Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Luźna dygresja ad opowieści kandydatów o braku pracy lub pracodawców o braku…

Luźna dygresja ad opowieści kandydatów o braku pracy lub pracodawców o braku pracowników.
Problem leży w słowie "biegle" oraz braku przejrzystości warunków zatrudnienia ipermanentnym kłamaniu kandydatów.

- Angielski biegle - gdy poziom ma komunikatywny.
Owszem, wiem, że w większości wypadków ten komunikatywny jest w zupełności wystarczający, a pracodawca i kandydat wzajemnie się nakręcają w oczekiwaniach.
Kandydat - napiszę, że biegle, to i tak z moim komunikatywnym mogę być lepszy niż reszta.
Pracodawca - napiszę, że wymagam biegłego, to może się ktoś z choć komunikatywnym trafi.
Bo biegły to poziom C2 (CPE), bardzo dobry C1 (CAE), a z FCE na tróję to kwalifikujesz się właśnie jako komunikatywny.

- Excel biegle - gdy potrafi kilka prostych formuł i tyle.
Owszem, wiem, że często pracodawca wypisuje androny o biegłym Offisie, jakby mu Publisher był do szczęścia potrzebny, ale to dowodzi jedynie, że taki pracodawca gucio wie o możliwościach tego pakietu.
Jeśli kandydat napisze, że potrafi Office'a biegle, to albo jest faktycznie tak dobry (ułamek procenta), albo podobnie jak wyżej gucio wie, co można z nim zrobić. Biegły Excel to magia, a czym więcej się wie, tym ma się coraz większą niewiedzę.
Ba. Mało kto potrafi biegle Worda, bo tu z kolei mądrale uważają, że potrafią biegle, bo znają rozkład klawiatury, potrafią wycentrować i wstawić stopkę.
Wielu nawet tego rozkładu nie zna, pocąc się z klawiaturą z paroma wytartymi klawiszami.

- Prawo jazdy czynne - praca częściowo wymagająca jeżdżenia, a przychodzą ludzie, którzy prawo jazdy owszem, posiadają, gdzieś na dnie szuflady i od 10 lat nie jeździli.
Spoko, wystarczy odświeżyć, przypomnieć sobie, ale to jak z nieużywanym językiem. Zdobyłeś jakiś poziom 10 lat temu, to nie oznacza, że masz go nadal. Pewne umiejętności wymagają większego nakładu sił niż kilkudniowe podszkolenie, a z prawem jazdy kluczowa jest wprawa w prowadzeniu. Nadrób braki, a potem aplikuj.

- Z cechami osobowościowymi jest już kompletna wolna amerykanka.
Każdy uważa, że potrafi pracować w grupie, jest dokładny, komunikatywny i ma odporność na stres. Bo tak jest cool i tak wypada.
Pracodawca z kolei zżyna inne ogłoszenia, bo nie chce mu się wysilić na własne, sądząc, że przecież do jego 5-osobowego, prężnie rozwijającego się przedsiębiorstwa ludzie będą walić drzwiami i oknami.

- Rozmowa kwalifikacyjna pracodawcy - panienka z HR lat dopieropostudiach, zadająca kretyńskie pytania "Gdzie pan się widzi za 5 lat", bo uczyła się z podręcznika, który 10 lat temu był już przestarzały. Dobrze gdy nasze CV zna.
I jak ma zareagować facet z 20-letnim doświadczeniem, gdy mu zamiast o meritum HR-owiec wyjeżdża z pierdołami, uważając, że to one są ważne. Wspomniane w innym wątku "obycie" powinno charakteryzować właśnie HR-owca, który nie tylko nie musi, ale nie jest w stanie (bez studiów czy szkoleń) zgłębić niuansów pracy pracowników, których ma zatrudniać. Musi natomiast mieć pojęcie, których cech miękkich szukać w kandydatach i wiedzieć, jak je rozpoznać. Wiem, że jest na to wiele testów, które HR-owcy przerabiali na swojej psychologii. Kandydaci też potrafią się nauczyć, jak je rozwiązać, żeby było idealnie, niekoniecznie zgodnie z prawdą.

