Kilka miesięcy temu poznałem dziewczynę o wdzięcznym imieniu Łucja. Od tamtej pory znajomość niemrawo się rozwijała, kilka razy ją gdzieś zabrałem – kino, piwo, spacer i kawa. Czasami nawet bywało romantycznie. Po takich spotkaniach odwoziłem ją do domu. Po piwie oczywiście taryfą z wiadomych względów. Jednak brakowało mi animuszu, żeby pociągnąć to gdzieś dalej. Całe szczęście, że jednak wyszło szydło z wora zanim jakieś serce pękło.
Do rzeczy więc: Łucja coś studiuje, jest raczej spokojna i wygadana, pod kopułą też wydaje się mieć właściwy poziom oleju. Ubiera się czysto, skromnie i czasem może nazbyt oficjalnie. Za każdym razem wyglądała świeżo i pachnąco. Ogólnie sprawia wrażenie porządnej i dobrze wychowanej. Jak dla mnie, bomba!
Pewnego słonecznego dnia, Łucja do mnie zadzwoniła – nic dziwnego, zdarzało się już wcześniej. W telegraficznym skrócie: Zamierza kupić nowe biurko i czy mógłbym je przywieźć – podała wymiary i poinformowała, że będzie w częściach. Po szybkiej kalkulacji czy zmieści się do samochodu odparłem: "Jasne, daj znać kiedy i pojedziemy po to biurko.". Nazajutrz dała znać a kolejny dzień później już czekałem pod jej blokiem. Nawet w takiej błahej sytuacji zrobiła na mnie wrażenie – nie dość, że ładnie odziana (normalka) to jeszcze ubrała się pod kolor auta. Przypuszczam, że chciała mi sprawić w ten sposób przyjemność. Nie mogę temu zaprzeczyć, ponieważ sprawiło mi to niemałą radość.
Ruszyliśmy po mebel – podróż tam i z powrotem odbyła się bez komplikacji a biurko okazało się nawet mniejsze niż miało być, zapakowane w tylko dwa kartony. Po wypakowaniu z auta, zabraliśmy się ze wszystkim "na raz" i pomaszerowaliśmy do bloku, dalej do windy i w górę na ósme piętro. Na końcu korytarza drzwi. "Mam mały bałagan" dziewczę rzecze, otwiera i wchodzi. Podążam za nią i staję jak wryty. Całe idealne wyobrażenie jej osoby szlag trafił i prawie się z tego "wrażenia" nie obaliłem tam gdzie stałem... Kawalerka mikroskopijna – dwa metry przedpokoju, po lewej łazienka, po prawej kuchnia. A mnie prawie znokautował smród jakby coś tam zdechło. Pod butem czuję, że panele na podłodze się lepią. Zerkam do kuchni – syf aż strach.
Gary piętrzące się w zlewie straszą potężnie, trzy wory ze śmieciami walające się na podłodze której oryginalny kolor już ciężko określić, szafka pod zlewem pełna śmieci aż się nie domyka, kuchenka pokryta czarną skorupą z tłuszczu i kawałków starego jedzenia, blaty uświnione absolutnie wszystkim a w rogu prawie pod sam sufit wznosi się wieża z piankowych opakowań po żarciu na wynos i pudełkach po pizzy, u podnóża której wyrasta las butelek i puszek po browarach. Z miną nietęgą ruszyłem dalej aby ujrzeć "pokój". Łóżko czy może raczej barłóg obleczony zatęchłymi betami, w rogu pomieszczenia szafa a obok niej metrowa góra ciuchów.
Podłoga usiana patyczkami higienicznymi, paragonami i typowo damskimi przedmiotami codziennego użytku. Po drugiej stronie pomieszczenia jej stare biurko – złamane w pół, pokryte jakimiś papierami i opakowaniami po jakichś różnościach (zapewne wcześniej leżały na tym biurku). W najbliższej okolicy tej ruiny biurka szczególne natężenie śmieci, które z resztą walały się również wszędzie indziej. Z półki regału łypią na mnie zestaw testów ciążowych i paszcza niedomkniętego opakowania po "chińczyku" strasząca zawartością, popielniczka "jeżyk" i butelki po browarach również pełne kiepów po samą szyjkę dopełniają całości.
