Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem wyrodną matką. Szczędzę pieniędzy na moje dzieci i funduje im traumę.…

Jestem wyrodną matką. Szczędzę pieniędzy na moje dzieci i funduje im traumę. Normalnie zwyrodnialec ze mnie, bez żadnych uczuć względem własnych pociech. A przynajmniej takie odniosłam wrażenie po wczorajszej wizycie u pediatry.

A o cóż to sprawa się rozchodzi? Ano, o szczepienia. I to bynajmniej nie o brak moich chęci do podawania tych specyfików moim dzieciakom, bo na to jak najbardziej zgodę wyrażam. Rozchodzi się o mój i męża wybór sposobu szczepienia. Już przy pierwszym maluchu postanowiliśmy, że szczepić będziemy (bo i my szczepieni byliśmy i chwała opatrzności zdrowiem się cieszymy), jednak będziemy robić to zgodnie z przyjętym kalendarzem, bez udziwnień w postaci mieszanek skojarzonych i dodatkowych płatnych specyfików. Co za tym idzie nasza córka poradziła sobie bez wprowadzania do jej organizmu antygenów przeciwko rotawirusom czy pneumokokom, przeżyła również to, że zamiast jednego ukłucia wyrodni rodzice zafundowali jej aż trzy i to już na pierwszej wizycie szczepiennej i co tu dużo mówić, rozwija się prawidłowo i nie zauważam objawów jakiejkolwiek traumy. Dlatego kiedy na świecie pojawił się syn znów odbyliśmy z mężem rozmowę na ten temat i znów decyzja była taka sama. A ponieważ najmłodszy za chwil parę skończy dwa miesiące, nadszedł czas na wizytę w przychodni. Termin ustalony, co prawda nie do naszej stałej pani doktor, bo obecnie jest na zwolnieniu, ale jej zastępczyni to podobno bardzo fajna i rzeczowa kobietka, rejestracja poinformowana o sposobie szczepienia, wszystko wydaje się być pięknie. Do czasu wizyty...

W naszej przychodni najpierw idzie się do gabinetu pielęgniarki (P), gdzie maluch jest ważony i mierzony, a potem dopiero do lekarza (L).
Po odbyciu procesu z wagą i wymiarami nastał czas na wizytę właściwą i o dziwo, jak nigdy pielęgniarka osobiście zaprowadziła mnie do gabinetu pani doktor i patrząc na mnie jakoś spod skosa, zaanonsowała w te słowa:

P: Pani doktor, to jest właśnie pani JakasTamJa, o której rozmawialiśmy...

Trochę zdziwiona, że zostałam tematem przychodnianych plotek, usiadłam na wskazanym miejscu i czekam na rozwój wydarzeń.

L: No dobrze, dobrze. To ja sobie z panią muszę poważnie porozmawiać...
J: Coś nie tak z synem?
L: Nie, nie, z nim JESZCZE wszystko w porządku, ale obawiam się, że już niedługo, bo z tego co widzę ma pani zamiar zafundować mu traumę do końca życia.

Nie powiem, trochę mnie skołowało i w głowie zaczęłam robić rachunek sumienia czym tak bardzo skrzywdziłam małego. Wątpliwości rozwiała lekarka, kontynuując wypowiedź.

L: Chodzi oczywiście o to, co ma pani zamiar zrobić temu dziecku. Wiem prywatnie, że nie wiedzie się państwu najgorzej w życiu i tym bardziej nie rozumiem oszczędności, którą próbuje pani robić kosztem dzieci. Kto to widział mieć pieniądze i szczepić z państwowego, robiąc tym wielka krzywdę pociesze. Badania udowodniły, że wiele ukłuć igła u niemowląt powoduje strach i problemy w przyszłości. Co tu dużo kryć, obniża zaufanie do lekarzy. A można tego uniknąć...

J: Mam nadzieję, że jest to nieudolna próba żartu z pani strony, bo po pierwsze i najważniejsze w żadnym wypadku nie powinna interesować pani moja pozycja społeczna i to na co wydaję i na czym oszczędzam swoje własne pieniądze. Po drugie, nie ma czegoś takiego jak szczepionki państwowe, ponieważ państwo jako takie nie posiada swoich funduszy, są to pieniądze ogółu społeczeństwa, w tym i moje, z opłacanych składek. I po trzecie w końcu, bardzo proszę o pismo bądź artykuł, w którym opublikowano wspomniane przez panią badania, bo do tej pory o niczym takim nie słyszałam, a proszę mi wierzyć, że sprawdzałam wiele źródeł w tym temacie.

