Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym jak wychować swoje dziecko na kalekę... Moja rodzina jest całkiem…

O tym jak wychować swoje dziecko na kalekę...

Moja rodzina jest całkiem spora, przez co mam bardzo dużo kuzynów i kuzynek w różnym wieku. Ja w tym roku skończyłam 20lat i wiekowo w rodzinie jestem sama, tzn. większość mojego kuzynostwa jest około 30, a ta druga połowa jeszcze chodzi do szkoły, czyli najstarszy ma około 14 lat.

Jak wiadomo starsze kuzynostwo już ma rodziny, dzieci itd. Jednak, odważę się ich tak określić, nie są to normalne rodziny.
Każde małżeństwo zostało zawarte, ponieważ pojawiło się dziecko i wiadomo, trzeba szybko brać ślub, żeby wstydu w sąsiedztwie nie było. (Większa część rodziny mieszka w tym samym mieście, w tym ja).
Obowiązki w każdym z tych małżeństw wyglądają mniej więcej podobnie.
Mąż - żywiciel rodziny, pracuje i przesiaduje przed telewizorem, ewentualnie zajmuje jakimiś drobnymi naprawami.
Żona - wielozadaniowy robot. W tym wyręczanie we wszystkim także dzieci.

Wiadomo, maluchy ledwo odstające od ziemi trzeba wyręczać i pomagać ale żeby chłopakowi lat 10 wiązać sznurówki, bo jemu "się nie chce schylić" to już przesada! Nie mówię tutaj o pojedynczym przypadku kiedy mamusia pomaga swojemu dziecięciu, ale o codziennym pozwalaniu na traktowanie siebie jak "przynieś, podaj, pozamiataj".

Kuzynka, o której opowiem najbardziej sprawuje się w roli "rodzinnego pomagiera".

Sytuacja sprzed tygodnia. Kuzynka spodziewa się trzeciego potomka, więc zaprosiła żeńską część rodziny do siebie "na kawkę i pogaduszki". Wszystkie osoby zabrały ze sobą swoje dzieciaki, bo przecież "tatusiowe są zajęci oglądaniem telewizji i oni dziećmi zajmować się nie będą, od tego są kobiety".
Możecie sobie wyobrazić ile osób znalazło się w jednym miejscu w tym samym czasie. Kaśka (gospodyni) od progu biega wszędzie, a to przygotowuje poczęstunek, a to sprząta po dzieciakach bo rozwalają zabawki, a to próbuje zagadać towarzystwo i to wszystko przypominam w ciąży! Goście się rozsiedli, a dzieciaki rozrabiają.

Widzę że Kaśka chce wynieść śmieci (zaproponowałam jej pomoc, ale odmówiła) więc wołam jej najstarszego syna, który już rozsiadł się wygodnie przed konsolą i z resztą dzieciaków rozpoczynają grę.
Proszę go o wyniesienie śmieci i w pokoju zapada cisza, wszyscy się na mnie patrzą z otwartymi ustami. Zastanawiam się o co chodzi. Wtedy przychodzi Kaśka i zgarnia mnie na bok i mówi, że on nigdy nie wynosił śmieci, że ona sobie da radę, "niech Tomek siedzi i bawi się, to tylko małe dziecko.". Szczęka mi opadła.

Resztę imprezy przesiaduję z boku, bacznie się przyglądając całemu spotkaniu. Dzieci zajmują się sobą, a matki skaczą obok nich. Nawet przynosiły im talerze z jedzeniem bo młodzi nie usiedli do stołu. Po skończonym posiłku zaproponowałam po raz kolejny pomoc i po prostu zaczęłam zbierać talerze. Dostałam opieprz od Kaśki że "ja w jej domu sprzątać nie będę" i wszystko zrobiła sama. Inne kuzynki nawet nie zaproponowały pomocy, a dzieci nadal nie robiły nic oprócz bałaganu, którego same również nie posprzątały.

Po imprezie matki zabrały swoje pociechy, pozbierały swoje zabawki i wyszły. A Kaśka sprzątała wszystko sama, bo pomóc sobie nie chciała. Kiedy wychodziłam zapytałam dlaczego mąż jej nie pomoże, powiedziała że on pracuje i odpoczywa teraz, a obowiązkiem dzieci jest się bawić. Nawet 9-letniego syna, tego który nie wynosił nigdy śmieci, musiała zaprowadzić do toalety żeby się załatwił oraz pomogła mu umyć ręce, w praktyce zrobiła wszystko za niego, pewnie spodnie tez mu odpięła.

