Moja córka uczy się tańca. Zajęcia ma dwa razy w tygodniu, w środę po południu i w sobotę rano. Drugi rok chodzi na zajęcia z koleżanką, nazwijmy ją K.
Umówiłam się z mamą K, że będziemy dziewczyny wozić na zmianę (szkoła tańca jest w innej miejscowości) - ja w środy (mama K pracuje na zmiany, w tygodniu po południu jest albo w pracy, albo po ciężkiej dniówce; ja mam czas), ona w soboty. System działał prawie bez zgrzytów. Prawie, bo kilkukrotnie rodzice K zapominali o zajęciach w środę, jadąc po ich córkę próbowałam się dodzwonić, ale akurat nie mieli czasu na rozmawianie ze mną. Kończyło się dzwonieniem domofonem, ubieraniem dziecka w dzikim pędzie i później, czasem, jakimiś niezgrabnymi przeprosinami nad pomidorami w markecie.
Spoko, nie przejmowałam się. Ale dziś! Dziś szlag mnie trafił, krew nagła zalała i wuj wie co strzeliło! Jest sobota, zajęcia zaczynają się o dziesiątej. Młoda ubrana, poczesana i spakowana czeka na transport. Już za piętnaście, najwyższy czas (tamci mają problem z punktualnością, zawsze zawożą dziewczyny na styk albo i nie). Dzwonię do matki K - nie raczy odebrać. Córka dzwoni do K - wyłączony telefon. Udało się dodzwonić do brata K, P. I co się okazuje? Nie jadą! K rozbolała nóżka! (jej odwieczna wymówka, kiedy nie chce się jej ruszyć z domu, o czym sama czasem opowiada mojej młodej). Za dwanaście dziesiąta! Młoda w płacz: Jak to, K boli noga, a ja nie będę tańczyć?! To niesprawiedliwe! Zgadzam się z nią w stu procentach.
Jak stoję tak w piżamie rzucam się do garażu. Po drodze obmyślam plan - zadzwonić do mamy, mieszkającej obok, żeby przeszła zająć się moim drugim, młodszym dzieckiem. Wpadam do garażu, a tam pusto - mąż wyjątkowo wziął auto do pracy! Młoda płacze, ja się miotam, dzwonię do P - może uda mi się skłonić któreś z jego rodziców, żeby jednak wywiązało się z umowy! (kiedy młoda była chora planowałam wieźć samą K, co z tego, że nie moja - słowo to słowo, a umowa to umowa! Młoda poczuła się lepiej, więc nie zrobiłam tego, ale ZROBIŁABYM, bo tak nakazuje elementarna ludzka przyzwoitość! A jak już się ma w nosie umowy, to chyba należałoby, nie wiem - zadzwonić? Uprzedzić? "Ej, Tris, mam w nosie umowę, jestem niesłownym draniem, zorganizuj młodej jakiś transport, ok?").
Zatem dzwonię. Proszę P, żeby dał mi tatę albo mamę do telefonu. "Ale śpią". No szlag by cię. Mówię: "To ich obudź, to ważna sprawa". PIIIP PIIIP PIIIP. Rozłączył się! Dzwonię jeszcze raz. Odrzuca połączenie. Jeszcze raz. Wspominałam, że wszystkie dzieci tych państwa są niesamowicie dobrze wychowane? Cóż, przykład idzie z góry.
Skończyło się tak, że zawiózł nas mój ojciec, mama przyszła do młodego, choć mieli oboje (rodzice) inne plany (ale czego nie robi się dla płaczącej wnusi). Młoda spóźniła się prawie dwadzieścia minut, ale dojechała.
A ja wciąż nie dodzwoniłam się do państwa "mam cię w nosie". Może i dobrze, bo poleciałby soczysty bluzg. Chyba zerwę tę umowę. Może jestem dziwna i niedzisiejsza, ale uważam, że dotrzymywanie umów i słowa jest ważne.
