Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Witam. Historia o piekielnym ubezpieczycielu (rzeczna nazwa). Będzie długo ale jak najbardziej…

Witam.

Historia o piekielnym ubezpieczycielu (rzeczna nazwa). Będzie długo ale jak najbardziej piekielnie.

Najpierw opis.
Dnia 31.07.2017 na jednym z parkingów Pan wjechał w moje auto które prowadziła żona. Oświadczenie z Panem spisane nie bez oporów sprawcy (był przekonany, że to wina mojej połowicy, na szczęście świadkowie przekonali go, że to właśnie on jest tutaj sprawcą). Moje auto to kombi z 2003r, samochód sprawcy to navara, różnica masy dosyć znaczna. Pan wsiadł do swojej navary i odjechał życząc zdrowia.

Moje autko natomiast odjechać już nie mogło. Uszkodzenia(co ważne dla dalszej części historii): oba błotniki, maska, zderzak (wystająca krawędź zderzaka z obrysu auta), oba reflektory pęknięte, zbiorniczek od spryskiwaczy, mocowanie chłodnicy, skrzywiony pas przedni, pęknięta pokrywa silnika, skrzywiona podłużnica, oraz sporo innych małych zaczepów i zatrzasków. Informuje szefa o sytuacji i lecę do mojej zapłakanej żony. Pojechaliśmy na pogotowie, luba ma przesunięte kręgi szyjne (czy jakoś tak nie pamiętam dokładnych nazw z opisu radiologa). Zszedł na to cały dzień. 1.08.2017 zgłaszam szkodę do ubezpieczyciela.

Przy zgłaszaniu szkody mówię od razu że chcę likwidacje szkody bez kosztowo czy jak to się tam zwie (naprawa auta bez mojego udziału), celowo nie podaje numeru konta żeby nie wysłali mi jakiegoś śmiesznego odszkodowania. Na infolinii przekazali mi listę serwisów gdzie auto mogę podstawić. Wybrałem toyotę. Pan na infolinii zgłoszenie przyjął oraz kazał czekać aż odezwie się rzeczoznawca. 4.08.2017 rzeczoznawca przyjechał fotki porobił i sobie pojechał.

6.08.2017 auto przewiozłem lawetą do serwisu toyoty. Jako że była to niedziela wszelkie papiery związane z serwisem toyoty załatwiłem w poniedziałek. 09.08.2017 w aplikacji mobilnej wyskakuje że warsztat wykonał oględziny. 12.08.2017 wziąłem auto zastępcze z firmy wypożyczającej.

Teraz zaczyna się historia właściwa. W między czasie dowiedziałem się od znajomego mechanika który widział zdjęcia auta że koszty naprawy będą przewyższać wartość auta czyli powinna być szkoda całkowita. Przez ostatnie dwa tygodnie sierpnia próbuje dodzwonić się do ubezpieczyciela czy coś już wiadomo w sprawie mojego samochodu.

28.08.2017 dzwoni firma od auta zastępczego czy wiadomo kiedy będę im chciał auto oddać. Pytają się ponieważ ubezpieczyciel w ciągu miesiąca powinien szkodę zlikwidować i wtedy jasne jest że auto zastępcze mi nie przysługuje. Również 28.08.2017 dostaję wiadomość na aplikacje w telefonie, że jest decyzja w sprawie mojej szkody. Otwieram i oczom nie wierzę. Uszkodzenia które wam opisałem na początku ubezpieczyciel wycenił na kwotę 3800 zł z groszami. Aż mi ciśnienie skoczyło. Mało tego na końcu pisma mi napisali, że wysłali mi już przekaz pocztowy z odszkodowaniem, mimo to, że zaznaczyłem, że nie chcę odszkodowania - chcę naprawione auto.

Dzwonię do toyoty czy oni coś o tym wiedzą (podpisałem z nimi upoważnienie z cesją na nich). Pan w toyocie zdziwiony chyba równie mocno jak ja. Powiedział mi, że przecież gołym okiem widać, że to jest szkoda całkowita i on sprawdzi co się działo w mojej sprawie. Oddzwania za chwilę i mówi, że od ponad dwóch tygodni wysyłają swój kosztorys do ubezpieczyciela z prośbą o decyzje co robimy z autem.

