O wydawaniu reszty, albo jej braku - czyli miarka się przebrała. Wkurzyłem się na maxa.
Jestem zawodowym kierowcą. I lubię kawę. Co za tym idzie, będąc w trasie czasem zatrzymuje się po świeżą na stacjach. Najczęściej jest to Orlen. Jak się pewnie orientujecie mała czarna kosztuje tam 4,99zł. No właśnie nie do końca, bo prawie standardem jest "mogę być dłużna/y grosika"? No ok, przez 1gr nie zbankrutuje więc nigdy problemów nie robiłem. Parę razy zdarzyło się że Pani zabrała 5zł i owo pytanie nawet nie padło. Tylko dobitne "dziękuję" i następny klient. Tu już delikatne wkur...nie. Ale ostatnio miarka się przebrała
Musiałem pilnie podjechać kawałek a że dzień senny postanowiłem poratować się kawą. Niestety nie miałem przy sobie wiele PLN bo sytuacja nagła i niespodziewana ale na oko wydawało mi się że na kawę jest. Zajeżdżam na niejednokrotnie odwiedzany Orlen. Podchodzę do kasy i liczymy. Uzbierałem 4,97 zł. Jak się domyślacie kawy nie kupiłem. Bo "brakuje jeszcze 2 gr, a ja ze swoich pieniędzy nie mam zamiaru dokładać". No ok. Ale ja ze swoich też i od teraz za skur...syna nie odpuszczę i za każdym razem będę domagał się reszty.
To niestety nieodosobniony przypadek, bo takie sytuacje z prośbą o darowanie końcówki zdarzają się ciągle i w różnych sklepach. Tylko że niestety to działa w jedną stronę. Bo o ile ekspedientka może być dłużna te 5, 10 czy 20 gr, to jak jeśli mi tyle braknie to nic nie kupię.
To nawet nie jest piekielne. To po prostu skur...syństwo. Od teraz zawsze żądam reszty. Jestem wyrozumiały, ale uprzejmość powinna obowiązywać w obie strony.
sklep reszta zakupy pieniądze kasjer
Pechowo trafiłeś... Też mnie irytowało "będę dłużna grosika", tonem raczej informującym, niż przepraszającym czy też pytającym o zgodę. ale kilka razy zdarzyło mi się, że brakowało mi 1 lub 2 gr i kasjerki "przymknęły oko"
Odpowiedz@marcelka: Mnie też. I jak sama byłam kasjerką to też zdarzało mi się przymknąć oko, chociażby dlatego, że byłam zbyt zmęczona, żeby się wykłócać...
Odpowiedz@marcelka: Dokładnie. Nie ma co uogólniać. Ja potrafię stałemu klientowi i złotówkę dołożyć i jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby nie wrócił i nie oddał tej złotówki ;). I to mimo że pracuję na ladzie, nie na kasie, więc sobie nie uzbieram z grosików tej złotówki, bo u mnie nie płacą (ale o pożyczenie brakujących kilkudziesięciu groszy poproszą ;) ). Więc nie ma co się obrażać na wszystkich jak czteroletnie dziecko
OdpowiedzNo widzisz, a ja, gdy jeszcze pracowałam na kasie wielokrotnie odpuszczałam ludziom po kilka, czasem i kilkanaście groszy. Niejednokrotnie też odpuszczano mnie, gdy miałam albo grubszy pieniądz, albo doliczone bez grosza czy dwóch. I też zdarzało mi się nie uprzedzić klienta, że nie mam grosza wydać - może dlatego, że sama tych groszy nigdy nie biorę, bo wiem, jaki kasjerzy mają z nimi kłopot. I że to nie ich wina, a właścicieli sklepu, którzy zazwyczaj na kasie nie stoją i mają głęboko, że pracownik nie ma jak wydać reszty. Postawa tego kasjera słaba, ale to nie znaczy, że masz być teraz Januszem kłócącym się o grosik z każdym kasjerem tego świata. Nie szkoda Ci tracić nerwów na taką głupotę?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 września 2017 o 21:55
Z tym, że kasjerka nie musi ci wydawać reszty na już. Nie ma prawnego obowiązku. Jedyne o co możesz ją posądzić to o bezpodstawne wzbogacenie się i wezwać do wydania wtedy różnicy.