- Rozmowa kwalifikacyjna kandydata do firmy z porządnie rozbudowaną stroną:
”Co Pan wie o naszej firmie?”.
”Yyyyy?”.

- Ogłoszenia firemek "pracownik biurowy" z zakresem obowiązków recepcjonistki i młodszej sekretarki.
Wymagania: wykształcenie wyższe, biegłe wszystko, nienaganna aparycja. I seksistowsko powiem, że tylko nienaganna aparycja jest z powyższych uzasadniona.

itd. itp.

by ocelota
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ocelota
15 33

To nie są przemyślenia tylko zbiór piekielności z obu stron rekrutowania.

Odpowiedz
avatar InessaMaximova
-3 17

@Papa_Smerf: O, wrócił Pan Nienagamny, co to ma chyba alergię na błędy.

Odpowiedz
avatar Michail
8 12

@Papa_Smerf: Napisz w interesujący sposób tak jak autor tej wypowiedzi i zobaczymy.

Odpowiedz
avatar Allice
20 20

Ale tak w kwestii tego excela: ciężko w takich wypadkach określić poziom korzystania. Szczególnie dla osób na tym niższym stopniu wtajemniczenia- mogą nawet nie mieć pojęcia że są takie a nie inne opcje. Ostatnio sobie musiałam trochę przypomnieć, przy okazji odkryć kilka nowych rzeczy bo stwierdziłam że musi być inna opcja niż robienie pewnych operacji na 40000 wierszy ręcznie. Ale jak określić poziom znajomości? Pojęcia nie mam. A w wordzie to już w ogóle

Odpowiedz
avatar ocelota
-4 14

Wystarczy nie pisać o biegłym Wordzie i Excelu gdy potrafi się jedynie w pierwszym pisać i prosto formatować, a w Excelu korzystać z paru prostych funkcji i wstawić wykres. Najbezpieczniej będzie wtedy w ogóle nie określać poziomu znajomości, bo to i tak będzie zweryfikowane (jeśli rekruter sam będzie umiał), a przynajmniej nie zamkniemy sobie drzwi zbyt niską ich oceną i w związku z tym brakiem zaproszenia na rozmowę lub zbyt wysoką oceną, a więc skłamaniem, i w związku z tym odpadnięciem za krętactwo. Programy warto podszkolić z chociażby tutoriali na yt. Obejrzawszy kilka ma powinno się wyklarować ogólne pojęcie o naszym poziomie.

Odpowiedz
avatar nasturcja
23 23

@ocelota: Myślę, że najlepszym wyjściem jest napisanie "znajomość pakietu Office" w takim przypadku informujesz, że działałeś na tych programach ale niech nie oczekują cudów jeżeli nie mają ochoty sami cię w tych cudach przeszkolić. Powiedzmy sobie szczerze, że do większości biurowej pracy podstawowa znajomość Excela absolutnie wystarczy. Nie używa się piły tarczowej do cięcia chleba.

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

@Allice: Allice ma rację i tu nie chodzi o to, co wpisać w CV, tylko na jakie ogłoszenia odpowiadać. Ja też nie jestem pewna, co ma na myśli pracodawca pisząc "biegły excel" - jeden będzie chciał swobody w makrach, drugiemu wystarczą tabele przestawne, a innemu znajomość właśnie prostych formuł, bo sam nie wie, że coś więcej można.... Raz w życiu widziałam ogłoszenie napisane przez kogoś rozsądnego, gdzie napisano "znajomość excela (poziom umożliwiający swobodne korzystanie z tabel przestawnych)" - i już trochę łatwiej

Odpowiedz
avatar gggonia
24 24

Jak widziałam ludzi z "biegłym" angielskim na stanowisku w jednej z byłych prac to się nie dziwie że ludzie kłamią, bo nie rzadko wystarczy się dobrze sprzedać by pracę dostać pomimo słabego języka obcego, za to spełniając świetnie resztę wymagań. W wielu ogłoszeniach chcą ten angielsku a w praktyce wgl się go nie używa NIGDY więc gdzie tu sens? I to z tym kryterium najczęściej jest bardzo elastycznie.

