za uciekinierką :D
Odpowiedz@SirCastic: Nie, niczego takiego nie twierdzę.
Odpowiedz@mijanou: No nie moge :)))) to jak jej ten leb uciac, w narkozie ?
Odpowiedz@plombabomba: W ubojniach chyba poraża się prądem. No ale serio- nie mielibyście nic przeciw temu, by Wasze dzieci były świadkami uboju gospodarczego? Tak zupełnie szczerze. Nigdy w życiu nie miałam styczności z gospodarstwem wiejskim i być może stąd moje zdziwienie. Tak, jak pisałam- każdy wie, skąd się bierze mięso na talerzu. Ale wiedzieć a widzieć to trochę co innego jednak.
Odpowiedz@mijanou: skoro jak sama mówisz "nie wiesz czy dziecko powinno..." To po ch uj się odzywasz?
Odpowiedz@Zunrin: tak, źle to napisałem. I fakt, gonienie kury bez łba było niezapomnianym przeżyciem. I nawet jak to widziałem i w tym uczestniczyłem, to nigdy w życiu nie uderzyłem żadnego zwierzęcia (poza komarem, muchą i prusakiem)
Odpowiedz@Waldas: dobrze, że nie napisałeś co się tej kaczce robiło, żeby najlepszą krew na czerninę zdobyć, bo dla niektórych to już byłby kryminał..
Odpowiedz@mijanou: Teraz z kolei proponujesz, żeby dzieci okłamywać, czy uświadamiać tylko częściowo? Skoro niby wiesz, ale tak na prawdę nie chcesz wiedzieć... Tylko kto będzie ci te zwierzątka na kotlety ubijał, jak za 10-20 lat całe pokolenie będzie nieuświadomione?
Odpowiedz@mijanou: A co z zabijaniem komarów? Dziecko zobaczy, że komara można zabić to pomyśli, że kota, albo człowieka też. To jest prawdziwa patologia. A skoro doszliśmy do tego, że dziecko odróżnia co można zabić, a czego nie to dlaczego nie odnieść tego do wszystkich zwierząt, a nie tylko do niektórych? Czy nie odróżnia? A pies odróżnia, a najmądrzejsze psy mają umysły porównywalne do 5-latków? I te psy potrafią zastąpić niewidomemu oczy. Czemu zakładasz, że dzieci są totalnie tępe, skoro tak? "To mały człowiek, a nie mały debil" jak mawiał A. Giza.
Odpowiedz@SirCastic: słuchaj, ale ja właśnie o tym piszę (być może niejasno formułuję myśli). Nie chodzi o to, by wmawiać dziecku, że mięso na talerzu pojawia się z kosmosu. Chodzi tylko o to, by dostosować to tłumaczenie do wieku dziecka. Przeciez w końcu na pytanie sześciolatka:"skąd się biorą dzieci?" to mu tłumaczysz przystępnie a nie włączasz mu "film poglądowy" ukazujących szczegóły anatomiczne tego faktu. I tak samo z uświadamianiem dzieci w kwestii :"skąd się bierze mięso na talerzu" to mu wyjaśniasz a nie pokazujesz. Chyba na tym polega różnica pomiędzy "wiedzieć" a "widzieć".
Odpowiedz@mijanou: Wierz mi, że przeważnie dla dzieci wychowanych na farmie, taki widok to nic strasznego. Po prostu od najmłodszych lat wie skąd się bierze mięso, mleko itp. Osobiście uważam, że to jest dobre, bo znam też dzieciaki wychowane na zasadzie, że mięso jest w marketach, a potem jak dowiadują się, że zwierzę musi być zabite, to dostają "fioła". Bo nikt ich wcześniej nie uświadomił.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2017 o 23:29
@mabmalkin: Od najmłodszych lat dziecko powinno wiedzieć co się z czego bierze i naprawdę już dziwni muszą być rodzice, którzy nie tłumaczą, skąd się bierze paróweczka na talerzu. Ja może inaczej patrzę na pewne zjawiska (tu się przyznaję bez bicia, ze jestem od pokoleń 100% mieszczuchem) i może dlatego nie rozumiem i trudno mi przyjąć do wiadomości, że kilkulatek przygląda się czy bierze udział w uboju. Nie twierdzę, że mam rację.
