Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z sądu Rozprawa dotycząca sytuacji sprzed ok. 15 lat, jako jeden…

Historia z sądu

Rozprawa dotycząca sytuacji sprzed ok. 15 lat, jako jeden ze świadków wezwany został policjant o bardzo popularnym imieniu i nazwisku, na potrzeby historii Piotr K.

Kiedy nadchodzi kolej na zeznania owego mundurowego, sędzina pokazuje jeden z dowodów w sprawie: notatkę funkcjonariusza Piotra K., napisaną w dniu wydarzenia.

Sąd: Jak ustosunkuje się pan do tego, co pan tu napisał?
Policjant: Ale to nie moje... Pracował u nas na komendzie inny Piotr K., ale od kilku lat jest na emeryturze.

Sprawa odroczona do stycznia przyszłego roku z powodu nieobecności świadka.

wymiar_prawa

by Florka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar katem
22 26

@Toyota_Hilux: Że poszli na łatwiznę nie wyjaśniając wcześniej, kto jest autorem notatki i marnując wszystkim stronom czas? Tak, to nie dziwne, ale zaiste piekielne.

Odpowiedz
avatar b_b
8 12

@katem: i państwowe czyli nasze pieniądze. Nie widzę tu tylko żadnego powodu do uznania historii śmieszna.

Odpowiedz
avatar Zehel
3 7

1. To nie na sądzie, ale na stronach ciąży obowiązek prawidłowego wskazania świadka oraz jego adresu, 2. Sąd chyba tylko wróżąc z fusów może wiedzieć, że w danej komendzie pracowało dwóch panów XY, co za tym idzie... 3. Skoro strona/pełnomocnik strony wskazał tylko nazwisko XY i jako adres podał(a) adres komendy, to co się dziwić, że przyszedł ten XY, który pracuje obecnie. Welp.

Odpowiedz
avatar Florka
6 6

@Zehel: Wiem, że to pani prawnik się nie popisała, wzywając nie tego świadka, ale i tak kilka osób na darmo pojechało tego dnia do sądu w innej miejscowości, a sąd poświęcił na nią czas, w którym mógłby pomóc komuś innemu

Odpowiedz
avatar Xirdus
1 1

@Zehel: nieważne kto jest winny - ktoś jest.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
5 5

Ja miałem podobna historię. Dostałem wezwanie na przesłuchanie na komendę, które odebrał mój ojciec, bo ja akurat prowadziłem szkolenie na drugim końcu Polski. Po długich telefonicznych przekopach, udało się termin przełożyć na moment gdy będę już w mieście. Na przesłuchaniu, ofuczany Pan Policjant, próbował mi wmówić, że byłem gdzieś, gdzie mnie nie miało być prawa, bo byłem wtedy w pracy 30km dalej. Nakręcał się przy tym faktem, że ktoś podał mnie z imienia i nazwiska. Dopiero legitymacja kuratora go na chwilę zastopowała, na tyle, że zapytałem czy zdaje sobie sprawę, że w naszym mieście żyją cztery osoby o takich samych danych. A przypadkowo jedna z nich mieszka tuż obok miejsca zdarzenia... PP przeklął pod nosem, wszedł w ewidencję i... ta daaam! Na szczęście wtedy wyluzował, przeprosił i sprawa się zakończyła. Ale ciekawe, co by było, gdyby nie fakt, że miałem pewną przewagę w tej rozmowie? Pewnie jeszcze długo bym się bujał po policji tłumacząc, że nie jestem tym wielbłądem o którego im chodzi.

Odpowiedz
Udostępnij