Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mój starszy brat szukał psa, który mógłby ochraniać plac w jego firmie.…

Mój starszy brat szukał psa, który mógłby ochraniać plac w jego firmie. Z racji tego że zdarzały się w okolicy włamania, kradzieże, podpalenia itp. to wiadomo że założenie monitoringu, ochrony jest podstawą. Przez jakiś czas latał po placu pies, który miał stwarzać groźne wrażenie, chyba odniósł efekt bo ktoś psiaka otruł. Po całym zdarzeniu brat stwierdził, że musi mieć "porządnego psa" więc od znajomego sprowadził owczarka belgijskiego. Najpierw psiak miał się socjalizować z psami rodziców (duży ułożony spokojny owczarek i mały szczekacz york).

Braciszek stwierdził, że oczywiście to jego pies i on będzie się nim zajmować, szkolić, itd. żeby pilnował placu. Jak się nie łatwo domyślić szczeniak zamiast przebywać na zewnątrz przez pierwsze miesiące żył w domu spał na kanapie, później kiedy miał iść na szkolenie to jakoś bratu zapał opadł i zaczął nie mieć dla psa czasu. Koniec końców stanęło na tym że dwa duże psy wylądowały w kojcu - bo mamuśce niszczą ogród, depczą kwiaty, niszczą trawnik, wiadomo.

Przechodząc do piekielności właściwej - belg nie przeszedł szkolenia, przez to że nikt nie poświęca mu większej uwagi teraz będąc dorosły jest psem pierd**niętym - niestabilnym psychicznie, który nie informuje że coś mu nie pasuje, nie jeży się, nie warczy tylko od razu gryzie - MOCNO. W czasie spacerów pies musi być na smyczy blisko nogi, bo jak widzi innego psa to od razu łapie za szyję i do ziemi.

Blisko rok temu rodzice wyjechali, nam kazali się zajmować psami, z założenia miało być tak, że starszy brat miał sam chodzić ze swoim psem. Wyszło na to, że siostra wiedząc, że pies kolejny dzień siedzi w kojcu postanowiła go wyprowadzić na spacer. Otwiera kojec, bierze smycz i próbuje założyć ją psu, ten skacze wokół niej i kłapie "z radości". Dziewczyna nie mogła się ruszyć, bo pies podskakiwał na wysokość ramion, wie że jest nieobliczalny więc liczyła że się po chwili uspokoi albo jak na niego krzyknie to zareaguje, w końcu jest jednym z domowników. No nie, kiedy tylko się ruszyła pies przestał skakać i momentalnie ugryzł ją dwa razy w nogę na wysokości kolana. Siostra wpadła w panikę, bo krew się leje, doczłapała się do domu, zamknęła drzwi i dzwoni po brata. Skończyło się na szyciu.

Dziewczyna nigdy nie bała się psów, zawsze w domu były zwierzaki, pomagała w schronisku, ale od całego zajścia belga boi się panicznie. Najlepsze że rodzice wiedzą jaki pies jest i to nie jest pierwszy raz kiedy ugryzł, ale nie rozumieją dlaczego dziewczyna nie chce wejść za bramę kiedy pies lata luzem i to że się "wyszalał" na spacerze nie zmniejsza jej lęku. Przecież on się tylko "cieszy", zobaczysz "nic ci nie zrobi" i za każdym razem kiedy jest akcja grill na ogrodzie to chcą go spuścić przy niej, bez kagańca, bez obroży, bez smyczy. Traktują całą sytuację jakby to siostra była problemem a nie pies. Brat nie przejął się całym zajściem, dalej z psem nie pracuje bo "nie ma czasu" a rodzice umywają ręce bo "to nie jest ich pies".
Ręce opadają.

