Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dużo jest historii o "piekielnych sprzedawcach”. Moja koleżanka pracuje w handlu jako…

Dużo jest historii o "piekielnych sprzedawcach”.

Moja koleżanka pracuje w handlu jako ekspedientka. Teraz jest zatrudniona w małym, prywatnym sklepiku z konfekcją skórzaną i nie narzeka, ale był czas, że pracowała w sklepie z garniturami - i tam wytyczne szefostwa były m.in. takie:

- Zakaz siadania. W sklepie nie było żadnego krzesła, a ekspedientki były pouczone, że za siadanie uważa się także opieranie o ladę z kasą bądź o takie stoisko na środku z krawatami, skarpetkami itp., przysiadanie na pufie w przymierzalni... Stanie przez 8, 10 lub 12 godzin...

- Podchodzenie do klienta - miały "nie dać się spławić". Czyli na początek standard - po wejściu klienta: "dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc, doradzić?". Jeśli klient nie życzył sobie pomocy, miały spis zdań/rozmówek, którymi mają go zaczepić, w stylu:

-- <przymierza koszulę>: Do twarzy panu w tym kolorze!

— <ogląda garnitur>: To nowa kolekcja, wykonana z najlepszej jakości wełny (whatever), świetnie się nosi.

lub: Mamy dopasowane kolorystycznie koszule i krawaty, gdyby pan był zainteresowany kompletem.

-- <ogląda krawat>: To najnowszy krzyk mody, badania psychologiczne wykazały, że osoby noszące dodatki w tej kolorystyce postrzegane są jako profesjonaliści.

itd.

Podobno kilka stron a4 miały z różnymi wersjami "zaczepek". W sklepie na zmianie przeważnie były dwie, był też nakaz, że jeśli trzykrotna zaczepka od pierwszej nie skutkuje, to ma podejść ta druga.

Dla nich to było wybitnie piekielne, przypuszczam, że dla klientów również, chociaż koleżanka twierdzi, że jeśli chodzi o klientów, to było pół na pół - średnio od połowy dostawały opiernicz, że się narzucają, ale połowa gładko się łapała na te gadki z kartek.

Tak czy siak, koleżanka wytrwała tam tylko 2 miesiące...

piekielni_klienci piekielni_sprzedawcy sklep

by marcelka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar PluszaQ
31 33

Ja, przy takich "warunkach" pracy nie wytrzymałbym 2 dni, a co dopiero 2 miesięcy. Pracodawca, to chyba sobie pomylił epoki, bo tak, to się obozowi kapo zachowywali...

Odpowiedz
avatar kitusiek
27 31

@SaraRajker: Jest różnica pracować na stojąco, bo inaczej się nie da i na to narzekać, a nie móc usiąść w momencie, w którym nie ma kompletnie nic do roboty w pracy - bo w sklepie wszystko na swoim miejscu, a klientów brak - a zakaz to zwykłe widzimisię pracodawcy.

Odpowiedz
avatar Balbina
22 26

@SaraRajker: Pewnie nigdy nie pracowałaś po 8 godzin dzień w dzień nie mogąc nawet przycupnąć na trochę. To jest chore.Można tak wytrzymać jakiś czas ale nie non stop. A gdzie prawa pracownika(jakiekolwiek że tak powiem) Miałam kiedyś pracownicę która pracowała w znanej sieci ekskluzywnej bielizny i wyrobów pończoszniczych. U mnie raz jest klient raz go nie ma.Raz się zasuwa a kiedy indziej jest laba. Patrzę a ona dzień w dzień ściąga ścierki,obrusy,ręczniki,myje półki i układa na nowo. Pytam się-co ty robisz?Przecież wczoraj to robiłaś. O ona że w tym salonie musiały robić to codziennie. Musiały ściągać te koszulki,piżamki,rajstopki,myć półki i układać na nowo.Kamery były które je kontrolowały. Nie było zaplecza,nie było krzesła,żeby zjeść kanapkę chowały się za kartony.Aha i jeszcze musiały nosić mini i wysokie obcasy. Kręgosłup siada w rekordowym tempie. I zapewniam Cię w biurze kawka i ciastka są na porządku dziennym i wypijasz ją w spokoju. A w sklepie jak sobie zrobisz to łykasz w biegu albo wypijasz już zimną.

Odpowiedz
avatar marcelka
6 14

@SaraRajker: koleżanka jak najbardziej ma kompetencje do pracy siedzącej i ma ukończone studia wyższe, mgr przed nazwiskiem i kończy obecnie kolejny poziom nauki, po którym będzie mogła założyć własną działalność. i właśnie ze względu na tę naukę (zajęcia 2 dni w tygodniu, 1 dzień obowiązkowych praktyk w branży) trudno jej znaleźć pracę poza handlem, np. w urzędzie.