Najlepsze jest to, że wg ich kosztorysu naprawa auta będzie kosztować 22163 zł, czyli prawie sześciokrotnie więcej niż przyznał mi ubezpieczyciel mimo, że chciałem załatwić to bez kosztowo. Myślałem że zaraz tam kogoś zatłukę. Żona dzwoni na infolinie (ja byłem za bardzo wkur… żeby z nimi gadać), Pani na infolinii po usłyszeniu całej historii wielce zdziwiona pyta się „ALE O CO PANI CHODZI”, „W CZYM PROBLEM” oraz „DOBRZE W TAKIM RAZIE PROSZĘ NIE PRZYJMOWAĆ PRZEKAZU MY GO WYSLEMY DO TOYOTY I ONI PANSTWU TO AUTO NAPRAWIĄ” – BUAHAHAHA Dopłacą prawie 6 razy tyle, żeby mi auto naprawić które warte jest jakieś 10000 zł. 31.08.2017 warsztat dostał info od ubezpieczyciela, żeby nic przy aucie nie robili, bo będzie szkoda całkowita oraz w poniedziałek (04.09.2017) powinniśmy to dostać takową decyzje na aplikacje mobilną.

Oczywiście w poniedziałek nic mi nie przysłali. We wtorek 05.09.2017 dzwoni do nich żona, Pani na infolinii (już milsza tym razem) po wysłuchaniu opisu sprawy obiecała przekazać osobie odpowiedzialnej za naszą sprawę wiadomość, żeby się z nami skontaktował. Cała środa oczywiście nikt nie dzwoni, więc na wieczór dzwonie tym razem ja. Znowu tłumaczę całą sprawę od początku oraz pytam się co Pani widzi w systemie odnośnie mojej sprawy. Pani mi mówi, że widzi że został nam wysłany przekaz pocztowy oraz że odmówiliśmy przyjęcia. NOSZ KUR… JEGO MAC!!!. Mówi mi również, że dzisiaj dzwoniła do nich moja żona, co jest jakąś kpiną dzwoniła dnia poprzedniego czyli burdel w systemie nieziemski. Dzisiaj jest 07.09.2017 dalej nic oficjalnie nie wiem. Boje się, że ubezpieczyciel uzna, że sprawę załatwił przekazem i będę musiał zapłacić na auto zastępcze, które wg ich opinii mi się już nie należy. Coś czuję, że ta sprawa będzie się jeszcze długo ciągnęła.

Smaczek na koniec. Bratu jakiś czas temu wjechał gości w tyłek (brat miał megenke z 2005) uszkodzenia: pęknięty zderzak tylni oraz zarysowany przedni, czyli tylni do wymiany przedni do lakierowania. Brat dostał z link4 4 tys. zł odszkodowania (za 2100 auto naprawił) a za uszkodzenia mojego auta („rzeczny” duży ubezpieczyciel) wycenił na 3,8 tys. zł. Czy tylko mi tu coś nie pasuje?

cdn.

Edit: poprawiłem błędy wskazane w komentarzach.

Wrocław

by arni90
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar berlin
22 22

Nie dzwon. Napisz pismo, jasno okreslajace czego chcesz, dodaj zwiezly opis dotychczasowej historii i wyslij do nich poleconym. Potem telefonicznie upewnij sie, ze pismo otrzymali. A najlepiej - do prawnika.

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
2 2

12 września? Sprawdź daty, bo w opisie początkowym chyba lekko się pomieszały.

Odpowiedz
avatar Lynxo
16 20

Prawnik. Sam bedziesz sie z tym je**l do usranej smierci.

Odpowiedz
avatar monikamaria
15 15

To z tym przysyłaniem przekazu pocztowego to widzę jest jakiś stały modus operandi. Moja koleżanka niedawno miała stłuczkę, z jej winy niestety, ale jako posiadaczka auto casco zdecydowała się na naprawę w ramach ubezpieczenia. Miało być to załatwione bezgotówkowo. Jakiś czas później przyszło jej awizo na przekaz pocztowy. Na poczcie pani wyjaśniła, że jest to przekaz właśnie z firmy ubezpieczeniowej, opiewający na jakąś śmieszną kwotę. Przekazu nie odebrała, skontaktowała się z ubezpieczycielem i dowiedziała się, że najprawdopodobniej upływal czas wyznaczony na likwidację szkody, więc pracownik, aby nie mieć na koncie przeterminowanej sprawy, po prostu wysłał przekaz i dumnie odhaczył temat jako załatwiony.