Odpowiedz
avatar manius
14 14

@gggonia: Niestety jest tak jak piszesz. Ale czasami się w druga stronę przegięcie zdarzy - nie znam angielskiego biegle, dogadam się jednak z prawie każdym (native czy nie) ale zdarzyła mi się sytuacja, że wymagali języka angielskiego na poziomie zaawansowanym a jak przyszło do rozmowy po angielsku to okazało się, że "przepytujący" mówi o wiele gorzej niż ja. Może po prostu szukali kogoś kto zna język lepiej od nich?

Odpowiedz
avatar ocelota
9 15

Pracowałam jako spec. ds. obsługi klienta anglojęzycznego gdzie wymagany był komunikatywny. Komunikatywny przy niemal 100% używalności. I to jest idealnym przełożeniem, ponieważ byłam handlowcem a nie filozofem i w zupełności wystarczał poziom FCE na to by i tak obracać się w kręgu tych samych wyrażeń z tej samej tematyki. Natomiast lwia część pracodawców chce w takim wypadku biegłego języka myśląc, że biegle to znaczy nie dukać gdy rozmawiasz.

Odpowiedz
avatar Chantall
1 1

@manius: Byłam świadkiem podobnej sytuacji. Do kolegi zadzwoniła headhunterka. Zgodnie z prawdą kolega, nastawiony na obsługę klientów zza granicy wschodniej, poinformował panią, że jego angielski nie jest biegły, bo od kilku lat używa głównie rosyjskiego i chińskiego. Ale pani się uparła żeby z nim rozmawiać. I też właśnie wyszło, że pomimo nieużywania mówił lepiej od pani.

Odpowiedz
avatar Bevmel
17 19

Dobra, wyważona lista. Bo piekielności w tej kwestii są po obu stronach - coś, czego niestety ludzie na tym portalu nie potrafią zaakceptować, bo zawsze ma być winny pracodawca i koniec. Natomiast nie rozumiem czemu łączysz nienaganną aparycję z seksizmem ;) Nienaganna aparycja dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn.

Odpowiedz
avatar Michail
6 6

Duży plus za informacje o Excelu (MS Office)

Odpowiedz
avatar digi51
15 17

Z językami jest różnie. Pomijając kwestie certyfikatów, bo nie wszędzie są wymagane, ludziom czasem często jest ocenić na jakim są poziomie. Ja np.zawsze pisałam,że mam plynny angielski, tak uważałam, mam dość duży zasób słownictwa, używam więcej niż trzech czasów na krzyż i raczej nie popełniam błędów gramatycznych i ortograficznych w mowie i na piśmie. Nie wiem, to będzie komunikatywny wg korporacyjnych standardów? Komunikatywny to dla mnie znaczy, że ogólnie się dogadasz, ale masz braki w słownictwie i popełniasz dość często błędy, które jednak nie uniemożliwiają zrozumienia wypowiedzi.

Odpowiedz
avatar nasturcja
13 15

@digi51: największy problem jest jak twój angielski pisany i mówiony dzieli przepaść. Ja po angielsku piszę na codzień ale mówionego używam raz do roku więc piękny nie jest. I jak tu teraz określić jego poziom?

Odpowiedz
avatar Bevmel
15 15

@nasturcja: W CV ktore ja przegladam, ludzie zwykle robia tabelke z jezykami, ktore znaja i oddzielaja pisany i mowiony. Oba oceniaja w skali A1 - C2. Jasne, ze wszystko jest kwestia interpretacji, ale krotka rozmowa telefoniczna wystarcza wtedy by zweryfikowac, czy B1 to rzeczywiscie B1, czy tez bardziej B2, ale ktos byl niesmialy.