Odpowiedz
avatar Dziewczynazmarcepanu
19 25

@SaraRajker: Uwielbiam takie czepialstwo na zasadzie "nie chciało się uczyć, nie chce się pracować". Wśród młodych pracowników sklepów wielu jest takich, którzy dopiero się uczą, a przy okazji tego uczenia starają się zarobić na własne utrzymanie. Praca zmianowa w sklepach i gastronomii jest, niestety, często jedyną możliwością pogodzenia pracy z nauką. Nie trzeba od razu tak atakować.

Odpowiedz
avatar marcelka
19 21

@SaraRajker: ale jaka dla pracodawcy jest różnica, czy ona siedzi z gębą w komórce, jak to określiłaś, czy też stoi z gębą w komórce? oczywiście w sytuacji, gdy w sklepie nie ma żadnych klientów, nikt nawet nie kręci się w pobliżu drzwi i nie ma do wykonania żadnych innych obowiązków (typu rozłożenie towaru, zmiana ekspozycji itp.) bo to jest już zrobione? a jakbym chciała być złośliwa, to bym napisała komentarz w Twoim stylu - "nie chciało się uczyć, to na produkcji trzeba zaiwaniać, było się uczyć i siedzieć jak prezes". ale nie wiem nic o Tobie, Twoim wykształceniu, nie znam szczegółów Twojej pracy, dlatego potraktuj proszę to w cudzysłowie tylko jako przykład, nie personalny przytyk.

Odpowiedz
avatar Balbina
14 16

@SaraRajker: Swego czasu pracowałam na akord więc wiem co to za praca ale i wtedy pracownik miał swoje prawa. A jak pracujesz po 12h to chyba z własnej woli i nikt Cię do tego nie zmusza. A co ma gęba w komórce do poruszanego tematu to nie wiem.

Odpowiedz
avatar Bryanka
15 15

@SaraRajker: A jakie to są te "kompetencje do pracy siedzącej"?

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
23 23

@SaraRajker: 1. Tak, bo usiąść na chwilę gdy nie ma co robić to taka straszna roszczeniowość. Sama sobie tak postój i snuj się po sklepie przez 8 godzin albo i dłużej bez możliwości przycupnięcia albo oparcia. Już widzę jak wtedy marudzisz na "leniwych" sprzedawców. Pewnie pierwsza smarowałabyś taką historię i broniła sprzedawców. Ja nie jestem w stanie wytrzymać paru godzin w takich warunkach. Ból krzyża jest paskudny. A leniwą i słabą osobą zdecydowanie nie jestem. 2. W d*pie mam czy ten sprzedawca jest dorabiającym studentem/emerytem, czy ma na tym sklepie okres przejściowy, czy tę pracę lubi, czy "nie miał kompetencji". Wykonuje uczciwą, legalną pracę zamiast siedzieć w domu i pobierać zasiłki od państwa. Należy mu się dobra wypłata, szacunek i jakieś normalne, nie wyniszczające warunki pracy do licha ciężkiego. A przynajmniej nie bezsensowne jak zakaz siadania...

Odpowiedz
avatar Balbina
19 19

@SaraRajker: Dziwi mnie Twoja nieomylność i wypowiadanie sądów o osobie której nie znasz. Łał i te epitety Może na swoim stanowisku pracy tak samo traktujesz ludzi jak o nich się wypowiadasz.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
19 19

@TakaFrancuska: Bo ten zakaz jest zwyczajnie idiotyczny. Żeby się nie można było nawet oprzeć? No przecież to kpina. Mi nie przeszkadza, że sprzedawca siedzi czy czasem zajrzy w telefon, albo wyjdzie do kibla. Póki na sklepie jest czysto, sprzedawca kulturalny i pomocny. Ale może ja po prostu wiem, że sprzedawca to człowiek a nie maszyna i ma swoje potrzeby. Te wszystkie zakazy i standardy pod kątem klienta i kosztem zdrowia pracownika są chore. Pracownik, który nie jest zadowolony, którego coś od tej pracy boli nie będzie dobrze wykonywał swojej pracy bo będzie myślał tylko o tym by sobie w końcu przycupnąć i ulżyć trochę plecom. No ale po co zadbać o tych "roszczeniowych" i "leniwych" pracowników skoro można mieć ich dużą rotację i/lub uważać, że te wszystkie odrealnione pomysły są jedyne słuszne.