Odpowiedz@Habiel: Co masz na myśli mówiąc, że kasjerka nie ma prawnego obowiązku wydać reszty? Kasjerka nie ma prawa przyjąć ode mnie więcej, niż jestem winny sklepowi. Jeśli przyjęła, a różnicy nie zwróciła to po prostu mnie okradła.
Odpowiedz@Bevmel: Ty jesteś zobowiązany zapłacić cenę, a sprzedawca wydać towar. "Art. 535. Pojęcie umowy sprzedaży § 1. Przez umowę sprzedaży sprzedawca zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić sprzedawcy cenę." Nie ma nic o wydawaniu reszty, więc nie ma jej prawnego obowiązku wydać w momencie zapłaty. Dopiero ty możesz żądać zwrotu pieniędzy w ramach bezpodstawnego wzbogacenia się. Czyli tłumacząc prościej- chcesz zapłacić 100 zł za bułkę wartą 2 zł. Kasjerka nie ma jak ci wydać, więc albo odmawia Ci sprzedaży, albo przyjmuje twoje 100 zł, a ty zgłaszasz się do niej o to, że 98 jest jej nienależne i nie ma do nich tytułu prawnego i dopiero wtedy dostajesz te 98 zł. EDIT: Wyjątek to narzucona zarządzeniem cena sztywna. Tylko wtedy jest obowiązek zwrócenia różnicy. I analogicznie do sytuacji z bułką- jest zarządzenie, że wszystkie bułki mają kosztować 2 zł. Ty kupiłeś bułkę za 4, a więc sprzedawca musi ci te 2 zł zwrócić, bo narzucił cenę wyższą od ceny sztywnej.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 września 2017 o 23:18
@Bevmel: Przepisy są mętne i nie regulują za bardzo kto powinien co. Ogólnie sprzedaż to pewnego rodzaju umowa - zgadzasz się zapłacić 5 zł za towar za 4.99, to płacisz. No i czasem kasjer naprawdę nie ma skąd wyczarować tej reszty.
OdpowiedzNo i za co te minusy? Jak się trafi kilku "geniuszy" pod rząd co płacą stówką za gumę do żucia, to drobne dosłownie wyparowują w chwilę. A z pustego to i Salomon... Chciałabym, żeby tacy postali za ladą chociaż jeden dzień i poczuli jak to jest. Odkąd skończyłam przygodę za kasą to jak zostaje <10 gr reszty, to mówię, żeby nie wydawać.
Odpowiedz@Habiel: W myśl artykułu który sam przytaczasz logiczne jest, że jeśli sprzedawca przyjął ode mnie większą kwotę, niż jestem mu winien, nie może sobie różnicy przywłaszczyć. To jest zwykła kradzież. Więc "będę winna grosika" nie jest zachowaniem zgodnym z prawem.
Odpowiedz@Bevmel: Nie może jej przywłaszczyć, ale nie musi ci oddawać na już, skoro nie ma takiej możliwości. Dopiero jak przyjmie tego 1 grosza więcej, to masz roszczenie o zwrot tego grosza (bo tak jak pisałam, on się bezpodstawnie wzbogacił, co nie jest równie kradzieży). Według tego przepisu to ty masz mieć 4,99, a nie sprzedawca ci wydać. Może też ci kazać spadać na drzewo z tą twoją kawą, bo nie ma jak Ci wydać, a więc ma uzasadniony powód dla odmówienia sprzedaży. I nie ma czegoś takiego "logiczne jest" tylko jest albo zapisane albo nie. Przeczytaj przepis jeszcze raz- jest napisane, że sprzedawca ma ci wydać? Nie. Masz tu kilka linków, które omawiają szerzej ten problem. Bądź świadomym konsumentem. https://bezprawnik.pl/czy-wydanie-reszty-to-obowiazek/ http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/823258,klient-i-sprzedawca-a-problem-gotowki-jakie-mamy-prawa.html http://doradztwo-liberte.pl/wydanie-reszty/
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2017 o 14:58
@Habiel: w takim razie, kiedy kasjerka powie "nie mam wydać" ja dzwonie na policję i żądam zatrzymania jej pod wyżej wymienionym zarzutem. Co mnie obchodzi, że będzie miała za 2 minuty czy za 2 lata. Sądy i komornicy niech to załatwiają.
