Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o czasach studenckich. Ważne tu jest, że moja mama zmarła gdy…

Historia o czasach studenckich.

Ważne tu jest, że moja mama zmarła gdy miałam dwa lata i do 25 roku życia z tej przyczyny pobierałam rentę rodzinną.

Studentką byłam bardzo pilną, jeździłam na konferencje ogólnopolskie, gdzie wygłaszałam referaty, brałam udział w różnych projektach i badaniach. Do tego bardzo dobre wyniki w nauce, co pozwoliło mi starać się o stypendium naukowe.

Miałam też "przyjaciółkę" , która na stypendium naukowe się nie załapała. Sama średnia ocen nie wystarczyła, żadnych osiągnięć nie miała.

Podczas zliczania punktów za osiągnięcia Panie z dziekanatu policzyły jedną konferencji ogólnopolskich jako zwykłą, miejscową, która jest dużo słabiej punktowana, co skutkowało niższym stypendium. Oczywiście wybrałam się to wyjaśnić, dzięki czemu uzyskałam maksymalną kwotę stypendium.

Jak skomentowała to moja "przyjaciółka"
P: No wiesz? Ty masz rentę i jeszcze ci mało? Zostawiłabyś coś dla innych, a ty tylko żeby się nachapać i innym nie dać!!!

Odpowiedziałam jej tylko, że wolałabym jednak mieć mamę, która by mnie wsparła i pomogła w trudnych chwilach niż te nędzne 350 zł (renta do podziału z siostrą).

by mejoza
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar didja
10 12

Jak to szło? "Polak Polakowi to nawet klęski zazdrości"? Miałam na studiach koleżankę, razem byłyśmy w kole naukowym, jeździłyśmy na te same konferencje, jako fascynatki przedmiotu miałyśmy te same osiągnięcia, więc i stypendium naukowe, tak samo dawałyśmy korepetycje. Miałyśmy więc podobne dochody, z tą różnicą, że ona miała rentę rodzinną po tacie zmarłym w wypadku. I powiem Ci, że w życiu bym nie wpadła, żeby jej tej renty zazdrościć.

Odpowiedz
avatar Error505
2 4

Psy szczekają a karawana jedzie dalej.

Odpowiedz
avatar Lily5
-5 7

To przykre jak niski poziom empatii i ogólnego zrozumienia dla innych mają ludzie. Przypomina mi to dwie sytuacje z czasów mojej wczesnej młodości. Gdy byłam w liceum zmarł mi brat i wyznałam koleżance, że w Wigilie będzie nam go bardzo brakować, a koleżanka na to, że im też będzie b. brakować przy wigilijnym stole jej siostry, która żyła i miała się dobrze, tylko wyjechała za granicę ( więc według mnie nie godzi się tego porównywać). Kolejna sytuacja miała miejsce w okresie studiów, z powodu stresu i ogólnych problemów zdrowotnych w ciągu krótkiego okresu czasu widocznie schudłam, a znajoma gdy mnie zobaczyła ( mimo tego, że zaznaczyłam, że to nie był mój świadomy wybór, tylko choroba) powiedziała, że mi zazdrości.

Odpowiedz
avatar Visenna
2 8

@Lily5 Serio? Koleżanka nie miała prawa przyznać, że będzie jej brakować dawno nie widzianej siostry, bo tobie ktoś zmarł? Ona to porównywała, czy po prostu powiedziała " no przykro mi, wiesz, ja też bede tęsknić za siostrą, bo nie przyjedzie na święta"? Druga znajoma pewnie chciała być miła, zauwazyć jakikolwiek - w jej mniemaniu pozytywny, skoro uważała że jest gruba- aspekt tego, że chorujesz? Ona w ogóle wiedziała, że to od choroby, zacznijmy od tego? IMO to zwykle podtrzymanie rozmowy nie żaden brak empatii, ktoś tu jest mocno przewrażliwiony.