PS pies nigdy nie był bity i nikt względem niego nie używał siły.
PPS tak jak pisałem w komentarzach, w momencie kiedy pies pojawił się w domu tylko brat był na miejscu, siostra studiowała w innym mieście, a ja siedziałem za granicą. Teraz każde z nas ma swoje zwierzaki, nie podrzuca ich rodzicom. Siostra na początku chciała szkolić psa, ale po wakacjach raz w miesiącu z doskoku przez weekend psa się niczego nie nauczy jeśli nikt z nim później nie pracuje. Belg jest jedynym zwierzakiem brata i chociaż mógłby go wziąć do siebie to "nie bo taki duży pies męczyłby się w bloku", na mój komentarz że siedzenie cały dzień w kojcu to też męczarnia dla takiego psa brat nie reaguje.

PPPS pies jest dalej u rodziców, bo ojciec się do niego przywiązał i traktuje go jak maskotkę mimo, że wie jaki jest i jego też ugryzł. Mówiłem im żeby oddali psa komuś kto umiałby się nim zająć, ale nie bo to jest "nasz" pies i go nie oddadzą.

psy pies problemy_z_psem

by Anonimus
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
-3 17

Żal psa, ale siostrze sugeruję kupić remingtona, i nosić nabity. I jak pies znów zacznie zachowywać się jakby miał ugryźć, to zastrzelić. O ile tylko jest pełnoletnia to może, nie potrzeba żadnych pozwoleń. Jak nie jest, to może sama się zgłosić na policję, że się boi, że agresywny pies w domu, i sprawa poleci do sądu rodzinnego albo zwykłego.

Odpowiedz
avatar mijanou
19 21

Niestety, często bywa tak, że psy ras "obronnych" należą do bezmózgich właścicieli, którzy nie powinni podejmowac się opieki nad bakterią. Kupują psy tych ras (często z pokątnych hodowli) bo +10 do lansu na dzielni im przybywa. TYle tylko, że potem nie bardzo wiedzą, jak z takim psem należy postępować i oczywiście nie zdają sobie sprawy, że potrzebują one fachowego szkolenia by wymoc na nich posłuszeństwo. Lub w ogóle nad swoimi pupilami nie panują. Ewentualnie wymuszają posłuszeństwo szarpiąc, bijąc lub kopiąc psa "bo on potrzebuje stanowczości". I potem się jeszcze dziwią, że pies staje się coraz bardziej agresywny i nieprzewidywalny. No ludzie, litości. I jaki los takiego psa? Częsć kończy przywiązana do drzewa, część w schroniskach a część przez głupotę włascicieli trafi do uśpienia (jeśli są bardzo agresywne). Jak można brać do domu dobermana czy husky (choć to akurat pies pociagowy chyba) i wyprowadzać je trzy razy dziennie na kilka minut na spacer i starczy? MOze mi to ktoś wyjśnić?

Odpowiedz
avatar paganscum
2 2

@mijanou: Udzielałam się w organizacji ratującej zwierzaki, byłam domem tymczasowym dla mieszańca husky (lub bardziej malamuta) z owczarkiem niemieckim. Biednemu zwierzakowi pierwsze 3-4 miesiące u nas zajęło ogarnięcie, że spacer, na który właśnie idzie, nie jest ostatnim w jego życiu (każde wyjście to było skomlenie, skakanie, ciągnięcie i próby ściągnięcia obroży / uprzęży, żeby uciec). Chodziliśmy z nim codziennie od 8 do 12 kilometrów plus aporty, wchodzenie do jeziora (jeśli chciał), przeciąganie się zabawkami, "męczenie" psa psychicznie zabawkami edukacyjnymi i oczywiście konksekwencja, konsekwencja, konsekwencja na każdym kroku, bo pies nie dość, że trochę zdziczały, to jeszcze cwaniak i trzeba było wyraźnie stawiać mu granice, inaczej próbował dominować. Parokrotnie poważnie mnie ugryzł (bywał nieobliczalny) i choć jest to wkalkulowane w ryzyko przy takich zwierzakach, to jednak nigdy już mu do końca nie ufałam. A najgorsze jest to, że na jego miejsce fundacja wzięła z odratowania dwa malamuty, które facet przez cztery lata (od szczeniaka) trzymał wyłącznie na niewielkim wybetonowanym backyardzie, psy nie były szczepione, odrobaczane, nigdy nie były na spacerze, nawet dzieci obecne w domu nie mogłby się z nimi pobawić. Po prostu ten chory zwyrol przez cztery lata trzymał dwa psy na paru metrach kwadratowych jako żywy element dekoracji... Po przyjściu do fundacji musiały być pod narkozą zgolone do łysej skóry, bo nie dało się już nic innego zrobić z sierścią. I takich przypadków jest coraz więcej, bo ludzie biorą psy właśnie na wygląd i dla lansu, nie wiedząc nic o rasie. :/ To może ja sobie wezmę kaukaza albo moskwicza? W końcu takie ładne, majestatycznie wyglądające pieski...