Jak to jest "mały bałagan" to strach pomyśleć jak wygląda duży.
ja wszystko rozumiem, ale ubrac sie pod kolor samochodu? wtf?! co do syfiarstwa no coz... mam za duzo gratow na m2 i wszystko musi byc na wierzchu, inaczej nie uzywam lozka nie sciele, nie lubie czynnosci bezsensownych- zarzucam kocykiem ale lazienka i kuchnia musza byc sterylne jak poziom ogolnego nieladu przekracza moja wytrzymalosc, to konczy sie to zazwyczaj np. wycieraniem szafek od srodka, kurzy na szafkach i odrzwiach, myciem lodowki itp- lece z koksem po calosci ale nic u mnie nigdy nie smierdzialo ani sie nie zaleglo, mimo ze leniwiec z emnie straszny
Odpowiedz@bazienka: Bo Ty masz bałagan, a ona syf ;)
Odpowiedz@bazienka: co innego "za dużo gratów" i "musi być na wierzchu", a co innego np. takie opakowania po jedzeniu ułożone w piramidkę ;) Też myślałam, że jestem syfiara, bo do pedantyzmu mamusi mi daleko, a tu wychodzi, że to mama jest "inna" :D
OdpowiedzJa myślałam, że jestem syfiarą, bo nie składam ubrań po praniu, dopóki szafki nie zaświecą pustkami. A opis mieszkania w tej historii spowodował u mnie tak mocny opad szczęki, że nie mam pojęcia jak to skomentować. Widocznie za mało książek czytam, że słownictwo u mnie ubogie...
Odpowiedz@wifi: kiedys mialam obieg zamkniety ja-pralka-suszarka-ja :)
Odpowiedz@bazienka: Bardzo dobra metoda, stosowałem swego czasu.
Odpowiedz@wifi: Dokładnie, ja siedzę sam na większym metrażu niż "bohaterka" i chyba jakoś lepiej to ogarniam, nie jest cudnie bo moja tolerancja dla bałaganu jest raczej duża... ale ten opis do czego można doprowadzić przeraża.
OdpowiedzW sumie to zastanawia mnie jak taka osoba jest czysta i pachnąca. To aż dziwne, że ubrania i skóra nie przesiąkają tymi smrodami. Przecież nie wszystko da się ukryć perfumami.
OdpowiedzNo chyba, że wylewa na siebie cały flakon perfum, to może wtedy jesttaki efekt :)
Odpowiedz@Imnotarobot: tez sie dziwie, ja po rpacy od razu sie rpzebieram i kapie, bo mi smierdzi, to 8 godzin, a co dopiero mieszkac w takim syfie, spac w nim itp., ubrania bardzo szybko przesiakaja... poza tym podejrzewam, ze panna nie prala zbyt czesto, to co, kupowala nowe?
Odpowiedz@BlackAndYellow: Taa, tylko wtedy już nie jest się "pachnącym" tylko się śmierdzi perfumami :P
Odpowiedz@bazienka: Wątpię, że było ją stać by tak często kupować ciuchy. Chociaż kto wie... @BlackAndYellow W teorię o perfumach raczej nie uwierzę bo jak Lolitte powiedziała wtedy trułaby perfumami a to raczej też niepokojące.
