Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zastanawiam się... Zastanawiam się i postanowiłam spytać Was, co Wy o tym…

Zastanawiam się...

Zastanawiam się i postanowiłam spytać Was, co Wy o tym myślicie.

Ostatnio było trochę historii na temat życia pewnych ludzi na koszt Państwa (czyli podatników). Chciałam dorzucić jeszcze jedną – dość symboliczną.

Alina miała 18 lat, gdy urodziła synka. Była w klasie maturalnej. Maturę zdała, można powiedzieć, z synkiem „przy piersi”. Po maturze zrobiła sobie rok przerwy w nauce z uwagi na dziecko. Utrzymywali ją rodzice, którzy rozwiedli się dosłownie chwilę przed jej porodem – mama, z którą mieszkała i która pomagała jej w opiece nad synkiem i tata, który płacił jej alimenty – do jej rąk, z uwagi na jej pełnoletność. Nie było sprawy sądowej o alimenty – dla ojca było rzeczą oczywistą, że ma obowiązek pomagać swojej córce, dopóki ona się uczy. Uwzględnił roczną przerwę w edukacji – sytuacja była taka a nie inna – i zadeklarował kwotę 500 zł miesięcznie pod warunkiem, że córka po roku przerwy podejmie edukację na stopniu wyższym.

Ojciec synka Alinki okazał się „niebieskim ptakiem”, zatem po przeprowadzeniu stosownych procedur sądowo-administracyjnych, Alina uzyskała alimenty na synka z Funduszu Alimentacyjnego w kwocie 500 zł (to chyba kwota maksymalna, jaką można uzyskać w takiej sytuacji).

Miała zatem dochód w wysokości 1000 zł – na siebie i dziecko – oraz utrzymanie u mamy.

Po roku Alinka dotrzymała słowa danego swemu ojcu i zapisała się na studia. Niewymagający, mało popularny kierunek. Wystarczyło bywać od czasu do czasu na zajęciach i mieć minimum wiedzy, żeby je ukończyć.

Gdzieś około 4 roku jej studiów wszedł w życie program 500+. Nasza Alina zatem – z uwagi na fakt bycia samotną, studiująca matką – załapała się na niego i jej dochód wyniósł już do 1500 zł miesięcznie.

Alina skończyła studia i obroniła pracę magisterską. Miała wówczas 26 lat. Z tej okazji otrzymała od swego ojca prezent – 2000 zł (jednorazowo). Jednocześnie jednak ojciec uznał, że nie jest już zobowiązany do płacenia alimentów, ponieważ córka zakończyła edukację. Zadeklarował jednak, że dopóki nie znajdzie ona pracy – będzie wciąż dawał jej pieniądze – 300 zł miesięcznie.

Przechodzę do clou piekielności – Minął rok od czasu ukończenia studiów. Alina ma teraz 27 lat. Mieszka w dość dużym mieście, gdzie nie ma żadnych problemów z uzyskaniem zatrudnienia – pod warunkiem jednakże, że ktoś chce pracować. Nie znam zupełnie przepisów, rządzących wypłatą z Funduszu Alimentacyjnego oraz zasiłkiem 500+ na pierwsze dziecko (bo nigdy mnie to nie dotyczyło), ale Alina twierdzi, że gdyby podjęła pracę na etat za minimalną 2000 brutto – zostałaby obu tych świadczeń pozbawiona.

Nasza mądrala zatem wykoncypowała sobie, że .... nie opłaca jej się pracować! Bo tak: praca (nie w jej zawodzie, ale taka, którą mogłaby bez kłopotów wykonywać) na etat za minimalną krajową da jej dochód w wysokości 1459,48 zł netto (2000 zł brutto ). Ponieważ jej dochód w chwili obecnej to 1300 zł - 500zł z Funduszu Alimentacyjnego + 500 zł z programu 500+ oraz 300 zł od ojca, Alinka osądziła, że za 159,48 zł (tyle wyniosłaby różnica pomiędzy zasiłkami a płacą) nie opłaca jej się rano wstawać z łóżka!

Rozmawiałam z nią kilka dni temu. Pytałam, czy patrzy tylko na pieniądze. Czy nie ma dla niej żadnego znaczenia nabycie doświadczenia zawodowego, którego kompletnie nie ma? A co z przyszłą emeryturą? Przecież wszystkie te świadczenia, które otrzymuje, są tylko czasowe (zwłaszcza pomoc finansowa od ojca). Czy nie jest to warte poświęcenia wygody życia na zasiłkach?

Do Aliny nie dociera. Ona liczy pieniądze – tu i teraz. Ma pieniądze darmo, bez wysiłku – a zostanie jej to odebrane, gdyby poszła do pracy.

Jakie jest Wasze zdanie?