Odpowiedz
avatar marcelka
16 18

@gggonia: ale to oczywiste, że jak klient przychodzi, to sprzedawca wstaje/podchodzi/pyta o pomoc. i tak właśnie koleżanka robi w obecnej pracy. a do tamtego sklepu z relacji koleżanki czasem nikt nie zaglądał przez 2-3 godziny. poza tym co innego coś robić na stojąco, nawet przy taśmie, a co innego po prostu stać na baczność, bo ileż można chodzić w kółko po sklepie 3m na 5m...

Odpowiedz
avatar marcelka
15 15

@fenek: to, że połowa się łapała, to raczej jako ciekawostkę dodałam... i po co miała tam siedzieć jeszcze 2 miesiące, jak znalazła inną pracę, która jej bardziej odpowiada? a zakaz siadania, jak się obsługuje klienta jest jak najbardziej uzasadniony. ale tu był zakaz totalny siadania, nawet opierania się o ladę, nawet jak klienta ani widu, ani słychu. no wg mnie to jest bez sensu i piekielne...

Odpowiedz
avatar marcelka
9 9

@fenek: "łapała się" - nie miałam na myśli, że od razu coś kupowali, ale wdawali się w rozmowę ze sprzedawcą, przyjmowali pomoc, której wcześniej nie chcieli (z reguły odmawiali na pytanie "czy mogę w czymś pomóc"). I część z nich zostawała w ten sposób przekonana do zakupu. Więc tak, jakaś skuteczność tej metody była, niemniej jednak w ten sposób potem powstają "piekielne historie" o narzucających się sprzedawcach. a dla koleżanki też było piekielne, kiedy musiała zaczepiać raz, drugi, trzeci nawet te osoby, które stanowczo i zdecydowanie mówiły "nie, dziękuję". stanie szefostwo uzasadniało dokładnie tak, jak piszesz - że klient przechodząc obok sklepu powinien widzieć sprzedawcę jak stoi i na niego czeka, gotowy do pomocy. nie wiem, czy to miało jakąś skuteczność, ale nawet jeśli, to jak wspomniałam zawsze były dwie osoby na zmianie - więc jak już, to reguła mogłaby być taka, że jak jedna osoba siedzi, to druga musi stać. zawsze to by było dla nich stanie przez pół czasu, a nie całą zmianę, a klientowi chyba by wystarczyło, że jeden sprzedawca stoi. no i wiadomo, że jakby się zdarzyło kilku klientów w tym samym czasie, to by nikt nie siedział...

Odpowiedz
avatar SpongeBobbie
23 23

Na studiach pracowałam w handlu, w tygodniu zajęcia, a w weekendy praca (zmiana między 6 a 12,5 h). Moi pracodawcy w pierwszej tego typu pracy też zakazywali czegokolwiek poza staniem i oczekiwaniem na klienta (mówię oczywiście o sytuacji, kiedy w sklepie nie ma nikogo poza pracownikami - czasem w ogóle nikt nie wszedł przez 6 h do sklepu), a każde odstępstwo to był telefon z pretensjami o obijanie się. W sklepie był monitoring i kiedyś dostałam na maila zdjęcie mojego zadka (kamera skierowana na kasę), rozmawiałam wtedy przez telefon z dostawcą, a koleźanka oparła się łokciem o stolik. I afera była o ten łokieć, bo zamiast pracować, to się opieramy o meble! Nie ukrywam, że nie czułam się najlepiej z tym, że szef robi zdjęcie, gdzie prawie cały kadr to moje 4 litery, a w tle widać niewyraźnie łokieć na stole (a w sklepie brak żywej duszy)...niestety standardy w handlu są odrealnione. Jak dla mnie nie ma nic złego w tym, że sprzedawca siedzi za kasą jak wchodzę do sklepu, byle tylko nie ignorował mnie, kiedy faktycznie potrzebuję pomocy. Narzucanie się z nieśmiertelnym "w czym mogę pomóc" na wstępie to już odrębny temat, będąc sprzedawcą nie cierpiałam tego, bo widziałam, jak to denerwuje klientów, jako klientka rozumiem sprzedawców i nie traktuję ich jak wroga, bo wiem, że jest im to narzucane w standardach.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 3

przy probie zagadywania mimo mojej odmowy potrzeby pomocy, i to tak nachalnej od razu bym powiedziala pani, by przestala mnie zaczepiac i dala w spokoju obejrzec towar jesli wtedy dalej by zaczepiala albo zaczela zaczepiac kolezanka, po prostu bym wyszla lub tez poprosila o kontaktt do wlasciwiela i wytlumaczyla mu, ze takie durne zasady odstraszaja klientow jako sprzedawczyni po poznaniu tych zasad nie stosowalabym sie wcale, i pewnie nastepnego dnia sie zwolnila

Odpowiedz
Udostępnij