Mimo waszych (skądinąd słusznych) ostrzeżeń, chyba w końcu zostanę nazwany pedofilem.
Sytuacja: stoi chłopczyk (na oko 4-5 lat) na chodniku i płacze. Ale płacze tak, że zalewa się łzami i przydusza.
No nic, kucam i pytam, co się stało?
- Bo mama powiedziała, że za wolno idę.
- A gdzie jest mama?
Pokazuje mi przystanek jakieś 200 metrów dalej. To daję mu paluch i wędrujemy.
Odstawiłem młodego do matki. A ona, wpatrzona w telefon, nawet nie zauważyła.
Ciekawe, czy gdyby mały wpadł pod samochód to by zauważyła? Nie rozumiem, kobieta ma dziecko i nie wie, że nie umie ono iść tak szybko, jak dorosły i trzeba wcześniej wyjść z domu zamiast wyżywać się na dziecku, że nie nadąża?
Odpowiedz@mijanou: Wtedy by zauważyła, włącznie z tym, że to na pewno wina kierowcy;)
Odpowiedzpolicja i niech sobie matka dziecko z pogotowia opiekunczego odbiera moze wtedy nauczy sie pilnowac wlasnego dziecka
Odpowiedz@bazienka: O ile odbierze. Bo to nie takie hop siup.
Odpowiedz@bazienka: O ile zauważy.
Odpowiedz@Iceman1973: Odbierze, bo jak nie to jej zabiorą 500+ :D
Odpowiedz>Pokazuje mi przystanek jakieś 200 metrów dalej. Zostawiła Cię mama? Pewnie już Cię nie kocha. Następnie pójść dalej. Nie zostaniesz nazwany.
Odpowiedz@vezdohan: No nie wiem... to taki sarkazm miałby być, czy co? Bo po co, właściwie, takie głupoty wypisujesz?
Odpowiedz@Armagedon: glupota podobna do stosowanej przez wieeeeeleu rodzicow- jak bedziesz niegrzeczny to cie u zostawie--- opcjonalnie ta pani cie zabierze! debilizm
OdpowiedzI po cholerę to rodzić dzieci, jak się nie chce mieć dzieci? Nie pojmuję.
Odpowiedz@Armagedon: jestem za testami
Odpowiedz@Armagedon: bo chyba niektóre kobitki myślą, że dziecko to trochę jak lalka baby born i da się ją jakoś wyłączyć. A tu zonk. Nie da się.
Odpowiedz@mijanou: da sie da, np. zgubic. albo "wylaczyc" na stale tylko potem konczy sie jak mama Madzi...
OdpowiedzPostąpiłeś całkowicie słusznie, niemniej widziałeś tylko wycinek sytuacji - równie dobrze mogło być tak, że mały z pełną premedytacją "opóźniał", a to listek zauważył, a to kamień, kapsel, mrówkę musiał na chodniku przepuścić, motylka próbować złapać... Matka zagroziła raz, drugi, a za trzecim poszła, udając, że jej to lotto. Czemu nie zareagowała? A jak miałaby to zrobić? "Och, dziękuję panu, nie zauważyłam"? Zacząć się tłumaczyć z całej historii dziecięcego buntu i całego wachlarza nieskutecznych metod wychowawczych? Czego by nie zrobiła i tak zostałaby potępiona, więc może chciała sobie chociaż próżnej gadaniny zaoszczędzić. Wiesz czemu tak myślę? Bo 5-latek to już całkiem sprawne ruchowo dziecko, dla którego nadążenie za normalnie idącym dorosłym nie stanowi problemu, podobnie jak podbiegnięcie tych 200 metrów na przystanek. Problem za to często stanowi podporządkowanie się i dyscyplina, bo w tym wieku dzieci potrafią już kłamać, zmyślać, robić na złość i z całą swoją pomysłowością testować stawiane im granice. Znaczy, nie pochwalam zostawienia dziecka samopas przy ruchliwej ulicy, chcę tylko zwrócić uwagę, że sytuacja mogła nie być tak całkowicie czarno-biała, jak się to na pierwszy rzut oka wydaje.