Życie na zasiłkach

by KatzenKratzen
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
16 20

Aby stracić 500+ musiałaby miec dochód 800zł na osobę czyli 1600 netto

Odpowiedz
avatar Armagedon
22 24

@maat_: Ale alimenty wliczają się w dochód. Więc pensja - 1460, alimenty - 500, razem - 1960. Wychodzi 980 zeta na osobę w rodzinie. No i na 500+ panna się nie łapie. Do tego, jak pójdzie do roboty, tatuś 300 zeta zabierze. Ale. Obecnie ma do dyspozycji 1300 złotych. Jeśli nadal mieszka z matką i jest choć w połowie na jej utrzymaniu, a do tego nie musi ponosić żadnych opłat (czynsz, media) - to nie dziwię się jej, że dupę wałkoni w chałupie. Ale. To nie jest wina "nadopiekuńczego państwa", tylko jej własnych rodziców. Oboje wzięli na siebie odpowiedzialność za jej życiowe wybory. I panna się rozleniwiła. Więc woli 1300 do ręki i święty spokój. Dodatkowo wydedukowałam, że Alinka studia robiła zaocznie, bo jej matka jako osoba pracująca mogłaby dzieckiem się zająć tylko w soboty i niedziele. Więc te studia Alinka opłacać musiała chyba z własnej kasy. I teraz, jak już "się obroniła" - pieniążek za czesne został jej w kieszeni. Musiała to odczuć jako poprawę statusu materialnego. Oczywiście, że ja na jej miejscu wolałabym pracę i blisko dwa tysie do ręki. Ale... może wtedy matka kazałaby jej jednak do budżetu dokładać i wyszłaby na to samo? Ponadto jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Dziewczyna praktycznie siedzi w domu od ośmiu lat. Nieistotne z kim się spotyka towarzysko, raczej latawicą nie jest, bo autorka pewnie by o tym wspomniała. I ona po prostu BOI SIĘ radykalnych zmian w życiu, a praca poza domem taką zmianą by była. I myśli, że sobie ze wszystkim nie poradzi. Obawia się nowych obowiązków, relacji z nowymi, obcymi ludźmi, związanej z pracą dyscypliny, podległości jakiemuś szefowi, kompletnej zmiany rytmu dnia. Takie problemy mają matki wracające po trzech latach do pracy z wychowawczego. Tylko, że one mają łatwiej, bo wracają do znanej roboty i w znane środowisko. Ale i tak mają solidną tremę. A tu? Wyobrażacie sobie pierwszą pracę w wieku 27. lat, bez żadnego wcześniejszego doświadczenia? Ja myślę, że głównie TU jest "pies pogrzebany", a sprawy finansowe to tylko wykręt.

Odpowiedz
avatar Bevmel
13 21

@Armagedon: W dalszym ciągu jest to piekielne dlatego, że państwo pod groźbą sankcji przymusza mnie do utrzymywania Alinki. I wszystko jedno czy dlatego, że Alinka się boi zmian, czy dlatego, że Alince się to opłaca. Opłacam jej opierdzielanie się z własnych podatków, codziennie rano muszę wstawać do pracy, by ona mogła spać. A jak tego nie zrobię, to znaczy nie zapłacę podatków, to pójdę do więzienia.

Odpowiedz
avatar Armagedon
15 19

@Bevmel: Nie przesadzaj. Podatki właśnie po to są, żeby państwo dysponowało nimi według własnego uznania. A ty z tych podatków finansujesz również 500+ dyrektorskiemu małżeństwu Iksińskich, którzy dochód mają cztery razy taki jak ty. A Alinka, jako samotna matka, gówno by dostała a nie 500+, jeśli tylko jej dochód przekroczyłby 1600 zeta netto. I, moim zdaniem, rząd powinien znaleźć jakiś skuteczny sposób, żeby sprytni tatusiowie wzięli się do uczciwej roboty i płacili uczciwe alimenty na swoje dzieci. Wtedy Alinka alimentów z funduszu brać by nie musiała. A tak - to ty dokładasz nie do niej, tylko wypełniasz obowiązek alimentacyjny za obiboka, lub oszusta.

Odpowiedz
avatar Bevmel
2 8

@Armagedon: To nie jest tak, ze moim psim obowiazkiem jest placenie podatkow a panstwo moze sobie robic z nimi co chce. Sprobuj zasugerowac ze podatki powinny isc w calosci na premie dla urzednikow panstwowych to zobaczysz, co narod o tym mysli i do czego jest zdolny. Podatki to efekt swoistej umowy miedzy mna, a panstwem - ja oddaje czesc dochodow, a panstwo zapewnia mi z tego ochrone (wojsko, policja), opieke medyczna, oraz ubezpieczenie. Problem pojawia sie kiedy pojawiaja sie ludzie ktorzy uwazaja, ze to, ze ja pracuje oznacza ze moim obowiazkiem jest dzielic sie dochodzem z kims, kto tego nie robi. A wiec socjalisci. Wedlug mnie wszelie programy socjalne ktore zakladaja ze przymusza sie mnie pod grozba wiezienia bym oddal czesc dochodu komus, kto nie pracuje to kpina z przedsiebiorczosci i panstwa prawa. Powinno sie umozliwic mi podzielenie sie majatkiem, jesli taka bedzie moja wola, a by mnie do tego zachecic ewentualnie zaoferowac jakies bonusy (jak np. slynne 1% odpisane od podatku). To, o czym rozmawiamy to zwykly haracz i zlodziejstwo ktore faworyzuje nierobow. I nie przesadzam, bo mowie o swoich pieniadzach.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 września 2017 o 16:30

avatar Armagedon
4 14

@Bevmel: No, niestety. Bez względu na to, co o tym myślisz, państwo jako kraj, społeczeństwo, terytorium - stanowi pewną nierozerwalną całość, gdzie obowiązuje, tak zwana, solidarność społeczna. W przeciwnym wypadku nie byłoby sensu w ogóle tworzyć jakichś tam państw. Ty się pieklisz, że masz PRZYMUS płacenia podatków, a ja się pieklę, że kobiety mają PRZYMUS rodzenia dzieci. I tak się zastanawiam, który przymus jest gorszy? Zaś co do socjalistów... W takim PRL, na przykład, szedłeś sobie do roboty jakiej tam chciałeś, dostawałeś umowę o pracę z pensją, powiedzmy, 2.500 - i dokładnie takie pieniądze odbierałeś w kasie ostatniego dnia miesiąca. Głowa cię nie bolała o żadne składki i podatki, bo byłeś ubezpieczony, pracowałeś sobie spokojnie na emeryturę, którą wyliczano ci ze średnich, miesięcznych zarobków ostatniego roku zatrudnienia, kiedy to pracodawca ustalał dla ciebie maksymalną, możliwą na tym stanowisku pensję, dokładał maksymalne premie i nagrody, żebyś na emeryturze głodem nie przymierał. Pensje, zaś, skalkulowano w taki sposób, by każdemu, o ile nie przepijał i nie przegrywał w karty - do pierwszego starczało. I wszyscy mieli w dupie skąd państwo bierze kasę na utrzymanie wojska, milicji, biurokracji, szkół, wyższych uczelni, szpitali, dróg i parków, a także na utrzymanie, tak zwanych, osób nieprzystosowanych. Nie można było iść sobie na ulicę i wyżebrać na czynsz, bo by cię milicja ciupasem odstawiła na dołek. Praca była i można było na życie zarobić. Nikt nie latał z wywieszonym jęzorem od firmy do firmy w poszukiwaniu roboty za półdarmo, a już NA PEWNO nikt po studiach. Jeśli panienka zaszła w niechcianą ciążę, szła do lubego i albo on się z nią żenił i zakładali "podstawową komórkę", albo się nie żenił, ale wtedy MUSIAŁ becelować alimenty, bo jeśli się uchylał - szedł pierdzieć w pasiaki i tam go do pracy zachęcano, albo panna szła na aborcję i nikt ani do niej, ani do jej dziecka dokładać nie musiał. I jeszcze coś ci uświadomię. TWOJE pieniądze - to jest właściwie kwestia umowna, bo one i tak nigdy nie są twoje do końca. Do ręki ZAWSZE dostaniesz tyle, ile ktoś zechce ci dać. Co za różnica, czy cię skubie państwo, czy prywatny pazerniak?

