Nie byłoby piekielnych bez historii o kolejce do lekarza, więc proszę bardzo.
Byłam umówiona do internisty na 14.45 z dość silną grypą żołądkową. Nie choruję specjalnie często, ale nie zdarzyło mi się być u lekarza żeby jakaś starsza, matka czy Bóg wie kto nie wepchał się przede mną. Ale tym razem się pozytywnie zaskoczyłam.
Byłam na miejscu 35 po, Pan który był umówiony na 30 czekał i powiedział, że Pani doktor musiała coś uzupełnić dla poprzedniego pacjenta i chwilę czekamy. Okej nie ma sprawy. Ale nagle do ośrodka wchodzą dwie Grażyny i podbijają do recepcji, że jedna była na dzisiaj, ale zapomniały o której, więc tak sobie wpadły (jakby nie można było zadzwonić, a Panie zawsze odbierają). Okazało się, że Pani była umówiona na 14... no to mówi 'o wspaniale sobie teraz od razu wejdę'. Ja już się usuwam tam, Pan również, wymieniamy zrezygnowane spojrzenia, bo u lekarza z Grażyną nie wygrasz...
A tu nagle zwrot akcji. Wychodzi Pani doktor i wywołuje Pana po nazwisku i przeprasza, że musiał czekać. Oczywiście Grażyna, po której nie widać najmniejszych oznak choroby, już przy drzwiach, że ona teraz. Na co Pani doktor kulturalnie ale stanowczo zbeształa Grażynę i powiedziała, że jej to nie interesuje i musi przyjąć pacjentów zgodnie z rozkładem, i ewentualnie przyjmie ją na koniec, czyli za kilka godzin. Prawie wstałam i zaczęłam bić brawo. Pan więc wszedł do gabinetu... I zaczęła się piekielność.
1. Bezczelna ta doktorka... młoda taka, na pewno ma tę pracę przez łóżko!
2. Jak tak można, to jakieś niepoważne!
3. W ogóle co z niej za doktor, siedziała nad papierami, a mogła w tym czasie mnie przyjąć.
4. One się poskarżą do kierownika przychodni.
I wiązanka leci. Punktem kulminacyjnym były sugestie, że jak to młode (Ja, umierająca pod ścianą) przyjmują przed nimi...
Cóż. Z radością weszłam zgodnie z kolejnością, dla doktorki wielkie brawa, ale z drugiej strony... tyle w tym ich winy ile lekarzy i recepcjonistek, które zawsze przepuszczają żwawe pięćdziesiątki przed naprawdę chorymi ludźmi. Ale koniec końców, to przecież ta młodzież taka zła.
"tyle w tym ich winy ile lekarzy i recepcjonistek, które zawsze przepuszczają żwawe pięćdziesiątki przed naprawdę chorymi ludźmi". Ekhem... chyba kogoś na tej liście winnych pominęłaś... O, na przykład tych ludzi: "Ja już się usuwam tam, Pan również, wymieniamy zrezygnowane spojrzenia, bo u lekarza z Grażyną nie wygrasz..."
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 października 2017 o 2:23
No ale jak ty miałaś na 14:45, ona na 14 i było przesunięcie a kolejność mimo wszystko obowiązywała jako nadrzędna nad rozpiska godzinowa... To ona weszła przed tobą.