Odpowiedz
avatar Ayla
14 18

" jest niestabilny psychicznie, bo nie przeszedł szkolenia" Nóż mi się w kieszeni otwiera. Szkolenie nie jest cudownym remedium na wszystko. Pies został tragicznie zaniedbany w pierwszym roku życia, właśnie wtedy, kiedy najbardziej potrzebował przewodnika. Po jaki wuj ktoś bierze psa z rasy pracującej, jeśli ma w d*pie pracę z psem, nie rozumiem. Najlepiej oddajcie tego psa, nawet w schronie będzie mu lepiej niż z debilami. Życzę mu, żeby spotkał odpowiedzialnych, normalnych ludzi.

Odpowiedz
avatar Anonimus
5 9

@Ayla: tu nawet nie chodzi o to że nie przeszedł szkolenia, tylko to że na codzień przez 23h siedzi w kojcu o wymiarach 15x2,5m z drugim owczarkiem. Raz dziennie ktoś z nim wychodzi na spacer - czyt max pół godziny. Latem maja wiecej szczescia bo ojciec wypuszcza je na ogrodzonej sporej działce gdzie latają kilka godzin, zimą i jesienią wiadomo nikomu sie nie che. Puki pies niezaatakował siostry to ta brała rower dwa psy i przez 2h latałą z nimi po lesie, ale rodzice stwierdzili że przez to belg ma jeszcze wiecej energii a starczy wilczur sie męczy więc ma tego nie robić. Przez wieczne zamknięcie wilczur z grzecznego karnego ułożonego psa robi się co raz bardziej hardy i młody go podgryz więc wilczur się broni, kiedy wychodzi się z nim na spacer bywa nieposłuszny.