Odpowiedz
avatar SirCastic
11 17

Widać są tacy, co zjedzą i wędkę...

Odpowiedz
avatar Malibu
33 35

Z moich obliczeń wynika, ze Alinka musiała obronic się góra 2,5 miesiaca temu. (Program ruszył zaokrąglając 1,5 roku temu). To jeszcze nie dramat, że nie wzieła pierwszej lepszej pracy. Ojciec wyglada na rozsądnego, raz dwa zczai się co knuje córeczka i odetnie kurek z forsą i będzie musiała ruszyć do pracy. Ale fakt, postawa jest naganna i nie mam tu na myśli tylko nie pójscia do pracy ale również "robienie" studiów, kierunku prostego i niewymagającego tylko po to żeby je skończyć.

Odpowiedz
avatar greggor
9 43

Moje zdanie jest takie, że jeśli nie jesteś pewna, czy historia jest piekielna, czy nie, to jej nie wrzucaj. I nie ma potrzeby zachęcać nas do oceniania - każdy tu wie od czego są plusy i minusy.

Odpowiedz
avatar Papa_Smerf
5 21

@greggor: dokładnie! Nie cierpię też, jak autor pisze, że "może to nie jest piekielna historia, ale za to śmieszna". To po co wrzuca śmieszne historie na piekielnych.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
3 5

@greggor: A czy możesz mi przytoczyć definicję "piekielności"? Dla mnie opisana postawa jest piekielna. Dla niektórych innych czytelników również. Dla Ciebie być może nie. I masz prawo do swojego zdania. Dlatego tak piszę - każdy ma inne zdanie i mam prawo o nie spytać. Niektórzy potrafią bardzo fajnie dyskutować, wypowiadać swoją opinię i argumentować ją a niektórym wszystko przeszkadza i piszą komentarz chyba tylko po to, żeby go napisać. @Papa_Smerf: A możesz mi uprzejmie przybliżyć, co w tej historii jest śmiesznego?

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
15 21

Najlepszym ruchem ze strony ojca byłoby domaganie się teraz pewnych świadczeń od Alinki w zamian za materialną pomoc (posprzątanie mu mieszkania, czy zrobienie zakupów), tak, aby dziewczynę przyzwyczaić do pracy.

Odpowiedz
avatar Iras
8 30

Szczerze? nie dziwię sie dziewczynie, że nei chce iśc do pierwszej lepszej pracy, gdzie dostałaby te 150 zł. więcej,, niż teraz ma. Do pracy trzeba dojechać - pieniądze + czas, siedzi się w robicie minimum 8h - też coś zjeść trzeba, a nie wszędzie są warunki na choćby odgrzanie obiadu, więc kolejne koszty, których aktualnie nie ma. W efekcie te 150 zł. się rozłażą i bilans jest takie, że jedyne co się u niej zmieni to pojawienie sie wszelkich negatywów związanych z pracą...

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
8 26

@Iras: no i ja rozumiem, ze babcia dziecka sie opiekuje nim, bo inaczej, to Alinka, gdyby musiala placić za opiekunke, to nie tylko nie mialaby tych 150 zł na plus, ale bylaby na wieeelkim minusie. Dziwi cie, że ludzie umieja liczyć? I wiesz, złobki, to nie dosc ,że się trudno dostac, ale tez kosztuja... ladne parę stowek na początek, więc wcale sie dziewczynie nie dziwię.... Ciekawe, że ludzie doookola tak bardzo umieją liczyc CUDZE DOCHODY...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 września 2017 o 22:29

avatar Malibu
19 19

@celulozarogata6: Alinki dziecko to się już na szkołę kwalifikuje wiec żłobek odpada.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
6 14

@Malibu: Dziecko Alinki to już obowiązkowo do szkoły popyla. Ale fakt faktem, że te 150 zł wydałaby choćby na miesięczny żeby do pracy dojeżdżać.

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
11 17

@Malibu: tak, wiem, szkola i podręczniki tez kosztuja... Co oznacza,że ... jak dziecko dorosnie, ona, bez stazu pracy, będzie dalej na garnuszku panstwa...

Odpowiedz
avatar Hedwiga
20 22

@mlodaMama23: Do pierwszej pracy idziesz po to, żeby potem awansować, zmienić pracę itd - jakoś rozwijać swoją karierę. W ten sposób dzisiaj zarabiasz 1500, a jak dobrze pójdzie za kilka lat możesz na wyższym stanowisku zarabiać kilka razy tyle. Siedząc w domu - lepiej nie będzie. Może być tylko gorzej.