Odpowiedz@mabmalkin: Wychowałam się na wsi. Od najmłodszych lat widziałam zabijanie zwierząt. Podczas zabijania świni przyglądałam się jej wnętrznościom z zaciekawieniem. Pomagałam mamie skubać kurę po jej zabiciu. Jednego dnia głaskałam śliczne cielaczki, a drugiego dnia patrzyłam jak jadą na rzeź i zapominałam o ich istnieniu. Dla mnie to było normalne, ale do pewnego czasu. Do czasu aż obejrzałam mnóstwo filmów o tym w jakich warunkach żyją zwierzęta w dużych hodowlach przemysłowych i o tym jak wygląda ubój. Mięsa nie jem i nie zamierzam tego zmienić. Nie wiem jak to możliwe, że w wieku 10 lat patrzyłam jak zabijają świnię, teraz bym nie dała rady. Nie wiem jak to możliwe, że zajmowałam się ślicznymi króliczkami, a później jadłam z nich pasztet.
Odpowiedz@KIuska: Widzisz, ja na przykład mięso/jajka biorę od babci z mojego rodzinnego domu. Od zawsze. Poza tym sami z narzeczonym hodujemy kilka kur. Dziadkowie nadal mają dużą farmę, nadal ją utrzymują. Wiem skąd pochodzi mięso, które jem. W marketach oczywiście zdarza się (np. wracając z uczelni, jeśli skończą mi się "zapasy), że kupię pierś z kurczaka czy coś. Każdy ma prawo do wyboru co chce jeść, ja się w to nie wtrącam. Nikomu w talerz nie powinno się zaglądać. Nie mam nic przeciwko weganom, wegetarianom itp. Natomiast denerwuje mnie podejście, że jeśli dziecko wychowane w takich a nie innych warunkach, nie czuje lęku/dyskomfortu przed zabijaniem kury/świni, to koniecznie jest PATOLOGICZNE.
Odpowiedz@mijanou: Ja Cię nie neguję, rozumiem, że możesz nie wiedzieć i oczywiście masz do tego prawo. Historię jednak pisałam ze swojej perspektywy, która może uświadomi ludzi, którzy nigdy nie mieli styczności z takimi rzeczami, że skoro jemy mięso, to ono się skądś bierze, a to że dziecko się temu przygląda z własnej woli, nie czyni go przyszłym mordercą czy psychopatom.
Odpowiedz@mijanou: ja jestem w stanie trochę zrozumieć twój punkt widzenia. Oglądałam kiedyś dokument o rzeźni. Panowie tam pracujący mają okresowe badania psychologiczne, odpowiedni specjalista jest na etacie i prowadzi dyżury. Podobno człowiek może wytrzymać codzienne zabijanie nie dłużej jak 4 tygodnie a potem to staje się tak oczywiste że zabicie człowieka nie różni się wiele od zabicia swiniaka i z tego powodu następuje stała rotacja pracowników. Co do dzieci to jedno uzna to za rzecz normalna a inne będzie miało uraz do końca życia. Ja mam taki po tym jak się dowiedziałam ze dziadek zabił szczeniaczki.
Odpowiedz@mijanou: ja, mieszczuch, jak byłam w stadninie koni w wieku ok. 7-8 lat to z ciekawością podglądałam krycie klaczy. Miejscowe dzieciaki widziały to już nie raz. Po cholerę robić z biologii temat tabu?
