Historia znajomego.
Mierzył kamienicę i wylądował w mieszkaniu... no, nie żula, ale starszego gościa, który miał problem z ogarnianiem domu. Zapach podobno wyciskał łzy z oczu. W mieszkaniu mnóstwo gratów i trzy koty.
Obmiary robi się dalmierzem laserowym. Wiadomo, jak koty reagują na laser i czerwona kropkę, więc kolega poprosił gościa, żeby gdzieś zamknął te koty.
Na koniec jeszcze pan zażądał policzenia, ile ma metrów w mieszkaniu - bo wie, ile ma, ale jak kolega policzy więcej i podniosą mu czynsz, to on go pozwie, administrację pozwie i wszystkich pozwie.
Rozkukuryczył się facet, więc kolega wyjął komórkę i mu tam pi razy drzwi policzył. Chwilę to trwało.
Wychodząc, kolega tak z głupia frant pyta się: "a gdzie pan zamknął koty?”- bo wszystkie drzwi otwarte, a kotów nie ma.
Facet zniknął w łazience i kolega usłyszał tylko „urfa".
Gość zamknął koty w pralce. Jeden jeszcze trochę się ruszał. Reszta się podusiła.
Szkoda zwierzaków, ale i faceta szkoda, bo ewidentnie nie miał zamiaru pozbywać się swoich ulubieńców...
OdpowiedzIdiotów mi nie żal.
Odpowiedz@minutka: z jakiej racji żal? Gdyby facet miał odrobinę oleju w głowie to zamknął by Koty w szafie.
OdpowiedzCo znaczy „rozkukuryczł”?! O.o I ile czasu te koty musiały być w pralce, żeby się udusić?
Odpowiedz@choix: i jaki kot, normalny, nieogłuszony, nie kociak i do tego w liczbie 3 da się zamknąć w pralce???
Odpowiedz@choix: Rozkukuryczył czyli zaczął powrzaskiwać agresywnie i się nakręcać. Jak wkurzony, atakujący kogut. Kolega powiedział, że "normalne koty" a facet wyniósł je trzymając za wszarz. Pakowania do pralki nie widział. Obmiar normalnie trwa kilka minut, ale przez liczenie powierzchni, legitymowanie kolegi i dyskusje o ograniczaniu wolności przez opresyjne państwo- wszystko trwało kilkanaście. Ja mojego własnego kota mogę nosić i przestawiać i np. kilka razy zamknęłam go w szafie niechcący a on nawet nie miauknął tylko czekał aż go znajdę i wypuszczę. Są różne koty.
Odpowiedz@takatamtala: Ale wiesz jak zbudowana jest pralka i że z powodu jej budowy koty by zdechnąć musiały być zamknięte kilka godzin? Twój w szafie nie zdechł po 15 minutach?
Odpowiedz@2haj: A jaka to budowa? Na logikę biorąc trzem zwierzakom zamkniętym w tak małej przestrzeni powietrza wystarczy na bardzo krótko.
Odpowiedz@2haj: Moja szafa nie jest szczelna. I kilka ładnych razy większa od bębna pralki. A pralka z drzwiczkami bębna zamykanymi na zatrzask jest szczelna. Ale proszę- nie sprawdzaj. Wg relacji kolegi wystarczyło kilkanaście minut.
Odpowiedz@jass: Bęben pralki nie jest szczelny. Od góry ma odpowietrzenie i np. zasyp do proszku i to wcale nie małymi rurami. Kot z pewnością nie zdechnie w nim przez kilka godzin.
Odpowiedz@jass: Zamknij się w szafce na kilka minut. Ja to robiłem za dziecka wielokrotnie i nie umarłem. Stosunek wielkości dziecka do szafki pewnie jest zbliżony jak kota do bębna pralki. A jak już napisałem powyżej bęben pralki nie jest bardziej szczelny od zwykłej szafki, bo posiada odpowietrzenia i inne "dziury" tyle, że od góry żeby woda nie wypływała.
Odpowiedz@takatamtala: No i trochę matematyki na koniec. Człowiek zużywa ok 200 ml czystego tlenu na minutę, w powietrzu jest tlenu ok 20% więc w przybliżeniu człowiek zużyje 1l powietrza na minutę. Objętość bębna pralki wynosi ok. 60 l więc teoretycznie tlenu jest na 60 min życia człowieka. Jednak już obniżenie do ok. 15% zawartości tlenu (a więc o 1/4) w powietrzu jest śmiertelne - bierzemy więc 1/4 z 60 min co daje 15 minut życia człowieka. 3 koty to w przybliżeniu 10% masy człowieka zużywają więc 10 razy mniej tlenu. Całkowicie szczelny bęben pralki pozwala więc na 150 minut życia 3 kotów, a jak już napisałem nie jest on szczelny. Słowem jak wymyślasz to najpierw sprawdź czy historyjka może mieć chociaż pozory prawdy.
