Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Żeby przejść do historii właściwej, muszę opisać wydarzenia sprzed kilku lat. Mam…

Żeby przejść do historii właściwej, muszę opisać wydarzenia sprzed kilku lat. Mam koleżanki, Agnieszkę i Jolkę. Agnieszka miała męża już kiedy się poznałyśmy. Mąż niesympatyczny, burakowaty. Mieli ślub cywilny, tylko dlatego, że Agnieszka zaszła w ciążę. Podczas kiedy jej rósł brzuch, on chodził na imprezy, szalał ile się dało o czym dowiadywała się od znajomych. Ona sama siedziała w domu, ale była młoda, zakochana.

Po krótkim czasie naszej znajomości dowiedziałam się (na własne oczy), że mąż Agnieszki ją bije. Ich dziecko miało już wtedy ze dwa latka, a ona nie miała odwagi żeby od niego odejść. Zabronił jej pracować - bo przecież on pracuje. Nie dawał jej przy tym pieniędzy na nic. Żeby zrobić zakupy musiała się prosić, a on wtedy z wielką łaską rzucał jej 20 zł i to miało jej wystarczyć.

Kiedy tylko się zorientował, że nie pozwolimy na takie traktowanie przyjaciółki, zaczął ją od nas odcinać. Zabrał jej (siłą oczywiście) telefon. Warunkiem oddania było to, że nie będzie się z nami kontaktowała. Skutek tego był taki, że przestała się do nas odzywać, na prośby o spotkanie reagowała wymówkami. Odnosiło się wrażenie, że jej synek cały czas choruje, a ona nie ma czasu.

W końcu sytuacja zaczęła się poprawiać. Okazało się, że Mąż ma romans z inną. Nie zgadzał się na rozwód, bo przecież nie ma podstaw. Z naszą sporą pomocą Agnieszka jednak wywalczyła upragniony rozwód, znalazła porządnego faceta i jest z nim do dziś.

Jolka za to całe lata była sama.
Nikt jej się nie podobał, nikt nie spełniał wygórowanych oczekiwań.
Aż 1,5 roku temu wyznała nam, że poznała przez Facebooka faceta swoich marzeń. Krystian przedstawiany był przez nią jako największy przystojniak, ale kiedy poznałyśmy go (dopiero po pół roku) okazało się zupełnie inaczej. Niski, w za dużych spodniach ciągnących się po podłodze, niesamowicie butny.

Jola była świadkową na moim ślubie.
Odpicowany do błysku Krystian wyglądał jak kamerdyner. Zachowywał się przesadnie porządnie, jak gdyby połknął kij i... nikomu nie pozwalał dojść do Joli. Tylko on miał prawo z nią tańczyć, rozmawiać. Wszystkim działał na nerwy bo na pierwszy rzut oka ziało od niego fałszywą nutą. Kiedy ona złapała bukiet, on niemalże staranował innego łapiącego muszkę, żeby nikt nie mógł z nią tańczyć. Po weselu kiedy emocje opadły i rozmawialiśmy z gośćmi okazało się, że mieli o nim takie samo zdanie. „Biedna dziewczyna” to było główne hasło.

Po niecałym roku znajomości (było to może 10 miesięcy) Krystian się oświadczył.
Jola była zachwycona, a mi zapaliła się ostrzegawcza lampka. Może nie jest za szybko na oświadczyny, ale ślub planowali na pół roku później. Bardzo szybko, po co się spieszyć? Nie, Jola nie była w ciąży. To Krystian był zdesperowany. Historia zaczęła zataczać koło, tyle że w tym przypadku z Jolą w roli głównej. Na prośby spotkania wymyślała wymówki takie jak: mam samochód w naprawie (3 razy w przeciągu 4 miesięcy), jestem chora, zapomniałam że Krystian ma urodziny, muszę mu wyprawić imprezę, zapomniałam że siostrzenica ma wtedy urodziny, pękła mi opona w aucie jak jechałam (!), mam wyjątkowo bolesny okres. Powiem tylko, że samochodem dzieli nas „odległość” 10 minut. Nie było mowy, żebym ja albo Agnieszka przyjechała do niej - z niewiadomych powodów.