Odpowiedz@b_b: to nie do końca tak jest, że człowiek obojętnieje na zabijanie zwierząt tak, że jest w stanie uodpornić się na zamordowanie człowieka. Co do mordowania szczeniaczków/kociaczków to takie rzeczy dzieją się i w miastach i na wsiach. Tyle, że na wsi wrzucą worek z psiakami/kociakami do rzeki a w mieście przywiążą do drzewa i odjadą lub powsadzają kociaki do reklamówki i w nocy podrzucą nam do kotkowa. Do rana z reguły taki ślepy miot zdąży umrzeć z wychłodzenia. @Agness92 To, że dzieciaki widziały krycie nie raz wcale nie udowadnia, że kilkulatek powinien sceny krycia/zabijania oglądać (bo skoro widział wiele razy w wieku lat 7 to musiał zacząć jako kilkulatek). Nie, nie należy wmawiać dziecku, że dzieci znajdują się w kapuście. Trzeba wytłumaczyć co i jak dostosowując tłumaczenie do wieku i możliwości percepcyjnych dziecka.
OdpowiedzTo i ja się wtrącę... Moi drodzy, wniosek z powyższej dyskusji jest taki, że większość z Was nie odróżnia patologii od normy, czy jak by to inaczej wyrazić - zabicia od zamordowania. Zabicie zwierzęcia w możliwie humanitarny sposób, aby stało się pożywieniem dla nas, to norma i taki obrazek nie złamie dziecku psychiki. Scena zatłuczenia zwierzaka kijem, bo jest chory, wkroczył na nasz teren lub dla zabawy, juz tak. Już to kiedyś pisałem, ale szczerze uważam, że trzeba nie tylko "wiedzieć" ale i "widzieć" skąd się bierze mięso. To uczy szacunku do stworzeń, które oddały życie, żebym ją mógł mieć kiełbasę, szynkę, czy kotlecik.
Odpowiedz@mijanou: Nie widzę powodu by nie pokazywać, zwłaszcza gdy to dziecko będzie musiało pomagać. Mój tata też pomagał, gdy wyjeżdżał na wsi do rodziny (też jest mieszczuchem) za małego gówniarza i jakoś traumy po tym nie ma. Przeciwnie, ma większy szacunek do zwierząt i tego co znajdzie się na jego talerzu. Ze mną było to samo. Widziałam jak ubija się kurę i świnię, miałam 13 lat. O tym, że mięso nie robi się samo wiedziałam wiele wiele wcześniej. Nie miałam koszmarów, ani traumy. Niepotrzebnie rozdmuchujesz to wszystko.
Odpowiedz@mijanou: Okej, wiec dzieci, ktore nie mialy stycznosci z taka sytuacja (jak Ty) oczywiscie, nigdy nie bada do konca przekonane, czy to jest ok, bo nigdy nie beda w stanie postawic sie w butach dziecka, ktore to widzialo. Nie mialas takiego doswiadczenia i kropka, wiec jak piszesz, ze nie wiesz, czy to jest dobre, to nie jest to przesteptwo, ani piekielne. Natomiast jesli ludzie, ktorzy mieli takie doswiadczenie mowia, ze jest ok, nie ma koszmarow, dziecko przezyje, nabiera szacunku do jedzenia, a Ty w to dalej nie wierzysz, bo nie jestes przekonana, to taki jest Twoj wybor. Swiadomie nie chcesz w to wierzyc, bo sie boisz, ze dziecko tego nie wytrzyma, poniewaz nie wiesz gdzie jest limit. I to jest zrozumiale, bo nie masz tego doswiadczenia. Nie musisz nam wierzyc, ze dzieci w wieku 8 lat rosol robily, na polu pomagaly, albo jak nie zmielily karmy dla swiniakow to nie dostawaly obiadu dopoki nie skoncza, no bo jak mozesz sobie to wyobrazic, przeciez to barbazynstwo. Jesli Twoje dziecko pojedzie na wycieczke do jakis zakladow, powiedzmy wedkarstwa i tam w ramach nauczania patrosza rybe, a Ty dziecku nie pozwalasz jechac na taka wycieczke, to z gory zakladasz, ze jestes madrzejsza niz oni, lepiej wychowana, choc nie masz doswiadczenia. I dlatego to jest dla ciebie kontrowersyjne, bo nie wierzysz w zrodla. Temat nie jest kontrowersyjny. Nie potrafisz po prostu podjac decyzji ze strachu, ze moze dziecku stanie sie krzywda bo TY nie wyobrazasz sobie jako dziecko byc tego swiadkiem. To nie jest wina wieku dziecka, tylko Twojego braku doswiadczenia, ze bys nie pozwolila. Dziecku by sie nic nie stalo.