Nie wiem czy przesadzam, ale uważam że moja rodzina wychowuje swoje dzieci na kaleki. Wyręczanie we wszystkim dzieciaków robi im krzywdę. Próbowałam rozmawiać z kilkoma kuzynkami ale wszystkie twierdzą że sama nie mam dzieci i nie znam się na roli matki. Co więcej, podobno tak wygląda teraz każda współczesna rodzina.

Oczywiście padają sugestie kiedy ja założę rodzinę, bo "czas leci i nikt mnie niedługo nie zechce" - przypominam, że mam 20 lat i dopiero skończyłam szkołę średnią i chcę iść na studia co dla wszystkich jest "stratą czasu, bo to mąż ma utrzymać rodzinę". Nie wiem w jakim kierunku idzie świat...

by Zalamana97
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Issander
51 51

Tym kobietom to pasuje - z jednej strony nie muszą za nic brać faktycznej odpowiedzialności, z drugiej mogą czuć się niesamowicie ważne, bo ich dziecko bez nich sobie w niczym nie poradzi. Tylko tych dzieci szkoda.

Odpowiedz
avatar hanka_bez_pudla
22 40

@Issander: Bardzo szkoda. U mnie podział obowiązków w domu był jasny: ja musiałam robić wszystko, od obierania ziemniaków na obiad, co zaczęłam robić w wieku ok. 7 lat, poprzez sprzątanie, po gotowanie (od 13. roku życia). Na pytanie: "dlaczego ja, kiedy brat leży przed komputerem?" słyszałam tę samą śpiewkę: "bo jesteś DZIEWCZYNKĄ i jesteś STARSZA" (dokładnie o 2 lata). Dziś, jako 30-latka, jestem rodzicom dozgonnie wdzięczna, bo jestem całkowicie samowystarczalną kobietą, mieszkającą z dala od rodzinnego miasta. Gorzej z moim 28-letnim bratem, który jest życiowym inwalidą i, mieszkając wciąż z rodzicami, nawet śniadanie dostaje przygotowane przez mamę, do łóżka.

Odpowiedz
avatar Issander
45 47

@hanka_bez_pudla: twoi rodzice też się nie popisali, nie wiem za co miałabyś im być wdzięczna. Nie można przesadzać w żadną stronę, dziecko powinno przede wszystkim dbać o siebie, swoje rzeczy i pokój (odkąd potrafi), oraz wykonywać równą część wspólnych obowiązków (które już potrafi). Jeśli robiłaś więcej, niż to, to byłaś wykorzystywana. Dziecko, które wykonuje więcej obowiązków, niż dorosły współlokator w wynajmowanym mieszkaniu, to nie jest normalna rzecz (a wykonywałaś więcej niż swoje, bo jeszcze przynajmniej część za brata).

Odpowiedz
avatar no_serious
24 24

@hanka_bez_pudla: A potem chłopak zdziwiony czemu każda dziewczyna od niego ucieka.

Odpowiedz
avatar imhotep
17 21

@hanka_bez_pudla: Czyli kto (na razie) lepiej sobie radzi? Skoro brat dostaje śniadanie do łóżka i pewnie nie płaci nic za mieszkanie, a ty musisz na wszystko zasuwać ;)

Odpowiedz
avatar babubabu89
19 19

@imhotep: Rodzice wiecznie żyć nie będą. Kiedyś się gościu zdziwi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
21 21

@hanka_bez_pudla: Ja musiałam za mojego 10 lat starszego brata sprzątać. Bo ja jestem dziewczyną. A ten darmozjad do 25 roku życia z nami mieszkał i nic nie robił. Tylko siedział na komputerze, wychodził ze znajomymi i wyciągał z nas kasę i chęć do życie. A nocy nie dawał spać, bo najpierw wracał do domu późno, budził wszystkich swoim powrotem i robieniem jedzenia, a później ja nie mogłam spać, od hałasu i światła emitowanego przez jego komputer. I to oczywiście mi, dwunastolatce, obrywało się za to, że 22-letni chłop nie potrafi po sobie posprzątać. Bo ty powinnaś być mądrzejsza...