Zaproszenia na swój ślub nie dała nam do dnia wieczoru panieńskiego, kiedy to przyjechałyśmy po nią. I w sumie tu dzieje się historia właściwa.

Jak to przy takich okazjach bywa, były żarty typu: wolisz strażaka czy policjanta (przy czym wiadomo było, że wszystkie nas ten proceder brzydzi, to Jola nie wydawała się nieszczęśliwa ani zgorszona). Krystian jak się okazało, nie miał wieczoru kawalerskiego - zamierzał siedzieć sam w domu, popijając alkohol i jedząc pizzę. Aż buchał złością, że Jola wychodzi, ale ona utrzymywała, że on swojego wieczoru kawalerskiego nie chciał i jego świadek „go wystawił”. Nasze zdanie było odmienne - uważałyśmy że Krystian nie ma kolegów, którzy chcieliby z nim iść na taką imprezę i wcale nas to nie dziwiło.

Przed wyjściem z domu oświadczył jej, że tak strasznie się o nią martwi, że nie będzie pił i jeśli będą się działy rzeczy na które ona nie ma ochoty, on po nią przyjedzie.
Samo to wydało mi się okropnie sztuczne i miało (moim zdaniem) za zadanie wymusić na niej poczucie winy. Udało mu się. Dzwoniła do niego co pół godziny - niby żartem, ale zdawała relację. Bawiła się przy tym bardzo dobrze, cieszyła się że wzbudza zainteresowanie w klubie wśród męskiej części gości.
Rozmawiałam o Krystianie z podpitą siostrą Joli i okazało się, że jest porywczy i chciał pobić ich kuzyna za to, że rozmawiał na imprezie sylwestrowej z Jolą.
Impreza odbywała się jak to przy takich okazjach bywa - w sobotę.
Jako że nie były to moje klimaty, mąż zabrał mnie z imprezy na moją prośbę o 2 w nocy. Ze mną zabrała się również Agnieszka. Pisałam i próbowałam się dodzwonić do Joli następnego dnia ale bezskutecznie.

W końcu w poniedziałek dostałam od niej wiadomość. WIADOMOŚĆ na Facebooku. Nie miała odwagi cywilnej, aby ze mną porozmawiać. Wiadomość muszę ze względu na jej treść przytoczyć bezpośrednio:

„Rozmawiałam z Krystianem o tym co się działo przed panieńskim i uważam, że takie teksty to była ostra przeginka. Krystian wziął to na poważnie i bardzo się zdenerwował czemu się wcale nie dziwię. Szczerze mówiąc MAM DO CIEBIE ŻAL. Krystian miał spier**lony cały wieczór (to był jego kawalerski) i nie pił żeby być w gotowości jakbym dała znać że coś takiego jak mówiłyście się dzieje i przyjechać po mnie. Delikatnie mówiąc wkur**ił się i ja na jego miejscu też bym tak zareagowała. Z tym że nie chciał mi psuć imprezy i na końcu bardzo się powstrzymywał żeby czegoś za dużo nie powiedzieć. Tak między nami Agnieszka bardziej sobie nagrabiła - Krystian podjął decyzję że nie chce jej widzieć na naszym ślubie i wcale mu się nie dziwię. Ja też bym si e wkur*iła.”

Szok jaki mnie ogarnął po przeczytaniu wiadomości to rzecz nie do opisania. Nie byłam w stanie pojąć, co takiego zrobiła Agnieszka a czego nie zrobiłam ja, że jej zaproszenie zostało anulowane, a nasze nie. Szybko zrozumiałam. Chodziło o kopertę - na naszym ślubie byli, prezent dali, on się przecież musi zwrócić, nawet jeśli pan młody mnie nienawidzi.

Próbowałam się dodzwonić do Joli, porozmawiać z nią o co dokładnie chodzi. Nie odbierała. Nie miała odwagi. W końcu odpowiedziałam jej w takiej samej formie jak ona mi przekazała wiadomość, że jest mi przykro, nie rozumiem ich decyzji i uważam, że Krystian potrzebuje trochę dystansu do siebie bo chyba zna ją na tyle dobrze, aby jej zaufać.