Odpowiedz@Nayka: Moze i jest tak, jak mówisz. W każdym razie nawet teraz chyba nie umiałabym byc świadkiem uboju a co dopiero brać w nim udział. Dla mnie to jednak byłaby trauma nawet teraz i się zastanawiam, czy umiałabym zjeść mięso ze zwierzaka, które niedawno widziałam żywe a jeszcze, nie daj Boże z takiego, które poglaskałam/polubiłam. Może na wsi ludzie patrzą na takie sprawy inaczej, bardziej praktycznie. W każdym razie w tej sytuacji moze dobrze, że nie lubię mięsa.
Odpowiedz@krzycz: Nie wiem, jak gdzie indziej, ale moja babcia po prostu ucinała kaczce/gęsi głowę i ptak wisiał, aby ta krew spłynęła. Nic więcej - żadnych tortur.
Odpowiedz@mijanou: Jeśli nie zjesz ubitego zwierza to jego śmierć była niepotrzebna. To potraktowanie go jako pokarmu usprawiedliwia tą śmierć. Jako dzieciak pomagałem przy uboju świń czy kur u rodziny na wsi (byłem mieszczuchem), oczywiście nie jako egzekutor tylko przynieś/wynieś. Frajda z tego była żadna, zwykły obowiązek jak wyniesienie gnoju czy nakarmienie kur (albo nutrii). Nie pamiętam by mi robiono jakieś uświadamiające pogadanki, ale było jasne że kiełbasa jest ze świnki, a rosół z kury. Świnka i kura do obejrzenia i nakarmienia obok domu. Nie tak dawno wyprowadziłem się na wieś, mam drób i go jadam. Przeprowadzam ubój i za każdym razem robię to co trzeba, nie czując radości. Nie wyobrażam sobie jednak żeby zabić zwierzę i go nie zjeść (pomijam szkodniki). Nie każdy oczywiście chce zabijać, mam dwie sąsiadki, po 50. Jedna i druga hoduje drób, ale kury mają u nich dożywocie bo psychika im nie pozwala na zjedzenie swoich kur. Kupują drób w sklepie.
Odpowiedz@kierofca: Po prostu nie kupuję mięsa i tyle. Tak wiec, mam nadzieję, że śmierć zadnego zwierza nie była przeze mnie niepotrzebna. Co do tych pań z kurami na dożywociu to ja je rozumiem. Po prostu się przywiązały do ptaków i nie potrafią postrzegać ich jako pokarm. Jedno jest pewne. Dobrze, że nie mam gospodarstwa i nie jestem rolnikiem bo poszłabym z torbami z moim sposobem myślenia o zwierzakach.
Odpowiedz@mijanou: Tłumaczenie "stosownie do wieku" nie bierze się stąd, by dzieci nie straumatyzować, tylko stąd, by dzieci zrozumiały, o co chodzi. Jeśli puścisz dziecku film, na którym ludzie uprawiają seks (tak zwyczajnie, bez otoczki fetyszystowsko-przemocowej), to zapewne dziecko powie "acha" i będzie zadowolone, że wie. Tak samo z zabijaniem zwierzęcia do jedzenia - dla dziecka ta czynność jest neutralna, ma taki bagaż moralny, jaki nadadzą jej rodzice. Jeśli rodzic powie, że zabijamy kurkę, żeby mieć rosół, to dziecko uzna zabijanie kury za normalny etap robienia rosołu. Jeśli rodzic powie, że piesek jest fajny i jest przyjacielem rodziny, to dziecko tak będzie go traktowało. Nie na odwrót.