Odpowiedz
avatar ocelota
1 1

@digi51: a nie można się przetestować w jakiś gratisowy sposób z neta? Testów ze znajomości programów nie ma, ale językowych jest dużo.

Odpowiedz
avatar sonnenstern89
3 3

@ocelota: no właśnie te testy z neta są o kant D.. rozbić. Uczyłam się lata temu j. Francuskiego. Pamiętam niedużo. Ale! umiem wykorzystywać analogie między znanymi mi językami, wiele słówek rozumiem przez domyślenie się, czasami znam całe konkretne frazy itd języka generalnie nie znając w tescie który robiłam trochę dla zabawy wyszedł mi poziom B1, gdzie dobrze wiem że nawet A1 nie mam... cóż... :D

Odpowiedz
avatar kitusiek
12 14

"- Gdzie widzi się pan za 5 lat? - W mojej willi na prywatnej wyspie, zachwycałbym się swoim jachtem w przystani. - A ile chciałby pan zarabiać? - Milion dolarów dziennie, w porywach do dwóch." Jakby ktoś mnie o marzenia zapytał, to chętnie bym mu o nich opowiedział. Zresztą nie wiem, po co mieliby kogokolwiek o nie pytać podczas rozmowy rekrutacyjnej ;) A ze znajomością języków to w ogóle żart. U mnie na studiach były teraz zapisy na lektoraty - mamy skończyć studia z poziomem B2.2 (czyli przerobić jakiś tam podręcznik z B2, B2.1 zaczyna książkę od początku, B2.2 od środka), przed zapisami trzeba było zrobić jakiś test poziomujący, żeby sprawdzić, czy w ogóle się podoła. Mój test zwrócił informację, że B2.2 to tak akurat, ale patrząc po poziomie mojej grupy - chyba tylko ja ten test zrobiłem i z czystym sercem się na ten poziom zapisałem. Na 18 osób w grupie, 15 zamiast mówić duka, miesza czasy ('he is learns english' to takie ich standardowe zdanie), nie zna wielu prostych słówek i robi mnóstwo literówek ('beautyfull'). Ale przecież rozumieją tekst w memie na 9gagu, fb czy czyjeś hasztagi na instagramie, więc co, nie wystarczy? No jak widać nie. Ale każdy w CV pewnie wpisze, że angielski zna biegle.

Odpowiedz
avatar Bevmel
-5 9

@kitusiek: W ten sposob zadane pytania rzeczywiscie brzmia glupio, ale zapytanie o oczekiwania finansowe ma dosc duzo sensu. Tutaj chodzi glownie o to, by nie marnowac sobie wzajemnie czasu, bo firma tez ma jakis budzet przeznaczony na pensje. Jesli bedziesz oczekiwac o 5.000 PLN wiecej niz moge Ci dac, bo tyle zarabialas np. ostatnio, to bez sensu marnowac Twoj czas na dalsze etapy rekrutacji, prawda?