Odpowiedz
avatar Jon
-3 13

Co to jest "tyś"?

Odpowiedz
avatar hamsterod
13 17

@Jon: Archaizm. Tyś jest ten bez słownika? Nie ma za co :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

Mojej mamie w bok auta wjechał przy cofaniu chłopak jej siostry. Spisali papierki i sprawa miała być załatwiona przez ubezpieczyciela tego chłopaka. Po kilku dniach zadzwoniła jakaś babeczka, wypytała o szkody i powiedziała, żeby mama poczekała co dalej. Nie odzywali się jakiś czas, więc mama pojechała do zaufanego serwisu i zostawiła tam samochód - naprawę wycenili jakoś na 5 tysięcy chyba. Dzień później mama dostaje SMS, że ubezpieczalnia wypłaci jej jakąś śmieszną kwotę w ramach odszkodowania. Oddzwoniła, a ich dialog wyglądał mniej więcej tak: [M]ama: Na jakiej podstawie wyceniono szkody mojego samochodu? [B]abeczka: Przecież dzwoniłam do pani i o wszystko zapytałam. [M]: Pani zdanie jest niemiarodajne, ponieważ nie widziała pani auta. [B]: To ja mam do pani jeszcze rzeczoznawcę wysyłać?! Dostała przecież pani odszkodowanie! [M]: Ma pani rację, nie musi pani wysyłać rzeczoznawcy. Samochód jest w serwisie, oni wycenili wg siebie i to z nimi musi pani teraz rozmawiać, ponieważ oddałam im sprawę. (Nie znam się na tym, ale to było tak, że mama podpisała jakiś papierek, że teraz serwis sam ma się rozliczyć z ubezpieczycielem.) Serwis załatwił sprawę tak jak trzeba. ;)

Odpowiedz
avatar Madeline
8 8

Jeśli Warta to Wasz ubezpieczyciel to wiecie gdzie już nie zostawiać pieniędzy, a jeśli ubezpieczyciel sprawcy to szkoda, że nie załatwialiscie wszystkiego za pośrednictwem swojego ubezpieczyciela - trochę bardziej dbają o swoich klientów niż o cudzych. Kiedyś taką opcję miało tylko PZU, a teraz już chyba wszyscy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Madeline: Z Wartą nie warto! Niestety dwa razy trafili mnie kierowcy ubezpieczeni w tej pseudofirmie i musiałem przechodzić przez piekło. Nóż się w kieszeni otwiera...

Odpowiedz
avatar Balbina
7 9

Na infoliniach siedzą nierozgarnięte chyba z łapanki brane młode osoby. U mnie(PZU)pani mająca wytyczne co ma ode mnie żądać,co chwila czegoś chciała.W jednym roku były dwie stłuczki. Przy jednej sprawnie,w salonie dane dokumenty wszystko ok. Przy drugiej pani wszystkiego było mało,nawet przegoniła mnie do wydziału komunikacji po zaświadczenie że jest 4 współwłaścicieli( samochód firmowy) A na koniec dowiedziałam się że sprawca nie ma ważnego OC bo jak wysłała do ogólnopolskiego rejestru (czy jakoś tak) to jej odpowiedzieli że taki samochód nie jest ubezpieczony. I mam naprawiać z AC Noż...Telefon do sprawcy,on do swojego(AXA) oni pismo z potwierdzeniem OC. Na drugi dzień po wysłaniu pani wszystkich informacji dostaje maila że PZU że"pochyliło się" nad moją sprawą i wypłaci serwisowi pieniądze. A co w tym piekielnego? Mój agent poprosił o skan odmowy wysłał do tego rejestru i okazało się że pani podała nr rejestracyjny bez jednej cyfry. Zwrócenie jej uwagi że odwalam za nią robotę i należy się na nią skarga spłynęło po niej jak po kaczce. Nawet przepraszam nie było.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
14 16

Ubezpieczenia nie są po to, żebyś miał naprawiony samochód, tylko po to, żeby ubezpieczyciel zarobił. Niestety.

