Wybrałam się do Biedronki po pieluchy dla mojej pociechy. Miała być promocja – 3 paczki w cenie 2 – co pozwoliłoby zaoszczędzić 30 złotych, dla mnie to sporo. Przed wyjściem z domu sprawdziłam dokładnie w gazetce, czy promocja na pewno obowiązuje tego dnia w „moim” sklepie, żeby nie iść nadaremno.
W samej Biedrze zastałam straszny bałagan, co mnie nawet nie zdziwiło, bo wiadomo, godziny popołudniowe, personel nieliczny, ludzi sporo. Rzeczone pampersy znalazłam w zupełnie innym miejscu, niż być powinny i wyglądało na to, że wzięłam ostatnie 3 paczki w całym markecie.
Będąc już przy kasie, zauważyłam na wyświetlaczu, że mój rachunek wynosi dużo więcej, niż się spodziewałam. Zgłosiłam to kasjerowi, pytając, czy zostanie naliczony rabat na pieluchy. Kasjer zapewnił, że tak, a jeżeli będzie jakiś problem, to on zawoła kierowniczkę i wszystko wyjaśnimy. Niestety po sfinalizowaniu transakcji okazało się, że mam do zapłacenia około 100 złotych zamiast prognozowanych przeze mnie 70. Kasjer poradził, żebym zapłaciła, a kierowniczka zwróci mi różnicę. Do tego momentu wszystko wydawało mi się w porządku. Niestety, minutę później przyszła wspomniana [K]kierowniczka.
K: Co się stało?
[J]a: Dzień dobry. Zgodnie z ulotką te pieluchy powinny być w promocji, a tymczasem… (i tu opisałam mój problem).
K: No chyba sobie pani żartuje! Mnie nie interesuje, co jest na stronie internetowej, ja nie mam czasu na takie bzdury. Mnie interesuje, co jest w moim sklepie. Widziała pani przy tych pieluchach karteczkę z promocją?
J: Przepraszam, ale pieluchy były ostatnie i leżały w dziale ze środkami czystości, gdzie miałabym szukać tej karteczki?
K: No to już jest pani problem, ja nie odpowiadam za to, co jest w ulotce.
J (wciąż grzecznie): Rozumiem. W takim razie chciałabym zwrócić zakup. Zgłaszałam kasjerowi przed zapłaceniem, że kwota się nie zgadza, polecił zapłacić i potem wyjaśnić sprawę, co też czynię.
K: Nie ma takiej możliwości!
J: Dlaczego? Przecież jeszcze nie odeszłam od kasy!
K: Bo ja wiem, po co to pani zrobiła. Pani chciała wyłudzić naklejki na świeżaki.
W tym momencie opadła mi szczęka… Nie zbieram ich, moje dziecko jest jeszcze na szczęście za małe na to szaleństwo – naklejki co prawda biorę, ale potem oddaję je znajomym, których pociechy marzą o Truskawce Tosi czy jak jej tam.
J: Naklejki oddam razem z pieluchami, to nie o nie chodzi.
K: Artykuły dziecięce nie podlegają zwrotowi, przecież to jest niehigieniczne.
J: Jak najbardziej rozumiem tę zasadę, ale podkreślam, że jeszcze nie odeszłam od kasy. Co pani zdaniem zdążyłam zrobić tym pieluchom, czego nie mógłby zrobić ktokolwiek na sali sprzedaży przed zakupem?
K: Ja nie mam obowiązku przyjmowania zwrotów. Żadnych, a tym bardziej dziecięcych.
J: Wiem, że takie są przepisy. Tyle że jako klientka czuję się dwa razy z rzędu wprowadzona w błąd: raz przez ofertę na oficjalnej stronie sklepu, a dwa przez kasjera, który polecił mi sfinalizować transakcję pomimo moich wątpliwości i zapewniał, że pieniądze zostaną zwrócone.
K: No dobrze, niech pani będzie. Ale niech sobie pani zapamięta, że to ostatni raz.
(Tak jakbym kiedykolwiek cokolwiek oddawała w tym sklepie…)
Ok, teoretycznie sprawa zakończona po mojemu, pieniądze zwrócone. Jestem z natury uczciwa, więc chcę też oddać te nieszczęsne naklejki. I tu następuje chyba największa piekielność.
K: Pff! Niech je sobie pani weźmie. I co, warto było?
Teraz się zastanawiam, czy:
a) to ze mną jest coś nie tak, że chciałam skorzystać z oficjalnej oferty sklepu? (Informacja o promocji widniała nie tylko w ulotce, ale też w osobnym regulaminie, więc raczej nie był to błąd w druku)
b) kierowniczka miała zły dzień albo po prostu z natury jest despotyczna i złośliwa?
c) naprawdę ludziom do tego stopnia odwala przez świeżaki, że personel Biedronek każdego klienta uważa za wyłudzacza lub złodzieja?
Biedronka
Odpowiadając na jedno z zadanych pytań: tak ludzie głupieją przez świeżaki.