L: Pani podejście jest zaściankowe, kobieta wykształcona, z dużego miasta, a poglądy jakby dopiero ciemna wieś opuściła. Ja pani dobrze radzę wydać trochę grosza i zadbać o dzieci, a przynajmniej o to jedno, którego jeszcze nie zdążyła pani skrzywdzić. Osobiście uważam, że osoby świadomie skazujące dziecko na to cierpienie i odmawiające mu dostępu do najnowszych osiągnięć medycyny, zwłaszcza kiedy je na to stać, powinny być zgłaszane odpowiednim służbom.

J: Z całym szacunkiem dla pani wykształcenia, ale ja osobiście uważam, że pani powinna zacząć leczyć siebie, a nie innych. Tutaj wizyta dobiega końca, żegnam.

Wyszłam, bo jeszcze chwila i przyłożyłabym kobiecie między oczy. Skargę złożyłam, karty dzieci zabrałam ze sobą i zapisałam ich do innej przychodni. Następna wizyta umówiona na środę i mam nadzieję, że tym razem uda mi się zaszczepić syna bez kłopotu.

I tak tylko zastanawiam się, co dokładnie kryje się za takim zachowaniem pani pediatry. Brakuje jej jakichś punktów do profitów z koncernu farmaceutycznego, czy po prostu sama z siebie robi z siebie nawiedzoną-oświeconą, a z rodziców idiotów? No i na ilu udało jej się wpłynąć takim zachowaniem i wmawianiem im braku troski o dzieci. Ja szczepię tak, ponieważ ten sposób uważam za najbezpieczniejszy, inni szczepią w ten sposób, ponieważ nie stać ich na inny, kolejni wierzą w mieszanki skoncentrowane, a jeszcze inni nie szczepią wcale. I są to moim zdaniem poparte przemyśleniami i być może badaniami i konsultacjami decyzję rodziców. Lekarz może doradzić, jednak nie ma prawa wpływać na rodziców i koniec kropka.

Szczepienia

by JakasTamJa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar sutsirhc
22 36

Pediatra moich dzieci na pytanie o skojarzone szczepionki oficjalnie powiedziała ze na cholere sponsorować wczasy dla jakiegoś lekarza czy kierownika przychodni.

Odpowiedz
avatar JakasTamJa
21 25

@Littlefingers_Throat: kwiecista w piśmie z całą pewnością, na żywo wyglądała pewnie inaczej. Niemniej sens zachowany niemal dosłownie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 21

@Littlefingers_Throat: no właśnie przez te sztywne dialogi historia wydaje się mało prawdopodobna

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 8

@recaptcha: wszystko zalezy od tonu wypowiedzi... ja te kwieciste i sztywne kwestie wypowiadam mocno jadowicie ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 26

Może"pani"doktor ma z jakimś przedstawicielem uzgodniona prowizje.

Odpowiedz
avatar livanir
20 24

Serio są osoby, które mają po tym traumę? Tez byłam pojedynczo szczepiona i igieł sie nie boje! Ba, nawet krew oddaje bez problemu! Zresztą mało które wspomnienie dziecka i w ogóle mało które pamięta tak wczesne wspomnienia.

Odpowiedz
avatar bazienka
-3 3

@livanir: ja w ogole nie pamietam szczepienia, jeden kij cyz 3 wklucia czy 1 traume zwiazana z bolem mam od bicia w dziecinstwie, nie od igiel krew oddaje :)

Odpowiedz
avatar iks
0 18

Historia wydaje się tak fantastyczna że aż nierealna.

Odpowiedz
avatar Zmora
8 10

@iks: Te mam wrażenie, że to fejk. Za dużo kluczowych, powtarzanych w kółko słówek się pojawia. Nikt normalnie tak nie mówi, chyba że prześmiewczo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

Brzmi trochę jak miękki szuryzm - co na to zwierzchnik lekarki? Jakiej treści skarga została z tego tytułu spisana?