Odpowiedz@WilliamFoster: W punkt! Zgadzam się w pełni z Tobą. :)
OdpowiedzChyba co raz więcej ludzi, nie tylko dzieci, uważa, że mięso tylko i wyłącznie bierze się ze sklepu.
OdpowiedzJako dziecko również widywałam śmierć zwierząt i to nie jednego, widok biegającej po podwórku kury bez głowy był widokiem normalnym (można by rzec jak co piątek). Jako dziecko nieraz zajmowałam się kaczkami od malutkich kaczątek po pyszne kaczki które lądowały ostatecznie na talerzu i nigdy nie miałam koszmarów czy innych dziwnych lęków. byliśmy z tym oswojeni i tak jak ktoś wspomniał wcześniej przynajmniej mieliśmy szacunek do zwierząt, jakby nie patrzeć poświęcają dla nas życie. Dzisiaj robi się aferę z tego powodu bo jakieś dziecko ma z tym kontakt, z rzeczą naturalną która odbywa się od wieków, natomiast nikt nie robi problemu z tego co dzieje się w masowych hodowlach jak żyją i jak traktowane są zwierzęta. To jest trauma. I mając od dziecka styczność ze śmiercią "traumy" nabawiłam się 20 lat później oglądając jak to wygląda na skalę przemysłową.
Odpowiedz@margeryT: dokładnie, zwierzak który spędził życie w stadzie, na świeżym powietrzu, biegając po podwórku/łące a taki, który urodził się w zamkniętym pomieszczeniu, żył stłoczony, karmiony na siłę i umiera jako tysięczny z kolei tego dnia, oczekując śmierci w pomieszczeniu, w którym umierają inne zwierzęta- o wiele bardziej współczuję temu drugiemu typowi. A jakby nie było taki rodzaj życia i śmierci POPIERAJĄ osoby, kupujące mięso w hipermarketach, czyli pewnie większość.
Odpowiedz@aka: W masarni jest niewiele lepsze, wątpię, żeby taka hodowla wyglądała jakoś inaczej. Chyba, że kupić świniaka od rolnika i samemu oporządzić, ale to nie rozwiązuje problemu szynki na kanapki. Uwędzić? Jak, kiedy się mieszka w bloku i nie posiada żadnego ogródka? Przez ostatnie lata, po przeprowadzce z rolniczych terenów, zrozumiałam czemu w dużych miastach jest tyle wege, po prostu takie paskudztwo wszędzie mają, że sama wolałam zjeść hummus niż kanapkę z szynką.
Odpowiedz@aka: Czy istnieje inne rozwiązanie, niz tucz i ubojnie przemysłowe? Jest nas tak duzo, ze nie sposób opierać się wyłącznie na hodowli z wolnego wybiegu, aby wszystkim zapewnić kawałek mięsa. Nie chcę zagłębiać się w to, czy jest to traumatyczne, czy nie. Kocham jedne zwierzęta, a zjadam inne. Zaraz odezwą się wegetarianie i weganie, ze jestem bezduszny. Ale ten sam problem / przemysłowej produkcji mięsa/ dotyczy hodowli ryb, małzy etc, etc...
Odpowiedz@Waldas: Argument o połowie ryb i małzy w stosunku do pewnego rodzaju krytyki i domniemanej hipokryzji wegan i wegetarian nie ma sensu bo weganie i wegetarianie nie jedzą ryb, małży, krewetek i innych owoców morza tak samo jak nie jedzą mięsa.