OdpowiedzA tu się okaże, że to nie było jej mieszkanie, albo mieszkanie było specjalnie przygotowane na tę okazję, bo panna Łucja chciała potencjalnego chłopaka przetestować - wiecie "jak ze mną nie wytrzymujesz, kiedy jestem najgorsza..." :D
OdpowiedzŁaska boska, że nie miałeś okazji zajrzeć do łazienki... Ja wszystko rozumiem, ale nie pojmuję jak można w ogóle funkcjonować w takim syfie? To raz. A dwa, że - sądząc z opisu - w tym mieszkaniu niezłe melanże musiały się odbywać... Żeby złamać biurko w połowie - trzeba użyć naprawdę sporo siły. Może ktoś po nim skakał? Wiesz co ja myślę? Że tej pannie na tobie wcale a wcale nie zależało i pokazała ci ten chlew, żeby mieć cię już z głowy, albo... albo liczyła na to, że wcale a wcale nie będzie ci on przeszkadzał, jak nie przeszkadza jej licznym - jak sądzę - gościom. Bo chyba dziewczyna nie chla piwska do lustra żrąc przy tym kilogramy pizzy i jarając po dwie paczki szlugów?
Odpowiedz@Armagedon: Wskazałeś punkty które mnie również zastanawiają. Jedno wielkie "WTF?!". Nie mam pojęcia jak można w ten sposób funkcjonować a jedyne co mi świta – chyba wzięła sobie do serca tekst piosenki Elektrycznych Gitar pod tytułem "Przewróciło się". To złamane biurko to dla mnie też zagadka – bo jak drobna dziewczyna, tak ze czterdzieści kilo, miałaby to uczynić? Kiedyś miałem okazje zmierzyć się z meblem ze sklejki – płyty 120x90 za chiny ludowe nie byłem w stanie tego złamać skacząc po niej. Odnośnie trzeciego punktu – sądzę, że to drugie. Cała sytuacja jest dość świeża, nie mam zielonego pojęcia jak dalej postąpić bo zignorować tego syfu nie sposób. A jeśli chodzi o jej dietę piwno–pizzową – to może i "jedzie" w ten sposób, ale nie sądzę, że łoi browary przepalając fajami przez całe dnie. Więc pewnie melanże.
Odpowiedz@E4y: Prawdę mówiąc, jest jeszcze coś co mnie niepokoi, ale dotąd o tym nie wspomniałam. Ów "zestaw" testów ciążowych, mianowicie. Ciekawe, czy już przygotowany "na wszelką ewentualność", czy też - wziąwszy pod uwagę "schludność" panienki - to tylko puste opakowania po już zużytych...?
Odpowiedz@Armagedon: to bylo pierwsze, na co zwrocilam uwage- ciekawe, czy zuzyte, czy " na wszelki", sporo mowia o zyciu seksualnym wlascicielki i coz, podejsciu do antykoncepcji i potencjalnej bazie wirusow ja nie mam idealnego porzadku, sporo rzeczy na wierzchu ( kremy w lazience chociazby), bo inaczej zapominam o uzywaniu , ale poweirzchnie uzytkowe sa czyste , a kurze starte nawet w dziwnych miejscach typu na szafkach podsufitowych ;) albo oscieznicach drzwi
Odpowiedz@bazienka @Armagedon @OhydnaFormaDobra Nic nie daje podstaw, żeby wysnuć inne wnioski niż te przez was przytoczone. Te testy to były pudełeczka – nie wiem czy zużyte czy jeszcze nie, bo samych "dzieciometrów" nie widziałem. Ale sam fakt, że było ich tam więcej niż jeden może wskazywać na dość rozwiązłe życie seksualne.
Odpowiedz@E4y: może kupiła w jakiejś promocji 2+1 :D haha;) no ten element chyba najsłabiej wróży z całości ;) daj znać czy planujesz poruszać z nią ten temat czy udawać, że wszystko spoko ;)
Odpowiedz@Wilczyca: Dziwna sprawa, bo z jednej strony głupio tak zapaść się pod ziemię i urwać kontakt, z drugiej strony niezręczny temat do poruszania. Więc nie wiem co dalej zrobić. Na razie czas leci, może w końcu wymyślę jak to ugryźć. Udawanie, że wszystko jest w porządku nie wchodzi w grę, bo takiego słonia w salonie nie da się długo trzymać. Albo może samo jakoś się to rowiąże :)
Odpowiedz@E4y: biurko można złamac na wiele sposobów, ja z koleżanką złamałem dosyć tegie łózko :D I tylko na chwile zgubiliśmy przy tym rytm :P. Sądząc po testach kolezanka podobnie postąpiła.