Odpowiedz@fenek: wygląda na to, że pacjenci są zapisywani co 15 min. Skoro pacjent na 14.30 jeszcze czekał, a lekarka coś dopisywała w związku z poprzednim pacjentem to był to pacjent z 14.15 czyli kolejka Grażyny przepadła, pomimo przesunięcia. Jeśli lekarka prosi do gabinetu po nazwisku to znaczy, że ma karty pacjentów poukładane wg. kolejności zapisu, wywoływała Grażynę wcześniej i stąd wie, że jej nie było na czas. A postawa Grażyny jest poniżej wszelkiej krytyki. Wyobraź sobie sytuację, kiedy więcej pacjentów tak robi - najpierw lekarz siedzi i nic nie robi, a potem ma "kłąb" pacjentów, których musi "upchnąć" w godzinach pracy, a jak się nie uda to "olaboga, wstrętny lekarz".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 października 2017 o 10:43
"ja juz sie usuwam, pan tez" no jak bedziecie mialy taka postawe, to sie takie sytuacje beda powtarzac, baby sie ustawia do pionu i tyle chociaz powinna to zrobic pani na recepcji
OdpowiedzI tak powinno być, że osoba spóźniona jest przyjmowana na końcu jesli lekarzowi zostanie trochę czasu, nie można narażać ilus ludzi na czekanie z powodu jakiegoś barana który nie umie dotrzeć na czas
Odpowiedz@maat_: Ach, oczywiście. Ty zawsze i wszędzie jesteś na czas i nigdy się nigdzie nie spóźniłaś. Wolisz być godzinę wcześniej, niż 5 minut po czasie. Dokładnie tak, jak wszystkie moher-babcie w każdej przychodni. KAŻDY ma prawo spóźnić się tam, lub siam. Do lekarza też. Różne mogą być tego powody. Korki, przypadek losowy, pomyłka w godzinie. I chyba oczywistą oczywistością jest to, że jak ktoś się spóźni, to ktoś inny wchodzi wcześniej. Nikt nie przychodzi do lekarza "na styk", raczej jakieś 10-15 minut przed czasem. A do tego często są opóźnienia, tak zwane "poślizgi", bo lekarze TEŻ SIĘ SPÓŹNIAJĄ, a niektórym nie wystarcza 15 minut na pacjenta. Jeśli pani X powinna wejść o 13:00, a jej nie ma, to wchodzi zamiast niej pani Y, która "ma numerek" na 13:15, więc wchodzi PRZED CZASEM i cała kolejka za nią również. I jeśli w którymś momencie pani X się pojawi - po prostu "wyrównuje" godziny wejścia. To, że ktoś już się ucieszył, że wejdzie wcześniej i się przeliczył nie ma tu nic do rzeczy. Więcej powiem. Jeśli lekarka spóźnia się 45 minut i później kilku pacjentów przetrzyma dłużej - to robi się, powiedzmy, godzinny "poślizg". I jeśli nawet ja się tę godzinę spóźnię - to i tak według "numerka" jestem o czasie i wchodzę od razu. Na przykład. Jest godzina 11:00, ja "mam" na godzinę 10:00, a z gabinetu wychodzi właśnie pacjent z dziewiątej czterdzieści pięć. Natomiast doktorka z historii chyba wyżej sra jak dupę ma i uważa siebie za "bógwico". "Pani się spóźniła, ja pani nie przyjmę." Pewnie. Ktoś "wypada" z kolejki, a doktorka, zamiast prosić kogoś następnego, robi sobie piętnastominutową przerwę. Te 15 minut to ona ma na pacjenta, a nie na uzupełnianie zaległych kwitów. Wystarczy, że dwóch pacjentów się spóźni i pani ma półgodzinną przerwę na 5 godzin pracy. A potem nikogo nie przyjmie, bo już jet PO pracy. A NFZ beceluje hurtem za wszystkich zapisanych pacjentów.
Odpowiedz@Armagedon: Nie, była kolejka tego pana (a i jego wizyta była trochę opóźniona). Inni ludzie nie powinni cierpieć przez to, że niektórzy się spóźniają. Jak się spóźniła, to powinna poczekać na moment, w którym faktycznie nikomu nie przeszkadza (na przykład, gdy nikt nie czeka/gdy doktorka nadrobiła spóźnienie). W żadnym wypadku nie była jej kolej. W twoim przykładzie może to i ma jakiś sens, ale w przykładzie z historii- żadnego). Gdyby pani z historii weszła przed tymi ludźmi, to by naprawdę nie było fair.
Odpowiedz@Armagedon: Oczywiście ze każdy ma prawo się spóźnic, ale wtedy zostaje przyjęty ostatni, a nie natychmiast po tym jak się pojawi. Ależ ta dohtur zła! Wykonuje swoje obowiązku podczas godzin pracy. No kto by pomyślał by tak robić?!! NO HURR DURR!!
Odpowiedz@maat_: powinno byc przede wszystkim tak, ze lekarz wyczytuje wg kolejnosci/godziny a nie jak u gina kiedys- umowiona na 7.30, 7.20 pod gabinetem, stado starszych kobiet " bo ja tu od 6 czekam!"... potem ciezarne bez kolejki... weszlam o 9, po recepte, wyszlam po 3 minutach... Gdansk Kolobrzeska, nie polecam
Odpowiedz@KIuska: jasne, ze ma prawo, ale wtedy mozna GRZECZNIE POPROSIC nastepna osobe o przepuszczenie a nie domagac sie...
Odpowiedz@Armagedon: Nie zgadzam się, w życiu ponosi sie konsekwencje swoich czynów. Spóźnileś się ok, zdarza się, ale nie możesz oczekiwać, ze przez Twoje spóźnienie kolejne osoby też będa spóźnione, trudno lądujesz na końcu. Mnóstwo ludzi przychodzi spóźnionych specjalnie, bo liczą, że i tak będzie poślizg.
