Podczas czytania o piekielnościach nauczycieli przypomniała mi się pewna historia.
Gdy byłam w czwartej lub piątej klasie podstawówki, wzięłam udział w konkursie plastycznym związanym z książkami dla dzieci z serii "Tobi". Historię tę bardzo lubiłam, więc zaangażowałam się w rysowanie. Pamiętam, że rysunek był w formacie A3 i kosztował mnie wiele pracy. Zrobiłam nawet motyla 3D z drucika i rajstop i przyczepiłam go do bristolu.
Pracę oddałam w terminie, pozostało tylko czekać na wyniki konkursu. Chyba że nie...
Bo nauczycielka plastyki rysunku nie wysłała. Dlaczego? Nie wiedziała jak. Nic poradzić nie mogłam, bo dowiedziałam się o tym po terminie. Mama jedynie wparowała do szkoły i powiedziała nauczycielce, żeby następnym razem powiedziała, to same sobie z wysyłką poradzimy. Wystarczyło przecież zwinąć w kartonową tubę lub schować do teczki (motyl nie był aż tak wypukły), ale to nauczycielka plastyki z latami doświadczenia powinna chyba wiedzieć.
Z perspektywy czasu może nie jest to strasznie piekielne, ale dziecięce serduszko bolało mocno, szczególnie, że szanse na wyróżnienie rysunek miał spore.
Nauczyciele
ja nie mogę... jaka historia! mrozi krew w żyłach! i jaka piekielna! Wydaje mi się, że ta strona przeobraża się w historyjki w stylu: "Ma ci ja cokolwiek. A jak byłem mała to mi ukradli kredki. Koniec."
OdpowiedzA jesteś pewna, że ta nauczycielka miała całe lata doświadczenia? Bo to w dużej mierze zależy od tego, w jakich latach chodziłaś do szkoły. Ja chodziłem w okresie transformacji, początek lat 90. I powiem ci, że wtedy nauczycielami zostawali ludzie z przypadku. I jak z perspektywy czasu ich wspominam, to absolutnie nie powinni być dopuszczeni do pracy z dziećmi.
Odpowiedz@Bevmel: Jestem pewna, bo kobieta lata młodości miała już za sobą, a pracowała w szkole zanim zaczęłam do niej chodzić. Abstrahując od kwestii jej powołania do pracy z dziećmi, była przecież plastyczką, musiała ukończyć jakieś studia w tym kierunku. Na pewno milion razy pakowała w coś swoje prace, wysyłała albo chociażby przechowywała w teczkach czy tubach. Poza tym mogła poinformować nas zanim termin dobiegł końca, jak na przyzwoitego człowieka przystało. Marnowanie kilkunastu godzin cudzej pracy nigdy nie jest w porządku.
Odpowiedz@Pacupacu: Rozumiem i dlatego pytałem, kiedy to miało miejsce, bo jeśli w okresie, o którym pisałem, to wcale nie znaczy że plastyki uczyła plastyczka. Mnie w 1993 roku informatyki uczył fizyk, bo znał się trochę na elektryce ;D Takie to były czasy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2017 o 11:07
@Bevmel: Fakt że nauczyciel ma odpowiednie wykształcenie i lata doświadczenia absolutnie nie oznacza że w ogóle nadaje się do wykonywania tego zawodu, niektórzy powinni mieć sądowy zakaz zbliżania się do szkoły. Z mojego doświadczenia wynika, że "nauczyciele z przypadku" bywają dużo lepsi od tych "wykwalifikowanych".
Odpowiedzuważam, ze to jest piekielne, tak sie zabija pasję i chęć do angażowania się. To skończone skoorvysyństwo!
OdpowiedzSpójrz na to pozytywnie. Dzięki zachowaniu nauczycielki obraz w Twojej pamięci jest tak ładny, że nie wygrałaś tylko przez nią. A gdybyś wzięła udział to zapamiętałabyś, że rysunek nie był wystarczająco dobry. Piekielne, tak ale zobacz :D
Odpowiedz@SzatanWeMnieMocny: A skąd ta pewni=ość, że nie był dość dobry? Widziałeś go? Może właśnie by wygrał, a autorka zdobyłaby nagrodę, albo choćby wyróżnienie, i nie miałaby poczucia, że nieuczciwie pozbawiono ja szansy?
Odpowiedz