W październiku zeszłego roku na poligonie za granicą u naszych południowych sąsiadów skręciłam nogę w kolanie. Dokładniej mówiąc, przy lądowaniu z wysokości 2,5 metra noga nie wytrzymała i wykręciła się o 90 stopni.
Standardowe procedury: sanitariusze, sanitarka i do szpitala. W szpitalu natychmiast na łóżko i na prześwietlenie. Wypis ze szpitala po ichniemu, piąte przez dziewiąte łamaną angielszczyzną lekarza zrozumiałam, że noga skręcona i dalsze leczenie po powrocie do Polski. Wszyscy mili, sympatyczni, ochy, achy, "a może zastrzyk przeciwbólowy, może kawki czy herbatki". Dostałam ortezę i kule (za darmo i nie do zwrotu!). Piekielność powitała mnie w szpitalu w Polsce...
Na SORze pani mnie poinformowała, że mnie nie przyjmie, bo od wypadku minęło więcej niż 24h! Na moje jęki, że mnie przywieźli dopiero do Polski i mam do jasnej anielki skręcone kolano, odparła, że mam się zapisać do ortopedy
Następnego dnia zadzwoniłam do szpitala żeby zapisać się do ortopedy. Bez skierowania od rodzinnego nie da rady. Mój rodzinny 100km dalej. Na szczęście następnego dnia przyjmował lekarz wojskowy. Zapisałam się jako jego nowy pacjent. Lekarz wystawił mi skierowanie jako pilne. Od razu zadzwoniłam żeby się zarejestrować, na co pani odparła, że miejsce na nfz dopiero za 3 miesiące. Wkurzona nawrzeszczałam na nią, że mam pilne, że umieram i natychmiast ma mnie przyjąć= no to za tydzień. Szlag mnie trafił.
Wtorek (dzień wizyty)godz.13- brak ortopedy. Na bloku. Operuje.
Godz.16- przyszedł, dał mi skierowanie na prześwietlenie i usg kolana. Mam wrócić z wynikami- przyjmuje dziś do 18. Jeśli nie zdążę to znowu muszę zapisać się na wizytę. Rejestracja na usg- do godz. 14, ale i tak zapisy dopiero na styczeń!!!
Godz. 16:30- poszukiwania prywatnego ortopedy. Bingo! Jest 30km dalej. Biegiem!
Godz.17:55- wpadłam do gabinetu doktorka z wynikami z usg. Popatrzył, pomacał, zapytał: pasuje Pani operacja w czwartek?
Nie kurde! A co innego mam do roboty!
Poleżałam 3 dni w szpitalu, zszyli mi łąkotkę, dostałam możliwość kupienia ortezy za pół ceny (gorąca oferta...) z dofinansowaniem NFZ na moje zerwane wiązadło, którego nie zszyli i skierowanie na rehabilitację. Za 4 miesiące.
Rehabilitację załatwiłam sobie prywatnie, dzięki której szybko wróciłam do sprawności. Do sympatycznej pani Doktor prywatnie wracam też kontrolnie na usg co jakiś czas. Szpital omijam szerokim łukiem. Z murów już nie zeskakuję.
słuzba_zdrowia
Powinnaś się cieszyć, że się nie skończyło w sposób taki jak w Polsce najczęściej - gips na 3 tygodnie po sam tyłek a potem radź sobie sama
Odpowiedz@Wuadek: Gips by tu nic nie dał, bo miałam pękniętą łąkotkę i zerwane wiązadło, a to tylko za pomocą artroskopi da się naprawić. Bardziej się bałam, że nie odzyskam czucia po znieczuleniu od pasa w dół.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2017 o 18:37
@ruda_miotla: Ale to nie ma znaczenia czy by Ci dał czy nie dał, jeszcze parę lat temu byś miała założony i tyle, bez dyskusji. :D Sam to przeżyłem. :D
OdpowiedzZastanawiam się, czy nie trzeba po prostu kłamać, że to się wydarzyło o tu, chwilkę temu, dwa kroki przed szpitalem. Ten wymóg jest spoko, jak ktoś hoduje ból brzucha od miesiąca i nagle chce być ratowany natychmiast, ale w Twoim przypadku to praktycznie świeży wypadek.