OdpowiedzWystarczy opis tu: https://www.biedronka.pl/pl/kontakt zamiast tu: http://piekielni.pl/80415
Odpowiedz@zmywarkaBosch: A może lepiej "oprócz", a nie "zamiast"? Historia piekielna, więc tu pasuje.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Dzięki za sugestię. Wiem o tej możliwości, ale póki co chyba wolę się tu wygadać, niż szarpać z dyskontem. Bardzo często robię w tym sklepie zakupy i to była pierwsza piekielność ze strony personelu. Przy następnej skorzystam z Twojej rady.
Odpowiedz@LadyMakbet: Ale co Ci szkodzi napisać :)? Lepiej takie rzeczy zgłaszać moim zdaniem. Najwyżej Ci dadzą jakiś kupon rabatowy na kolejne zakupy ;)
Odpowiedz@LadyMakbet: Nie będziesz się z nikim szarpać, jestem pewna, że będą dla Ciebie mili :)
Odpowiedz@LadyMakbet: a ja bym jednak napisała skargę/zażalenie :D nie zaszkodzi, a może pomóc. A pracownik sklepu powinien być miły dla klienta (czasem wiadomo, nerwy puszczają, gdy kolejny klient awanturuje się nie mając racji. Ale w tej sytuacji iest inaczej - bo po pierwsze Ty byłaś kulturalna, po drugie zostałaś poinstruowana przez kasjera, że rabat się naliczy, a jak nie to kierownik zwróci różnicę. A po trzecie zachowanie kierownika jest poniżej wszelkiej krytyki - to nie jest nowy pracownik, który może nie wiedzieć jak należy się zachować albo który może tak dziwnie zareagować na wcześniejszy stres). A jeżeli boisz się, że ktoś może stracić pracę przez Ciebie - wątpię, żeby zwolnili pracownika po jednorazowej akcji :D a jak nie będzie to pierwsza skarga na tę osobę, to też już o czymś świadczy. A Ty jako klient masz prawo oczemiwać rzetelnej i kulturalnej obsługi - nieważne, czy robisz tam zakupy jednorazowo, czy jesteś stałym klientem, czy przyszłaś zrobić zakupy za 2000 zł, czy też chcesz skorzystać z jakiejś promocji. A co do błędów w druku - to zawsze jest możliwe, ale pracownik może Ci po prostu o tym powiedzieć i wtedy rezygnujesz z zakupów/zwracasz zakupy (w gazetkach biedry jest chyba adnotacja, że zastrzegają sobie prawo do błędów w druku).
Odpowiedz@LadyMakbet: Ja tam zawsze wszystkie nieprawidłowości zgłaszam i akurat w Biedronce problemów nie ma nigdy.
Odpowiedz@LadyMakbet: zgłoś to, nawet się nie zastanawiaj. Ja ostatnio miałam w biedrze błąd na kasie. Kupiłam awokado, specjalnie je ważyłam na sklepie, bo chciałam wiedzieć ile mnie wyjdzie za szt. Powinno być ok. 2 zł, na rachunku ponad 4. Wróciłam do kasy, zawołali kierowniczkę, zresetowali wagę, zważyli jeszcze raz - ponad 2 zł do zwrotu. Wszystko grzecznie i uprzejmie. Przeprosili i po sprawie. Tak to powinno wyglądać. Więc zgłaszaj, bo przyjdzie ktoś mniej asertywny, jakaś babcia z niską emeryturą i się nie będzie kłócić. Taka kierowniczka powinna wylecieć z hukiem.
Odpowiedz@LadyMakbet: zawsze możesz grzecznie napisać, że jak to jest, że ulotka swoje, a kierowniczka swoje. I ładnie napisać "kto miał rację?" i jeśli kierowniczka - czemu wprowadzają klienta w błąd ;)
OdpowiedzDefinitywnie odpowiedź C - rzadko chodzę do Biedronki (najbliżej mam Lidla zarówno w mieście uniwersyteckim jak i rodzinnym), ale jak już nie miałem wyboru, to kabarety rozgrywały się za każdym razem. Świeżaki nowym 500+
OdpowiedzNie wiem czy trochę Cię nie poniosło podczas pisania, ale jeśli nie, to dziw bierze, że jeszcze inwokacji nie wyrecytowałaś podczas tej rozmowy, bo babka do Ciebie po chamsku, a Ty do niej językiem literatów przemawiałaś ;)
Odpowiedz@Bevmel: rozumiem, że ty zawsze się zniżasz do poziomu chama, jeśli masz nieprzyjemność z takim rozmawiać?