Odpowiedz
avatar Iras
12 14

@Anonimus: Tu nie chodzi o to co jest, tylko o to co BYŁO>. Psy, tak samo jak ludzie - maja określone charaktery. Do tego dochodzą jeszcze zachowania związane z tym, że psy są zwierzetami stadnymi, oraz drapieżnikami. Teraz takie małe porownanie - Jest sobie dziecko. Dziecko wychowywane "bezstresowo" - powiedzmy w wieku 7 lat. Dziecko nie posiadające swoich zabawek, trafia do piaskownicy z innymi dziećmi, które zabawki mają. Co zrobi "hodowany" bezstresowo bachor? Zacznie innym dzieciom zabierać - a na ich niechęć wobec zabierania ich rzeczy - zacznie reagować agresją. Mały skok w czasie - gowniarz ma 15 lat - robi co chce. Mamusia nagle za karę zabiera mu telefon, odłącza net czy cokolwiek innego - i "nagle" okazuje się, że gowniarz matkę pobił. Ojeju, jak to moglo się stać?! Tu sytuacja jest podobna - pies nie został wychowany. Nikt mu nie pokazał czego nie wolno - bo wolno było przez dłuższy czas wszystko. Jak reaguje, gdy mu się coś nie spodoba? Agresją. A, że jest to zwierzę, to agresję okazuje zębami i może się polać krew. Tu jeszcze - moja siostra ma dwójkę dzieci. Ma też psa, który z dzieckiem się praktycznie wychował. Pies ten wychowany został odpowiednio. Ma jednak swój własny charakter - dzieci nie lubi i to wyraźnie pokazuje. Nie ma warczenia, szczerzenia kłów, jeżenia się etc. Są tzw. sygnały uspokajające, świadczące o zniecierpliwieniu - ogólna pozycja ciała, oblizywanie się, czaem ziewnięcie itp. - znaczą one tyle co "daj mi spokój". Zignorowanie tych sygnałów doprowadziłoby do psiego powiedzenia "weź się w końcu ode mnie odpier...!" -czyli kłapnięcie zębami z warczeniem na "obiekt wnerwiający" - Może zrobić krzywdę - szczególnie, gdy pies waży jakies 70kg. Czy to powód by psa się pozbyć? NIE. Mimo, że może zrobić krzywdę, to nie jest agresja - to zwykły element komunikacji, zgodny z gatunkiem. Ludzie też mają typowe dla gatunku zachowania (chociaż większość się tego może wyprzeć). Tego się nie wyeliminuje, więc jako gatunek "inteligentniejszy" trzeba się dostosować. Moja siostrzenica - mimo, że ma zaledwie dwa lata WIE, że do legowiska psa się nie wchodzi, podobnie - że ma nie podchodzić, jak on coś je. A teraz postawmy tu dziecko "hodowane" bezstresowo, któremu wszystko wolno - i mamy w efekcie psa z łatką agresora, który pogryzł, albo nawet zagryzł (ach ta różnica wielkości) dziecko...

Odpowiedz
avatar Anonimus
1 1

@Iras: ja to wszystko rozumiem tylko jest ten problem że jak pies trafił do rodziców to był jakoś okres około wakacyjny, to siostra chciała się zająć jego wyszkoleniem - podstawowe komendy, długie spacery. miała na to jakieś 2-3 miesiące wakacji na studiach. później kiedy nie było komu z nim pracować piesa zamknięto go w kojcu i jedynie raz dziennie ktoś z nim wychodził. tylko brat mieszka relatywnie blisko rodziców i to on powinien się zajmować psem, który jest jego (siostra na studiach w innym mieście, ja mieszkałem za granicą). więc ciężko żeby z doskoku (jeden weekend w miesiącu) ktoś próbował psa ułożyć.

Odpowiedz
avatar Iras
2 8

Pies nie jest piekielny. Piekielni są tu właściciele - liczba mnoga, bo właścicielami są WSZYSCY domownicy. Brat zazekał się, że psa będzie szkolił i mu sie odechciało? trudno - bywa. Sęk w tym, że szkolenie to nauka komend - niewyszkolony pies nie będzie ich po prostu znał - i tyle. Problemem jest tu nie brat, a wszyscy, bo wszyscy domownicy całkowicie olali odpowiednie WYCHOWANIE psa. Jednocześnie dając mu całkowitą swobodę, która tylko utwierdziła go w pozycji w stadzie - pozycji rządzącej. Dodatkowo jeszcze - krzyknięcie, czy zapinanie na smycz psa, którego dana osoba się boi - jest fatalnym pomysłem. Szyja to obszar zastrzeżony. Nie musi się jeżyć, warczeć etc. Język ciała psów jest bardzo obszerny i przede wszystkim trzeba się go nauczyć.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 września 2017 o 17:47

avatar Anonimus
-1 1

@Iras: sytuacja wygląda tak że rodzice mieszkają sami, a każdy z nas jakiś czas już się od nich wyprowadził. brat ma spore mieszkanie, ale nie weźmie tam psa "bo mu poniszczy" i do tego dochodzą schody, winda, same problemy, to lepiej go zostawić rodzicom i olać sprawę. jak do rodziców przychodzi to pogada do psa jak do małego dzieciaka, pogłaszcze i tyle z jego obowiązków jako właściciela. nawet na szczepienie z nim nie idzie, bo rodzice mają na ulicy gabinet wet więc oni mogą przy okazji pójść razem z innymi psami.