Odpowiedz
avatar popcornpop
7 13

@Hedwiga: A tak serio. Jaką perspektywiczną pracę dostanie Alina nie mając stażu i ukończywszy "Niewymagający, mało popularny kierunek." studiów? Już ktoś policzył, że studia skończyła niedawno. Może więc zamiast łapać jakąś gównopracę przez, którą więcej straci niż zyska, lepiej niech poszuka czegoś z możliwością awansu i za lepsze pieniądze.

Odpowiedz
avatar mijanou
13 19

@Iras: No jasne. Niech sobie siedzi spokojnie a my na nią dalej zasuwajmy. Iras, co Ty gadasz? KObita prawie 30 lat, w życiu pracą się nie skalała a Ty taką sytuację usprawiedliwiasz? Tym bardziej, że to nie jest już matka z dzieckiem przy piersi a po prostu leń.

Odpowiedz
avatar mijanou
6 16

@celulozarogata6: Guzik mnie obchodzą cudze dochody i cudze kombinacje. Za opiekunkę kobieta nie musi płacić bo to nie jest małe dziecko (skoro urodziła je w wieku 18 a teraz ma 27 to dziecko ma 9 LAT), które śmiało może skorzystać ze szkolnej świetlicy tak, jak korzystają inne dzieci innych pracujących rodziców. Świetlica jest bezpłatna, koszt obiadu w szkole dla ucznia przy żywieniu zbiorowym wynosi zawrotne 40-50 zł miesięcznie. A ludzie liczą i mają prawo liczyć skoro Alinka utrzymywana jest aktualnie z pieniędzy podatników (to, że ojciec i matka jej pomagają to ich prywatna sprawa). Dziwi mnie, że jesteś tak bezmyślna i nie zdajesz sobie sprawy z tego, że takie alinki są utrzymywane także z Twoich dochodów i między innymi dlatego płacisz podatki, tolerujesz wzrastające ceny przy jednoczesnym braku podwyżek Twoich dochodów. No chyba, że jesteś kolejną alinką o bardzo małym rozumku. Bo swoje dochody to alinki mogą zacząć liczyć jak będą praować bo na razie to mają CUDZE DOCHODY, ignorantko.

Odpowiedz
avatar mijanou
8 12

@mlodaMama23: pierwsza praca to taka trampolina, z której odbijasz się w górę. Ja skończyłam bardzo wymagający kierunek, dość pożądany a na początku swojej "kariery" (plus także w trakcie studiów) robiłam za igora ("Igorze, podaj ten mózg z drugiej półki"). Ale okres igorowania się skończył i w tej chwili, jako specjalista z doświadczeniem zawodowym, już nie muszę igorować. Nie rozumiem, dlaczego igorowanie na początku kariery zawodowej miałoby być jakąś ujmą dla bohaterki opowiadania, po "popularnym acz mało wymagającym kierunku studiów", skoro dziecko ma 9 lat i może przebywać w szkolnej swietlicy za darmo do godziny 17 od 7.30 rano. W jaki inny sposób Alina może nabyć doświadczenie zawodowe gwarantujące jej za kilka lat pracę lepiej płatną?

Odpowiedz
avatar Bevmel
8 18

@Iras: @celulozarogata6: Aboslutnie się z wami nie zgadzam. A wiecie dlaczego? Bo ja pod groźbą więzienia muszę teraz Alinkę utrzymywać. Ze swoich podatków. Możecie mi w jakiś sposób wyjaśnić dlaczego uważacie za normalną sytuację w której to ja mam obowiązek wstawać codziennie rano do pracy, ponosić koszty związane z dojazdem, pracować ciężko 8 godzin dziennie po to, by Alinka nie musiała? Słucham.

Odpowiedz
avatar marcelka
8 8

@popcornpop: kurczaczek, chętnie bym sobie posiedziała na d**** i poczekała na perspektywiczną pracę marzeń z wynagrodzeniem, które ma 6 zer. ale rachunki same się nie chcą płacić, niedobre! no i ktoś na Alinkę musi zaiwaniać...

Odpowiedz
avatar popcornpop
4 6

@marcelka: No to przeanalizujmy. 500 + weszło w kwietniu 2016 r. Alinka była wtedy na 4 roku studiów. Czyli broniła się ok czerwca tego (2017 r.). Na "bezrobociu" jest więc góra 2,5 miesiąca. Skoro ma taka możliwość to po co ma brać pierwszą lepszą gównopracą za najniższą jak może sobie poszukać czegoś ciekawszego, za lepsze pieniądze i z możliwością awansu. Ja mam wrażenie, że autorka ma dziwny ból dupy, że ona tak nie może albo to fejk napisany przez jakąś "opozycyjną" agencję PR.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Iras: aha, a jak pomoc tatusia sie skonczy ( ile mozna ladowac w pasozyta), to biedne dziewcze po 30 wystartuje oszalamiajaco na rynku pracy? czy moze zrobi sobie drugie dziecko i bedzie ciagnac kase dalej? jak myslisz? postawa roszczeniowa nie pomaga

Odpowiedz
avatar popcornpop
6 6

@bazienka: Laska jest na "bezrobociu" ok 2 i pół miesiąca, chyba, że autorka zamotała historię. Chyba ma czas na znalezienie normalnej pracy a nie gównopracy za najniższą krajową.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 0

@popcornpop: Zamotałam, przepraszam. Alina jest na bezrobociu już ponad rok i wcale nie zamierza tego zmieniać bo i po co? Gwoli wyjaśnienia: Alina ukończyła studia dzięki swojej mamie - babci dziecka. Ona zawsze zostawała z małym, gdy Alina szła na zajęcia. Alina uczestniczyła tylko w zajęciach obowiązkowych. Nie płaciła za żadną opiekę. Obecnie dziecko, oczywiście, chodzi do szkoły. Szkoła znajduje się około 150 metrów od domu Aliny. Babcia bez żadnych problemów może odprowadzać/przyprowadzać dziecko. Szkoła nadto dysponuje świetlicą. Z tej strony nie ma żadnych przeszkód do podjęcia pracy. @mlodaMama23: Nie wyda. Mieszka w samym centrum naprawdę dużego miasta.