Odpowiedz@Alien: Cóż, za pierwszy komentarz dałam Ci plus, a za drugi minus, bo nazwanie ludzi rozmieniających pieniądze w sklepie "geniuszami" jest zwyczajnie chamskie - sama żyję bezgotówkowo więc rzadko mam ten problem, ale również zdarzyło mi się tak rozmieniać pieniądze, jak i pewnie większości społeczeństwa.
OdpowiedzW życiu nie zdażyło mi się spotkać z chęcią niewydania ani niedostania co do grosza reszty, ani samemu chcieć niedopłacić ceny kupowanego towaru. Jak kasjer nie ma, bo nie załatwił na czas drobnych pieniędzy, to niech natychmiast drałuje po nie do zaplecza, czy dokąd chce, byle szybko, aby klient nie musiał czekać za długo z jego winy, bo chyba nie będzie dalej kupował w tak nieprzygotowanej do działania firmie.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: A jak jesteś jedynym otwartym sklepem w promieniu kilku kilometrów i skończyły ci się drobne, bo paru geniuszy chciało sobie rozmienić i kupiło gumę do żucia płacąc 100zł, to masz iść na przyspieszony kurs do Hogwartu czy jak?
OdpowiedzDlaczego nie płacisz kartą? Nie ma wtedy problemów z grosikami.
Odpowiedz@Prankster: Nie ma takiego obowiązku, poza tym nie w każdym sklepie jeszcze zapłacisz nią.
OdpowiedzMnie również to denerwuje. Rzadko spotykam się z tym, że kasjer/kasjerka odpuszcza mi grosika lub dwa. O wiele częściej czeka aż go skądś wyczaruję ( on nie ma skąd wyczarować, ja czasami też) albo odmawia sprzedaży.
OdpowiedzTylko że według przepisów, to ty masz mieć odliczoną kwotę a nie kasjer, więc jak następnym razem nie będzie pani miała jak ci wydać to ma pełne prawo cie olać i nie sprzedać. Bawią mnie ludzie którzy myślą że robią sprzedawcom jakąś łaskę darując im ten grosz. A sory, pracowałam na kasie i nie ma zmiłuj (chyba że stały klient) bo 3 Grażyny za tobą usłyszą i już zawsze będziesz nękany słowami "Pani daruje bo mi braknie" ta sama akcja jest z rozmianą gotówki, raz rozmienisz i nie masz już życia w sklepie.
Odpowiedz@gggonia: Dziękuję <3
Odpowiedz@gggonia: Sorry ale NIE! Zechciałabyś wskazać przepis, który o tym mówi?
Odpowiedz@Slav26: Art. 535 KC
Odpowiedz@gggonia: I tak nie przemówisz do rozumu, bo jest utarty taki zwyczaj. Sama w pracy spotkałam się z kobietą, której wyjaśniłam, że sprzedawca mógł jej odmówić sprzedaży dżemu za 9 zł, gdy nie miał nic do wydania w kasie, albo mógł przyjąć te 10 zł i o tą 1 mogła dopiero konsumentka dochodzić później. I później wraz z innymi pracownicami rozważałyśmy temat i dociekłyśmy tylko do takiej informacji, jakie przedstawiłam wyżej.