Odpowiedz
avatar Visenna
0 2

Nie zdążyłam edytować: Doczytałam, że była. Ale nadal uważam, że to nic złego, w zasadzie to powinno być żal takich ludzi, którzy chcieliby nawet byc chorzy zeby tylko schudnąć, a nie się na nich obrażać.

Odpowiedz
avatar Lily5
-3 3

@Visenna: Tak, to było celowe i złośliwe zachowanie z jej strony i to był jeden z wielu jej komentarzy dotyczących mojej osoby czy mojego zachowania, przy czym udawała milusia, aż do zwymiotowania. Co do drugiej części, wiesz co może byłabyś najpierw łaskawa uważnie przeczytać mój komentarz, w którym wyraźnie zaznaczyłam, iż powiedziałam koleżance, że z powodu choroby schudłam. Uwielbiam osobiste przytyki od randomowych ludzi z Internetu, ale się odniosę i do tego: tak, jestem wrażliwą osobą.

Odpowiedz
avatar Shi
-1 3

@Lily5: rozumiem co to znaczy być wrażliwą, ale przesada w żadną stronę nie jest dobra. Od dziecka jestem chuda, bo od dziecka mam stresujące życie i ten stres mnie, dosłownie zjadał. Wielu bliższych znajomych o tym wiedziało, ale i tak słyszałam, że chciałyby taką figurę jak ja i mi zazdroszczą. Po prostu trochę niezreczny komplement. Ostatnio mi się przytyło od leków i każdy, kto mnie dłużej nie widział (czyli w sumie każdy poza najbliższą rodziną, bo pandemia) witał mnie słowami "o, przytyłaś. Teraz wyglądasz dużo lepiej", nawet lekarze których trochę częściej odwiedzam tak mnie witali. Czy mówili to sugerując mi, że wcześniej wyglądałam źle? Nie, po prostu zwrócili uwagę na zmianę i chcieli powiedzieć coś miłego, a że wyszło trochę dziwnie to cóż... Warto mieć dystans do siebie. A muszę teraz dodać, że ja ogólnie nie mam dystansu do mojej figury, do tego stopnia, że gdy jako nastolatka zaczęłam się zaokrąglać (no, normalne u nastolatek) to popadłam w anoreksję. Po przytyciu po lekach nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze (nadal nie lubię tego, co widzę, a ja mam nawet wagę przy dolnej granicy wagi prawidlowej), dodatkowo ubrania w które się nie miescilam codziennie mi przypominały, że przytyłam. Teraz zdradzę Ci sekret jakim cudem te "niezręcznie komplementy" mnie nie dotknęły - nie zakładam z góry, że ktoś miał złe intencje. Wiem, że to, co teraz napiszę może zabrzmiec jak "kołczing", ale to jest czysta psychologia. To, czy kogoś słowa Cię zrania zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, od tego co pomyślisz, bo dopiero na podstawie myśli rodzą się emocje. Często myśli przebiegają "gdzieś z tylu głowy" tak szybko, że nasza świadomość ich nie wyłapuje. Dlatego tym bardziej warto panować nad świadomym myślami, uspokajac siebie samą dobrym słowem. Zakładanie z góry, że inni ludzie NIE mają na celu cię zranić bardzo pomaga. Skoro nie chcieli mnie zranić to dlaczego mam się czuć zraniona? A gdy kogoś znamy i wiemy, że mówił coś złośliwie to warto z góry zakładać... że kłamie. Że kłamie po to, by nas zranić, więc czy warto przejmować się kłamstwem gdy wiemy, że to kłamstwo? Czy nie szkoda nerwów, na kogoś tak żałosnego, że potrzebuje dokuczać innym by poczuć się lepiej? Można też pozwolić sobie na pychę i "poczuć się lepszym" od tej osoby, bo my nie jesteśmy tak żałośni by ranić inne osoby dla własnej satysfakcji. Jako wrażliwa osoba będziesz mieć i tak więcej stresu niż inni, więc zostaw go na rzeczy na prawdę ważne ;) Moje słowa terapii nie zastąpią, więc polecam się na nią udać, bo specjalista lepiej to przedstawi niż ja. Życie jest ciężkie, więc kochaj siebie i zadbaj o to, by było Ci lżej.