Odpowiedz
avatar JakasTamJa
18 18

@SecuritySoldier: Skarga spisana ,,na kolanie" w poczekalni dotyczyła nagabywania mnie do zakupu płatnych szczepionek i podważania moich zdolności do podejmowania decyzji w sprawie opieki medycznej wobec moich dzieci. Kierownictwo przychodni jeszcze nie ustosunkowało się do pisemka. Podobno mają na to 14 dni, a odpowiedź w formie pisemnej dotrze do mnie przez pocztę.

Odpowiedz
avatar zendra
1 1

@JakasTamJa: Mogę tylko napisać: brawo!

Odpowiedz
avatar Daro7777
5 5

I mnie pediatra byłamiła ale za to pielęgniarki kilka razy dobitnie zapytany " czy na pewno chcemy kluć dziecko kilka razy" albo "czyli tę DARMOWĄ". Spokojnie potwierdzilismy na każde zapytanie i dalej było już sielankowo:)

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

@Daro7777: nie znam sie na tym, ale przeciez mozna do tej samej igly podlaczyc po kolei rozne preparaty? tez klucie jedno...

Odpowiedz
avatar unana
3 3

@bazienka: Nie, nie można tak robić. Wydaje mi się, że nie można mieszać razem preparatów, to raz. A dwa muszę być wkłucia w różne miejsca czyli jedno w jedna nóżkę, drugie w drugą i trzecie w rękę.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 15

Nie jestem w stanie uwierzyć w tak sztuczne dialogi. No po prostu nie jestem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 października 2017 o 0:46

avatar bazienka
-3 7

@bloodcarver: a ja nie moge uwierzyc, ze to przeciez nie slowo w slowo tylko przytoczona mniej wiecej tresc komunikatu ktory moglby brzmiec np. " gowno pania obchodzi ile zarabiam i na czym oszczedzam "

Odpowiedz
avatar vezdohan
16 16

Panie, a na co te leki? Na Bahamy, jeszcze siedem recept.

Odpowiedz
avatar Agness92
9 19

Jedno ale: ludzie, którzy nie szczepią dzieci w ogóle raczej nie opierają swojej decyzji na przemyśleniach, badaniach i konsultacjach (wyjątek stanowią rodzice dzieci, które nie mogą być szczepione ze względów medycznych), a raczej na jednym pseudonaukowym artykule. I tacy rodzice są zagrożeniem dla swoich dzieci i społeczeństwa (odporność stadna, czy jak to sie nazywa).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 12

@Agness92: O odporności stadnej można mówić, gdy zaszczepione jest 90% populacji. W tej chwili dla Polski jest to ok 45%. Turaj odporność stadna niestety nie działa. A dzieje się tak nie tylko dlatego, że są rodzice nieszczepiący. Dorośli się nie doszczepiają (ja też nie) a szczepionka przecież nie jest dana raz na zawsze. Żeby mi zaraz ktoś czegoś nie zarzucił. Nie jestem antyszczepionkowcem. Swoje dziecko szczepię. Chociaż DTP dostał tylko jedną dawkę (i więcej mu nie podam) bo dostał po niej niepożądanego odczynu. Na szczęście odwracalnego. Ja w pewnym sensie rozumiem nieszczepiących rodziców.