Odpowiedz@Habiel: Cóż, nadal mam wątpliwości. Niewątpliwie podając 5 zł. przy cenie 4,99 płacę CENĘ + 1 gr. Jeśli gdzieś, tak jak na Orlenie większość cen jest skalkulowana na poziomi X,99 zł. wydaje się, że sprzedawca MUSI być przygotowany na wydanie 1 gr reszty. Zresztą jak pisałem niżej w 95% przypadków po niezaakceptowania przeze mnie "winnego grosika" pan/pani sięga do kasy i go wydaje. A odwróćmy sytuację. Czy jeśli po zatankowaniu paliwa za powiedzmy 1000 zł wniosę(wtoczę) do kasy beczkę z odliczoną kwotą w 1 groszówkach... ? Kiedyś taką sytuację widziałem w knajpie, ale po pierwszych 5 złotych studenciak się roześmiał i zapłacił banknotami zabierając grosiwo do następnego dowcipu. Uśmiechy
Odpowiedz@Massai: No cóż... w takim razie powodzenia w handlu.
Odpowiedz@Habiel Niestety :(, często ilość groszy kasjera zależy od tego ile uzbiera, dnia poprzedniego. Sama widziałam raz z samego rana, wbiła jakaś laska do sklepu i rzuciła 200 zł za czekoladę i parę pierduł (stałą przede mną w kolejce) i pani do niej że nie ma jak jej wydać no nawet jakby wszystko jej dała z kasy to nie ma opcji. To ta jej rzuciła prawie w twarz tymi produktami i wyszła.
Odpowiedz@gggonia: A skąd klienci mają brać te drobne dla sprzedawców? Pieniądze najczęściej otrzymują przelewem, wybierają z bankomatu, który wydaje głownie 100 i 50 (niektóre wydają 20 i 10, ale te banknoty szybko się kończą), więc w sklepach płacą kartą, bo nie mają drobnych?
Odpowiedz@aklorak: Zarówno sprzedawca ma gdzieś skąd klient ma mieć drobne, jak i klient to skąd weźmie je sprzedawca. Jako że z reguły bardziej zależy sprzedawcy by sprzedać ( i klient nie uciekł do konkurencji) to oni więcej biegają by je mieć, ale prawo stoi za sprzedawcami, więc jak przychodzi burak i rzuca 200 zł za gumę kulkę bo mu pani nie chciała rozmienić to ona może mu odmówić i odesłać z kwitkiem. No i sory ale klient ma więcej opcji rozmiany gotówki, może zapłacić kartą a nawet telefonem a sprzedawca, często nie może nawet wyjść z sklepu by jakieś drobne załatwić.
OdpowiedzRozumiem Twoje zdenerwowanie
OdpowiedzPiekielnie trafiłeś. Często kasjerki mi są "winne" grosika lub dwa ale z drugiej strony, jesli nie mam przy sobie karty a mam zapłacić, dajmy na to, 5.72 a w portfelu do wyboru stówę lub 5.70 to też wolą te 5.70 i nie awanturują się o 2 grosze.
OdpowiedzJa na ORLENIE nie odpuszczam i stanowczo mówię, NIE, nie może pani! Jeżeli ustawiliście państwo cenę na 4,99 to musicie się liczyć z koniecznością wydawania grosika reszty. Ustawcie cenę na 5 zł to nie będziecie musieli. "Bo to taki chwyt marketingowy" Cóż, coś za coś. To zamawiamy w banku worek jednogroszówek za 150 zł. i mamy reszty na pół roku lub dłużej.