Tak jak nie odbierała telefonu, na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Jej zdaniem Krystian jej ufa, a dystans nie ma nic wspólnego z sytuacją. Ma do mnie żal i tyle.
Myślałam nad tym długie dnie aż zdecydowaliśmy wspólnie z mężem, że nie pójdziemy na ten ślub. Znowu próby kontaktu telefonicznego się nie powiodły, nie czułam się na tyle pewnie, aby odwiedzić ich osobiście nie wiedząc, czy ją zastanę.
Osoba tak porywcza jak Krystian kojarzyła mi się tylko i wyłącznie z mężem Agnieszki i bałam się żeby nie doszło do rękoczynów.

Poinformowałam Jolę o naszej WSPÓLNEJ decyzji na co ona odpowiedziała mi że Krystian mnie lubi, że nie rozumie dlaczego nie przyjdziemy itp. zmiana nastawienia całkowita.
Wszystko to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że chodzi o włożoną zawartość koperty, którą dostaliśmy na nasze wesele.

Ślub już w tym miesiącu.
Nie pójdziemy na niego i jest mi przykro, że tak się dzieje. Tym bardziej, że sama Jola widziała jak to działało na przykładzie małżeństwa Agnieszki, a teraz idzie jak w dym dokładnie w taką samą sytuację.
Czekam tylko aż przejrzy na oczy. Wiem, że nie ma sensu tłumaczyć jej czegokolwiek, bo broni Krystiana jak lwica i tym samym jeszcze bardziej nastawia się przeciwko nam.

toksyczne związki

by Poziomeczka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bazienka
15 43

zakochanie nie wybiera jak spadna rozowe okulary (miejmy nadzieje ze przed pierwszym ciosem lub calkowitym odcieciem), zastapi je syndrom sztokhomlski szkoda kolezanki moze ona mysli, ze nie mozna wiecznie wybrzydzac bo zostanie z niczym?

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 18

@bazienka: Nie rozumiem dlaczego ten komentarz został zminusowany. Przecież jest rzeczowy.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

@Bryanka: z uwagi na sympatie do mnie uzytkownikow niektorych i na nieizywanie polskich znakow powod zawsze sie znajdzie

Odpowiedz
avatar xyRon
21 27

Przykra sprawa. Jeśli uda Ci się ją gdzieś wyciągnąć, jakimś cudem, na piwo, to gdzieś przeczytałem (być może w komentarzu na piekielnych nawet), że najlepiej opowiedzieć ofierze o jakiejś innej dziewczynie, która przeżywa dokładnie to samo co ona. A na sam koniec powiedzieć, że historia była właśnie o niej. Może wtedy przejrzy na oczy.

Odpowiedz
avatar Painkiler
11 15

Volenti non fit iniuria. Widziały gały co brały, jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz itp, itd. Niestety, taka jest prawda. Jak ktoś nie chce żeby mu pomóc to robiąc to na siłę robisz i sobie i tej osobie krzywdę - natomiast po fakcie, to są przecież dorośli ludzie, ich życie, ich sprawa.

Odpowiedz
avatar Eander
3 15

Szkoda dziewczyny, ale puki ona sama nie zauważy problemu nic na to nie poradzisz. Postarajcie się nie zrywać z nią kontaktu i wspierać bo coś mi się zdaje że niedługo tego wsparcia może potrzebować, a historia tylko utwierdziła mnie że: - zaręczyliśmy się dopiero gdy zacząłem w niej zauważać wkurzające cechy :) - dwuletni okres zaręczyn był jednak dobrym pomysłem (przy okazji mieliśmy pełen wybór co do terminów i miejsca)

Odpowiedz
avatar babubabu89
5 15

@Eander: póki

Odpowiedz
avatar Eander
7 11

@babubabu89: Przepraszam przeoczyłem

Odpowiedz
avatar babubabu89
-1 9

@Eander: spoko :)

Odpowiedz
avatar katem
11 17

Posumowałabym to brutalnie: głupich nie sieją, sami się rodzą. Dziewczyna, mając przykład przyjaciółki, pakuje się w taka samą sytuację, bo może woli być rozwódką niż starą panną? Myślałam, że takie poglądy już nie istnieją.