Odpowiedz
avatar Lily5
-1 1

@Shi: Dziękuje Ci Sherlocku za ten tekst o emocjach, sprzedałaś mi prawdę objawioną, Internet jest tego pełny:) Na szczęście mam duże poczucie humoru, a z dystansem do siebie to zależy od dnia i samopoczucia. Z reguły nawet nie wysłuchuje nieproszonych rad, wiedziałaś, że dawanie rad ludziom, którzy ich nie chcą jest niegrzeczne? Słuchaj to były dwie różne osoby na przełomie kilkunastu lat wśród 100 czy więcej sympatycznych i dobrych, a ty zrobiłaś mi psychoanalizę, osobie obcej, której kompletnie nie znasz i sugerujesz, że to ja potrzebuje terapii, dobre, podziwiam tupet. Poza tym jestem już w dosyć dojrzałym wieku i wybacz, ale sama decyduje o swoim życiu i o tym kogo poproszę o radę, jeśli takowej będę potrzebować :).

Odpowiedz
avatar Visenna
-1 1

@Lily5: Niestety, ale tym, jak reagujesz na zupełnie neutralnie napisany komentarz Shi (na dodatek bardzo starała się być uprzejma i Cię nie urazić, w przeciwieństwie do mnie, ja tam walę prosto z mostu i w bawełnę nie owijam) potwierdzasz, że jesteś przewrażliwiona, a nie "wrażliwa". Nieproszone rady niegrzeczne, koleżanka NA PEWNO była złośliwa (po co zadawać się z takimi ludźmi zatem? Moją koleżanką by nie była)... nie zazdroszczę tego "mimozowania", musi być z tym w życiu trudno.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 października 2021 o 16:26

avatar Lily5
0 0

@Visenna: Tak, bo nieproszone rady są niegrzeczne, tylko większość ludzi przyjmie je z uśmiechem na ustach, żeby czasem nie urazić" ciociuni lub wujaszka dobra rada" i właściwie do pewnego czasu sama w życiu tak robiłam, ale zrozumiałam, że nie muszę ich przyjmować, ani udawać, że ich rady są dla mnie istotne, gdy tak naprawdę mam tego po dziurki w nosie, bo w imię czego mam to znosić? Co innego gdy proszę o radę, to owszem, biorę to pod uwagę, ale decyzja i tak podejmuje sama, bo to moje życie i moje decyzje. Tak, do pewnego wieku gdy nie potrafiłam panować nad emocjami było mi ciężko w życiu i tak byłam mimozą( zwłaszcza gdy hormony mi szalały w okresie nastoletnim) W ogóle dzięki, że tak się o mnie martwisz to bardzo miłe z Twojej strony, tak przejmować się obcą osobą. Jednak altruiści jeszcze nie wyginęli, to chwalebne!. Twoje uczucia są już Twoją sprawą, wisi mi czy mi zazdrościsz bądź nie. Ja na obecnym etapie mojego życia jestem zadowolonym człowiekiem, bo wreszcie wyjęłam kija z tyłka i wrzuciłam na luz :). Też pozwolę sobie na radę: może spróbuj działać charytatywnie, bądź zmień zawód skoro tak bardzo chcesz pomagać obcym ludziom.

Odpowiedz
avatar Visenna
0 0

@Lily5 "W ogóle dzięki, że tak się o mnie martwisz to bardzo miłe z Twojej strony, tak przejmować się obcą osobą." "bądź zmień zawód skoro tak bardzo chcesz pomagać obcym ludziom." Gdzieś Ty to wyczytała?

Odpowiedz
avatar Leme
3 3

Znowu odgrzana historia, autorka ostatnio logowała się w 2020... Dajcie już spokój z tym dziadostwem, nie po to wchodzę na główną żeby czytać stare historie.

Odpowiedz
Udostępnij