Odpowiedz
avatar cassis
0 0

@Anonimus: to po ki ch#j rodzice sie zgodzili wziąc tego psa, skoro sami tez nie poświęcają mu czasu? Jeżeli brat jest dorosły - zajmuje się psem sam. Nie zajmuje się? rodzice nie biorą psa i nie zamykają w kojcu tylko dzwonią po straż miejską / policję i oddają psa do schronu. Sorry, ale tak samo jak brat jest niekonsekwentny wychowawczo wobec psa tak samo wasi rodzice są wobec niego. I to jest piekielne.

Odpowiedz
avatar Bubu2016
-2 8

"Na" ogrodzie?

Odpowiedz
avatar Iras
2 6

@Bubu2016: @Bubu2016: Tak samo jak jedni wychodzą na pole, a inni na dwór - kwestia regionalna. Osobiście też wychodzę na ogród (ewentualnie na dwór)

Odpowiedz
avatar Kikai
1 3

@Iras: Bubu2016 nie chodziło o "ogród", tylko o "na"... Wychodzi się NA pole albo NA dwór, ale DO ogrodu czy DO sklepu. I jest się potem W sklepie czy W ogrodzie.

Odpowiedz
avatar Iras
-1 5

@Kikai: wiem o co chodziło - wedle regionu można wyjść do ogrodu, albo na ogród.

Odpowiedz
avatar zielonykrokiet
1 1

@Kikai: Prof. Bańko pisze, że forma ta ma "charakter bardzo potoczny". To chyba niekoniecznie jest jednoznaczne z błędem? Serio pytam, bo nie wiem.

Odpowiedz
avatar Kikai
0 0

@zielonykrokiet: Myślę, że "na ogrodzie" to ta sama kategoria co np. "poszłem", które profesor określa zarówno jako błąd, jak i element bardzo potocznego języka. Czyli niektórzy, owszem, tak mówią, ale to nie znaczy, że powinni. :)

Odpowiedz
avatar Crook
10 12

Owczarek belgijski to piekielnie inteligentny (bardzo często korzysta z niego policja i różne służby), ale bardzo trudny w ułożeniu - wymaga silnego psychicznie właściciela i sporego treningu. Ewidentnie pies nie dla idiotów - czyli (sorry) twojej rodziny. Najlepiej jakbyście go oddali w naprawdę dobre ręce - są różne kluby i organizacje zrzeszające właścicieli różnych ras, myślę, że i belga znajdziesz. Szkoda psa, bo to naprawdę mądra bestia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 8

Jakby mi pies pogryzł dziecko, dostałby takiego kopa.... Twoi rodzice to idioci, że głowa mała.

Odpowiedz
avatar Anonimus
0 2

@Day_Becomes_Night: tylko z tym psem jest jeszcze taki problem, że jeśli go skarcisz fizycznie dostanie smyczą po tyłku, spróbujesz uderzyć nogą albo ręką to jest duże prawdopodobieństwo graniczące z pewnością że pies ci odda zębami, dla niego bez różnicy gdzie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@Anonimus: Wbij sobie do głowy: psa się smyczą, nogą czy ręką NIE bije. Pod żadnym pozorem. Smycz ma się mu kojarzyć ze spacerem nie z karą. Twoje kończyny - z pieszczotami, pielęgnacją itp. Nie dziw się później, że cię dziabnie w rękę, którą wcześniej dostał.

Odpowiedz
avatar Anonimus
-1 1

@Aster812: nikt go nie bił i nie bije tylko odpowiadam na komentarz. on potrafi przejść w tryb ataku kiedy ktoś zbyt mocno gestykuluje a co dopiero w momencie kiedy chciałby go uderzyć.