OdpowiedzTo jak musiała wyglądać łazienka? Ja jestem zdania, że w miejscu gdzie sami dbamy o naszą czystość i higienę MUSI być czysto. Jak już ktoś wyżej napisał, zastanawiam się czemu zapach TEGO nie przenosił się na nią.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 września 2017 o 19:47
@kupmipiwo: może akurat łazienkę ma czystą i tylko tam mieszka i przechowuje ubranie? ;)
OdpowiedzE4y powoli staję się fanem twoich wpisów.
OdpowiedzPoradnik: Jak zerwać z chłopakiem i nie czuć się winną Szkoda, że nie znałam tej Łucji z 15 lat temu.
OdpowiedzMyślałam, że jestem leniwa, bo czasem nie chce mi się ściągnąć prania z suszarki przez 3 dni po wyschnięciu, a jak już ściągnę to kolejny tydzień leży w koszu na czyste pranie i czeka na swoją kolej do uprasowania. Bo jak jem przed komputerem, to nie wynoszę talerzyka od razu po zjedzeniu. Bo na stole leży prawie pusta paczka po chipsach ale szkoda mi jej wyrzucić, bo w środku są jeszcze jakieś okruszki i może mnie najdzie ochota... itd. Ale teraz czuję się rozgrzeszona :)
Odpowiedz@paski: Też mam czasem takie grzechy. Ale luuuz, jak widać są lepsi od nas. Mistrzowie w swoim fachu :P
Odpowiedz@bazienka: Mam srebrny/szary samochód z czarnymi zderzakami – a ona się ubrała w czarną kieckę i jasnoszary sweter, pasujący odcieniem prawie idealnie do koloru nadwozia. Jak dla mnie to jest pod kolor i w sumie nic dziwnego w tym nie widzę. Odnośnie bałaganiarstwa. Sam w tej materii święty nie jestem – robię po prostu bałagan i nie kwapię się do ogarniania go, dopóki nie zacznie mnie irytować. Biurko mam wiecznie zastawione różnościami aż się nie mieści już nic: aparat, "gwizdki" USB, przenośne dyski, papiery, faktury, jakieś potrzebne dokumenty (naprawdę potrzebne) – i na tym wszystkim pady od konsoli. To leży sobie na biurku, ale nigdzie poza nim. Wyrko też nigdy nie pościelone, bo to istotnie głupiego robota. Ma być czyste a nie na pokaz mody sypialnianej. Co najważniejsze – ma być ogólnie czysto i jest czysto. Doskonale rozumiem, żeby po jakiejś nasiadówie zostawić takie opakowania i flaszki po browarach na cały dzień następny – "a niech se stoi, sprzątnę jak kac minie". Nie rozumiem natomiast jak można doprowadzić mieszkanie do takiego stanu jaki tam zobaczyłem. Bo "bałagan" i "syf" to zupełnie dwie różne rzeczy.
Odpowiedz@E4y: OK, laska ma syf w domu. I to jest taka piekielność?
Odpowiedz@Jorn: może on jest z tych, co po kilku spotkaniach z laska już planuje wspólne zycie.
OdpowiedzEee, a czy to nie jest tak, że to jest objaw jakiegoś zaburzenia psychicznego?
Odpowiedz@SecuritySoldier: Nie wiem. Jedyne co mi przychodzi do głowy to jakaś forma zbieractwa czy jakaś depresja. Ale jak na moje oko to całokształt jej osoby (pomijając sodomę i gomorę w mieszkaniu) nie dawał wcześniej powodów do niepokojów.
