Mam 6-letnią siostrę przyrodnią (od tej macochy co ją już opisywałam). Siostra jest za chuda i nie je. Przynajmniej tak uważa macocha. A jak to wygląda w rzeczywistości?
A no tak:
Śniadanie.
Macocha mówi: - Zjedz płatki z mlekiem/kanapkę/parówki/cokolwiek.
Siostra mówi, że nie chce teraz bo się bawi konikami.
To macocha mówi: - Jak zjesz połóweczkę kromeczki z szyneczką, to dostaniesz batonika.
Siostra zjada połóweczkę kromki i zagryza dużą princessą.
Obiad.
M: - Chodź jeść obiad.
S: - Nie chcę bo maluję kotka.
M: - Jak zjesz tyle łyżeczek zupki ile masz latek, to dostaniesz żelki.
Siostra zjada 5/6 łyżek samej wody z zupy i zagryza całą paczką żelków.
M: - Chodź zjesz pierożki.
S: - Nie chcę teraz pierożków, bo ubieram lalki.
M: - Jak zjesz całego jednego pierożka, to dostaniesz coś tam...
Kolacja i inne posiłki analogicznie.
I w ten sposób codziennie karmi córkę. A później dzwoni do wszystkich w rodzinie i płacze, bo mała pewnie choruje na coś, bo nic nie je. I chuda taka...
Niejadek
Myślałam, że moja kuzyna ma problem, ale Twoja macocha ją przebiła. Siostrzenica między posiłkami dostaje od małego jakieś chrupki, ciasteczka czy inne przygryski, a później zdziwienie, ze nie je. Dla mnie najgorsze jest to jak stoją nad nią i mówią- Jedz Kasia, no jedz!". Wierzcie mi na słowo iż innym przytym też się żołądek skurcza i nie da się zjeść.
OdpowiedzTo typ rodziców, który nakarmi dziecko czipsami i nutellą, byle tylko zjadło cokolwiek. Bo przecież dzieci w Europie nagminnie umierają z głodu przy pełnych lodówkach i uginających się stołach. Przegłodzić takiego jeden dzień, to wieczorem pożre i pierożki i zupkę i kanapeczkę, a szpinakiem na parze jeszcze dopchnie.
Odpowiedz@Meliana: Dzieci mojej znajomej same upominają się o jedzenie, i mama za nimi nie lata. Na śniadanie same wyciągają parówki i pałaszują podczas zabawy. Mają 3 i 7 lat. Czasem zjedzą o 7 a czasem o 10. Ale same zjedzą wtedy kiedy ONE chcą, a nie mamusia. I o to chodzi moim zdaniem.
Odpowiedz@wifi: Dla diety ważne jest by posiłki były o dość regularnych porach. Po drugie parówki dla małych dzieci? To już nie ma wartościowszych produktów?
Odpowiedz@no_serious: Regularne posiłki wiążą się z wmuszaniem jedzenia na siłę takiemu dziecku.
Odpowiedz@Meliana: kiedys ogladalam program, gdzie matka karmila corke wylacznie delicjami i frytkami, bo tylko to dziecko chcialo jesc a czasem wystarczy przeglodzic, jak bedzie glodne, to samo poprosi i zje (prawie) wszystko
Odpowiedz@wifi: Ależ ja się całkowicie zgadzam. Każde normalne, zdrowe dziecko, na każdym etapie rozwoju upomina się o jedzenie, to przecież podstawowy instynkt przetrwania. I jak każdy normalny człowiek, raz jest głodne bardziej, raz mniej, raz wcześniej, a raz wcale nie ma ochoty jeść. Niemniej są rodzice, którzy uważają, że jeśli dwulatek o 7 rano nie zje pełnego talerza mlecznej zupy, a o 10 nie chce tknąć parówki i dwóch kromek chleba, to znaczy że za godzinę będzie na skraju śmierci głodowej i czym prędzej trzeba w niego wcisnąć COKOLWIEK. Dzieci takich zafiksowanych na tym temacie rodziców albo bardzo szybko całkiem do jedzenia się zrażają, albo zaczynają kombinować jak siostra Autorki.