Odpowiedz@bazienka: Dokładnie, a jak kogoś aż tak boli poproszenie kogoś o coś to trudno, wizyta mu przepada albo czeka i zostaje przyjęty jako ostatni.
Odpowiedz@bazienka: Co ty znowu ściemniasz, dobra kobieto? Jak w twojej przychodni umawiają 10 osób na jedną godzinę (a wiem, że tak się w niektórych przychodniach zdarza), to chyba oczywiste, że wchodzi się według kolejności przyjścia. Ale nie wtedy, gdy każdy ma KONKRETNY numerek na konkretną godzinę. Po to właśnie są te "numerki". Jak ktoś przyszedł WCZEŚNIEJ, to i tak nie wejdzie wcześniej, CHYBA ŻE spóźnił się ktoś z WCZEŚNIEJSZĄ GODZINĄ. PRZEPUŚCIĆ to ty możesz kogoś, kto jest zapisany na godzinę PÓŹNIEJSZĄ niż twoja. Wszyscy, którzy są zapisani wcześniej - wchodzą przed tobą, nawet jeśli się spóźnią. I nie muszą cię o nic grzecznie prosić. Bo ciebie guzik powinno obchodzić kto z kim zamienił się na miejsca w kolejce przed tobą. Ty i tak wchodzisz "na swoją godzinę".
Odpowiedz@Armagedon: Nie wiem, w jakim świecie ty żyjesz, że naprawdę zakładasz, że gdy jeden pacjent się spóźnia, to automatycznie wszyscy kolejni pacjenci bedą wchodzić te 15 minut wcześniej bez jakichkolwiek odstępstw, więc na tego spóźnialskiego zawsze znajdzie się akurat wystarczająco czasu na tę jego wizytę. Świat tak nie działa. Zdarzają się różne sytuacje, jak na przykład ta przedstawiona w historii, gdzie, mimo jednego "okienka" doktorka i tak zmusiła innych pacjentów do czekania. Spóźnialscy mogą się wiec wypchać, bo oczekiwanie od innych pacjentów marnowania własnego czasu tylko dlatego, że państwu nie udało się stawić na czas jest zwykłą bezczelnością. Przepuszczenie spóźnialskich w takich sytuacjach jest więc tylko dobrą wolą pacjentów, którzy pojawili się w przychodni na czas.
Odpowiedz@maat_: Strasznie ciężko rozmawia się z ludźmi, którzy nie potrafią myśleć logicznie. Mało tego, im się nawet NIE CHCE ruszyć mózgiem, bo na plan pierwszy wysuwa się słowo SPÓŹNIENIE. I od tego momentu już żaden rozsądny argumenty nie dociera. Taka postawa to zwykłe pieniactwo. I robienie problemu tam gdzie go nie ma. Jeśli lubisz wysiadywać pod gabinetem godzinami - to twoja sprawa. Ja nie lubię. I jeżeli przychodzę na wizytę, a okazuje się, że jest półtoragodzinny poślizg - robię w tył zwrot i idę do domu na kawę. A potem wracam i pytam, która "godzina" jest w gabinecie. Jeśli akurat ta bezpośrednio przed moją - wchodzę zaraz po niej i nawet nie dyskutuję. Niech ktoś spróbowałby mi powiedzieć, że nie wejdę, bo się spóźniłam. I jakimże to niby sposobem osoby, które są za mną miałyby być spóźnione przeze mnie? To tyle w kwestii "poślizgów". A jeśli poślizgu nie ma - sprawa jest jeszcze prostsza. Jest godzina ósma, a pierwszego pacjenta nie ma. Wchodzi zatem pacjent na godzinę 8:15. Potem, o ósmej piętnaście, wchodzi pacjent z godziną 8:30. Następnie o ósmej trzydzieści wchodzi ten na 8:45. Tymczasem pojawia się pacjent z godziny ósmej. I pomimo, że jest spóźniony - wchodzi zaraz po tym, jak poprzedni pacjent opuszcza gabinet. Jakoś nie widzę, żeby komukolwiek działa się krzywda. Po prostu, pacjent z godziny ósmej "wskoczył" na zwolnioną godzinę pacjenta z 8:45. A ten, który był zapisany na dziewiątą - wejdzie o dziewiątej. Gdzie ty tu widzisz jakiś dylemat? Więcej ci powiem. Nawet, gdyby (w sytuacji pierwszej kiedy jest poślizg) kolejka mi "przeleciała" - to i tak obowiązuje "zasada kolejkowa" z sytuacji drugiej. I też nikt przez nikogo nie wchodzi później. Odwrotnie. Kilka osób wejdzie wcześniej, niż gdyby nikt się nie spóźnił. A jeśli lekarz nie chce przyjąć spóźnionego (wszystko jedno, w której sytuacji) to albo chce sobie zrobić dodatkową przerwę, albo próbuje "wyrównać" poślizg, żeby nie siedzieć po godzinach. W obu przypadkach "skraca" sobie dniówkę o jednego pacjenta. Jedyna sytuacja, kiedy lekarz ma prawo nie przyjąć osoby spóźnionej to ta, gdy w poczekalni NIKOGO nie ma, lekarz na pacjenta CZEKA, a on przychodzi piętnaście minut po czasie, jednocześnie z tym, który przyszedł NA CZAS. Wówczas oczywistością jest, że spóźniony nie wejdzie jako pierwszy, względnie - nie wejdzie wcale.