Odpowiedz@E4y: Mi to wygląda właśnie na zbieractwo lub depresję. Nie zgadzam się jednak, że testy ciążowe oznaczają, że dziewczyna jest "puszczalska" - sorry, ale od seksu z jednym facetem dziesięć razy tak samo zachodzi się w ciążę, jak od jednego razu z dziesięcioma. Jak już, to ma dziwną, ciążową paranoję - albo bardzo chce zajść, albo wręcz przeciwnie, bardzo nie chce.
Odpowiedz@vera: Sam fakt, że te testy stały na półce, na widoku jest dosyć dziwny... Nawet gdyby się "puszczała" co imprezę to nie miałaby raczej ochoty wzbudzać w nowo poznanym facecie takich podejrzeń. Albo chciała właśnie odstraszyć (tylko nie łatwiej było się po prostu przestać odzywać? :P) albo są to faktycznie symptomy jakichś zaburzeń.
OdpowiedzA ja myślę,że to był test dla ciebie
OdpowiedzJa jestem nieżyciowa, ale co to ten chińczyk?
Odpowiedz@szafa:zupa chińska robiona w Radomiu :)
OdpowiedzW Przyjaciołach był też taki epizod, gdzie Ross spotykał się z mega seksowną laską, a jak zaprosiła go do domu to syf istny jak u tej Łucji i w tym bałaganie szukała chomika.
OdpowiedzKiedyś miałem podobną współlokatorkę. Nie widziała problemu w zostawianiu na desce klozetowej plam krwi (nie chcę wiedzieć jakiego pochodzenia).
Odpowiedz@Mroovkoyad: Chłopie, opanuj się. Rozumiem, jakby zostawiała kał na desce lub w samej muszli(czyt. nie używała szczotki po spuszczeniu wody). Ale krew? Aż tak mdli Cię na jej widok? Nie chcesz wiedzieć skąd pochodzi? A jaka różnica? Jak z nosa to ok, a jak miesiączka to uciekasz z kibla? A może zacięła się przy goleniu... zarostu na twarzy? To już jest czepianie się.
OdpowiedzA jesteś pewien, że ta dziewczyna mieszkała sama i to nie jacyś współlokatorzy zrobili taki chlew? Sama nie jestem święta, przez 2 lata żyłam w rozgrzebanym remontowo mieszkaniu (nie miałam kasy na ekipę i wszystko robiłam własnoręcznie z pomocą przyjaciół, więc ciągnęło się to przez dłuuugi czas), ale byłam CHORA od życia w takim syfie. W sensie wiadomo, że sprzątałam i odkurzałam, ale jak z kuchni pyli się gładź i inne atrakcje, to nie da się posprzątać na błysk. Bo za 30 sekund znowu wszystko jest up..dolone. I jakoś mój obecny mąż nie zszedł na zawał po zobaczeniu tego syfu :D Ale fakt, teraz mieszkanie jest piękne i wylizane :D
Odpowiedz@Shineoff: A przeczytałaś może jaki to tym mieszkania? Zdaje się, że mała kawalerka. To albo "lokatorzy" sypiają w kuchni na podłodze albo z nią w łóżku, stąd testy ciążowe, bo kto wie co z nią przez sen wyrabiają...
Odpowiedz@Doombringerpl: Znam ludzi, którzy mieszkali ze współlokatorami w kawalerce, więc raczej mnie to nie dziwi. W moim mieście za wynajem kawalerki trzeba zapłacić nawet 1500 zł, więc nic dziwnego, że kogoś nie stać i chce tę opłatę rozłożyć na pół.
Odpowiedz@Shineoff: Nie wyglądało jakby ktoś jeszcze tam mieszkał – jedno łóżko, dość wąskie z resztą. Ale kto wie jak faktycznie było. Widziałem również takie rzeczy, gdzie w trzydziestometrowej kawalerce mieszkali jak na okręcie podwodnym – w sześciu chłopa. To dopiero mieli "jazdę", bo dwa wyra były zajmowane rotacyjnie – dwóch pracowało na nocki, dwóch za dnia. Wymieniali tylko śpiwory na wyrkach na swoje. Ale cóż: student potrafi!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2017 o 12:41