Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Co do historii o podręcznikach do języka obcego. Może to nie reguła,…

Co do historii o podręcznikach do języka obcego.
Może to nie reguła, ale anglistka zamawiała (może miała z tego jakieś profity) i głównie od niej kupowało się podręczniki.


Nie każdego było stać by kupić ćwiczenia i podręcznik, więc niektórzy nie kupowali tylko bawili się w opcję skaner i drukarka. Anglistka początkowo stawiała tym jedynki za brak podręcznika i ćwiczeń. Wychowawca interweniował, anglistka dalej swoje. Dopiero Dyrektor wpłynął na nią skutecznie, ale "mściła się" na swój sposób i w efekcie nikt poza ocenę dostateczną nie wychodził.
Ostatecznie ćwiczenia okazały się nie wiele używane, a więcej pracy z podręcznikiem było, a że tam też był zadania z opcją uzupełnij, dopisz to jej nakaz był by pisać długopisem.


Nie pisałem długopisem, tylko ołówkiem, a więc kilka jedynek się złapało. Pierwsze półrocze jakoś się dotrwało, trochę dzięki interwencji wychowawcy, ale drugie półrocze znowu ta sama szopka.
Interwencja rodziców zmieniła tylko to, że przestałą mnie zauważać, pytać i miałem dzięki niej egzamin komisyjny, bo z ocen wychodziła 1 na koniec roku(nieszczęsny opór by nie pisać długopisem, a 2 sprawdziany gdzie 3 u niej to maks, bo zaraz literówki znalazła, a to urojona kreska za pseudo ściąganie).


Komisyjny zdany, anglistka mnie nie zapytała, tylko przy komisji stwierdziła, że jakbym się tak starał od początku roku to egzamin nie byłby potrzebny. No fakt, szkoda, że zapomniała skąd te negatywne oceny.


Nie pisałem długopisem, bo bądź co bądź wpajano mi też szacunek do książek, ale zapewne odsprzedana książka to mniejszy zysk dla nauczycielki. Na szczęście do matury przygotowywała nas inna anglistka, ta poszła na zwolnienie chorobowe.

szkoła

by krzychum4
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bazienka
-3 15

jak milo zainspirowac kogos do napisania historii :) u nas byla taka sama jazda- za kserowki, pisanie czyms innym niz dlugopisem- jedynka bylam ostatnim rocznikiem sprzed reformy, wiec potem raczej sie nie odsprzedawalo podrecznikow, ale te od jezyka stanowily wyjatek pania przechytrzylam piszac "wymazywalnym" piorem i dlugopisem

Odpowiedz
avatar Bryanka
5 5

@bazienka: U mnie w gimnazjum też nie wolno było wypełniać ćwiczeń i zadań w podręczniku ołówkiem. Argument był jeden - "nie piszemy ołówkiem". Do tej pory tego nie rozumiem.

Odpowiedz
avatar b_b
11 15

Babka popieprzona nieźle. Ale co do gratisów to niestety nie jest tak kolorowo. Za duże zamówienie zbiera sie punkty i można dostać plakat lub tablicę ale dla szkoły. Nauczyciele nie mają z tego profitów. Nawet darmowe egzemplarze książek są rzadkością.

Odpowiedz
avatar Allice
7 9

@b_b: w sumie te plakaty i tablice używane są do czegoś poza wiszeniem i kurzeniem się?

Odpowiedz
avatar BlackAndYellow
1 9

Tak, da wnuczce i super babcia

Odpowiedz
avatar b_b
6 6

@Allice: nie, może ewentualnie jak ściany brzydkie to zaslonia.