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
11 13

@niezalogowana: W rodzinie mojej mamy też tak jest... Dziewczyny robią wszystko a chłopaki leżą i pachną. Tylko im się wciska, że to jest normalne. No i niestety mało jest osób co się wybiło, raptem jeden chłopak (którego faceci nawyzywali od pe*ałów bo przecież "prawdziwy facet nie sprząta, od tego są baby") i parę dziewczyn. Cała reszta niestety zasila tę patolę. I żeby to jeszcze było małe miasteczko albo wieś, ale to jest duże miasto :/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Imnotarobot: I ożeni się później taki i następne pokolenie darmozjadów i leni naprodukuje.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@hanka_bez_pudla: nalezy wspolczuc rodzicom, nie bratu ale sami sa sbie winni jak rodzice umra, brat tez umrze- z brudu i glodu

Odpowiedz
avatar Chantall
6 6

@bazienka: Parę lat temu przy okazji jakichś zajęć, już nie pamiętam jakich dostaliśmy do przeczytania tekst. Nie pamiętam dokładnie o co w nim chodziło, ale początek był taki, że kobieta smażyła naleśniki, czegoś jej zabrakło więc wyszła do sklepu i w bramie miała zawał czy wylew po którym zmarła. Mąż naleśnikami zajął się dopiero kiedy spleśniały i było je czuć w całym mieszkaniu. Pamiętam, że się wtedy zastanawiałam skąd się biorą tacy faceci, bo w moim towarzystwie takowych nie było. Ale jak tak czytam kolejne historię to widzę, że jednak są i jest ich całkiem sporo.

Odpowiedz
avatar ZjemTwojeCiastko
44 46

Nie świat, tylko Twoja rodzina. Skoro wszyscy są ze sobą spokrewnieni, to wychodzi na to, że musieli odebrać takie wychowanie. I tak się to ciągnie przez pokolenia. Biedne dzieciaki.

Odpowiedz
avatar Eander
5 5

@ZjemTwojeCiastko: Zgadzam się. Wśród moich znajomych i rodziny takie podejście było by po prostu nie do pomyślenia. Pomijając już nawet fakt że taki "podział" obowiązków jest chory to co ważniejsze nigdy nie wiadomo jak się twoje życie potoczy więc jeśli zostaniesz sam (rozwód, choroba, wypadek itp.) lub nie znalazłeś drugiej połowy musisz umieć samemu o siebie zadbać. To podejście tyczy się zarówno kobiet jak i mężczyzn dlatego mimo że moja żona wolała by żebym to ja zajmował się wszystkimi rachunkami i papierologią misi czasem ze mną siąść żeby zorientować się gdzie co jest, a ja dla odmiany nie widzę problemu czasem coś ugotować. Ok przyznaje że w większości przypadków jest to rosół, ale za to domowym cukiernikiem jestem ja :).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 14

Tylko dzieci szkoda, bo łapią takie, a nie inne wzorce i jest duże prawdopodobieństwo, że będą je w przyszłości powielać :(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
21 23

@yakhub: Ale im się właśnie dzieje krzywda. Bo to w kwestii rodzica jest nauczenie go podstawowych rzeczy potrzebnych do przetrwania w tym świecie. A takie dziecko nie wie co to dyscyplina, nie wie co to obowiązki i pomimo bycia w pełni zdrową jednostką staje się niepełnosprawne życiowo. A z dnia na dzień sprzątania, gotowania i dbania o siebie kogoś nie nauczysz.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
17 17

@yakhub: No właśnie nie powinno się, bo to jest patola. Z takich rodzin wychodzą nieprzystosowane do życia w społeczeństwie jednostki. Tym ludziom dzieje się krzywda. Z tych chłopców robi się kaleki, z dziewczyn sługi i wbija się baaaardzo zły model rodziny. I nie chodzi mi o to, że "tradycyjny" model jest zły bo nie jest. Ale model, w którym jest brak szacunku do drugiego człowieka i jego pracy oraz wciskanie, że jest tylko i wyłącznie jedna słuszna droga już dobry nie jest bez względu na to jak obowiązki będą podzielone.

Odpowiedz
avatar Eander
4 4

@Imnotarobot: To co przedstawia autorka to nie jest tradycyjny model rodziny, a zwyczajna patologia. Tradycyjny model oznaczał kiedyś że kobieta zajmuje się domem od strony wiktu i opierunku, a facet zapewnieniem środków jej do tego potrzebnych. Tylko nie oznaczało to nigdy że te sfery nie mogą się przenikać i że strony nie wyręczają się w części obowiązków w zależności od sytuacji. Zaś co do wychowania dzieci w tym modelu, zajmują się nim obydwoje każde w swoich dziadzinach.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
5 5

@Eander: Spotkałam się już z tym, że próba krytykowania takich patoli kończyła się atakami na moją osobę, bo "jestem feminazistką", "bo walczę z modelem normalnej rodziny", itd. Po prostu chciałam zaznaczyć, że nie jestem jakąś przeciwniczką tego modelu.