Odpowiedz@KIuska: Chodziło mi tylko o uniknięcie ataku z ich strony, ze jestem degenerat, bo jem mięso i POPIERAM taki rodzaj zycia i śmierci zwierząt. . Aka się mniej więcej tak wypowiedział/a. Diety /rózne/ niezle znam bo zawodowo gotuję. Moj rekord to trzydziestoosobowa grupa gości i 17 diet, a w drugą stronę - 145 osób i ani jednej.
Odpowiedz@Waldas: Ale to nie ma sensu więc nie wiem czego ty chcesz unikać. Poza tym jak widać nikt nie atakuje. Już nie przesadzajcie z tym, że wszyscy weganie tylko czekają żeby wam wyrzucić talerz ze schabowym przez okno.
Odpowiedz@Waldas: Niestety, wydaje mi się, że innego rozwiązania niż "farmy przemysłowe" nie ma właśnie ze względu na to, że jest nas tak wielu. I nie Ty jeden masz myślówę, że kochasz jedne zwierzaki a zjadasz inne. Bo w efekcie nigdy nie masz gwarancji, że świnia czy kura była ubita w sposób humanitarny (o koszernym uboju nie wspomnę). Na co dzień, w codziennym biegu się o tym nie myśli, ale jak się pomyśli to serio się sięga po ten hummus. Ja jadam mięso niezwykle rzadko, choć nie dlatego, że jestem wojującą wegetarianką a po prostu dlatego, że nigdy mi jakoś szczególnie nie smakowało i nie widziałam potrzeby jego jedzenia.
Odpowiedz@KIuska: Ale chyba jajka jedzą? Znaczy jedni z nich. Takich od kurek stłoczonych w klatkach i to im nie przeszkadza ?
Odpowiedz@kierofca: Wegetarianie jedzą, ale raczej nie 3 tylko jakieś lepsze. Poza tym i tak lepiej robić cokolwiek (czyli nie jeść mięsa, ale jeść jajka) niż nie robić nic (czyli jeść i mięso, i jajka).
Odpowiedz@KIuska: Ja tam nie wiem czy lepiej, rośliny też mają prawo do życia. O kurach niewyklutych nie wspominając.
Odpowiedz@kierofca: Oczywiście, że mają, ale między roślinami, a zwierzętami jest jednak różnica. Jedne czują ból, a drugie nie. Poza tym nawet gdyby rośliny czuły ból to i tak lepiej jeść je niż jeść mięso bo zwierzęta żeby móc żyć też muszą jeść rośliny więc jedząc mięso krzywdzisz więcej istot.
Odpowiedz@mijanou: Ja jestem 60+ , kocham mięsko i nie zamierzam tego zmieniać. Nie gardzę wege bo lubię wegetariańskie kiełbaski czy lasagne z warzyw albo mussakę. Jednak golonka, kaczka pieczona czy zwykły schabowy to priorytet. Jak ktoś wspomniał wyzej, nie zaglądajmy w cudze talerze i ,,jedzmy swoje''.
Odpowiedz@KIuska: Jeśli jedzenie mięsa jest krzywdzeniem zwierząt, to - idąc tokiem Twojego myślenia - narodziny dziecka to krzywdzenie matki, bo przeciez cierpi, korzystanie z pojazdów to krzywdzenie Natury bo ropę trzeba wydobyć, noszenie odziezy z Pakistanu czy Indii - krzywdzeniem tamtejszych pracowników. Itd, itd. Myślę, ze czasem wylewamy dziecko z kąpielą. Kłania się Etyka, przez duze ,,E''. Trzeba tak produkować zywność, odziez, wydobywać surowce aby było to jak najbardziej humanitarnie i uczciwie. A podziały za mięsozerców i roślinozerców to nie wymysł naszych czasów. Biblia - List do Rzymian rozdz.14, wersy 2-3,,2/Jeden jest zdania, ze mozna jeść wszystko, drugi, słaby, jada tylko jarzyny.3/Ten, kto jada wszystko, niech nie pogardza tym, który nie wszystko jada, a ten który nie jada, niech nie potępia tego, który jada''I tego nam wszystkim zyczę.