Odpowiedz@Meliana: Byłam niejadkiem. Moja mam też słyszała, że jak mnie przegłodzi to się sama upomnę. Wytrzymała 40 godzin, po czym się poddała i kazała mi zjeść kanapkę. Usłyszała " Nie jestem głodna". Lekarze twierdzili, że jestem zdrowa. Tak do 16 roku życia nie odczuwałam głodu. Bez względu na ilość jedzenia i długość przerw między nimi. Ale tak ogólnie to się z wami zgadzam. Zmuszanie do jedzenia, albo przekupywanie słodyczami mogą co najwyżej jeszcze bardziej zniechęcić do jedzenia.
Odpowiedz@no_serious: Są parówki i parówki. Mogą być parówki śmieci a mogą być też fajne z naprawde dobrym składem
Odpowiedz@LittleM: ja tez bylam niejadkiem do 10 roku zycia potem nagle mi sie odmienilo i obecnie jem wszystko. Znam matke, ktora tez postanowila przeglodzic dziecko-niejadka. Pod koniec dnia dziewczynka slaniala sie na nogach, ale nie poprosila o jedzenie. Matka wrocila do wpychania na sile. Sama nie wiem jak problem niejadkowy rozwiazac.
Odpowiedz@LittleM: Ja nie odczuwałam głodu - nie, inaczej, nie KOMUNIKOWAŁAM, że jestem głodna - do mniej więcej 13-14 roku życia. Ale ja nie byłam tak do końca normalnym i zdrowym dzieckiem. Jako niemowlak miałam dość poważne problemy żołądkowo-jelitowe, a ponieważ koniec lat 80' to nie były czasy, gdzie można było iść do apteki po mleko takie czy śmakie, do tego kupić odżywki, witaminki, elektrolity i syropek na apetyt, to karmiona byłam tą sławną, sinoniebieską mieszanką, chyba na zasadzie "ryzyk-fizyk, przeżyje albo nie". I tak do drugiego roku życia, bo pediatra zabroniła wcześniej rozszerzać mi dietę. Czego oczywistym skutkiem było to, że nie chciałam jeść niczego, bo wszystko było "be!", niezależnie, czy dany produkt kiedykolwiek jadłam, czy nie. @nursetka: Niejadka tworzy się na etapie poznawania smaków i rozszerzania diety. To na tym etapie wielu rodziców popełnia kardynalny błąd, polegający na wmuszaniu w niemowlaka kolejnych łyżeczek, a to "za mamusię", a "za tatusia", "o popatrz, leci, leci samolocik!", bo w ich mniemaniu dziecko zjadło za mało. Każdy taki posiłek staje się gehenną, dla obu stron, a to nie sprzyja otwartości na nowe rzeczy. Dzieci, które mogą w dowolnej chwili odmówić jedzenia, w dowolnym momencie je dostać, uczestniczyć w przygotowaniu, pomieszać, pobabrać w nim paluszkiem i spróbować jeść samodzielnie, praktycznie niejadkami nie zostają.
Odpowiedz@nursetka: Jak się słaniała na nogach, ale jeść nie chciała to chyba miała jadłowstręt. Zwłaszcza jeśli matka wmuszała w nią na siłę. Znajomi mają 3-letniego syna, który boi się jedzenia. Poważnie, jest nawet zdiagnozowany jakoś specjalnie. Podobno jest to wynik jakiejś traumy.
Odpowiedz@Bryanka: Niewykluczone, że były jakies problemy psychologiczne. Rodzina dosc patologiczna.
Odpowiedz@Meliana: Mnie mama przegłodziła jak miałam ok. 3 lata. Stwierdziła, że jak się nie upomnę to ona mi nie da. Nie jadłam 2 i pół dnia. Tylko woda z kranu. Nie upomniałam się, mama wymiękła ze strachu o mnie
Odpowiedz@nursetka: Każdy widzi, co chce. Tak jak anorektyczka widzi w lustrze grubasa, tak matka u normalnej, zmęczonej zabawą / normalnymi aktywami dziennymi dziewczynki widziała skraj śmierci głodowej. Podczas praktyk na oddziale pediatrycznym często gadałyśmy z lekarkami o problemie "niejadków" i wszystkie (większość z nich miała już własne dzieci) były zgodne - za "niejadztwo" odpowiadają dwie rzeczy: po pierwsze urojenie matek, którym wydaje się, że dziecko powinno jeść tyle co dorosły, po drugie - przekonanie, że słodyczami i gęstym soczkiem nie da się najeść, więc nieważne ile dziecko wpycha dziennie przekąsek i soczków, na obiadek zawsze będzie miało miejsce, a jeśli nie ma, to jest na pewno ciężko chore.