Odpowiedz
avatar marcelka
19 19

dużą rolę odgrywa wychowanie. miałam na studiach koleżankę, która co weeekend wracała do domu. Bo musiała posprzatać braciom w pokojach. Ona miała 21 lat, a jej bracia 18 i 16... i to nie chodziło o jakieś generalne porządki tylko standard sobotni - starcie kurzu z półek, odkurzanie, pozbieranie rzeczy do prania itp. A jak zapytałam, czy bracia sami nie mogą tego zrobić, to mnie wyśmiała, że jak? że oni? posprzatąć?! przecież to chłopaki... autentycznie nie widziała takiej opcji.

Odpowiedz
avatar katem
14 14

Wszyscy się litują nad dziećmi - jak to im będzie źle. A mi ich nie szkoda - szkoda mi ich otoczenia (z wyjątkiem rodziny, która ich tak wychowała), w którym będą żyć. Również to otoczenie będzie ponosić konsekwencje ich wychowania.

Odpowiedz
avatar LesnyPan
2 4

Jak widać jesteś jedyną normalną.

Odpowiedz
avatar hulakula
27 27

mój kuzyn ożenił się z pewną dziewczyną- jedyna córka w domu, chyba z 5 braci miała. dziewczyną dosłownie orali, bo oprócz swojej pracy, musiała też "oporządzać" braci. jej matka całe wesele oraz poprawiny przepłakała. no centralnie CAŁE :D cóż, nie będzie darmowej służącej, jak matka tak synalków nauczyła, to teraz sama musi się wszystkim zająć. jakoś nikt jej nie współczuł.

Odpowiedz
avatar SunnyBaby
22 22

@hulakula: Co to za matka?! Płakała na weselu córki bo ta już nie będzie sprzątać po braciach? Ona miała córkę czy Murzyna bawełnianiego?

Odpowiedz
avatar hulakula
9 9

@SunnyBaby: płakała przez całe wesele i poprawiny, bo córka wyprowadza się do męża a synalkowie nawet talerza po sobie ze stołu nie sprzątnęli. ale zawsze było tłuczone, że to baby są od garów i sprzątania. jak się okazało, że matka zostanie sama z takimi synalkami ( bo jaka normalna dziewczyna takiego weźmie?) to był płacz. bekę mamy nieprzeciętną za każdym razem jak ktoś wspomni tę imprezę.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
12 12

@hulakula: Ta matka od siedmiu boleści to się nie spodziewała, że córka kiedyś za mąż wyjdzie? Czy może sądziła, że męża będzie odwiedzać, a w domu rodzinnym mieszkać?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

@hulakula: Jak sobie wychowała, to tak ma. Teraz matka pożałuje, że wychowała takie sieroty.

Odpowiedz
avatar hulakula
5 5

@niezalogowana: dlatego NIKT z nas jej nie współczuł, a do dzisiaj mamy bekę, jak ktoś wspomni tę imprezę.

Odpowiedz
avatar hulakula
5 7

@Imnotarobot: może miała wyobrażenie, że córka zamieszka względnie blisko i będzie przychodzić jej pomagać? a może, że zaraz za płotem się wybudują i nadal będzie blisko? różne ludzie mają wyobrażenia i pomysły. Przykład: kiedyś w pociągu poznałam dziewczynę, która jechała do brata. brat był księdzem, ale okazało się, że brat ma problem z celibatem :D i rodzina nie myśląc mało wiele wykoncypowała, że najlepiej będzie, jak dziewczynie zmarnują życie- czyli wyślą ją do brata, zostanie gosposią u niego na parafii i będzie go pilnować... bo przecież to się nie godzi, żeby gość zmienił zdanie i np. odszedł z kapłaństwa. no co by we wsi ludzie powiedzieli!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@hulakula: Jak powiedziałaś o problemach księdza z utrzymaniem celibatu to pomyślałam, że ją tam do czego innego wysłali...