Odpowiedz@Armagedon: "...pacjent z godziny ósmej "wskoczył" na zwolnioną godzinę pacjenta z 8:45. A ten, który był zapisany na dziewiątą - wejdzie o dziewiątej. Gdzie ty tu widzisz jakiś dylemat?" No jak to? Nie wiesz? Przecież spóźniony pacjent, bez względu na przyczynę spóźnienia, MA OBOWIĄZEK przepuścić w kolejce WSZYSTKICH INNYCH. Za karę! Nie pojmujesz, że w Polsce panuje kult kopania leżącego? Coś ci nie wyszło? Nie licz, że ci ktoś coś ułatwi. Zmieszają cię z błotem i oplują. Zero tolerancji, zero zrozumienia, zero życzliwości. Każdy ci chętnie podgryzie gardło z bezinteresownej zawiści (nie będzie tak, że ja tu czekam godzinę, a ktoś sobie wejdzie "z marszu"), albo gdy może coś na tym "ugrać". Nawet, jeśli to "ugrać" oznacza przyśpieszenie wejścia do gabinetu tylko o 15 minut.
Odpowiedz@Armagedon: @Bedrana: W waszym idealnym, egoistycznym myśleniu zapominacie o jednym. Sami napisaliście, że nikt nie lubi przychodzić do lekarza wcześniej, no nie lubi więc każdy przychodzi na czas. Gdy spóźnia się pacjent umówiony na 8 tego na 8.15 jeszcze nie ma. Przez 15 minut lekarz siedzi i czeka. A później nagle ma 2 pacjentów do przyjęcia w tym samym czasie. I co ma zrobić gdy po pracy w przychodni my tylko kilka minut na dojazd do szpitala na dyżur? Nie przyjąć ostatniego pacjenta, który zupelnie niczym nie zawinił czy spóźnić się na dyżur gdzie czekają i wkurzają się kolejni pacjenci, którzy też niczemu nie są winni?
Odpowiedz@KIuska: Ku*wa mać!!! Ty chyba w ogóle nie umiesz czytać!!! "Jedyna sytuacja, kiedy lekarz ma prawo nie przyjąć osoby spóźnionej to ta, gdy w poczekalni NIKOGO nie ma, lekarz na pacjenta CZEKA, a on przychodzi piętnaście minut po czasie, jednocześnie z tym, który przyszedł NA CZAS. Wówczas oczywistością jest, że spóźniony nie wejdzie jako pierwszy, względnie - nie wejdzie wcale." Kto to napisał? Sędzia Wesołowska? Ewidentny przykład na to, że z komentarza czyta się tylko pierwszy akapit, albo i mniej, z satysfakcją wciska minusik i nie zastanawia, co tam dalej jest napisane.
Odpowiedz@Armagedon: Z problemami z agresją to proponuje do psychologa albo psychiatry, a nie do mnie.
Odpowiedz@KIuska: Hłe, hłe, hłe... argumencików zabrakło? Nawet nie dziwne, bo Armagedon ma rację. I jakoś nie widzę, żeby ktoś jeszcze próbował dyskusji. Tylko minusów potrafią nastawiać - jako ostateczny argument, z którym dyskutować nie ma jak. Ale i tak coś ci jeszcze wytłumaczę. Lekarz ma na pacjenta 15 minut ŚREDNIO. Jednego przyjmie w 5 minut, bo przyszedł tylko po skierowanie, drugiego przetrzyma 25. I wystarczy, że trzech pierwszych przyjmie w 15 minut - ma pół godziny wolnego. Twierdzisz, że przez te pół godziny powinien siedzieć i książkę czytać, bo musi przyjmować "według rozpiski"? A następny pacjent będzie siedział pół godziny i już się zrobi poślizg 15 minut. A Armagedon napisała. "Nikt nie przychodzi do lekarza "na styk", raczej jakieś 10-15 minut przed czasem." No właśnie. Dlatego lekarz prawie nigdy nie siedzi i nie czeka na pacjenta. Chyba, że est ujowym lekarzem i tych pacjentów nie ma.