Odpowiedz
avatar krzycz
5 7

Dla odmiany, historia z PZU. Żona była poszkodowaną 02.08 późnym popołudniem. Samochód to miejskie jeźdźidło z 2004/2004,na otomoto wartość od 7000. Uszkodzenia podobne do Twoich - lewy przód, błotnik, wybite koło, pęknięta przednia szyba, lusterko, drzwi, próg, itp. Samochód zastępczy dostałbym od ręki, je nie chciałem, umówiłem się na późniejszy termin. 12.08 był rzeczoznawca (długo to o, ale chciałem być przy oględzinach i nie mogliśmy się zgrać), 16.08 - decyzja o calaku i bardzo porządna wycena (naprawdę porządna, aż się zdziwiłem), 18.08 - kasa na koncie, 19.08 - sprzedany wrak. W całej tej historii najwięcej czasu spędziłem w... Wydziale Komunikacji zgłaszając sprzedaż wraku. Z PZU kontaktowałem się dwa razy: zgłosić szkodę i umówić termin podstawienia auta zastępczego. Także o ile wypadków nikomu nie życzę, tak życzę, żeby w razie W ubezpieczycielem sprawcy było PZU :)

Odpowiedz
avatar Madeline
1 3

@krzycz: Jeśli PZU jest Twoim ubezpieczycielem to idziesz do nich i nie musisz się przejmować gdzie był ubezpieczony sprawca, bo załatwiają to z Twojego OC z regresem. Miało tak być u wszystkich, ale nie wiem czy już weszło w życie.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
3 7

Bezkosztowo to jedno słowo. Człowieku, historia moze i całkiem piekielna, ale ta ortografia i interpunkcja sprawiają, ze nie da sie czytać. Dramatycznie napisane wręcz.

Odpowiedz
avatar Fiziak
2 2

To chyba ich standardowe procedury. Też miałam stłuczkę, nie z mojej winy, protokół spisany, nie było problemu. Za radą rodziców zdecydowałam się na rozwiązanie sprawy, jak Ty, czyli nie odszkodowanie, tylko naprawa bezpośrednio przez ubezpieczyciela. Piknęło mi, gdy dostałam jakiegoś maila, że prześlą odpowiednią kwotę na konto. Zadzwoniłam tam więc i co się dowiaduję? Że wycenili szkolę na 600 zł (z jakimś tam groszem) i już wysłali do mnie pieniądze, sprawa zakończona. Mówię, że chwileczkę, mieliśmy inną umowę, mieli to załatwić bezgotówkowo -naprawić i tyle. Że nie chcę pieniędzy. Pani się baaardzo zakłopotała, oh jej, ale my już wysłaliśmy pieniążki. Na co ja mówię, że to żaden problem, po prostu ich nie odbiorę. Trochę sarkali, ale nie mieli wyjścia, ostatecznie naprawa wyniosła prawie 4 tys. Ładnie bym na tym wyszła.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Nie ma się co szarpać, tylko wysłać wezwanie do zapłaty z terminem 3 dni, za potwierdzeniem odbioru. Potem jest podkładka pod pozew, wypłata szkody całkowitej plus odszkodowanie dla żony plus bardzo gruba kasa za poślizg (np. potrzebujesz samochodu do pracy). No i tyle. Za dobrego adwokata zapłacisz góra 200 złotych. Chyba warto.

Odpowiedz
avatar MarcinMo
0 0

@lasek0110: Opłatą dla prawnika też możesz obciążyć ubezpieczyciela w tej sytuacji.

Odpowiedz
avatar butros
0 0

Zatrudnij prawnika. Są firmy, które się w tym specjalizują. Na przyszłość fajnie mieś ubezpieczenie prawne. Ja mam od DAS. Ponoć ich naklejka na aucie robi cuda z rzeczoznawcami od ubezpieczycieli.

Odpowiedz
Udostępnij