Odpowiedz@2haj: tylko weź pod uwagę, że dwutlenek węgla jest cięższy od powietrza i opada na dół. Więc nawet jak nie zużyły całego tlenu, to wystarczyło, żeby CO2 wypełnił przestrzeń w której znajdowały się koty.
Odpowiedz@Kumbak: W jaki niby sposób skoro nawet przy założeniu nie mieszania się go z pozostałym powietrzem (co jest właściwie niemożliwe - zauważ, że w "normalnym" powietrzu też masz CO2) wypełnił by zaledwie 5% objętości bębna bo tyle tlenu zostałoby zużyte. Zauważ też ze bęben nie wypełnia 100% objętości obudowy, która właśnie z dołu ma miejsce na grzałkę, spływ itp. a sam bęben jest dużo wyżej nad najniższym punktem obudowy
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 września 2017 o 18:43
@2haj: Przerażone koty najprawdopodobniej okropnie się wierciły i próbowały wyskoczyć. A skoro próbowałyby wyskoczyć to bęben chociaż nieznacznie by się poruszał. W takiej sytuacji jeden mógłby zadusić drugiego.
Odpowiedz@2haj: Dodatkowo jeszcze organizm nie zużywa całego tlenu w powietrzu, którym oddycha. Nie wiem, jak u kota, ale u człowieka wydychane powietrze zawiera ok. 16% tlenu (normalnie w atmosferze jest 21%). Nawet człowiek w foliową torba na głowie nie dusi się od razu, bo przez chwilę jeszcze ma tlen, który sam wypuścił ze swoich płuc.
Odpowiedz@2haj: skoro to były 3 dorosłe koty to w małej pralce koleś musiał ustawić zwierzaki jeden na drugim i stąd dwa koty się udusily bo nie miały się jak ruszyć a jeden jakoś przeżył
OdpowiedzOpowieść grubymi nićmi szyta... Pierwsze - wpakowanie trzech dorosłych kotów do "pojemnika" o niestabilnym, niewygodnym dnie, samo w sobie graniczy z cudem. Najczęściej wsadzenie nawet jednego kota do transportera bywa wyzwaniem, a co dopiero wpakowanie trzech, przez jeden otwór do miejsca, gdzie z całą pewnością nie chciałyby siedzieć. Drugie - końcówka opowiadania "jeden jeszcze się ruszał, reszta się podusiła" - kłóci się to z mechanizmem, jaki działa przy niedotlenieniu. Z braku tlenu najpierw traci się przytomność - śmierć następuje dopiero po kilku minutach. Skoro koty były trzy, zamkniete w jednym miejscu to nie jest mżliwe, by dwa umarły z braku tlenu, a jeden nawet przytomnosci nie stracił...
Odpowiedz@Iras: Jeżeli masz problem z wpakowaniem kota do transportera to polecam postawić transporter gdzieś w kącie i do środka wrzucić poduszkę lub koc. U mnie tak stoi transporter, koty są z nim oswojone, lubią tam spać więc gdy trzeba je tam wsadzić to wchodzą same i grzecznie siedzą.
Odpowiedz@KIuska: Sama z kotami problemów nie mam - miałam po prostu okazję pracować w lecznicach weterynaryjnych i się napatrzeć, jakw praktyce wygląda w wykonaniu niektórych wsadzanie do transportera, wyciąganie itp. A jeśli przychodził ktoś z dwoma, albo więcej kotami w jednym transporterze, to już w ogóle była zabawa, jeśli właściciel nie chciał pomocy w schowaniu kotów...
Odpowiedz@Iras: Rozumiem, ja przy okazji wizyt ze swoimi też sporo widziałam. Najpierw wyciąganie kota siłą, a później siłą wpychanie. Nic dziwnego, że transporter mu się źle kojarzy.
Odpowiedz@KIuska: Mój do transportera sam z siebie wchodzić nie chce - nawet jak ma w środku ulubiony kocyk i zabawki. Uwielbia za to na nim siedzieć - wskakuje na górę i patrzy co się dookoła dzieje. Ale wsadzenie go do środka nie jest trudne - wystarczy wrzucić mu kulkę z folii aluminiowej i od razu wbiega, bo przecież zabawa, trzeba gonić.
Odpowiedz