Odpowiedz
avatar zendra
0 2

@mijanou: Jak to "dalej na nią zasuwajmy"?!? Nie pochwalam postępowania tej dziewczyny, ale zastanawia mnie skąd nagle taki hejt na te wydatki publiczne? Przecież od nastu lat płacisz te same podatki co teraz, na pasku wypłaty zupełnie nic ci się nie zmieniło. Płacisz taki sam podatek dochodowy, VAT też jest ten sam. Więc? Czyż w roku 2010 nie płaciłaś DOKŁADNIE tych samych danin publicznych, co teraz? Płaciłaś... Tylko wtedy te pieniądze nie szły na samotne matki i dzieci z programu 500+. Pieniądze szły... gdzieś... Przepadały w prywatnych kieszeniach, tylko tych nieco bardziej elitarnych. I nawet nie wiedziałaś, nie miałaś o tym pojęcia. Wtedy "zasuwałaś" tak samo jak teraz. Wtedy, wypracowane przez ciebie pieniądze przepadały, tak samo jak teraz. Zupełnie nic się nie zmieniło. No, może jedno... Wtedy to akceptowałaś, a teraz nie... Zaszła u ciebie intrygująca przemiana.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 września 2017 o 2:37

avatar mijanou
11 13

Moje zdanie jest takie, ze kiedyś ojcu Aliny znudzi się stałe łożenie na dorosłą (27 lat) córkę a matce dawanie jej wiktu i opierunku za darmo i wtedy zostanie jej 1000 złotych (500+ i 500 alimenty z funduszu) i życie ją zmusi do starań. Rozumiem, że można było wspomóc Alinkę, gdy ta miała dziecko małe ale 9-latek może już z powodzeniem pójść do szkoły i skorzystać z szkolnej świetlicy. Ale generalnie- nie ona jedna wybrała zawód "matka". Ja też jestem ciekawa, co te kobitki ze sobą zrobią, jak dzieci pokończą 18 lat, 500+ się też skończy a one zostaną z ręką w nocniku bo kto zatrudni 40 latkę bez doświadczenia zawodowego na jakieś odpowiedzialne stanowisko? No ale nasz rozdający rząd być może wyczaruje jakieś emerytury dla zawodowych matek a reszta społeczeństwa będzie na nieroby zasuwać, kto wie?

Odpowiedz
avatar Bevmel
12 14

@mijanou: Zwykle takie obiboki po prostu robią sobie dzieci na potęgę - jedno przestaje obejmować 500+, to akurat urodzi się następne. Już ty się nie martw - tego typu wałkonie są bardzo kreatywne jeśli chodzi o sposoby wydzierania pieniędzy od pracujących uczciwie ludzi. Z tym, że taka sytuacja ma miejsce odkąd pamiętam i nie jest cechą charakterystyczną jakiegoś konkretnego rządu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 września 2017 o 7:21

avatar marcelka
7 9

@mijanou: będzie płacz. Znam pewną 40-latkę: trójka dzieci, od zawsze na utrzymaniu najpier rodziców, potem męża. Mąż pracował za granicą na czarno, zarabiał nieźle, do tego wszystkie możliwe socjalne zapomogi na dzieci - żyć, nie umierać. teraz dzieci są w wieku 18, 20, 22 lata, mąż zginął w wypadku. I przyszła kryska na matyska... i kobieta płacze, bo nie ma za co żyć, dzieci jeszcze nie mają jej jak/za co pomóc, ona zero wykształcenia, zero doświadczenia, nawet na kasjerkę w lokalnym sklepie jej nie przyjęli...

Odpowiedz
avatar Aniela
8 8

@mijanou: Wtedy Alinka znajdzie męża, który będzie ją utrzymywał. Jestem mamą i niewyobrażam sobie nie pracować i być na utrzymaniu męża. Po prostu nie i już. Poza tym ile można w domu wycierać kurze?

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
2 4

@Aniela: ale dalej znajda sie tacy co powiedza ze siedzenie w domu to ciężka praca.. Było dużo historii o tym jak kobieta ktora siedzi w domu, jest niemal bohaterka, bo tak dużo robi... Brawo dla ciebie.. ja również nie wyobrażam sobie by być całkowicie zależna od męzczyzny.

Odpowiedz
avatar mijanou
1 1

@Aniela: lub znajdzie podobnego sobie nygusa, machną sobie jeszcze dwójkę i z 500+, zasiłków dla bezrobotnych (stałych) plus innych zasilkóe docelowych będą mieli się lepiej, niż Ty i Twój mąż przy założeniu, że oboje będziecie pracować.

Odpowiedz
avatar memento92
2 2

Problemem nie jest 500+ czy pomoc rodziców tylko brak korzyści z podjęcia pracy. Teraz,nie pracując ma te powiedzmy 1300 zl z których musi wykarmić siebie i dziecko. Pewnie jakaś kwota idze na część opłat. Jak pójdzie do pracy to tatuś nie da,mamusia pewnie każe się wyprowadzić i za 2500 samotna matka musi wynająć mieszkanie,opłacić w nim rachunki kupić środki czystości,jedzenie ubranie dla dwóch osób A gdzie jeszcze różnego rodzaju składki w szkole,książki,ubezpieczenie...nic więc dziwnego że za codzenne wstawanie o chorych godzinach i brak czasu dla dziecka chciała by bohaterka dostawać więcej niż ma teraz bez wysiłku. Każdy by chciał. Prawda jest taka że aby zapewnić odpowiedni(podstawowy choćby) poziom życia pensja minimalna NA RĘKĘ powinna wynosić 3500tys.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
18 22

Ktoś mądry powiedział kiedyś coś w stylu: Skoro płacicie ludziom za to, że nie pracują, a opodatkowujecie ciężko, gdy pracują, to nie dziwcie się że nie chcą pracować. Niestety nie mogę znaleźć dokładnego cytatu, ale o tak, tak bardzo tak.