Odpowiedz
avatar kitusiek
11 13

@Bevmel: Dlatego właśnie ta odpowiedź ma sens. Jeżeli w ogłoszeniu nie podajesz ile jesteś w stanie zapłacić (=pierwszy odsiew ludzi, nikt nie zmieni pracy na gorzej płatną, a bezrobotny może poszuka lepszej), a warunki pracy (i wynagrodzenie) chcesz podać człowiekowi dopiero na rozmowie kwalifikacyjnej, to przepraszam bardzo, ale dla mnie taka osoba jest zwykłym idiotą marnującym czas co najmniej dwóch osób - rekrutującej i rekrutowanego. Bo przecież bardzo ciężko dopisać w ogłoszeniu, że pensja między tyle a tyle - w zależności od tego ile umiesz z "mile widzianych" umiejętności. W końcu to pracodawca proponuje pracę, wie ile może wydać, więc dlaczego próbuje zmieniać rekrutację w coś pomiędzy koncertem życzeń, wróżeniem "czy zmieszczę się w budżecie" i upodleniem się "jak powiem mniej, to wypadnę lepiej niż inni"? Przecież to kompletna głupota. Popatrz na przykład jak wyglądają ogłoszenia pracy dla programistów - praktycznie wszystkie mają podane widełki zarobków (już pomijając nawet ich wielkość). W Biedronce proponowana pensja to bodajże trzecia linijka ogłoszenia, zaraz po "praca" i "na stanowisku kasjer-sprzedawca" czy jakoś tak. Dlaczego nie można tak zrobić we wszystkich branżach? Dla mnie takie pytania mają sens tylko wtedy, kiedy dogadujesz stawki z jakimś niesamowitym człowiekiem na całkowicie indywidualnych warunkach. Albo między firmami przed rozpoczęciem współpracy, ale nie tego dotyczy historia.

Odpowiedz
avatar Bevmel
-5 9

@kitusiek: Ja rekrutuje zwykle na role sredniego i wyzszego szczebla. Zarobkow nie ujawnia sie w ogloszeniu nie dlatego, by trzymac to w tajemnicy przed kandydatem, ale by nie informowac konkurencji o budzecie firmy. Oczywiscie, podczas rozmowy telefonicznej w oparciu o wyobrazenia kandydata wzgledem wynagrodzenia mowie mu czy jestesmy w stanie o tym rozmawiac, czy tez nie (bo budzet tez moze sie okazac bardziej elastyczy w niektorych przypadkach). Nikt nigdy nie zglaszal zadnych pretensji.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2017 o 16:32

avatar bazienka
12 12

@Bevmel: A ie prosciej W OGLOSZENIU umiescic kwote zarobkow- jak komus za malo, to niech nie wysyla cv? strasznie mnie to denerwuje, szczegolnie gdy mialam jechac np. do sasiedniego miasta na rozmowe na 7.30 a tam dowiaduje sie, ze pensja 6zl/godz ( czyli bilet w jedna strone)

Odpowiedz
avatar ocelota
15 17

Wystarczy żeby konkurencja wysłała swojego człowieka jako pseudo-kandydata na taką rekrutację, albo znajomego swojego człowieka. I już cały misterny plan szefostwa szlag trafił. Brak informacji o zarobkach to marnowanie czasu i kandydatów, i rekrutujących. Rekrutacje się przedłużają, koszty tym spowodowane rosną.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@ocelota: Zgadzam sie, w UK na wszystkich stanowiskach podane sa widelki zarobkow, rowniez na stanowiska managerskie i kazdy wie jakiego minimum sie spodziewac, a to co jest pomiedzy to kwestia przekonania, ze sie zasluguje na wiecej.

Odpowiedz
avatar manius
13 13

@Bevmel: Naprawdę takie jest wytłumaczenie? Żeby konkurencja nie wiedziała o budżecie firmy? A nie jest tak, że szukacie pracowników za przysłowiową "miskę ryżu"? Ja rozumiem, że pracownik chce zarabiać jak najwięcej a pracodawca chce zapłacić jak najmniej ale po to właśnie są te "widełki", żeby kandydat wiedział ile może zarobić (w jakich granicach) za to co oferuje pracodawcy. Normalna sprawa - sęk w tym, że w naszym pięknym dzikim kraju mało pracodawców wpada na pomysł zamieszczenia przedziału wynagrodzeń. Oczywiście, że znajdą się tacy co będą od razu chcieli maksymalną stawkę ale od tego sa umiejętności negocjacyjne by wybadać druga stronę i zaproponować to co rzeczywiście odzwierciedla wartość danego kandydata. Mój kolega miał kiedyś rozmowę przez telefon, która wygladała następująco: "Tu długi wstęp, przepytywanie z umiejętności, itp" Kolega - A jakie standardy etyczne ma państwa firma. Rekruter - <zachwyca się przez kilka minut jacy są transparentni, że firma traktuje poważnie kandydatów i pracowników itp.> Kolega - to ile państwo proponujecie pieniędzy dla osoby na tym stanowisku Rekruter - a tego nie mogę powiedzieć Kolega - dobrze to proszę mi powiedzieć jakie standardy etyczne ma państwa firma. I tak przez jeszcze dwie iteracje. A najśmieszniejsze dla mnie jest to, że czasami pracodawcy proszą o to by kandydat im napisał już na etapie wysyłania CV ile chce zarabiać :)