OdpowiedzA mała nie chodzi do przedszkola? Tam by jej szybko jadlospis naprostowali...
Odpowiedz@singri: Zapisana jest. Ale mamusi nie chce się wstawać, żeby zaprowadzić. A tatuś pracuje.
Odpowiedz@wifi: Mimo wszystko zajmuje niepotrzebne miejsce.
Odpowiedz@singri: Dziękuję serdecznie za takie naprostowanie... Jedną z najgorszych rzeczy w przedszkolu było wmuszanie w dzieci jedzenia nie patrząc na to czy ktoś to lubi czy nie albo czy jest najedzony i więcej nie zmieści. Wolałam być głodna niż zjeść coś od czego chce mi się wymiotować. A wpychanie na siłę i później jeszcze dawanie kary bo dziecko śmiało już jedzenia nie zmieścić to już w ogóle...
Odpowiedz@Imnotarobot: wiesz, jakie są moje główne wspomnienia z przedszkola? Histeria przed wyjściem, bo znowu będą wymuszali jedzenie, płacz, bo może na obiad bedzie znienawidzona zupa szczawiowa i torsje, bo asystentka przedszkolanki siedziała nade mną i karmiła niemal siłą.
Odpowiedz@dzemzbiedronki: o tak moje najgorsze wspomnienia z przedszkola to raz zmuszanie do jedzenia, dwa zmuszanie do lezakowania. Obecnie uwielbiam obie czynnosci. ;)
Odpowiedz@dzemzbiedronki: No dokładnie... To wmuszanie żarcia jest zwyczajnie straszne i nie wiem czemu ktoś uważa to za dobrą metodę. Daje efekt odwrotny.
OdpowiedzMój mąż miał zadatki na takiego zywieniowego terrorystę. Wciskał w syna jedzenie, gadał głupoty jedz bo nie pójdziemy na spacer. Efektowny zwrot, prosto na szanownego tatusia uświadomił mu w końcu, że robi źle. Syn je wszytko, prosi o to na co ma ochotę i nie są to tylko słodycze. Je brokuły, szpinak ryby bo nie robie z tego jedzenia czegoś wyjątkowego. Nie bije braw kiedy zje łyżkę barszczu. Bo jedzenie to normalna sprawa. A niejadkow z dzieci robią wyłącznie opiekunowie a szczególnie babcie. Pamiętam jak karmiłam maluszka kaszą, dając mu przerwy na połkniecie i oddech między łyżkami a teściowa ledwo mogła usiedziec i powtarzała "wpychaj mu no". Koszmar.
Odpowiedz@Kataszka: przepraszam, moje grube paluchy dały Ci minusa. :(
Odpowiedz@Rammsteinowa: :-) spoko
OdpowiedzMój syn ma prawie rok i daję mu urozmaicone jedzenie. Raz zje więcej, raz mniej, ma też swoje ulubione rzeczy i te mniej ulubione. Gdy odwraca głowę od łyżki to znak, że koniec karmienia. Przybiera na wadze, jest wszystko ok. Ale nie dla mojej matki. Można jej tłumaczyć, że dziecko nie ma żołądka wielkości piłki do kosza, a ona i tak wie, że dziecko nie dojada, że głodne. Jej cudowne metody to pakowanie w dzieciaka podczas puszczania mu bajek :/ Gdy zdecydowanie się sprzeciwiłam usłyszałam, że jestem nienormalna i że dziecko MUSI jeść. Dobrze, że z teściową nie mam takich problemów ;)
OdpowiedzMój syn jest generalnie żarłokiem, ale trafiają mu się dni, że dwie kanapki na cały dzień mu wystarczą i nawet szwedzki stół nie pomaga. Nie wciskam mu na siłę, bo to nie ma sensu. Za to moja matka, jak przychodzą takie dni, przechodzi samą siebie. Ile ja się wtedy nasłucham... A co się w kuchni dzieje... gotowanie na całego. Najlepsze jest namawianie, czasem tak przysiadam gdzieś z boku i podziwiam jak sobie radzi, a Młody ją zlewa i desantuje się w kierunku zabawek.
Odpowiedz