Odpowiedz
avatar cassis
2 4

@Anonimus: jesteście idiotami. Cała rodzina, za wyjątkiem pogryzionej siostry, która robiła co mogła, żeby psu pomóc.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
2 4

A potem przez takich nieodpowiedzialnych ludzi, tego typu psy mają złą renomę. Miałem boksera, rottweilera a obecnie dobermana. Psy reagują na ruch palca. Tak! Palca. Nie muszę komend wypowiadać. Odpowiednio ruszę palcem to pies wie czy ma usiąść, położyć się czy wyjść z pokoju. Wszystkie uwielbiały zabawy z dziećmi a dzieci mogły im ręce do pyska włożyć i nic...

Odpowiedz
avatar malami1001
-1 1

Nic nowego, większość właścicieli owczarków jakichkolwiek to kompletni debile, których psy są agresywne. Ale to nie wina psa tylko właściciela. Ludzie kupują sobie pieska, bo jest śliczny i w internetach napisali, że mądry. A tu się nagle okazuje, że ciągnie na smyczy, skacze na ludzi, nie można go spuścić ze smyczy bo raz nie wraca, a dwa atakuje inne psy i ogólnie to jest głupi. A głupi to jest właściciel. Mój labrador szerokim łukiem omija każdego jednego owczarka, nie ważne jakie ten ma zamiary, bo kilka razy został na szczęście tylko pogoniony przez niezsocjalizowanego psa. Tak samo omija szerokim łukiem szczekaczki yorki - nie lubi hałasu o nic. Od małego nauczony był olewania dzieci i chociaż to labrador i teoretycznie powinien zalizać każde dziecko na śmierć przechodzi obok każdego jakby było niewidzialne. Kilka razy zdarzyło mi się, że na ulicy zaczepiali mnie rodzice czy ich dziecko może pogłaskać psa. Oczywiście może i zawsze trzymałam go mocno żeby przypadkiem nie skoczył i nie zrobił krzywdy, bo to jednak duży pies. A on stoi spokojnie, nawet nie drgnie i macha jedynie ogonem, bo generalnie lubi jak ktoś jest dla niego przyjazny. Ja też miałam problem z nadmiarem energii u swojego psa, a że to mój pierwszy pies popełniłam wiele błędów. Uciekał do innych psów, był nieodwoływalny. Jednak kilka książek dobrych treserów i dziś woli zabawę czy włóczenie się ze mną, na gwizdek wraca jak oparzony nawet jeśli zabawa z innym psem jest tak przednia, że nie reaguje na swoje imię. Ale to wymaga poświęcenia bardzo dużej ilości czasu i cierpliwości. Ćwiczymy codziennie sztuczki i choć na początku był niechętny nauce dziś nie może się doczekać (ja też). Trzeba z nim chodzić na długie spacery, bo wbrew obiegowym opiniom to nie jest pies kanapowy tylko niezwykle aktywny. Na moim osiedlu widuję tylko jednego niespasionego labradora, reszta to tłuste, nieszczęśliwe psy wyprowadzane tylko za potrzebą. Ale tak to jest jak ludzie kupują psy dla zabawy bądź ozdoby, albo co gorsza - prestiżu - bo ładnie wygląda się z olbrzymim dogiem za kilka tysięcy ale niefajnie już jak ciągnie na smyczy tak, że wyrywa bark. Oddajcie tego psa osobie, która będzie wiedziała jak pracować z takim psem i uwolnić w całości jego olbrzymi potencjał. To, że pies w tej chwili gryzie jest jeszcze do oduczenia ale potrzebna jest do tego bardzo fachowa pomoc dobrego behawiorysty i szkolenie pod okiem doświadczonego tresera. Aha, i zapoznajcie się z sygnałami uspokajającymi u psów, bo wbrew pozorom to są zwierzęta nastawione na rozwiązywanie konfliktów, a nie ich wywoływanie. Umiejętne odczytywanie tych sygnałów może pomóc w rozpoznawaniu potencjalnie niebezpiecznych sytuacji i po drugie jak nic innego wpływa na więź opiekuna i psa.