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
-2 10

@bloodcarver: Janusz Korwin Mikke tak konkretniej. Ale słuszne to było i w tym popieram go całkowicie.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
14 14

@TakaFrancuska: LOL nope. "Jeśli płacicie ludziom za to, że nie pracują, a każecie im płacić podatki gdy pracują, nie dziwcie się, że macie bezrobocie." Milton Friedman

Odpowiedz
avatar mijanou
5 5

@bloodcarver: No dokładnie. Skoro ludzie nie pracują, machną sobie trójkę dzieci (1500, czyli najniższa krajowa), łapią wszelkie zasiłki stałe i docelowe (od 700 zł stałego po dopłaty za mieszkanie, darmowe podręczniki i darmoże dożywianie w szkole) to po jaką cholerę oni mają zasuwać, jak państwo DA (oczywiście z pieniędzy podatników bo rząd sam nie generuje przeciez dochodu żadnego). Ja jeszcze raz wkleję link do artykułu, który nie przestaje mnie zadziwiać (na zasadzie przysłowia o kurze i grzędzie) w jaki sposób patologia jest utrzymywana z pieniędzy podatników: http://superbiz.se.pl/wiadomosci-biz/odebrali-matce-zasilek-bo-pobiera-500-zl-na-dziecko_845994.html Kobita ma za free 4 500 zł miesięcznie i jeszcze jej mało. Chce zasiłku na kupno środków czystości i węgla twierdząc, że te 4 500 to jest NA DZIECI. Tak, jakby dzieci się nie brudziły i nie potrzebowały ogrzać z kwoty wypłacanej jej co miesiąc. Na dzieci przecież. Do tej kwoty (4. 500) proszę jeszcze doliczyć zasiłki jej i męża (także z pieniędzy podatników przecież). No to Ty mi powiedz po jaką ciężką anielkę oni mają pracować, jak siedząc w domu mogą wygodnie żyć? I dlaczego żaden z tych naszych cudownych rządów nie wpadł na to, że żeby zachęcić/zmusić ludzi do pracy należy zrobić tak, by praca się opłacała a nie pasożytowanie?

Odpowiedz
avatar tova123
3 3

@mijanou: Naprawdę nikt babie nie wytłumaczył, że się pogrąża? 4500 miesięcznie na dzieci? Co ona kupuje im co miesiąc nowe ubrania? Pewnie lepiej kupić nowe, skoro nie dostała pieniędzy na środki czystości. Boże, co za ludzie... i do telewizji z tym poszła... WTF...

Odpowiedz
avatar razzk
14 14

Rozumiem pomoc samotnej matce porzuconej przez partnera w czasie edukacji. Natomiast po ukończeniu studiów takie osoby powinny być rejestrowane w PUPie (Powiatowy Urząd Pracy) z automatu. Odrzucenie oferty = utrata zasiłków. I Kij mnie obchodzi, że Alinka czy inna Krysia w ten sposób zarobi tylko 2zł więcej niż dostaje zasiłku - ogół społeczeństwa nie będzie musiał robić zrzuty. Jej pracodawca zarobi na jej pracy, więc może zainwestuje w nowe miejsce pracy, może wyda w pobliskim sklepie RTV, wtedy zarobi ktoś inny - i tak koło gospodarki się samo napędza. btw. wzrost gospodarczy, kiedy występuje, sprzedaje nam się jako sukces ówcześnie rządzących. Bullshit. Polski wzrost gospodarczy wypracowywany jest POMIMO jakichkolwiek rządzących i gdyby nie oni byłby ze dwa razy większy.

Odpowiedz
avatar marcelka
9 9

coś mi się nie klei w tej historii. Program ruszył jakieś 1,5 roku temu - Alina była na 4 roku studiów. teraz ma 27 lat i jest rok po studiach - to znaczy, że broniła się w czerwcu/wrześniu 2016. to znaczy, że na 4 roku była w 2014/2015, wtedy nie byoło 500+. Po drugie - no matematycznie ma rację, praca jej się nie opłaca, jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi. a czy jest to fair w stosunku do innych, pracujących ludzi, z których podatków są fundowane 500+ i inne socjalne dodatki - to już inne pytanie.

Odpowiedz
avatar bonsai
5 5

@marcelka: z obliczeń wychodzi mi na to, że autor się rąbnął i Alinka była nie na 4, a na 5 roku studiów. Czyli w skrócie: - Alinka ma 19 lat i zdaje maturę - Alinka ma 20 lat i idzie na studia - Alinka ma 25 lat i wchodzi 500+ - Alinka ma 26 lat i kończy studia - Alinka ma 27 lat, siedzi od roku w domu i ma głęboko gdzieś podjęcie pracy mimo, że dziecko ma już lat 9 i opieka nad nim nie jest już aż tak intensywna.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
1 1

@bonsai: Autor się rąbnął o rok i autor przeprasza. Oczywiście 500 + weszło w życie, gdy Alina była na 5 roku studiów. Alina siedzi w domu rok, syn ma 9 lat i chodzi do szkoły.

Odpowiedz
avatar Anonimus
5 11

w mojej rodzinie jeden z pociotków lata temu wykupił część starego PGRu - kawałek ziemi w dużej części zalesionej pod uprawę borówki czy innej roślinki na trochę bardziej masową skalę. w momencie kiedy otwierał biznes był przez lokalsów traktowany jak pan i władca bo dawał pracę - sezonową bo sezonową ale zawsze (wiadomo przy wschodniej granicy ciężko o pracę na wsi). do chwili kiedy nie było 500+ ludzie bili się o robotę, a teraz - musi sprowadzać ludzi z ukrainy czy białorusi bo lokalna patologia natłucze dzieciaków ile matka natura dała i jadą na zasiłkach, bo pracować im się nie opłaca.