Odpowiedz@Slav26: mam nadzieję, że za każdym razem idziesz z pretensjami do kierownika? Bo wiesz, to on odpowiada za ceny na sklepie (a czasem nawet nie on, a ktoś jeszcze wyżej), a nie kasjera, który za ten głupi chwyt marketingowy obrywa. Zresztą ja serio nie rozumiem tego waszego zacietrzewienia o grosz. Gdyby to jeszcze była różnica 4,90 a 5 zł, ale 4,99 dla mnie to po prostu 5 zł i wstyd by mi było wykłócać się. EDIT: a ten tekst o worku jednogroszówek świadczy o tm, że kompletnie nie znasz sytuacji z drugiej strony lady. W ostatnim miejscu, w którym pracowałam na kasie 150 zł w groszach na dwie kasy starczyłoby na kilka dni, max tydzień. Czasem dostawaliśmy zapas kilkudziesięciu groszy, to po dwóch, trzech dniach bo nie było.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2017 o 10:21
@popielica: Zawsze jestem grzeczny i uśmiechnięty dla sprzedawcy, nawet jeśli nie pozwalam na umorzenie długu ;))). Mam świadomość jak ciężka praca to jest jednak... aby dostosować się do nazwy portalu na którym prowadzimy korespondencję powiem krótko: w 95% przypadków po mojej odmowie pani/pan sięga do kasy i.. wyjmuje jednogroszówkę! Więc to nie kwestia braku drobnych. Tak na marginesie, zawsze można na 1 groszówki rozmienić 1000 zł jeśli 150 to za mało (ale to tak całkiem na marginesie;)) Pozdrawiam :)
Odpowiedz@Slav26: i znowu - jeśli ja mówiłam, że nie mam wydać, to naprawdę nie miałam. I jak trafił mi się upierdliwiec, mówiłam, żeby dał mi grosza albo cztery, to wydam mu dwa lub pięć. Dlaczego ja mam zakładać za kogoś pieniądze? I jeszcze raz - W żadnej sieciówce i w większości małych sklepów kasjer nie ma wpływu na to, co ma w kasetce. Odpowiada za to kierownik. A nikt, zarabiając grosze na śmieciowej umowie nie będzie po godzinach latać do banku zamieniać pieniądze.
Odpowiedz@popielica: Wiesz, jest coś takiego jak polityka firmy. Firmy w której pracujesz i do której w mojej ocenie powinnaś się dostosować. Powtórzę: jeśli Orlen w swojej polityce ustawia ceny na poziomie X,99 zł. To coś z tego powinno wynikać. Tego nie ustala ani kasjer, ani kierownik zmiany ani kierownik stacji. Gdzieś daleko w Warszawie... ale nie czas na bajki. W normalnym sklepie nigdy o grosik się nie kłócę, czasami jest, czasami go nie ma. Na Orlenie bez grosika nie odchodzę od kasy ;P (trochę kłamię, z reguły płacę kartą).
Odpowiedz@Slav26: Akurat Orlen ma centralę w Płocku, ale generalnie się z tobą zgadzam. Sam nigdy w kasie nie pracowałem, ale w jednej z firm główna kasjerka była moją podwładną. Odpowiadała za kasę główną hotelu i za rozliczenia z recepcjonistami i kelnerami. Przez pięć i pół roku mojej pracy w tym hotelu NIGDY nie zdarzyło się, żeby brakowało drobnych. Po prostu od kelnerów i recepcjonistów wymagało się, żeby kontrolowali, ile mają pieniędzy w jakich nominałach, i w razie potrzeby (Z WYPRZEDZENIEM) zgłaszali zapotrzebowanie do głównej kasy. Główna kasjerka też dbała o to, żeby mieć wystarczająco dużo drobnych, żeby im rozmienić, a w razie potrzeby (też Z WYPRZEDZENIEM) zamawiała w banku rozmianę i konwój. To się naprawdę da zrobić, tylko na wszystkich szczeblach muszą pracować ludzie wyposażeni we w miarę sprawnie działające mózgi i z tych mózgów korzystający.
Odpowiedz@popielica: jeżeli o Orlen chodzi to obsługa stacji wraz z kierownikiem w ogóle nie odpowiada za wysokość cen.
OdpowiedzNajlepszą zemstą by było zapłacenie 1-groszówkami. Po prostu przygotować ich 499, ewentualnie wtrącić jakieś 2-groszówki. Pewnie pojawi się pytanie - dlaczego w taki sposób, to można odpowiedzieć - za odmowę wydania kawy za 4,97.
