Pracowałam swego czasu w magazynie, od czasu do czasu pełniąc zaszczytną funkcję instruktora. Nie wiem, czy wiecie, ale w tej pracy mamy tak zwane targety – cele, które trzeba wyrobić, konkretne ilości rzeczy, które trzeba wziąć, odłożyć, spakować albo przerzucić, w zależności od pozycji.
No i u nas niestety z wyrabianiem targetów były problemy, toteż menadżerowie oraz panie z tzw. "zasobów ludzkich" zaprosili nas, skromnych instruktorów, żeby problem omówić i wspólnie poszukać rozwiązania. Zaczęło się niewinnie, od prostego pytania: co się dzieje?
No i przyznaję, może nas trochę poniosło. Bo praca męcząca i frustrująca, system tak ustawiony, żeby jak najbardziej wszystko utrudnić, a skoro dają nam w końcu możliwość wypowiedzenia się, to i emocje wypłynęły. Nie było żadnych przekleństw ani krzyków, ot, nieco ostrzejsza dyskusja. Jakie rozwiązanie nam zaproponowano?
"Jak tak wam się tu nie podoba, jak tak wam tu źle, to wcale nie musicie tu pracować!”.
Cóż, wzięłam sobie do serca.
A targety, z tego co słyszałam, jeszcze bardziej podnieśli. I dalej nikt nie wyrabia.
Wygląda to tak, że zwołali zebranie po to, aby ci bardziej psychicznie niezależni i niezadowoleni mogli sobie odejść, a oni zatrudnią nowe osoby i zaoszczędzą na pensjach, bo nowym zapłacą mniej. Targety podnieśli, bo pewnie od ich wykonania zależą jakieś premie, a przecież trzeba na kimś zaoszczędzić, żeby komuś dać więcej/wykazać się efektywnością.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2017 o 16:52
@katem: zebranie zwolali, bo ktos pomyslal zeby znalezc przyczyne takiego stanu rzeczy, ale zamiast realnie podejsc do sprawy i wysluchac ludzi, ktorzy znaja sie na rzeczy najlepiej, stwierdzili, ze jednak to zbyt duzo pracy (wprowadzenie konstruktywnych zmian) i stwierdzili, ze szybciej i lateiej bedzie postraszyc ludzi.. typowe... niestety krotkowzroczne. Ludzie z doswiadczeniem sie zwolnia, na ich miejsce przyjda nowi, nieprzeszkoleni, przynajmniej poczatkowo wolniejsi, beda robic bledy... firma na tym straci, bo panstwu wyzej nie chce sie dokladniej przyjrzec numerkom i sposobom usprawnienia pracy. Wiem, bo sama przez to przechodze.
Odpowiedz@katem: Jest tak, jak pisze Tranquility. Na pensjach nie zaoszczędzą, bo wszystkim płacą tyle samo. Większość ludzi pracuje tam przez agencje, więc jedyne, co mogą zrobić to zwalniać/zatrudniać nowych. Tylko że i nowych już coraz mniej, bo nikomu normalnemu się nie chce zapierniczać, więc przychodzą same nieroby, co i tak popracują miesiąc/dwa tygodnie, wyrobią 20% bo po co się przemęczać, zbiorą kasę na święta/wakacje/ślub/urodziny, a potem odejdą bez żalu. No ale co zrobić, szefostwo samo sobie taki los wypracowało.
Odpowiedz@xlchtloi: Sytuacja na rynku pracy zmienia się od pewnego czasu, ale do wielu to nie dociera. Albo sobie wyobrażają, że oferują takie cuda, że każdy weźmie z pocałowaniem ręki. Albo nie umieją już inaczej zarządzać po latach dyktatury. Tak czy siak, wypadną z rynku z braku pracowników i zmiana sama się wymusi.
Odpowiedzktos jeszcze sie uwolnil od tej jakze atrakcyjnej pracy?
Odpowiedz@bazienka: Nie wiem, ale większość ludzi przychodziła tam tylko na parę tygodni żeby dorobić. Zostać na dłużej mało kto miał siłę :D
OdpowiedzPrawdziwi miszczowie zarządzania.