Odpowiedz
avatar Habiel
4 18

@SaraRajker: Dziadkowie mojego chłopaka znali się dokładnie dobę, gdy stanęli już na ślubnym kobiercu. Ostatnio byliśmy na ich 50leciu ślubu, więc nie w czasie leży problem. W ogóle za niestosowne uważam omawianie takich rzeczy na tym portalu. Koleżanka wie co robi, a widocznie Krystian jej pasuje pod każdym względem- może lubi zazdrośników? I cały czas wypominałaś kopertę, ale skoro to była autorki (jak wynika z historii) bliska koleżanka, to mogła się pojawić chociaż w kościele/urzędzie z życzeniami. A i nie każdy chce mieć panieński albo kawalerski- skoro uważa się panieński albo kawalerski za ostatnią chwilę luzu i zabawy w życiu, to po co wychodzić za mąż albo się żenić, skoro z partnerem nie można będzie już tego robić?

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
7 23

@SaraRajker: Od kiedy to męski strip-tease na wieczorze panieńskim jest oznaką puszczania się?

Odpowiedz
avatar Aarde2
5 9

@SaraRajker: zgadzam się z Tobą, jeśli wolisz oglądać nago obce osoby od przyszłej żony/męża to po co w ogóle brać ślub? żeby potem się męczyć i wyobrażać sobie kogoś innego? Kompletnie nie rozumiem idei striptizu na wieczorach panieńskich/kawalerskich

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 23

No, niektóre baby głupie są i tyle. "Niechby pił, niechby bił, byle był." I nie, nie wierzę, że ona przed ślubem nie widzi jaki on jest. A jeżeli "jaśnie pan" życzy sobie, by ukochana zerwała kontakty z koleżankami (o kolegach nie wspominając) i - często, gęsto - z rodziną, to już coś jest mocno nie tak. I od takiego faceta należy uciekać z krzykiem, a nie akceptować jego widzimisię i zmieniać swoje upodobania pod jego dyktando. Te, które się na to godzą - są głupie podwójnie. Bo większość kobiet robi to po to, żeby się swemu misiowi bardziej podobać. A skutek jest wręcz przeciwny. Jak tylko facet skuma, że jego niunia "dla niego" zrezygnuje z koleżanek, z fryzjera, z noszenia spodni, z lubianej pracy (nie będziesz kelnerką i już!), zacznie kochać boks i piłkę nożną, których dotąd nie znosiła - to ze swoją kobietą będzie się liczył coraz mniej i coraz bardziej uważał ją za swoją własność. A stąd już tylko krok do agresji przy byle próbie sprzeciwu. Taka pozbawiona osobowości i nieświadoma własnych potrzeb kobieta czuje się bezwartościowa i wszystkiemu winna. Ale przy swoim misiu trwa, bo to JEJ misio i chociaż czasem przyleje - to przecież kocha. Bo kto inny wytrzymałby z takim zerem jak ona? Nigdy, przenigdy nie zrozumiem mentalności takich bab.

Odpowiedz
avatar paganscum
7 7

@Armagedon: Sama sobie w zasadzie odpowiedziałaś: "Taka pozbawiona osobowości i nieświadoma własnych potrzeb kobieta czuje się bezwartościowa i wszystkiemu winna." Wiesz, to się często wynosi z domu. Wiele takich osób dorastało w patologii i mimo, że "zdroworozsądkowo" człowiek jest w stanie wytłumaczyć sobie wiele rzeczy, to takie osoby całe życie muszą walczyć z miniaturową matką / ojcem / babcią / wstaw swoje, która siedzi w ich głowie i cały czas powtarza "jesteś niczym, ciesz się, że ktokolwiek cię pokochał, zasługujesz na to, żeby cię bić, bo źle pozmywałaś gary" etc. etc. Potrzeba kupy czasu i pracy, żeby to złagodzić, a i tak rzadko udaje się pozbyć tego raz na zawsze. Udowodniono, że osoby dorastające w patologii podświadomie mogą później szukać drugiego "ojca" czy innego krzywdziciela. A kiedy już się z takim zwiążą, to ponownie wchodzą w rolę "bitego dziecka", tracą poczucie rzeczywistości i wszystko zaczyna się od nowa. To naprawdę złożony problem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2017 o 16:01

avatar konto usunięte
10 14

Z tego co widzę mamy tu buca i nadpobudliwe koleżanki. Ki z nią. Jeżeli jej dobrze w takim układzie to niech w nim siedzi. Najwyżej później pójdzie po rozum do głowy. Zbytnią atencją tylko nakręcacie akcję. Już uszami wyobraźni słyszę, jak Krystianek mówi Jolci jakie z was zazdrosne, wtrącające się ludziom w życie pipy.