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
9 9

To absolutna patologia, bo dopóki chodzi o dziecko, nikt się nie przejmuje, że nie potrafi wykonać najprostszych czynności, bo zawsze jest ktoś, kto pomoże czy wręcz wyręczy. Trudno na pierwszy rzut oka zdać sobie sprawę z problemu, bo pięcioletnie dziecko nie posprząta po sobie, ośmioletnie też, jedenastoletnie... też nie. Z dnia na dzień nie ma żadnej zmiany, więc rodzice nie zauważają, że coś jest nie tak (skoro dziecko do tej pory czegoś nie robiło, to po prostu dalej tego nie robi). Ale z dziecka wyrośnie głupi i leniwy dwudziestolatek, który nie dość, że nie ma wpojonych pewnych zasad, to po prostu brak mu jakichkolwiek umiejętności i jest obciążeniem dla społeczeństwa. I wtedy nagle będzie "Oj ten mój Szymuś to taki leniwy, nic mi nie pomoże" czy "Zosia nawet herbaty nie umie zaparzyć, ja już nie wiem, co z nią zrobić".

Odpowiedz
avatar Arcialeth
0 0

Napisałam raz i napisze jeszcze raz. Dzieci nie są w kasze dmuchane. Nie raz potrafią wywinąć świństwo z premedytacją udając, że o co kaman?

Odpowiedz
avatar lady1990
4 4

A że tak zapytam: jak to dziecko radzi sobie w szkole? Idzie z mamą, która odpina mu spodnie na przerwie w toalecie i przypomina o umyciu rąk? A czy jak w szkole np. zje kanapkę to nie wyrzuci po sobie papieru od kanapek? Jestem pewna, że nieraz nauczyciel pogonił chłopaka, jak "zapomniał" wyrzucić czegoś po sobie. No i jestem pewna, że dziecko doskonale sobie radzi i po prostu daje matce w domu się "obsługiwać". Z lenistwa ale może też dla świętego spokoju? Bo może próbował sam ale mama mu nie dała? Bo może widzi, że ojca też matka obsługuje i uważa, że w domu to normalne? Jest tak przyzwyczajony? Matka robi z niego kalekę, to fakt, ale może wcale na nią nie wyrośnie, bo nauczy się choćby na wycieczce szkolnej, że kanapki robi się samemu albo, że jak chce zjeść ponownie to trzeba umyć talerzyk po sobie :) Chłopak ma 10 lat, o ile uczęszcza do w miarę normalnej szkoły to w 6-7 klasie (czyli za 2-3 lata, a jak go siostra puściła do szkoły rok szybciej to i wcześniej) zaczną się wycieczki szkolne na 2-3 dni. A może i już byli ;) W każdym razie jak zobaczy, że reszta dzieci "ogarnia" i pani za nikogo nic nie robi, to da sobie radę ;) W szkole to i nawet 8 latki potrafią z miotłą albo ze ścierką przyjść jak coś nabrudzą. I nie chodzi, że mają coś wypucować ale nauczyć się sprzątania po sobie. No i jeśli młody pojedzie do rodziny (no umówmy się - nie tej części, która traktuje dzieci tak samo i też wokół nich skacze) na wakacje albo cokolwiek - też myślę, że da radę, bo ni wydaje mi się, żeby ciocia czy wujek szli z nim do toalety albo sznurowali mu buty. Kwestia jest taka, że dzieciak często potrafi, ale jak nie musi to nie robi. Lenistwo i wygodnictwo. I tak jak napisał Issander - kobiety niepracujące, nie muszące brać odpowiedzialności za wyżywienie domu (z tym, że nie biorą faktycznej odpowiedzialności się nie zgodzę - bo wychowanie dziecka, żeby właśnie z niego nie zrobić kaleki to ogromna odpowiedzialność, dzieci w końcu przyszłością kraju - no i jak widać ta część kobiet nie umie podołać tej odpowiedzialności) chcą się czuć ważne. Te dzieci i mąż to jedyny ich sens istnienia. Przecież one w niczym innym się nie spełniają. Nie mówię tu absolutnie o innych niepracujących mamach, bo jak już mówiłam, wychowywanie to wielka odpowiedzialność. Mówię o akurat tej rodzinie. Bo przecież tak naprawdę nawet będąc niepracująca mamą, można być jeszcze realizującą się kobietą - a to chodzić na taniec, a to zapisać się na jakiś język obcy... Po prostu być kimś więcej niż "robotem" jak to napisała Autorka historii. Nie jestem jakaś nowoczesna ani staromodna - uważam, że jeśli kobieta chce, niech siedzi w domu a mąż pracuje, a jeśli chce, niech pracują oboje. To sprawa ich sprawa. Ale chodzi o to, by nie wpaść w pułapkę pustego gniazda jak się dziecko kiedyś wyprowadzi lub żeby nie robić sobie z dziecka na siłę sensu istnienia i nie wiązać butów ani nie sprzątać 20 latkowi... W każdym razie autorko - idź na studia (ale błagam, nie filozofia albo socjologia - może i kierunki same w sobie fajne ale o pracę po nich ciężko i skończy się na takiej pracy do której nie potrzeba studiów i jeszcze ta twoja dziwna rodzinka może potem ci dopiekać, że zmarnowałaś czas zamiast rodzić dzieci :D ). Skończ studia, znajdziesz fajną pracę i pokaż, że rola kobiety nie ogranicza się do mycia "maszyną" i rodzenia dzieci. Dobrze, że ty jedna jesteś normalna w tej rodzince.