Odpowiedz
avatar Meliana
11 17

@Lumen_: Ja się trochę dziwię. Znam mamę chłopca, który ma alergię na pyłki, a że długo była nierozpoznana, to dostał dodatkowo astmy. Czyli rozumiem, że drugiego syna ma prewencyjnie nie wypuszczać na dwór, żeby nie skończyło się, jak z tym pierwszym? Bo tak by to mniej więcej analogicznie wyglądało. To znaczy ja rozumiem, że jest jej ciężko, że się boi, że woli dmuchać na zimne - każdy rodzić chce dla swojego dziecka jak najlepiej i niejeden rękę wolałby sobie tępym nożem uciąć, byle odjąć mu cierpienia, ale doprawdy nie wiem dlaczego powikłania po szczepieniach są demonizowane do granic niemożliwości, a powikłania po wszystkich innych lekach traktowane jako "no, zdarza się". Moja mama ma alergię na niektóre leki - po jednym z antybiotyków dostała wstrząsu i mało nie wylądowała na OIOMie. Też się baliśmy. Ale cała rodzina nie przestała przez to leczyć infekcji antybiotykami. Dziadek miał dość poważne powikłania po narkozie. Miesiąc dochodził do siebie, niewielkie skutki odczuwa do dziś. Ale nie sprawiło to, że odmówił kolejnej operacji, kiedy była mu potrzebna. Reasumując - uważam, że szczepienia są ważne. Na chłodno, wydaje mi się, że znajoma mimo wszystko powinna drugie dziecko szczepić. Niemniej zdaję sobie sprawę, że to się łatwo gada, jak człowieka problem nie dotyczy. Uczciwie powiedziawszy, nie wiem, co bym zrobiła będąc na jej miejscu. Właśnie dlatego "dziwię się" tylko trochę.

Odpowiedz
avatar Zmora
4 10

@Meliana: Całkowicie się zgadzam. Unikanie szczpionek/leków bo jeden z nich w tym jednym przypadku wywołał złą reakcję jest głupie i tyle. Powikłania się zdarzają, ale ich prawdopodobieństwo jest niewielkie z prawdopodobieństwem powikłań po chorobach. Kurde, w wieku złobkowym miałam podany antybiotyk. Antybiotyk ten był znany z wywoływania alergii, ale zwykle lekkiej. A że podawano mi go w szpitalu, to nikt nawet nie mrugnął. Cóż nikt się nie spodziewał, że dostanę wstrząsu anafilaktycznego i to takiego, że lekarze się za głowę łapali. Nie tyle duszności, co po prostu nadęcie się całego organizmu jak balonik. Gdyby nie to, że już w szpitalu i tak byłam, to by mnie nie odratowali. I jakos mimo to całe życie rodzice podawali inne antybiotyki mi, normalnie antybiotyki dawali mojej siostrze. Teraz, jako osoba dorosła, sama antybiotyki biorę jak mi lekarz przepisze, swoim zwierzakom też antybiotyki podaję, jak im wet przepisze. I jakoś nikt nie umarł. BA, dzięki tym antybiotykom nikt nie umarł. Jedyne co mi zostało po moim bliskim spotkaniu z mogiłą to odruch traktowania tego jednego, konkretnego antybiotyku jak kryptonitu, bo rodzice mi tak wpoili. Innych się nie boję.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@Meliana: Masz sporo racji. Uważam jednak, że porównywanie alergii na pyłki do niepełnosprawności jest trochę, hmmm... Słabe. Oczywiście bardzo małe jest prawdopodobieństwo wystąpienia czegoś podobnego u drugiego dziecka mojej znajomej. Chłopiec w wieku trzech lat zaczynał siadać i raczkować. Ma 5 lat i jeździ na turnusy rehabilitacyjne, chodzi w ortezach. Przecież to będzie miało wpływ na cale jego życie, nigdy nie będzie "normalny". Mój syn miał powikłanie po DTP. Pediatra mówiła, ze to wina krztuśćca w szczepionce. Na następną dawkę chciałam mu wykupić szczepionkę z oczyszczonym krztuśćcem ale została wycofana. Zatem nie zaszczepiłam kolejnymi dawkami bo jest duże prawdopodobieństwo, że syn zareagowałby podobnie. Wiemy o sobie tyle na ile nas sprawdzono. A punkt widzenia bardzo często (zawsze?) zależy od punktu siedzenia.

Odpowiedz
avatar Zmora
5 7

@Lumen_: Wiesz, ale jest pewna różnica między nieszczepieniem dziecka szczepionką, po której już kiedyś miało powikłania, a nieszczepieniem dziecka, bo inne dziecko miało powikłania.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Zmora: Ano, ciężko nie przyznać Ci racji.