Odpowiedz
avatar Bevmel
25 25

Jako osoba która sama ma raczej niecałe 180cm wzrostu strasznie denerwuje mnie, gdy kobiety utożsamiają "niski" z "nieatrakcyjny". Oczywiście gdyby to mężczyzna napisał podobną historię i stwierdził: "Kolega opowiadał nam że to bardzo atrakcyjna kobieta, ale okazało się zupełnie inaczej. Z nadwagą..." - to od razu by się posypały gromy że płytki i że cham. No ale jak facet niski, to wiadomo - nieatrakcyjny :/

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 10

@Bevmel: Ale niski - to jest raczej w okolicy 1,65, a nie 1,78. Tak myślę.

Odpowiedz
avatar digi51
0 6

@Bevmel: może chodzi o zestawienie tej cechy z innymi mało atrakcyjnymi przymiotami. Nadwaga czy niski wzrost nie czynią z automatu nieatrakcyjnym, ale w komplecie z innymi negatywnymi cechami (brzydka cera, wypadające włosy, zaniedbane paznokcie, niechlujny ubiór) nie działają też na plus, tak u kobiet, jak i u mężczyzn.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@Armagedon: A niechby miał i 1,30 w kapeluszu. Skoro dla Joli był przystojniakiem to co komu do jego wyglądu zewnętrznego.

Odpowiedz
avatar Halasuwa
0 10

Wiesz, kiedy ta historia byłaby piekielna? Jakbyś skończyła na zdaniu "Z naszą sporą pomocą Agnieszka jednak wywalczyła upragniony rozwód, znalazła porządnego faceta i jest z nim do dziś.", bo to co dalej opisujesz jest świadomym wyborem Twojej koleżanki. A skoro ona tak wybrała i jej się tak podoba, to nie wpieprzaj jej się w życie. Ludzie mają różne zainteresowania, jeden lubi jachty, drugi zbiera znaczki, a trzeci jest masochistą, nie Ty będziesz decydować, co jest dla kogo dobre.

Odpowiedz
avatar tova123
4 10

@Halasuwa: Nie sądzę, żeby Autorka chciała "wpieprzać się w jej życie". Przecież napisała na końcu, że nie zamierza niczego Joli tłumaczyć. Dziwi się jedynie, że będąc świadkiem tego, co spotkało wcześniej Agnieszkę, sama pakuje się w identyczną sytuację. Jola sama wybrała, ale Agnieszce na pewno wcześniej udzielała rad, do których obecnie się nie stosuje. I to wg mnie jest piekielne. Bo łatwiej doradzać innym. Mam tylko nadzieję, że przejrzy na oczy.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@tova123: Pakuje się w to, bo ludzie są istotami emocjonalnymi i kiedy emocje są na tyle silne, żeby wzięły górę nad rozumem, możemy zapomnieć o jakichś racjonalnych argumentach czy uczeniu się na błędach. Trzeba swoje przejść, emocje muszą opaść i wtedy dopiero można coś z tym zrobić. Sam nigdy nie byłem w żadnym tokycznym związku, ale kilka razy byłem zainteresowany dziewczynami, które zdecydowanie nie powinny mnie interesować. Ale byłem ślepy. Nastąpiła reakcja chemiczna w mózgu i nie potrafiłem obiektywnie tego ocenić. Na szczęście nie były mną zainteresowane, a mi po jakimś czasie przeszło. Ale gdyby były i wyszło z tego coś poważniejszego... To było parę lat temu i być może jeszcze bym się z tego nie otrząsnął.

Odpowiedz
Udostępnij