Odpowiedz
avatar popcornpop
4 8

@Anonimus: Znaczy pociotek żerował na biedzie panującej w regionie i zatrudniał ludzi za gówniane pieniądze. A teraz zły rząd popsuł biznes januszowi-biznesu.

Odpowiedz
avatar mijanou
0 4

@Anonimus: pazerny i chytry dwa razy traci, jak mówi przysłowie. Ale i tak to, że bycie bezrobotnym bardziej się opłaca od pracy jest głupie.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
0 4

@Anonimus: Tylko wydaję mi się, że te 500+ kiedyś się skończy, chyba że żadna władza nie będzie miała odwagi tego wycofać. @popcornpop: Tu nie chodzi o takich ludzi jak Anonimus pisze. Mój mąż ciągle ma problem z pracownikami na budowę, odkąd weszło 500+. Wcześniej miał stertę CV na meilu i perdyliard telefonów o pracę. Teraz? Sam przeszukuje pośrednika w celu znalezienia budowlańca. I ciężko jest.

Odpowiedz
avatar popcornpop
4 10

Moje zdanie jest takie, że autorka ma w sumie nieuzasadniony ból dupy. Skoro wypomina dziewczynie rok wolnego po maturze w czasie którego Alina opiekowała się nowo narodzonym dzieckiem. Teraz przyczepiła się, że ta po 2,5 miesiąca od ukończenia studiów (skoro jak weszło 500+ była na 4 roku to w czerwcu tego roku musiała się bronić) nie podjęła jeszcze żadnej gównopracy za najniższą krajową. Mam jeszcze jedną teorię. Jest to fejk pisany pod tezę. Nie wiem tylko czy przez agencję PR czy działacza jakiejś opozycyjnej młodzieżówki.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
1 3

@popcornpop: Wypominam? Ból dupy? Przyczepiłam się? Proponuję - wypij herbatkę i przeczytaj historię raz jeszcze. Tylko tym razem już ze zrozumieniem :)

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

ciekawe do ktorego momentu tatus bedzie oplacal smierdzacego lenia ps. z funduszu mozna uzyskac max 300 zl

Odpowiedz
avatar tova123
1 1

@bazienka: Jeśli mówisz o Funduszu Alimentacyjnym, to nie. Chyba, że się coś zmieniło, bo rok temu miałam 500zł (tyle było zasądzone przez sąd). Rok temu 500 zł to była maksymalna kwota, którą można było dostać z funduszu, przy dochodach max 800 zł na osobę w rodzinie. Ja brałam na jedno dziecko, więc nie wiem, czy ta kwota dotyczy jednego czy więcej dzieci. Zarabiając najniższą krajową i dzieląc to na dwie osoby w rodzinie (ja i córka) ledwo mieściłam się w granicy. Jeżeli chodzi o Alinkę... przyzwyczaiła się i nie myśli perspektywicznie. Rodzice nie będą jej wiecznie pomagać, a później nawet za sprzątaczkę nikt jej nie weźmie. A potem płacz, bo na życie nie ma. Ale ile takich Alinek w naszym kraju...

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
1 1

@bazienka: FA wypłaca max 500 zł, ale musisz mieć na to wyrok sądu. Mój ojciec odwołał się od decyzji sądu która opiewała na 500 zł, i sąd musiał obniżyć alimenty na 450. I tyle mi FA wypłacał. Ale gdyby sąd zasądził nawet 700 zł FA może wypłacić max 500. @tova123: Ile masz dzieci, na tyle przysługują Ci alimenty. Jeśli masz 3, i sąd zasądzi na każde 500, to FA musi wypłacić 1500 (oczywiście jeśli egzekucja komornicza jest nieskuteczna).

Odpowiedz
avatar bonsai
5 5

Nosz cholera mnie strzeliła na Alinkę bardzo zdolną. Mieszkając w małym mieście, nie mając ukończonych studiów (z prywatnych powodów przerwałam je na 4 roku), siedząc w domu dużo (najpierw syn i taka sama roczna przerwa jak u Alinki, później opieka nad synem + studia, parę lat pracy bez perspektyw, kolejna ciąża, rok w domu z córą zaplanowany, pół roku jak z głuchym warkotem szukałam opiekunki) pracę znalazłam w ciągu... tygodnia. Wcześniejsze doświadczenie zawodowe miałam marne (ot, pani sklepowa itp.), a na dodatek postanowiłam mieć kaprys i do pracy biurowej się pchać. Pracę znalazłam dobrze płatną, ciekawą, z szansą na bardzo dobre zarobki po wyszkoleniu się w danym zawodzie (czyli przepracowaniu paru lat). Niestety, ponieważ pracodawca robił sobie "lekkie" jaja, a ja bezczelnie domagam się egzekwowania prawa pracy postanowiłam nie przedłużać umowy (doświadczenie pół roku już jest). Decyzja została podjęta 1 września, umowę mam do połowy miesiąca, a już na tą chwilę w 3 miejscach wyrażono chęć zatrudnienia mnie (wykorzystałam dni wolne od pracy na rozmowy kwalifikacyjne oraz dni próbne). I tak na dobrą sprawę między mną a Alinką widzę tylko jedną, podstawową różnicę - MI SIĘ CHCE. Mimo, że pod względem logistycznym mam trudniejszą sytuację (2 dzieci, jedno małe) to po prostu chcę swoją dobrą sytuację życiową (tzn. posiadanie męża, który bez problemu nas utrzyma) wykorzystać na rozwinięcie własnej kariery zawodowej (stać mnie na nisko płatny "pierwszy szczebel" nawet po opłaceniu opiekunki).