Odpowiedz
avatar Naa
8 8

@b_b: Albo mają profity jakoś zamaskowane - bo niby czemu miałoby im przeszkadzać, że uczeń pisze ołówkiem? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Odpowiedz
avatar b_b
5 5

@Naa: dlatego ze ołówka z kredowego papieru i tak nie zetrzesz i odsprzedajac podręcznik plus ćwiczenia dajesz komuś gotowca. Plus przy kserze jest problem z opisem obrazkow . Lub kobieta jest po prostu nawiedzona. Co do pieniędzy czy profitów kurde juz pisałam, jestem związana ze środowiskiem i znam realia. Profity są dla szkoły ale żeby np jakiś sensowny sprzęt dostac nie wiem magnetofon czy rzutnik trzeba by 2000 plus kompletów książek kupić . Nierealne, nawet jeżeli wszystkie przedmioty się z jednego wydawnictwa weźmie. Gratisowy to długopis ci dadzą lub notesik z ich logo max. Tu nie ma takiej kasy jak u koncernów farmaceutycznych, a nauczyciele zdecydowanie wola podręcznik z którym im się dobrze pracuje niż durny notesik. Dobry podręcznik to jest komfort pracy a nie ciągle dopowuadanie czy uzupełnianie kserowkami z innych książek aby z podstawą się zgadzało.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 października 2017 o 21:34

avatar krzychum4
4 4

W sumie to podobnie z podręcznikami i zmianą podstawy programowej co 3 lata, nie wiadomo o co chodzi to chodzi o ... Inną piekielnością są "darmowe" podręczniki, ale to już się nadaje na inną historię.

Odpowiedz
avatar Naa
4 4

@b_b: W tej chwili problemy z podręcznikami nie dotyczą ani mnie, ani nikogo mi bliskiego (na szczęście!), ale może właśnie dlatego mam dość dystansu, żeby zauważyć, że mnóstwo rzeczy z nimi związanych jest... dziwne: - Skoro chodzi o uniknięcie "gotowca", to ksero nie powinno nikomu przeszkadzać (a może ten sam uczeń chciałby móc zrobić ćwiczenie dwa razy, i porównać wyniki z początku i końca roku?). A historii o nauczycielach, prześladujących za odbitki, było już niemało. Aha - nie wiem, o co chodzi z opisywaniem obrazków. - Skoro te nagrody są takie trudne do zdobycia, i tylko dla szkół, po co ktokolwiek walczy o "tegoroczne" podręczniki, czy nowe, niekserowane ćwiczenia? Przecież dla notesu nie warto - mniej wysiłku kosztuje dokładne wyciśnięcie pasty do zębów z tubki, albo postawienie szamponu na zakrętce ;] , a można tak zaoszczędzić podobną sumę. Ile jest tych nawiedzonych nauczycielek? - Ćwiczenia na papierze kredowym - po diabła? Papier kredowy powinien być do drukowania eleganckich wydań prestiżowych książek, które mają później - trwać. Ćwiczenia, z założenia jednorazowe, zupełnie wystarczyłyby wydane na średniej jakości papierze gazetowym; tak naprawdę byłyby lepsze, bo papier kredowy jest nie tylko droższy, ale i dużo cięższy (o zbyt ciężkich plecakach uczniów wszyscy słyszeli). Jedynym powodem, dla którego wydawnictwa decydują się na papier kredowy, jest IMO zwiększenie kosztów, żeby mieć pretekst do podwyższania ceny ("my mamy takie wielkie koszta, robimy tylko X% narzutu...", ale procent od wyższej sumy, to wyższy zysk). - Skoro ołówek też się nie ściera, tym bardziej nie powinien nikomu przeszkadzać, jaki sens go zakazywać? Nawiasem: moje doświadczenie z papierem kredowym dowodzi, że jeśli pisze się miękkim, niezbyt ostrym ołówkiem, to delikatną gumką właśnie można zetrzeć go bez śladu. Ale zapobiegliwe wydawnictwa pewnie starannie wybierają papiery, które to uniemożliwią... - Dobry podręcznik, w którym jest to, co potrzebne - i co, nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, żeby wydać naprawdę dobry podręcznik, w którym jest nieco więcej informacji (łącznie z tymi, które czasem są w podstawie programowej, a czasem z niej znikają) - i wykosić konkurencję? Jakim cudem sprzedaje się chłam, który wymaga później uzupełniania, i czemu są nauczyciele, którzy z tego uczą? Jeśli nie stoją za tym czyjeś dodatkowe korzyści, to - co się dzieje? Bo jakoś nie mogę uwierzyć, że wszystkim, którzy pracują w edukacji, na mózgi padło.