Chyba umowa została już zerwana i to nie przez Ciebie. Nie warto nawet dyskutować z nimi na ten temat - i tak będą mieli to wszystko gdzieś
Odpowiedz@fawaszi: dokładnie. No ma co sie zastanawiac. Lepiej się nagiąc i samemu zawieźć niż zastanawiać się za każdym razem czy rodzice czegoś nie odwina. To z dorośli ludzie. Empatii ich już nie nauczysz.
OdpowiedzDzięki za zrozumienie. Tak właśnie zrobię.
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Tylko nie daj się zwieść obietnicom, ".. że już się nie powtórzy..". itd.
OdpowiedzSzczerze? W ogóle nie chce mi się z nimi gadać. Może w środę po prostu pojadę z córką na tańce i "zapomnę" o K. Może zrozumieją, jak to jest być chamsko olanym (o ile będą pamiętać o zajęciach).
OdpowiedzJa bym tak zrobiła. Bo K pewnie nadal "boli nóżka"...
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Skoro oni sami zerwali umowę (a na moje tak to wygląda) to nie jesteś już nijak zobowiązana do wożenia ich córki. Chociaż oni pewnie będą myśleć, że tak jest. Jeśli tak będzie, to szkoda córki, ale z drugiej strony sama mogła pomyśleć, żeby dać wam znać. I może, tylko może, kiedyś wyciągnie z tego lekcję.
Odpowiedz@TrisMoszfajka:Nie jadem, mam horom curke:) Olej tego babsztyla i jej rozpiesczonego bachora.
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Wydaje mi się, że jesteś dobrą matką :) bo strasznie tę sprawę roztrząsasz. Skoro tak Cię potraktowali, nie powinnaś już wozić ich dziecka i tyle. Nie ma sensu tak się przejmować sytuacją i ją przeżywać, bo sprawa jest dość prosta. Pozdrawiam :)
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Zrób tak. A jak będą mieli wąty, to powiedz, że sądziłaś, że ich małą nadal boli nóżka ;)
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Ja bym olał ich córkę w środę, a jak będą dzwonić to nie odbieraj, odrzucaj połączenia etc. A jak w końcu uda im się dodzwonić to powiedz, że byłaś przekonana po sobocie, że wasza umowa jest nieaktualna.
OdpowiedzPo prostu olej w srode umowe i zawiez core, bo kolezanke bolu nozka.
OdpowiedzMogę się mylić, ale odnoszę wrażenie, że córka państwa "Jak-im-tam" nie ma już specjalnej ochoty na te tańce, skoro tak często "nóżka ją boli". Może znudziło jej się po dwóch latach? A może tych państwa przestało być stać na "fanaberie", bo jeśli to taniec towarzyski - koszty są niemałe. Same stroje na turnieje kosztują fortunę. A może państwo "Jak-im-tam" miewają czasem w piątki imprezy do późnego wieczora i mamusi w sobotę rano ciężko z pościeli się podnieść? A może wszystkie te trzy rzeczy naraz? Ja bym na twoim miejscu w ogóle nie szukała z nimi dalszego kontaktu. Zawieź córkę w środę na tańce jak gdyby nigdy nic, nie dzwoń do nich, o nic się nie dopytuj. Wyłącz telefon i potraktuj ich tak samo jak oni ciebie. I nie tłumacz się, że "dziecka byłoby ci szkoda". Im twojego nie było. A jak włączysz telefon - będziesz miała okazję przekonać się, czy w ogóle dzwonili. I wcale bym się nie zdziwiła, gdyby nie. Tym sposobem umowa "wygaśnie", ku - podejrzewam - ich wielkiej uldze. Aha. Do środy trochę czasu zostało, więc trudno, żebyś trzymała telefon wyłączony cały czas. ALE jeśli oni pierwsi nie zadzwonią - ty nie rób tego w żadnym wypadku! Swoją drogą, ciekawa jestem (gdyby jednak zadzwonili) JAK się będą tłumaczyć? Bo, moim zdaniem, wyłączenie, lub nieodbieranie telefonów w takiej sytuacji jest ostatnim chamstwem, na które nie ma ŻADNEGO wytłumaczenia.