Odpowiedz@CrazDes: nigdy nie ma pani wydac grosika, wiec pomagam ;)
Odpowiedz@CrazDes: możesz zapłacić mi nawet stówę w groszowkach. Nie dość że się uciesze to i z dziewczynami w pracy podzielę żeby miały jak wydać resztę :) płacąc samymi drobiniakami to nie zemsta. To luksus :)
Odpowiedznastepnym razem wez ze soba kartke i napisz na niej " jestem winna grozika" plus miejsce na podpis imieniem i nazwiskiem i date ;) jak sie uzbiera na kawe to ja odbierz ;) :)
OdpowiedzTrzeba było powiedzieć żeby dołożyła z tych grosików co była winna...
OdpowiedzWielokrotnie darowano mi końcówki, nawet do 50gr i to nie z uwagi na brak pieniędzy tylko fakt, że się nie chciało wydawać obsłudze z grubszych. Pecha masz.
OdpowiedzZacznij płacić za tą kawę kartą. Problem sam się rozwiąże.
OdpowiedzRozumiem Twoje rozgoryczenie, ale ile razy darowalo sie dzieciakom te 20gr, albo komu innemu te 5gr. Ktos zawsze zostawi reszte, wiec brakow i tak nie ma
OdpowiedzNa studiach pracowałam w różnych sklepach - zwykle do 5zł pracownik nie musi płacić manka. Także 2gr powinna podarować. Ja wiem, że "2 grosze tu, 2 grosze tu i się zrobi 5zł". Ale szczerze - mi może dwa razy zabrakło 2 grosze przez całe życie. Po prostu dawałam grubszy nominał lub kartę jak nie miałam odpowiedniej kwoty.
OdpowiedzDokładnie, ludziom nie brakuje tych groszy aż tak często, żeby uzbierała się z tego jakaś większa kwota. Poza tym (moim zdaniem) pracując na kasie, nie warto tak kantować na groszach. Płaca i tak jest średnia, więc sytuacji to za bardzo nie zmieni. I jak się kierownik przypadkiem dowie [bo zauważy, że te grosiki jednak były, albo ktoś go poinformuje], to można polecieć z pracy, i się tylko cieszyć że bez "wilczego biletu". Albo nawet i z tym, jak się smród za takim pracownikiem rozejdzie. To jest ryzyko, które chyba nie jest warte podejmowania dla tych paru złotych, które mogą się uzbierać powiedzmy przez tydzień niewydawania grosików.
OdpowiedzNo!!! i obsługując 500 klientów dziennie to ma 5 zł! x 365 dni to ma 1825zł! a po 45 latach pracy 82 125! tylko czy uniesie!
Odpowiedz@thebill: w prywatnych sklepach tak. Ale nikt nie pracuje 365 dni w roku i nie każdy klient ma końcówkę z zakupów x.99 w sieciowych sklepach nadwyżka kasowa idzie w rozliczenie więc kasjer nie ma z tego korzyści a prezes spółki który kasę ma więc te 5zl dziennie nie zrobi mu różnicy :)
OdpowiedzBratowa opowiadała mi podobną sytuację, która miała miejsce u jej rodziców. W jedynym sklepie w całej wsi pani nagminnie była "winna grosika", nigdy nie miała wydać. Kiedyś miała pecha natknąć się na mojego brata. Kupował jakąś drobną rzecz i usłyszał standardowy tekst. Brat zabrał z pieniędzy, które wcześniej położył na ladzie 50 gr z słowami:" a może ja będę winny 50 gr. W końcu przez te wszystkie lata jest już mi pani więcej winna". Sprzedawczyni ( i właścicielka jednocześnie) wyciągnęła z szuflady 1 gr i rzuciła go bratu z wielkim fochem.
OdpowiedzMoze ktos pracuje w UK i mi wyjasni dlaczego w brytyjskich sklepach nie ma zadnych problemow z wydawaniem "pensika"? W kasie zawsze maja wydac z dowolnej kwoty. A tylko wystarczy pojsc do polskiego sklepu i odrazu "czy ma pani 2 pensy/drobniej/bede winna".