Odpowiedz
avatar Ginsei
3 3

@Naa: Z obrazkami chodzi o zadanie w stylu "powiedz, co widzisz na obrazku" - "In the picture I can see...". Ksero może zamazać obrazek, no i oczywiście nie odda kolorów. Z tego co ja pamiętam, o ile podręczniki były kredowe (i rzeczywiście niefajnie ścierał się z nich ołówek), to ćwiczenia były na zwykłym papierze i... czarno-białe! Też nie rozumiem tych nauczycielek - u nas była zasada "pisz ołówkiem, szanuj książki", albo "zadanie z podręcznika zrób w zeszycie" (były na tyle krótkie, że przepisać zdanie to był pikuś, albo napisać zdanie z połączonych, rozsypanych słówek), a ksera nie stanowiły problemów - jak wspomniałam, ćwiczenia czarno-białe, w niczym się od kserówek nie różniły. Kurczę, pamiętam nawet, jak połączono moją szkołę z inną, to nauczycielka z geografii kazała korzystać z takiego podręcznika, jaki mamy - i dała radę dobrze uczyć na podstawie kilku podręczników! :D Zabawne jest to, że o ile np. książki do historii mogą wymagać zmian w treści, o tyle w podręcznikach do matematyki co się zmienia? Dzieciaków nie uczy się przecież o nowych odkryciach matematycznych, uczą się tego samego co ja w ich wieku i książki, których ja używałam, spokojnie dałyby radę. Wiem, że teraz jest ograniczony materiał i nie uczą tylu rzeczy, co mnie uczono, więc to jednak inna, narzucona z góry, zmiana. Abstrahując jednak od tego - po co są aktualizacje podręczników?

Odpowiedz
avatar Naa
0 0

@Ginsei: Myślałam, że ta dyskusja już wygasła, nie zaglądałam... Powiedziałabym, że Twoja nauczycielka geografii była, jako jedna z nielicznych, prawdziwą nauczycielką, a nie sfrustrowaną paniusią (z tych, którym nie udała się żadna inna kariera, więc poszły pracować do szkoły). I zgadzam się, że podręczniki do nauk ścisłych, języków, częściowo do nauk przyrodniczych, tak naprawdę mówią o tym samym. A jednak i tak słyszałam (X lat temu - nie wiem, czy wciąż się tak robi) o drukowaniu zbiorów zadań, w których co roku te same zadania były w innej kolejności, żeby wymusić zakupy nowych książek przez każdy rocznik. Tylko - porządny nauczyciel powiedziałby "nie kupujcie tego zbioru, będziemy używać innego", albo " nie kupujcie tegorocznych, postarajcie się o zbiory z roku XXXX". Cała reszta: ksero - szukamy takiego, które nie maże, w czym problem? Kolorowe ilustracje w ćwiczeniach - a po co, jak nie po to, żeby nabić większe koszty druku? A ołówek, to najlepsze - nawet w tej dyskusji padały sprzeczne opinie: ściera się z papieru, i właśnie się nie ściera - ale obie możliwości są złe, i ołówki też są złe! Litości... No niestety, nie wierzę, że ktoś robi to wszystko "dla idei". Troska o zyski wygląda znacznie bardziej prawdopodobnie.

Odpowiedz
avatar Lolitte
6 6

U mnie w liceum mieliśmy Podstawy Przedsiębiorczości. Nauczycielka wymusiła na nas zakup podręcznika i ćwiczeń za jej pośrednictwem. Podręcznika użyliśmy może 3 razy, ćwiczeń dokładnie raz. Warto wspomnieć chyba, że nauczycielka była współautorką zarówno ćwiczeń jak i podręcznika...