Odpowiedz
avatar Zalamana97
0 0

@lady1990: powiem ci, że nie wiem jak wygląda ich życie w szkole, bo dopiero dwójka z nich uczęszcza do szkoły, reszta do przedszkola lub żłobka. Mam nadzieję, że nauczycielki naucza czegoś tych dzieci i będą same w stanie się sobą zająć a nie o wszystko prosić mamusie. Razem z moją mama staramy się je uświadamiać ale nie chcą słuchać...

Odpowiedz
avatar KurkaRurka
0 2

"Nawet 9-letniego syna, tego który nie wynosił nigdy smieci, musiała zaprowadzić do toalety żeby sie załatwił oraz pomogła mu umyć ręce, w praktyce zrobiła wszystko za niego, pewnie spodnie tez mu odpieła." Poczułam się jak Bear Grylls

Odpowiedz
avatar butros
0 0

1/ Robią z dzieci kaleki. 2/ Co do męża to nie narzekaj. Lepiej żeby mógł utrzymać rodzinę. Kobieta w ciąży może być i kila miesięcy niedolna do pracy, a po urodzeniu też dziecko potrzebuje trochę opieki.

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

Uwielbiam argument "nie masz dzieci, więc się nie znasz". Nie muszę mieć dzieci, żeby widzieć, że ktoś ujowo je wychowuje :)

Odpowiedz
avatar burninfire
1 1

Potwierdzam, że to rozwijający się model rodziny. Co roku jak wynajmuję pokój i trafiam na takich, co zaczynają studia to jest coraz gorzej. Już teraz nie sprzątają (czy po sobie, czy przestrzeni wspólnej, przy 4 osobach w mieszkaniu musisz 1 raz w miesiącu ogarnąć kuchnię, łazienkę i korytarz, to tak dużo? 30 min w miesiącu? A po sobie to rodzice w domu powinni nauczyć, że wstyd zostawić syf, czy w łazience czy w kuchni). Prośby, groźby, płacze, krzyki, uśmiechy - nic nie pomaga. Obstawiam, że kolejnym etapem będzie konieczność mieszkania z matką takiego osobnika, żeby mu robiła jedzenie i sprzątała. A potem kto wie? Pampersy, cyc, nocniki i robienie pod siebie. Na szczęście już wtedy będzie mnie stać na kupno/wynajem całego mieszkania.

Odpowiedz
avatar MarcinMo
2 2

Zgadzam się, że dzieci trzeba uczyć różnych obowiązków, ale zaganianie do roboty w domu pracującego faceta to już śmieszny pomysł. Podział obowiązków nie polega na tym, że mężczyzna pracuje, kobieta w tym czasie leży, pachnie, a obowiązkami domowymi się dzielą. Jeżeli kobieta nie pracuje to ogarnia dom. Jeżeli również pracuje - wtedy jest miejsce na podział obowiązków.

Odpowiedz
avatar vizzie
0 0

Na szczęście nie każda rodzina tak wygląda :) np. moja przyjaciółka ma dziecko (dziewczynka lat 8) i ma obowiązki jak... no, jak każdy dzieciak mieć powinien i jakie ja miałam :) obiera ziemniaki, zamiata, sprząta w swoim pokoju, ładnie się uczy... oczywiście czasem rozrabia jak każde dziecko, ale nie ma dramatu. Owa koleżanka ma też syna (lat 9) który ma IDENTYCZNE obowiązki jak jego siostra, nawet ma kieszonkowe z których sam uzbierał na wymarzoną konsolę (nie używa jej notorycznie, tylko wtedy jak praca domowa zrobiona i obowiązki wykonane). Dzieci są grzeczne, miłe, odpowiedzialne i co najważniejsze - nauczone do życia.

Odpowiedz
Udostępnij