Odpowiedz@nursetka: W Irlandii z kolei zaokrąglają te drobnocentowe kwoty chyba do dziesiątek, ale mogę się mylić. W każdym razie w sklepach wiszą wywieszki "we're rounding prices". I jest to naprawdę sensowne rozwiązanie, nigdy nie było żadnego problemu z wydawaniem.
OdpowiedzW Dublin 22, a konkretnie w sparze mają takie słoiczki, że jak Ci braknie, to dołożą. Nawet 1 euro :)
Odpowiedz@lotos5: Moje jedyne doświadczenie ze Sparem w Irlandii było w okolicach Doolina i był to stan przedzawałowy spowodowany paskarskimi narzutami, jakich tenże Spar się dopuszczał w obliczu braku konkurencji. ;) Czy ktoś może mi wytłumaczyć, za co mój poprzedni komentarz dostał minusy? Jakieś klimaty antyemigracyjne czy ki diabeł...
Odpowiedz@paganscum: W Holandii standardowo końcówki się zaokrągla. W górę i w dół. W każdym sklepie. Masz do zapłaty 3,53E- mówią 3,50; masz 3,57E mówią 3,60. To była pierwsza rzecz, o której poinformował mnie mój facet, gdy tu przyjechałam. Oczywiście, przy płatności kartą pobiera kwotę rzeczywistą. Z tym, że tutaj kartą zapłaci się praktycznie wszędzie (może z wyjątkiem ulicznych stoisk, a i tam czasem można). Zdarzyło mi się płacić kartą 0,25 euro.
Odpowiedz@tova123: MI w Irlandii zdarzyło się podobną kwotę płacić. Ba, nawet w Polsce raz zapłaciłam kartą 60gr. @paganscum: No fakt, spar ceny ma ładne :) Jak to osiedlowy. Przy najmniej u mnie jest jako osiedlowy. Jest jeszcze różnica w kwestii lokalizacji, oraz czy jest to spar express, czy zwykły spar.
OdpowiedzBardzo częsta praktyka na stacjach benzynowych :) Ja tam nie robię problemów, jak ktoś miły ma mi do wydania parę groszy i zabiera się za wydawanie to często mówię, "proszę nie szukać tych klepaków, będzie na szczęście". Ale na stacjach właśnie zauważyłam, że skurczybyki tego jednego grosza nigdy nie wydają i to jest świństwo, chociaż wielu osobom ten jeden grosz problemu nie robi ale takich praktyk nie powinno się stosować bo nie i już, tak się nie robi i tyle. Niech by chociaż zapytał, czy może być winien to jeszcze machnęłabym ręką, grosza czy pięciu nikomu nie żałuję ale to jest regularne chamstwo.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 września 2017 o 20:03
Sam pracuje na kasie. Kiedyś klient zapłacił mi 6zl w groszowkach. To było jakoś zaraz przed świętami. Grisiki miałem - na 2 dni. Jeśli klient zostawia ten grosz to i ja któregoś razu podaruje i złotówkę, ale jak gość stoi za tym groszkiem i jeszcze się awanturuje to jak jemu braknie to nie daruje
OdpowiedzW moim Tesco kasjerka nie chciała mi darować 3 groszy, a rzadko mi się zdarza, że coś mi zabraknie. Kupowałam tam jogurt za 80 groszy, jakieś bułki i nie wiem co jeszcze. Był późny wieczór. Wiedziałam, że mi zabraknie tych groszy, ale pomyślałam, że kasjerka machnie ręką i daruje mi. Jednak nie. Musiałam odłożyć jogurt. Jakiś facet chciał dla mnie kupić ten jogurt, ale co mi tam. Pomyślałam, że się obejdę. Ja osobiście uważam, że jak klientowi zabrakło parę groszy (dwa czy trzy) to można by machnąć ręką. Nie cały czas, ale dwa czy trzy razy. Jeszcze rozumiałabym 10 gr, ale kurde... 3 gr?
Odpowiedz