Odpowiedz
avatar burninfire
2 2

@Lolitte: Rozmawiałam kiedyś z wykładowcą, który trochę książek wydał (fakt, studenci mogą stanowić węższe grono niż uczniowie) i mówił, że nie ma z tego w ogóle żadnych profitów. To wciąż nie Harry Potter czy Zmierzch, żeby nakłady szły w miliony ;D

Odpowiedz
avatar Molochor
2 2

@burninfire: wiesz, dla studentów to jest zwykle jeden nakład raz wydany który siedzi w bibliotece + skany i kserówki ;) bo wydaje mi się że większość tego rodzaju wydań to jest raczej głównie dla jednej uczelni, na której wykłada dany profesor, na innych uczelniach są inni profesorowie którzy tam swoje dzieła wydają.

Odpowiedz
avatar Ginsei
2 2

@burninfire: No nie wiem czy takie zero... Trafiłam na panią psor o wysokim mniemaniu, która na egzaminie wymagała oryginalną, swoją książkę, najnowszego wydania. Więc co roku zmuszała studentów do nabywania swojej książki (kserówki oczywiście nie przechodziły), bo bez niej nie otrzymywało się łaski dostąpienia do egzaminu. Skargi nic nie dawały - psorka była za mocno zakorzeniona w uniwersytet, ponadto nie mieli jej też usunąć z tego powodu, że była profesorem - ponoć uczelnia miała trzymać jakiś parytet profesorów i jeden mniej sprawiłby nie lada kłopoty. Nie wiem na ile to prawda, zmyłam się z tej chorej uczelni, kiedy tylko okazja była.

Odpowiedz
avatar Naa
0 0

@burninfire: Wykładowca też dostaje honorarium autorskie, a jak nakład się rozejdzie, może liczyć na wznowienie, i następne honorarium. I jest jeszcze kwesta prestiżowa: "napisał podręcznik akademicki, sprzedały się już cztery wydania, niedługo wyjdzie piąte" brzmi raczej dobrze, i może się przekładać na podwyższenie pensji, a pensje profesorów są całkiem niezłe. Nawiasem - zdarzało mi się kupować podręczniki, napisane przez moich profesorów, i były warte każdego wydanego na nie grosza. Ale udawanie, że nic z tego nie mają, jest bez sensu.

Odpowiedz
avatar unaragazza
-5 5

Nauczyciele nie odnoszą korzyści ze sprzedaży/kupna książek. Jak niby kasa za Twoją sprzedaną książkę miała wpłynąć do nauczycielki? Może pomyśl dwa razy, zanim zaczniesz rzucać oskarżenia. Jeśli się pisze ołówkiem po książe czy zeszycie, tego po prostu nie widać po jakimś czasie, a podręcznik jest po to, by do niego wracać i się z niego uczyć.

Odpowiedz
avatar Chantall
4 6

@unaragazza: Zmiana ustroju w '89 zastała mnie w podstawówce. W roku szkolnym 90/91 dodatkowo (do rosyjskiego) mieliśmy angielski. Oprócz tego, że był dodatkowo płatny książki trzeba było kupić u nauczycielki. Tylko, że ta sama książka w księgarni językowej przy Dworcu Centralnym kosztowała o 1/3 taniej. Wybacz zatem, że nie zgadzam się z Tobą, że nauczyciele nie mają korzyści.

Odpowiedz
avatar Ginsei
0 0

@Chantall: W tamtych czasach jednak ufało się nauczycielom, dziś można poprosić o paragon :D Za moich czasów, pieniądze na ćwiczenia wyparowały w magiczny sposób - i ani ćwiczeń, ani pieniędzy z powrotem nie dostaliśmy. I żaden z rodziców nie interweniował.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Chyba dyrcio niezbyt skutecznie zdyscyplinował babę. Wysoką skuteczność ma zwolnienie dyscyplinarne z wpisem do akt. Dobrych nauczycieli nie brakuje, a trepów nie ma co trzymać.

Odpowiedz
avatar MarcinMo
1 1

Oczywiście, że nauczyciel może zarabiać na książkach. Zwłaszcza nauczyciele języka często prowadzą oprócz tego działalność w postaci jakiejś szkoły językowej - choćby tak szumnie nazywając korepetycje. Wystarczy, że zamówi np. 50 podręczników, to dostanie u wydawcy 10-25% rabatu. A uczniom sprzeda po normalnej cenie, albo po zawyżonej.

Odpowiedz
Udostępnij