Odpowiedz
avatar unana
3 3

My mamy fajną pediatrę,chociaż potrafi mieć swoje "momenty" i pewnie rodzice nie szczepiący jej nie lubią, bo ona jest za szczepionkami chociaż nie wszystkimi (odradzała nam rota, bo powiedziała że ta szczepionka to pic na wodę) i nie za wszelką cenę (woli odroczyć szczepienie niż zaszczepić dziecko z podejrzeniem infekcji). Mam zaszczepioną dwójkę dzieci 5w1. Trzecie postanowiliśmy szczepić darmowymi. Na pierwszej wizycie powiedziałam o tym i pediatra zaczęła lekko fuczeć. Zdziwiło mnie to ale zaczęła wyjaśniać: gdyby to było nasze pierwsze dziecko to nie ma problemu. Ale gdy są starszaki w domu to na podstawie jej doświadczenia jako lekarz będzie ciężko zaszczepić. Idąc tym trybem jest więcej wizyt, bo trzeba szczepić po jednej szczepionce lub maksymalnie można łączyć dwie, a ona odracza szczepienie gdy w domu jest chociaż jedna osoba z katarem. Moje straszaki chodzą do przedszkola i jest teraz sezon chorobowy więc non stop będą przynosić głupi katar. I wtedy dla zdrowia i bezpieczeństwa najmłodszego trzeba będzie odwlekać szczepienie i wszystko się opóźni i poprzesuwa. Myślałam, że po takiej tyradzie będzie mnie namawiać na 5w1 ale tylko się wygadała i rozpisała jaka kolejność i terminy szczepień jeśli nie będzie opóźnień. Swoją drogą przy pierwszym dziecku byłam strasznie nakręcona żeby szczepi zgodnie z kalendarzem i stresowało mnie przesunięcie terminu nawet o tydzień. Z synem gdzieś w połowie wrzuciłam na luz i jak miałam chociaż minimalny katar to dzwoniłam odwołać termin, bo wiedziałam że lekarka (syna musieliśmy szczepić w innej przychodni ze względu na wcześniactwo) nie będzie widzieć kataru jako przeciwwskazanie. Tak więc teraz na pewno też będą opóźnienia ale nie przejmuję się tym. Ostatecznie też będzie zaszczepione.

Odpowiedz
avatar Tehanu
3 3

@unana: " ...bo trzeba szczepić po jednej szczepionce lub maksymalnie można łączyć dwie..." Srsly? Od kiedy? Bo ja właśnie trzymam w ręku książeczkę szczepień dziecka. Szczepiony wyłącznie refundowanymi. Jednego dnia (w szóstym tygodniu życia) podana szczepionka na WZWB, krztusiec, błonicę i tężec, Hib. Trzy wkłucia. Po ukończeniu trzech miesięcy trzy wkłucia: krztusiec, błonica, tężec, następnie polio i Hib. I ten sam zestaw jeszcze po 6 tygodniach. W żadnym z tych przypadków nie było mowy o rozdzielaniu szczepionek, co więcej, zalecenia są takie, żeby podawać je na jednej wizycie szczepiennej. I nie odracza się ich bez powodu (bo dziś polio, to Hib podamy za dwa tygodnie), bo kalendarz szczepień został zaplanowany w oparciu o badania wskazujące, w jakim wieku odpowiedź układu odpornościowego dziecka jest najlepsza.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Tehanu: Masz rację. @unana: Nam też lekarka mówiła tak o rota. Jest tyle szczepów, że szczepienie nie jest w stanie uchronić przed wszystkimi. Poza tym mówiła, że "każde dziecko, prędzej czy później, zachoruje na sraczko-rzygaczkę".

Odpowiedz
avatar unana
2 2

@Tehanu: to, że pediatra Twoich dzieci tak szczepi nie znaczy, że inni tak samo. "Moja" pediatra powiedziała, że ona nie robi trzech wkłuć, a jedynie dwa przy darmowych szczepionkach, bo uważa, że trzy wkłucia (gdzie jedna szczepionka jest bardzo bolesna) to za dużo dla tak małego dziecka. Ja osobiście jej ufam, bo bardzo duże doświadczenie ale równocześnie jest na bieżąco ze zmianami w medycynie. Jeżeli jej zdaniem można tak to rozdzielić by jak najmniej męczyć dziecko to ja się zgadzam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@unana: Większość lekarzy robi tak, jak napisała Tehanu. Ale specjaliści są zdania, że nasz kalendarz najlepszy nie jest oraz że powinno się dobierać go indywidualnie do każdego dzecka.

Odpowiedz
Udostępnij