Odpowiedz@Grejfrutowa: To zalezy. Jesli cham zaczyna mnie lzyc, a ja chce mu uswiadomic, ze ma tego nie robic, to nie bede mowil "szanowny panie, czyz nie zechcialby pan spuscic nieco z tonu, gdyz krztyne mi to przeszkadza". Bo wiem, ze i tak nie zrozumie. Cecha czlowieka inteligentnego jest to, ze potrafi dostosowac sie do poziomu rozmowcy tak, by przekaz byl jasny dla wszystkich zaangazowanych stron. Oczywiscie, jesli chcesz sie pocieszyc ze moze ktos cie oplul, ale za to ty "nie znizylas sie do jego poziomu", to jak najbardziej masz prawo. Wiedz tylko, ze tego uniesienia sie godnoscia nie zauwazy nikt, oprocz ciebie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 października 2017 o 10:48
@Bevmel: jak to było? Do Niemca po niemiecku, do Francuza po francusku, a do chama po? Generalnie w Historii to kwestie kierowniczki aż tak chamskie nie były. Lecz po ostatnim tekście o naklejkach, to ja bym je na oczach kierowniczki potargał na kawałeczki tym razem już z odpowiednim do jej poziomu tekstem.
Odpowiedz@vonKlauS: Dokladnie tak.
OdpowiedzRadzę skontaktować się np. przez messengera z kimś z góry, mnie to pomogło,a osoby odpowiedzialnej za całe zamieszanie więcej w tej biedronce nie widziałam.
OdpowiedzObstawiam opcję C. Ludziom naprawdę odwala przez te świeżaki. Nie umiem zrozumieć fenomenu popularności tej chińskiej tandety. Ale zbieram dla dzieciatych koleżanek. Więc może ludzie naprawdę coś kombinują by te naklejki dostać i stąd taka reakcja kierowniczki?
OdpowiedzDzisiaj byłam świadkiem takiej samej sytuacji. Dwie starsze panie robiły razem zakupy, po skasowaniu wszystkich produktów wyszło, że mają więcej do zapłacenia niż powinny. Chyba zapłaciły już jak się zorientowały, że nie naliczyła się im promocja na piersi z kurczaka. Kasjerka poszła sprawdzić i wyszło, że żeby skorzystać z promocji muszą zrobić zakupy za minimum 99 zł, ale bez wliczonej w to ceny tych piersi. Powiedziała im, że zrobiły zakupy za 118, ale razem z tym kurczakiem. Chciały je zwrócić, kasjerka zawołała kierowniczkę. Przy czym była dla nich bardzo niemiła, w międzyczasie ,,nawarczała" na nie żeby poczekały i zaczęła kasować kolejnego klienta. Kierowniczka od razu wykrzyczała z wyrzutem, że nie mogą tego zwrócić bo z rachunkiem wzięły naklejki(mówiła też naklejek nie może przywrócić do systemu i dlatego). Speszone panie kurczaka nie zwróciły. Nie wiem czy to one nie sprawdziły szczegółów promocji czy nie były one podane. Tak czy siak obsługa była naprawdę niemiła.
OdpowiedzJest powiedziane, że jak się weźmie te naklejki to zwrotów nie ma. Wszędzie wisi takie info i nawet ja to wiem, pomimo, że mam gdzieś te chińskie zabawki. Nie rozumiem czemu kasjer o tym nie poinformował. Ach, faktycznie, spora rotacja i może nowemu nie powiedzieli, bo po co, sam powinien chodzić po godzinach pracy i czytać regulaminy :) Co do promocji to akurat zainteresowanie się nimi leży w obowiązkach kierownika, skoro ma to gdzieś to warto zgłosić to wyżej.
OdpowiedzNo tak jest też w polo. Byłam owego czasu na tzw. "Monopolowym" I kazali mi w domu czytać ulotki, regulaminy, cudy na kiju.
Odpowiedz@burninfire: Prawda jest taka, że nie tak dawno szło kupić na Aliexpress starą wersję "świeżaków". Po dolara za sztukę. Ostatnio jakoś zniknęły, ale pewnie wrócą za jakiś czas.
OdpowiedzOkropnie niemiła baba. Ja rozumiem, że ludziom odwala na punkcie świeżaków i że w biedrze praca ciężka i ludzie tam pracujący mają cierpliwość na krawędzi (dzięki części klientów zresztą), ale jeśli byłaś tak kulturalna, jak piszesz, to okropnie się zachowała. Co do promocji, to jedyne, co mi przychodzi do głowy to, że może sprawdziłaś nie swój sklep? Różne biedry mają różne promocje, nie zawsze wszędzie są takie same.
OdpowiedzTen sklep już mnie załamuje. Nie, wróć. Nie sklep. Klienci. Walczący o te świeżaki. W kolejce do kasy spędzam średnio pół godziny. Raz, że otwierają 1 kasę na 6 możliwych, dwa że świeżakomaniacy przy kasowaniu zakupów dopiero się orientują, że mają zbyt mało do zapłaty i nie dostaną upragnionej naklejki. Więc zostawiają skasowane zakupy i wracają na sklep żeby uzbierać magiczne 40 zł na rachunku. Albo wracają po warzywo, bo więcej punktów dostaną. To jest straszne, ręce opadają.
Odpowiedz