Odpowiedz@Bedrana: A co jak żaden nie przyszedł tylko po skierowanie? Czy takiej opcji już nie zakładasz? Argumenty mam, ale nie zamierzam rozmawiać z kimś kto uważa przekleństwa za argumenty i nie potrafi rozmawiać nie używając ich.
OdpowiedzAleż nie rozumiecie geniuszu sposobu Armagedon. Wystarczy się zapisywać zawsze na jak najwcześniejszą godzinę, a potem przychodzić sobie dużo później i zawsze wchodzić z marszu do gabinetu!
Odpowiedz@Armagedon: umawiaja na konkretna godzine ( ja 7.30, pani A 7.45, pani B 8.00 itp.), na pacjentke przewidziene 12 lub 15 minut, a potem nie lekarz wywoluje tylko kto pierwszy ten lepszy( np. przychodze 7.20, a pierwsza w kolejce pani Z, bo ona ma na 12, ale przyszla sobie teraz, pierwsza przyszla i czekac na swoja kolej nie bedzie- i szarp sie z debilka), a rejestratorka stwierdze, ze " tu tak jest" jesli zarzucasz mi klamswo UDOWODNIJ zamiast rzucac oszczerstwa poza tym juz tam nie chodze bo nie mam zamiaru sterczec od rana pod przychodnia by wejsc na swoja godzine, i w tejze przychodni spedzic 2 godzin zamiast 20 minut i NIE DRZYJ SIE na ludzi tylko dlateog, z emaja odmienne zdanie od twojego
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2017 o 18:06
@Armagedon: Spóźnisz się na samolot/pociąg też powinni na Ciebie czekać?
Odpowiedz@maat_: Jak jeszcze nie odjadą/odlecą to wchodzisz. I o to chodzi w komentarzach, przynajmniej niektórych, bo trochę tu szitstorm się zrobił. Masz na 8:00, wchodzisz do przychodni 8:15 to czekasz aż do końca kolejki (może się kończyć np. o 14:00) i masz nadzieję, że lekarz raczy przyjąć. No sorry, było o 4:00 z domu wyjechać jak to taki problem dotrzeć na czas. I tak, jak się spóźnisz to lepiej przyjść na tą 13:50 z nadzieją, że jest miejsce niż na 8:15.
OdpowiedzJak sobie dajesz pluć w twarz twoja sprawa, mi się nigdy nikt w kolejkę nie wepchał o ile naprawdę nie był potrzebujący. Wtedy sam przepuszczałem. A ty? Cóż niektórzy lubią tak z partyzanta ponarzekać, broń boże coś prosto w twarz powiedzieć.
OdpowiedzBo to napewno nie była żadna grypa żołądkowa, ale ŻOŁĄDKOWE zapalenie płuc, a to pewna różnica. Albo salmoneloza mózgowa.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Albo angina jelitowa. Lub przeziębienie dwunastnicy.
Odpowiedz@Armagedon: Pewnie już nikt tego nie przeczyta, ale nie odmówię sobie. Jednak ludzie to tumany. Zagłoba dostał plusy, bo jego wypowiedź wzięto na poważnie. Bo może, faktycznie, jest jakaś salmonelloza mózgowa, albo żołądkowe zapalenie płuc. W końcu lekarz się wypowiada. Ciebie zminusowali sądząc, że kpisz z pana doktora, a nie popierasz jego szyderstwo.
OdpowiedzLekarka miała rację. Grażyna się spóźniła, pacjencji byli przyjmowani o godzinie na którą byli umówieni, dlaczego ktoś ma czekać, bo jaśnie Pani się spóźniła. Gdyby było tak, że był nadmiar czasu, a i owszem można przyjąć ją przed pacjentem który czeka na 14.45, a mamy 14.30 i nie ma pacjentów. Ale w powyższej sytuacji popieram lekarkę. Ale autorka to sierota, która nie walczy o siebie, bo "z Grazyną nie wygrasz". Z takim podejściem nie ma co narzekać tylko przyjmować w dupkę kopniaki.
Odpowiedz