OdpowiedzTrochę uogólnię ale ludzie pracujący przy taśmach to tak w 70% ameby. Masz sobie dzienną normę powiedzmy 300 sztuk, jak wyrobisz 20 więcej to premia (trochę gotówki ale ogólnie no bez szału), ale żeby to zrobić musisz się nieźle spiąć. Masz dobry dzień, napierdzielasz jak dziki brawo, jest premia w następnym miesiącu 320 jest standardem, teraz premia jest od 350. I zawsze znajdzie się jełop który choćby miał se żyły wypruć, wyrobi, najwyżej potem odejdzie po miesiącu. I cykl zaczyna się powtarzać. Pracowałam raz z ziomem który towar przerzucał jakby się palił i pytam czemu tak się śpieszy? W końcu nie płacą mu od sztuki a zaraz zwiększą wszystkim target ( a pracowaliśmy w bardzo dobrym tempie ale tak by nie wychodzić z pracy ledwo żywi). Tłumaczenie: Bo on wcześniej pracował na akord i tak mu zostało. No i oczywiście więcej było takich dziwaków a potem szok bo target zwiększany sukcesywnie a oni dalej swoje jednocześnie cały czas płacząc że czemu coraz większy target i nie dają rady i wyzysk, bo już nie umieli dzień w dzień dawać z siebie 200% by osiągać te wyniki. Nie potrafię pojąć tego braku logiki i samozaorania. Szkoda mi tylko tych starszych osób które nie miały już zbytnio perspektyw na zmianę pracy i w tym tkwiły.
Odpowiedz@gggonia: U nas też tak było, z tym, że nawet bez premii :D Po prostu większość ludzi pracowała przez agencję a ci, którym dobrze szło mieli szansę na stały kontrakt. Z tym, że połowa ludzi miała wywalone, bo przyszli na parę miesięcy żeby dorobić, za to druga połowa zapieprzała jak dzikie osły, bo zależało im żeby zostać. Po części ich nawet rozumiem, bo targety były tak powalone, że i tak nigdy nie miało się gwarancji, że się wyrabia. Jednak z drugiej strony koniec końców i tak większe znaczenie miało to, jakie kto ma relacje z przełożonymi. Przy okazji, na tym spotkaniu powiedzieli nam, że targety są obliczane na podstawie średniej wyników najsłabszych i najlepszych pracowników, ale coś mi mówi, że ta średnia była mocno ważona :D
Odpowiedz@gggonia: Niestety tak to właśnie działa i później pracodawcy się dziwią, że pracownicy pracują gorzej niż by mogli, bo się boją konsekwencji, zamiast liczyć na docenienie za dobrą pracę. Ja też (jako szafa mojego działu! tylko taka z olejem w głowie ;) ) zawsze powtarzam moim pracownikom: "Pracujcie dobrze, nie ma obijania się, nie ma stania i gadania albo zabawy na telefonie, ale też się nie zarzynajcie, nie biegajcie jak dzikie króliki, bo nikt tego nie doceni poza mną (a ja akurat wpływu na premie nie mam już), a tylko nam obetną i tak już obcięte etaty". I tak jest. U mojej znajomej nie do pomyślenia kiedyś było, żeby w sobotę na I zmianie, kiedy na ich osiedlu jest największy boom na zakupy, kolejka non stop, było mniej niż trzy osoby na ladzie mięsnowędliniarskiej. Ale parę razy ktoś się rozłożył, główny kierownik zamiast przysłać wsparcie, stwierdził, że "jakoś dacie radę we dwie" i rzeczywiście, dziewczyny się zarzynały, ale pokazały, że dały radę, ...więc od tego czasu są już na stałe we dwie w sobotę. I w każdą sobotę przychodzą do domu jęcząc i skowycząc, że ledwie chodzą. W moim sklepie też dziewczyny pokazały, że potrafią w każdych warunkach się spiąć i teraz zamiast 8 etatów mamy 6 i gdy nie daj Boże ktoś się rozchoruje albo pójdzie na urlop (przecież święte prawo jego), to tylko siąść i płakać
OdpowiedzCzyżby to wspaniały emejzon?
Odpowiedz