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
2 2

Przepraszam za nieścisłość czasową, mój błąd. Program 500+ mnie nie dotyczy, toteż nie śledziłam szczegółowo od kiedy działa. Ponieważ Alina z całą pewnością ukończyła studia rok temu, musiała zatem otrzymać to świadczenia, gdy była na 5 roku. Dla całej historii nie ma to specjalnego znaczenia, ale kilka osób zwróciło na to uwagę, toteż prostuję. Co do "byle jakiej pracy". Fakt faktem, ja bym na jej miejscu wzięła cokolwiek, byle tylko zarabiać i nabierać doświadczenia zawodowego, ale to ja. Sęk w tym, że ona nie chce ŻADNEJ pracy, którą byłaby w stanie otrzymać - bez żadnego doświadczenia. Od czegoś powinno się zacząć. Chyba mało kto otrzymuje pracę marzeń za wspaniałe wynagrodzenie tuż po zakończeniu edukacji.

Odpowiedz
avatar heerind
-3 3

Dla mnie historia jest w sumie mało stricto "piekielna" bo po primo to nie jest sytuacja, w wyniku której Ty ponosisz jakieś nieprzyjemności po druge primo takich dziewuch jest teraz od groma i jeszcze lepsze robią kombinacje.A tak btw.w dalekim rozumieniu też nie pochwalam postawy,ale takie są właśnie masy które nie widzą dalej niż końca kiełbasy,tak na teraz to racja że jej się nie opłaca

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 0

@heerind: Oczywiście, masz rację co do liczby "dziewuch". Mówisz, że nie ponoszę nieprzyjemności? Ponoszę. Ty też ponosisz, jeśli płacisz podatki w tym kraju. I Pani Kowalska też ponosi i Pan Nowak też. Bo to właśnie z naszych podatków finansowany jest chory program socjalny, który zniechęca takie kobiety, jak moja Alina, do podjęcia pracy i zdobywania doświadczenia zawodowego. Właśnie to jest piekielne. Nie jedna Alinka, tylko setki i tysiące takich Alinek, które liczą i kalkulują tu i teraz, że im się "nie opłaca". Po pierwsze - teraz my - ja, Ty, pan, pani - finansujemy egzystencję ich i ich pociech a po drugie - w przyszłości - ja, Ty, pan i pani - będziemy finansować ich renty, emerytury itp. Spójrz długofalowo!

Odpowiedz
avatar LuzMaria
0 2

nie wiem, jak duże jest miasto, w którym mieszka Alicja. W tym, w którym mieszkam na żłobek publiczny czeka się i czeka ( ja złożyłam wniosek rok temu, czekam dalej :)), prywatny kosztuje z wyżywieniem ok 1500-2000 zł. Plus na temat żłobków i tego, czy dzieciom przypadkiem nie szkodzą różni ludzie mają różne opinie, ja swoje dzieci posłałam, ale co miałam wątpliwości, to miałam. W każdym razie przy tej płacy, którą wyliczyłaś, autorka musiałaby nie jeść, dziecka nie karmić wieczorem, rano ani w weekendy, zakładająć, że w żłobku się naje, nie ubierać, jeździć na gapę komunikacją miejską i rachunków nie płacić - i wystarczy co miesiąc brać chwilówkę, żeby przeczekać czas zdobywania doświadczenia. Piekielny system, nie dziewczyna.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 0

@LuzMaria: Tak, system piekielny. Ale nie z powodów, które wymieniłaś. Syn Aliny chodzi już do szkoły. Ani w żłobku, ani w przedszkolu jego noga nie postała. Gdy Alina chodziła na wykłady, dzieckiem opiekowała się babcia, która bez żadnych problemów może to robić nadal, choćby odbierać ze szkoły. Nie ma obecnie żadnych przeciwwskazań do podjęcia pracy. Alina mieszka w mieście o 800 000 mieszkańców, gdzie stopa bezrobocia wg GUS na koniec 2016 roku wynosiła 2%.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 września 2017 o 20:26

avatar KatzenKratzen
1 1

Do Hanna Głażewska - Syn Aliny chodzi już do szkoły. Szkoła mieści się 150 metrów od jej domu, ponadto zapewnia świetlicę. Pomijając już to - mama Aliny (z którą mieszkają) jest w stanie bez problemu odbierać wnuka i zapewnić mu opiekę tak, jak podczas cały okres studiów Aliny. Zatem praca zmianowa też nie stanowiłaby tu problemu. Piekielna w tej historii nie jest nawet sama Alina - ona korzysta tylko z tego, co system daje jej tu i teraz, nie myśląc o tym, co będzie. Piekielny jest chory system świadczeń i zapomóg, który nie tylko nie zachęca do podjęcia zatrudnienia, ale wręcz do tego zniechęca - grożąc odebraniem świadczeń w przypadku zarobienia "zbyt dużo". te "zbyt dużo" w tym przypadku - to minimalna krajowa. Zbyt mało, by żyć, zbyt dużo, by umrzeć. Muszę się z Tobą zgodzić w tej kwestii: "Jeśli Alinka pobiera alimenty z Funduszu Alimentacyjnego to tak naprawdę płacimy na nieroba i złodzieja, którym jest tatuś dziecka. To on nie płaci na utrzymanie dziecka a ponieważ nasze wspaniałe państwo nie potrafi go do tego zmusić, to wszyscy musimy za niego płacić.". Państwo jest totalnie niewydolne w odzyskiwaniu należnych dziecku pieniędzy. Nie wiem, czemu wielu ojców, uchylających się od płacenia alimentów (są nawet fora, gdzie pseudo-tatusiowie dzielą się radami, jak unikać płacenia na swoje dziecko!) uważa, że alimenty to "utrzymywanie baby-nieroba". Przecież alimenty na dziecko a alimenty ba byłą zonę (lub byłego męża) to dwie różne sprawy! Czy tak trudno to pojąć? Mam wielki szacunek do ojca Aliny - on rozumiał, że rozwodzi się wyłącznie z żoną - nie z córką.

Odpowiedz
Udostępnij