Odpowiedz
avatar ocelota
9 9

@Bevmel: no to po co marnujesz ten czas nawet na pierwszy etap. Nie ma podanej płacy? Dziwne, bo tam gdzie płacą przyzwoicie zawsze się tym faktem chwalą w ogłoszeniach. To nawet działa in plus, bo pokazujesz konkurencji, że skoro was stać na takie pensje to jesteście dobrzy w tym co robicie, bo wasi kontrahenci też dobrze wam płacą.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
6 6

@Bevmel: Wiesz co - powiem Ci tylko tyle - pieprzysz waść jak potłuczony - ja wiem, że korpomowa, że korpożyciie itd - ale naprawdę - rozmawiasz zazwyczaj z NORMALNYMI ludźmi, którzy mają swoje oczekiwania. Przedstawianie ich na rozmowie o pracę - to liczenie na to, że pracownik zgodzi się na wasze łaskawe warunki - czyli pracę za "miskę ryżu" bo ładnie przed nim roztoczy się wizje, że za trzy miesiące, że za rok itd... A tu nie będzie ani za trzy miesiące ani za rok, bo dowie się że nie ma budżetu, że nie ma wyników i milion innych powodów! Jedyny powód dla którego nie podajecie zarobków jest własnie taki, że proponujecie NAJNIŻSZĄ możliwą krajową i szukacie osób które są w stanie to zaakceptować - własnie na rozmowie! Gadanie, że konkurencja, że tajemnica- to zaciemnianie prostego przekazu - płacimy najniższą - to przecież jasne - nie wiem na co liczyłeś!

Odpowiedz
avatar butros
2 2

@Bevmel: Brak podanej kwoty to niestety HRowe buractwo. Niekoniecznie firm HR ale nadal buractwo. Polecam przeszukać jobserve.com. Znakomita większość ogłoszeń z kwotami.

Odpowiedz
avatar Zain88
10 10

Dla mnie równie piekielne jest nie podanie w ogłoszeniu informacji, że ma być angielski biegle. A potem pretensja na rozmowie, bo to niby "oczywiste" było...

Odpowiedz
avatar bazienka
10 10

@Zain88: albo ze prawo jazdy wymagane- to tez "oczywiste" i "kazdy ma" :)

Odpowiedz
avatar plokijuty
11 11

W całokształcie poszukiwania pracy czy pracowników to nigdzie nie zauważyłem, żeby kandydat czy pracodawca wymagał od drugiej strony uczciwości.

Odpowiedz
avatar vezdohan
-2 6

Biegle - brak definicji. Można podstawić wszystko. Czyli zawsze można stwierdzić - posiadam. Ja po 20 latach zajmowania się sql ośmielam się twierdzić 'mam pewne pojęcie'. Czasem zadaję pytanie kretyńskie pytanie "Gdzie Pan się widzi za 5 lat" Potrzeba: kierowników projektów, projektantów, ... Warto zainwestować w ten kierunek rozwoju z jakim pracownik się identyfikuje. Niestety odpowiedź o willi i basenie raczej dyskwalifikuje.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2017 o 14:31

avatar Zunrin
5 7

@vezdohan: A odpowiedź "siedzę w gabinecie prezesa, a laska z portierni jest moją sekretarką i właśnie wnosi mi filiżankę kawy" jak wypada?