Odpowiedz@Armagedon: Tamta dziewczynka rządzi całą rodziną. Jeśli nie ma ochoty iść do szkoły, mówi: boli mnie nóżka/brzuszek - i nie idzie. Żadnego doktora, nic. Uważa się za to za najlepszą przyjaciółkę mojej córki, więc często u nas gościła (do czasu). Nigdy nie usłyszałam od niej "dzień dobry", "do widzenia" czy "dziękuję" (a często podawałam im posiłki czy przekąski). Robi co chce i kiedy chce. Pewnego razu miała zostać na noc, przygotowałam kolację, posłanie, dom przewróciłam do góry nogami. Nagle patrzę, a K na schodach: - Jednak chcę do domu. Wkurzyłam się i powiedziałam kilka słów o tym, co myślę o jej zachowaniu (zapomniałam dodać, że ona nałogowo kłamie, wymyśla różne historie, oszukuje). Poszła z płaczem - chyba pierwszy raz ktoś jej zwrócił uwagę! Jakiś czas później telefon od rodziców, jakim prawem potraktowałam tak podle ich idealnego kwiatuszka... Zadałam pytanie, czy nie uważają, że ich córka jest jednak nieco rozpuszczona? Ależ skąd, ona z tego wyrośnie, a ja zachowałam się podle. Od tego czasu pojawia się rzadziej, na szczęście. Rozpisałam się, do rzeczy. K tańce lubi, moją córkę też, jeżdżą razem na konkursy, półkolonie czy obozy, nóżka ją boli częściej w związku z chodzeniem do szkoły. Taniec to hip hop :). Stroje nie są aż tak drogie. Każde z ich dzieci chodzi na jakieś zajęcia, jeden z synów do tego samego studio. Jeśli chodzi o alkohol - rodzice K są niepijący. Tak twierdzą i w to akurat wierzę. Problem mają z szacunkiem do innych ludzi, są mocno wyluzowani i "ale po co ten stres". Dla mnie dane słowo jest święte i zawsze robię wszystko, by pomóc innym. Niestety działa to w jedną stronę. Telefonu nie wyłączam. Zamierzam powiedzieć szczerze, że mnie zawiedli i że mam dość. O ile oczywiście zadzwonią do mnie, sama nie będę szukać kontaktu. Pozdrawiam.
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Szkoda tylko Twojej córki, że jej najlepsza przyjaciółka oraz jej rodzice odwalają takie numery. Może czas na zmianę, co proste może nie być, najlepszej przyjaciółki? PS Może ta "najlepsza przyjaźń" ze strony K jest tylko po te darmowe podwózki i ewentualnie opiekę?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 października 2017 o 11:39
@TrisMoszfajka: Tak z ciekawości - napisz, jak się sprawa potoczyła.
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Dobrze, że to wyjaśniłaś, bo ja też miałam wrażenie, że jest tam drugie dno - chociaż wydawało mi się, że to raczej rodzicom nie chce się ponosić kosztów, i zawracać sobie głowy dowożeniem córki, i usiłują tak wykręcić kota ogonem, żeby ona uznała, że musi przerwać tańce z Twojej winy (bo oni w środy z jakiegoś powodu "nie mogą" jej zawieźć), albo po prostu nie obchodzi ich, co pomyśli... A teraz wychodzi mi, że oni całą rodzinką tacy słowni i mili - przecież nawet, gdyby im naprawdę coś poważnego wypadło, powinni przynajmniej na czas zawiadomić, że nie przyjadą. I chyba lepiej by było, gdyby Twoja córka znalazła inne koleżanki, od tej niczego dobrego się nie nauczy.