Odpowiedz@Naevari: No ja muszę się przyznać, że tak bezczelnie zrobiłem. Uderzyłem się w palca u nogi będąc na długi weekend na Ukrainie i dopiero jak wróciłem do Polski poszedłem na SOR i powiedziałem że to się stało tego samego dnia. Bo się trochę bałem ukraińskiego szpitala. Uformowano mi eleganckiego białego gipsowego glana i nikt nie wnikał.
Odpowiedz@Wuadek: Uderzenie się w palec kilka dni temu= stan bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia, kwalifikujący się do leczenia w Szpitalnym Oddziale RATUNKOWYM. Miło.
Odpowiedz@Nikorandil: Złamane było. Sorry, ale musiałem to szybko załatwić, zamiast chodzić po ośmiu lekarzach jak w powyższej historii, żeby móc wrócić do pracy żeby jakoś zarobić na 1100 zł obowiązkowych składek na ZUS i NFZ
Odpowiedz@Wuadek: Złamany palec też się na SOR nie kwalifikuje. Polecałbym raczej ambulatorium chirurgiczne, tam też takie rzeczy załatwia się w trakcie jednej wizyty. Pójście na SOR z czymś takim to trochę jak wejść do autobusu i zażądać, żeby zawiózł Cię pod samą pracę, bo się spieszysz, a przecież płacisz podatki na ten autobus :)
Odpowiedz@Nikorandil: Przyszedłem, powiedziałem na rejestracji że mam prawdopodobnie złamany palec u nogi, powiedzieli mi że mam czekać. No to czekałem. Wychodzę z założenia, że jakby mnie nie chcieli obsłużyć to by mi o tym powiedzieli...
Odpowiedz@Wuadek: A jaka wtedy byłaby historia na piekielnych, że źli lekarze odmawiają leczenia.
Odpowiedz@no_serious: Nie no, ja zostałem nauczony ufać temu co mówią lekarze, pielęgniarki itd. Jak przykuśtykałem i powiedziałem jaki mam problem, a oni że mi tu pomogą, to w zaufaniu do tego co mówią, siadłem i czekałem aż pomogą. Nie szukałem drugiego dna i nie zastanawiałem się czy mówią to szczerze, czy przez grzecznosć. Przecież osoby poważnie ranne i tak są obsługiwane poza kolejką, a ludzie z jakimś drobnym urazem czekają na SOR na moment kiedy cięższych przypadków nie ma...
Odpowiedz@Nikorandil: czasem może sie kwalifikować, jako branżowiec sam powinieneś wiedzieć kiedy. Ba, czasem i do wezwania pogotowia się kwalifikuje.
Odpowiedzzawsze mnie śmieszą oddziały. Zaczyna się tak - pacjenci na NFZ do czerwca, a potem tylko prywata i nagłe przypadki xD
Odpowiedz@Arcialeth: Skoro się limity z NFZ kończą w czerwcu to przez resztę czasu mają jechać na wakacje? A pacjenci niech radzą sobie sami...
Odpowiedz@Madeline: to skladki tez powinni pobierac tylko do czerwca :D bo jakoś z pobieraniem skladek nie maja problemu... tylko zwykonaniem należnych podatnikowi (abonentowi) usług.
Odpowiedz@Arcialeth: kiedys poszlam zbadac krew. Na poczatku lutego- juz wtedy limit na rok byl wyczerpany! To ja chce wiedziec gdzie ten hajs, ktory oddaje na nfz!?
OdpowiedzZastanawia mnie czy te "24 godziny" to sobie pani wymyśliła, czy gdzieś tak faktycznie stoi, czarno na białym. Mam wypadek -> wydaje mi się, że jest OK -> następnego dnia jednak mam problemy z utrzymaniem równowagi -> odsyłają mnie, bo minęła doba?
Odpowiedz@bukimi: myślé, że to akurat wyssała z palca, ale teraz myślę, że mogła mnie po prostu odesłać na nocną izbę przyjęć. Nie było zagrożenia życia, ale chodzić nie mogłam.
OdpowiedzSama idea posiadania skierowania do lekarza jest kompletną durnotą. Skoro ktoś ma opłacone składki zdrowotne i ubezpieczenie to powinno się przyjmować pacjenta BEZ SKIEROWANIA.
Odpowiedz