Odpowiedz@Meliana: Być może. Pamiętam historię z mojego dzieciństwa. Wracałam z mamą i młodszym bratem z festynu w sąsiedniej wsi. Młody cały czas ryczał, bo mama kupiła mu mniejszy pistolet niż chciał. W połowie drogi znowu mu się przypomniało (miał wtedy pewnie też ok 4-5 lat), że dawno nie protestował, więc niewiele myśląc położył się na asfalcie i ryczał, kopiąc butami. Mama spojrzała na niego, rozejrzała się (droga pusta, wśród pól, widoczność z każdej strony na conajmniej kilkaset metrów, a i w tamtych czasach - dwadzieścia kilka lat temu- niewiele było aut w naszych okolicach) i bez słowa poszła dalej, a ja za nią. Po chwili Młody zorientował się, że jego fochy nie odnoszą skutku, zobaczył nas ze 100 m dalej i biegiem nas dogonił. Bez słowa dał mamie rękę i do końca drogi nie uronił ani łezki. Nie było wtedy nikogo obcego w pobliżu, zresztą ludzie na wsi wtedy (i dziś również) mieli inne podejście do dzieci. Podejrzewam, że gdyby ta historia wydarzyła się obecnie, to zapewne moja mama zostałaby wyzwana od wyrodnych matek. A zapewniam, że brak pobłażania z jej strony w takich sytuacjach wyszedł tylko nam na dobre, mnie i moim braciom. Również nie pochwalam zostawiania dziecka samego na ruchliwej ulicy. Być może sytuacja była bardziej skomplikowana. Jednakże ruchliwa ulica nie jest miejscem do uczenia dziecka czegokolwiek oprócz przepisów drogowych.
Odpowiedz@Meliana: ale wtdy sie bierze dzieciaka za reke i idzie, mniej lub bardziej szybko, caly czas trzymajac male dziecko a jak trzeba, to i na rece i biegnie, jesli nie ma czasu na czekanie na autobus ( np. nastepny za godzine), a nie zostawia MALE dziecko kilkaset merow za soba skad wiesz, ze dzieciak nie wybiegnie np. pod samochod? i tlumacz sie potem poza tym powodzenia zycze w wyzwalaniu w dziecku leku separacyjnego i poczucie, ze matke nic nie obchodzi- i powodzenia w zaostawieniu dziecka w przedszkolu lub zaprowadzeniu do szkoly
Odpowiedz@Meliana: dobrze się czujesz? Nie ma znaczenia jak się dziecko zachowuje, bo wszystko wynika z tego jak jest wychowane. Jeśli jest wychowane dobrze to nie opóźnia i nadąża, a imama pilnuje dziecka i dba o to, żeby nie robiło obsuwy. Jeśli dziecko dostaje małpiego rozum albo matka je olewa to jest tylko i wyłącznie wina głupiej krowy, a nie berbecia. Kropka.
Odpowiedz@Meliana: A wiesz, że mogłabyś mieć rację... I to jest mocno z sensem. Gdyby nie to, że matka nieobecności dziecka nie zauważyła. To nie jest to że udawała. Ona była święcie przekonana, że dziecko gdzieś tam drepta, a gadka w smartfonie sama się nie pogada.
OdpowiedzOpieprzyć trzeba było głupią krowę.
Odpowiedz@Tilian: Przepraszam, ale nie chciałem usłyszeć, że jestem pedofilem. I na użeranie się z Policją też nie bardzo miałem czas, choć od czasu zdarzenia, które opisałem w http://piekielni.pl/79229 mam o naszej Policji zdecydowanie lepszą opinię. Ale może trafiłbym na jakiegoś buraka i spędził parę godzin na tłumaczeniu, że nie jestem wielbłądem...
OdpowiedzPrzypomniałeś mi moje katusze z matką. Nóżki bolały od tempa, a rączka od ciągnięcia. A nie daj boziu coś do buta wpadło i uwierało...
Odpowiedz@KurkaRurka: Może ja jestem starszej daty -ale kawałek żwiru w lakierku - i "Idziemy!" - prę razy usiłowałem zakomunikować, skończyłam z ubytkiem w stopie, który mi się do tej pory nie zagoił.
Odpowiedz