Odpowiedz"Chyba zerwę umowę"? No chyba żartujesz! To był ostatni raz! I tez nie odwołuj, zwyczajnie przestań odbierać i podjeżdzać i tyle
OdpowiedzDaj sobie spokój. Nie jedź po ich córkę, nie dzwoń, olej, śpij spokojnie. Umowę zerwali przecież oni, i to w bardzo brzydkim stylu.
OdpowiedzOlej ich ciepłym moczem i uznaj umowę za zerwaną. Nie jesteś limuzyną ich dziecka ani tym mocniej jej opiekunką. A niestety dla mnie tak to wyglądało, że mieli darmową niańkę dla córki i celowo zignorowali tą część, gdzie oni też mieli mieć swój udział w dowózce na zajęcia. Swoją drogą, mam wrażenie, że tak jak oni teraz nie odbierają telefonu, tak zapewne cię nimi zbombardują, kiedy nie będziesz karocą dla ich dziecka. Nie zdziwiłabym się też, gdyby swojemu dziecku, przedstawili sytuację, że to ty jesteś ta zła i niedobra, pomijając taki "szczegół", że to w sumie ich wina, bo olali temat. Liczę jednak, że sama K jest "gramotnym" dzieckiem i nie obrazi się na Twoją córę za nieogar rodziców. Oczywiście, o ile młoda bardzo ceni sobie tą znajomość. A jak nie, to spadnie i jej towarzyski problem z głowy.
OdpowiedzTo ja robię popcorn i czekam na rozwój sytuacji. Daj znać :)
OdpowiedzOczywiście, masz rację; ci znajomi bardzo nierzetelni. Mnie też tacy ludzie irytują i bez słowa z osobami takimi kontakt zrywam. Ale jak czytam o reakcji Twojej córki, to też włos mi się na głowie jeży. Bo naprawdę, dziecko w pewnym wieku powinno już umieć zrozumieć, że stało się tak a nie inaczej, więc tańców dziś nie będzie. Żeby dwoje dorosłych ludzi (dziadkowie) musiało rezygnować z planów, z życia, bo dziecko płacze? Nie wiem, byłam chowana w inny sposób, bardzo ciężką ręką, zbyt ciężką, pewnie dlatego coś takiego po prostu nie mieści mi się w głowie. Ludzie, wy w ogóle nie rozmawiacie z dziećmi! Nie tłumaczycie! Dziecko płacze, a wy, jak pies Pawłowa, na ten płacz reagujecie spiną okrutną. Zrobicie wszystko dla fanaberii dziecka! Straszne... Wychowujecie nic nierozumiejących socjopatów. Smutne.
OdpowiedzWiesz co - ja sobie wyobrażam co się działo u nich jak dzwoniłaś... Ty - dzwoni matka K. - powiedz jej, żeby spier*alała... I ch*j, że dzwoni... Mam to w d*pie... A Ty się przejmujesz tym, że CHYBA zerwiesz umowę? Umowy dawno nie ma - tylko Ty o tym nie wiesz bądź tego nie widzisz... Daj sobie z nimi spokój. BTW - celowo piszę "nimi", "nich" - na więcej nie zasługują.
Odpowiedz@LoonaThic: "BTW - celowo piszę "nimi", "nich" - na więcej nie zasługują." Jeżeli uważasz, że powinnaś pisać te wyrazy wielką literą to jesteś w błędzie, nawet jeśli byś ich szanowała.
Odpowiedzmiałem podobną znajomą, umówiliśmy się że razem z miasta X pojedziemy do miasta Y gdzie razem studiowaliśmy. znajoma ma tendencję do spóźniania się i jaka była zdziwiona że nie będę na nią czekać 3h, bo ona miała problem żeby wstać rano i dojechać do mnie (miasto duże, ona w centrum ja na wylocie mieszkamy, umówiliśmy się że do mnie dojedzie), to zażądała żebym po nią pod dom podjechał.
Odpowiedz