Pracuję w butiku za granicą. Wchodzi 2 Polaków około 50 lat.
K-klient
J-ja
K- Patrz k...a Mietas, ale tu drogo k...a!
Podchodzą,chcą się coś zapytać łamanym angielskim, więc mówię, że możemy rozmawiać po polsku.
K- Mietasek! Pani też z Polski:)) No! To rabacik będzie!-zaciera ręce i uśmiecha od ucha do ucha.
J- Wtf? - Ale jaki rabacik?
K- No jak jaki? Dla rodaka rabacik!
J- Przykro mi, rabatów nie udzielamy klientom, którzy pierwszy raz robią u nas zakupy.
K- No jak k...a! Rabaciku dla rodaka nie będzie??? Ja pie....le! Chodź k...a Mietas! Chamstwo tutaj!
Dodam, że przypadek nieodosobniony...
Anglicy robią dokładnie to samo, jak się spotkają za granicą - też oczekują że od razu będzie wspólne zaufanie i dzielenie się niczym przyjaciele.
OdpowiedzDlatego ja za granicą rozmawiam po polsku tylko z kimś kogo znam. Reszta niech się męczy łamaną angielszczyzną.
Odpowiedz@Poluck: Tez juz tak robie :)
OdpowiedzNiestety, Polacy za granicą to buractwo jakich mało :(
OdpowiedzPo prostu rozmawiaj po angielsku :)
OdpowiedzOdpowiadaj, ze Rabat to stolica Maroko ;)
OdpowiedzZachowanie zachowaniem, ale popraw to bo emigracja nie zwalnia z zasad interpunkcji.
Odpowiedz@Vizcas: Jeśli o zasadach interpunkcji mowa, to przed "bo" przecinek byłby mile widziany.
OdpowiedzPo prostu ci panowie są przyzwyczajeni do innego typu zakupów, czyli z czasów PRL. Po znajomości, spod lady, za większe pieniądze niż normalnie, ale ktoś specjalnie dla nich "załatwił" i oczywiście musi być flaszka, bo bez wódy transakcja nie może być sfinalizowana. Dla takich klientów rzuca się ceny z kosmosu, ale specjalnie dla rodaków, po znajomości można co nieco opuścić. Wcale bym się nie zdziwił, jakby się na to nabrali.
OdpowiedzMowi sie ze w dalekim swiecie polak polakowi wilkiem. Stwierdzam ze jest o wiele gorzej. Polak polakowi polakiem.
OdpowiedzKoleżanka mi się przypomniała - też pracuje w sklepie i część klientów dobrze kojarzy - w tym parę, która już naście lat mieszka za granicą, a nadal nie umieją tamtejszego języka. Im się nie przyznaje, że zna polski i cierpliwie wsłuchuje się w ich dukanie i pytając, co mają na myśli. Jak ktoś krótszy staż, to takich hec nie robi ;)
Odpowiedz