Odpowiedz@Waldas: Jeżeli ta kobieta dziecka nie chciała i została zgwałcona to jest jej krzywdzenie. Krowa zostaje sztucznie zapłodniona. Co powiesz na hodowlę, w której będziemy trzymać kobiety i zmuszac je do rodzenia dzieci po to aby je im zabrać? Posrane, prawda? Ale hodowla krów już jest ok. Sztuczne zapładnianie krów jest ok. Zabieranie im cieląt i mleka dla tych cieląt (nie, słodki cielaczek nie pije mleka matki tylko preparat mlekozastępczy) też jest ok.
Odpowiedz@KIuska: No proszę, widać znajomi rolnicy hodujący bydło opasowe są z innego świata bo poją je krowim mlekiem - taniej i lepiej rosną (litr mleka "w skupie" to jakieś 1,2-1,3pln). Zjadając krówkę ratujemy przed cierpieniem roślinki które by zostały zjedzone gdyby krówka żyła nadal. Samo dobro!
Odpowiedz@kierofca: Ale żeby ci rolnicy opasowi mogli kupić i te cielaki do opasania, i mleko do ich karmienia ktoś musi to sprzedawać. Krówka rosnąc zjada dużo roślinek. To zła logika. Poszukaj sobie w internecie informacji na ten temat. To nie jest żadna wege propaganda tylko sama prawda, już w gimnazjum na biologii o tym uczą.
OdpowiedzTak, to patologiczne bo pewnie pani wychowawczyni jest wegetarianką i wierzy, że fakt, iż ludzie jedzą mięso to mit. A serio to jaka zmiana - u mnie w szkole jednym z tematów, które zawsze się przerabiało czy to na polskim czy innych przedmiotach było o życiu na wsi i jak ono wygląda.
OdpowiedzJuż w wieku 6 lat uczyłam się oprawiać kurczaki. Pomagałam przy tym babci. Dodatkowo nie raz byłam świadkiem świniobicia i oprawiania owych świń. Mój dziadek najbardziej lubił zjeść sobie świński mózg z patelni. Żyję nic mi nie jest. Nie jestem teraz spaczona, po prostu zdaje sobie sprawę że mięso w sklepie nie rośnie na drzewach. Jest to dla mnie normalne i naturalne. Ludzie jedzą mięso a żeby je pozyskać trzeba zabić. Nie widzę nic złego w tym że dziecko wie skąd pochodzi kotlecik z obiadu. Co za czasy że ludzie są zdziwieni i raptem deklarują wegetarianizm. Bo jak kupią mięso w supermarkecie to sobie nie zdają sprawy że wcześniej było świnką.
OdpowiedzTak... dziś wszystko rani psychikę. Szkoda tylko, że chodzą potem po świecie tępaki, które zapytane skąd się biorą jajka czy mleko, odpowiadają, że ze sklepu.
Odpowiedza co, mama-weganka byla zgorszona tym, co dziecie opowiedzialo w domu?
Odpowiedz@bazienka: Mama weganka to akurat świetnie wie jak wygląda hodowla i zabijanie zwierząt. Raczej to była mama co myslała, że mięso to się bierze ze sklepu.
Odpowiedz@bazienka: Niezupełnie rozumiem o co Ci chodzi, ale jeśli masz na myśli mamę mojej kuzynki (moją ciocię) to nie żyje od kilku lat.
OdpowiedzBo teraz najlepiej żeby dzieci od wszystkiego co ,,nieodpowiednie'' trzymać z daleka. Tylko potem zdziwienie jak dziecko powie, że mleko jest z kartonu a nie od krowy.
Odpowiedz