Odpowiedz
avatar paganscum
-1 3

Podczas czytania tego czułam ogromny żal i wściekłość zarazem. :/ Haniebne zaniedbanie, pies jest kompletnie rozjechany psychicznie. A jeśli to maliniak (malinois), to trzymanie go zimą w kojcu jest okrucieństwem, przecież maliniaki mają zerową naturalną ochronę przed zimnem. Bez urazy, ale winna jest cała rodzina - brat z powodu niedojrzałości i nieodpowiedzialności, a reszta rodziny z braku empatii i ignorowania problemów oraz absolutnej niewiedzy - próby podporządkowania sobie agresywnego psa poprzez krzyknięcie ("jak na niego krzyknie to zareaguje, w końcu jest jednym z domowników")? No ładnie, to daje efekt odwrotny od zamierzonego. To nie jest tak, że do wyboru są tylko trzy opcje (zostawić psa u siebie / oddać do schroniska / uśpić albo nie dajcie bogowie porzucić gdzieś na odludziu). Są organizacje, które zajmują się wyłącznie konkretnymi rasami, np. tutaj jest organizacja wyłącznie "belgijska": https://pl-pl.facebook.com/pg/Owczarki-belgijskie-w-potrzebie-Belgian-Sheepdogs-in-need-191911064179288/about/?ref=page_internal W przeciwieństwie do schronisk organizacje te kładą nacisk przede wszystkim na ponowną socjalizację psów, domy tymczasowe i pomoc behawioralną, dzięki czemu znacznie zwiększają się szanse na adopcję (nikt przecież chyba nie marzy sobie "chciałbym adoptować psychicznego, agresywnego belga bez żadnej socjalizacji, który będzie mnie gryzł na dzień dobry"). Jeśli nie chcecie oddawać psa, to poszukajcie darmowych porad psiego behawiorysty (inaczej psiego psychologa), często sami oferują pierwszą wizytę za darmo. Można również pojeździć po schroniskach / napisać do fundacji z pytaniem, czy współpracują z behawiorystami. W wielu przypadkach ludzie tacy pracują z psami na zasadzie wolontariatu i sądzę, że gdyby ktoś taki zapoznał się z sytuacją waszego psa (który cierpi bardziej, niż jesteście w stanie to pojąć, psa też rani to, że jest agresywny), mógłby nieodpłatnie lub za zmniejszoną kwotę pomóc. Na samodzielne próby zaradzenia tej sytuacji jest już zdecydowanie za późno. Wyjść jest wiele, tylko trzeba chcieć, chcieć i jeszcze raz chcieć. Całej tej sytuacji by nie było, gdyby nie długie miesiące, o ile nie lata zaniedbań. A takich psów, co to "niszczą ogród, depczą kwiaty, niszczą trawnik", mieliśmy na pęczki w fundacji, nawet więcej, niż psów "z odłowu", znajdywanych na ulicach czy w lasach. Jakoś zawsze dało się przygotować dom czy ogród na przyjęcie takich zwierzaków i straty były minimalne, najczęściej związane z treningiem czystości - sama mam w rodzinie dwa wielkie futrzaste potworki (owczarek niemiecki i mieszaniec wszystkiego po trochu, oba z adopcji) i jakoś dało się podzielić i zabezpieczyć posesję tak, żeby psy były szczęśliwe, ogródek warzywny nie stratowany i miejsce na grilla umiejscowione z dala od ewentualnych psich zapachów (choć rzadko się to zdarza, bo co 2 dni jest cały psi rejon sprzątany). A ogród wcale duży nie jest.

Odpowiedz
Udostępnij