Odpowiedz
avatar ocelota
8 8

@Zunrin: pożartować na rozmowie można, nawet jest wskazane, byle w granicach dobrego smaku. Laska z portierni wnosi mi filiżankę kawy jest, yy, na poziomie gimbazy

Odpowiedz
avatar bazienka
8 8

a mi pewna pani rekruter powiedziala, ze KOMUNIKATYWNY to wlasnie taki, z ena spokojnie mozesz przejsc na ten jezyk w rozmowie, a nie jak sadzi wiekszosc- ze ledwie dukasz

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@bazienka: Bo taka powinna być definicja języka komunikatywnego - taka osoba potrafi się swobotnie komunikować używając normalnego słownictwa i mając zrozumiałą wymowę. Biegły angielski za to powinien oznaczać znajomość słownictwa specjalistycznego z wielu dziedzin, bogate słownictwo, wyczuwanie niuansów między słowami o niby tym samym znaczeniu, ale jednak nadającymi przekazowi inny ładunek emocjonalny, itd.

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

@bazienka: Biegłego angielskiego to używają głównie angielsy akademicy literatury angielskiej. I na takim właśnie poziomie jest wspomniane przez autorke CPE, przez co większośc osób, dla których angielski jest językiem ojczystym, by go nie zdała. W większości prac poziom komunikatywny powinien byc całkowicie wysterczający + ewentualnie trochę słownictwa specjalistycznego z danej branży.

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

Bardzo rozsądnie napisana historia, warta przeczytania. Myślę, że mógłbyś ją wysłać do jakiegoś pracuj.pl na artykuł zarówno dla pracodawców jak i szukających pracy. Oni lubią takie rzeczy wstawiać u siebie na fejsie, a wielu by się przydało coś takiego przeczytać.

Odpowiedz
avatar butros
0 2

Tu też było fajnie o językach: http://joemonster.org/art/37118/_Dlaczego_chcesz_dla_nas_pracowac_rekruter_opowiada_o_swojej_pracy Zasada znajomości języków jest prosta – nie potrafisz opowiedzieć jak spędziłeś dzień – nie umiesz tego języka. Jeśli robisz to w miarę płynnie – to spełniasz oczekiwania „angielski na poziomie dobrym”, jeśli dodatkowo umiesz powiedzieć co robiłeś wczoraj i co będziesz robił w weekend, to spełnisz wymaganie „angielski biegły”, a jeśli do tego użyjesz jakichś słówek z matury rozszerzonej, to rekruter uzna to za „C1”.

Odpowiedz
avatar jmc
1 1

- Co pan wie o naszej firmie? - Wiem że aktualnie szukacie pracowników Jeśli nie aplikuję na stanowisko managerskie to co mnie obchodzi firma? W ogłoszeniu na pewno był opis stanowiska i zakres obowiązków, to co, mam jeszcze czytać o historii firmy i wyznawanych wartościach?

Odpowiedz
avatar ocelota
-1 1

@jmc: Tak właśnie. Bo inaczej pracuje się w spółkach skarbu państwa, inaczej w maciupkich firemkach nazywających się małymi przedsiębiorstwami, a inaczej w międzynarodowych firmach.

Odpowiedz
avatar kamil1024
0 0

@ocelota Tak, wiem, stary wątek, ale i tak odpiszę. Też mnie zdziwiło pytanie o wiedzę o firmie. Dokładnie tak, jak napisał jmc, jeśli charakter stanowiska nie wymusza wiedzy o firmie, to kandydat nie musi o niej absolutnie nic wiedzieć. Musi wiedzieć jak najwięcej o stanowisku, na które aplikuje, zakresie obowiązków itd... ale co go historia firmy obchodzi? MOŻE o tym poczytać dla własnej informacji (np. żeby ocenić szansę na wieloletnią współpracę), ale pytanie o to na rozmowie kwalifikacyjnej jest nie na miejscu (z zastrzeżeniem jak wyżej).

Odpowiedz
Udostępnij