Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jechaliśmy z Rudym na urlop; psy zawieźliśmy do rodziców, ale moja kotka…

Jechaliśmy z Rudym na urlop; psy zawieźliśmy do rodziców, ale moja kotka się nie da, woli być w domu i mieć dochodzącego opiekuna.

Prosta sprawa - prosimy sąsiada, w końcu niejedną przysługę mu oddaliśmy, a sam też ma zwierzęta. Wszystko pięknie, nie ma problemu, zostawić klucze, będzie przychodził kotkę karmić.

Z urlopu dzwonimy codziennie, pytamy, jak kotka się miewa, czy zadowolona, czy nie ma z nią problemów - sąsiad twierdzi, że kotka jest tak urocza, że sam ma ochotę sobie kota sprawić, trzy razy dziennie dostaje jeść, dobrze z nią.

Wracamy z urlopu - pierwsze, co powitało mnie w mieszkaniu, to smród.

Drugie - kotka, która wybiegła z salonu, drąc się do mnie jak głupia.

Idziemy do kuchni i szok. Stół lepki od resztek kociego jedzenia (rozmoczonych chrupek, galaretki z saszetek i stwardniałego już tuńczyka z puszki), oprócz tego owe puste saszetki i puste puszki po tuńczyku leżą na stole. Niezjedzone przez kotkę resztki po prostu powywalane do zlewu. Podnoszę miseczki, w jednej aż nadmiar tuńczyka (gdzie instruowałam, jakie ilości podawać, dla niej tuńczyk to słodycze), biorę ze stołu skamieniały od zaschniętej karmy widelec (fu!), wyrzucam - w rybie znajduję kolonię muszek, więc leży nie pierwszy dzień.

W misce z wodą zielonkawy osad, aż się zastanawiam, skąd, skoro zostawiłam butelkowaną.

Dla podsumowania - miseczki i widelec, który zostawiłam do nakładania jedzenia chyba w ogóle nie myte, resztki wyrzucone do zlewu, puste opakowania po karmie zostawione na stole. Stół i podłoga wokół misek uwalane zaschniętymi resztkami, w misce robactwo. Nie było nas 10 dni, a tu syf i smród.

Ja, wściekła, pierwsze co zabieram się za wietrzenie, odkurzanie, wyparzanie wszystkich misek, mycie podłogi. Rudy idzie do sąsiada z pytaniem, co to ma, kuwa, być.

Odpowiedź sąsiada?

On nie wiedział, że to tak trzeba i on w ogóle nie rozumie, o co pretensje, przecież to tylko kot, jedzenie miał.

Już mi nawet nie chodzi o brud, że ktoś nie posprzątał resztek. Ale patrzę na zwierzątko, którego zwyczajnie jest mi szkoda, bo wydawało mi się, że zostawiam ją pod opieką odpowiedzialnego człowieka, który na dodatek przez cały czas powtarzał mi, że wszystko jest w porządku.

Nie trzeba przecież znać się na opiece nad konkretnym zwierzęciem, ale wydawało mi się, że każdy głupi wpadnie na to, żeby umyć kotu miski pomiędzy karmieniami i nie dopuścić do tego, żeby w jedzeniu zalęgły się robaki.

Ale widać się myliłam.

Następnym razem kotka razem z psami pojedzie do rodziców, a sąsiad niech sobie lepiej kota nie sprawia.

sąsiedzi opieka nad zwierzęciem

by princesstrish21
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Rak77
1 17

Tak słabo znać sąsiada i mu klucze do mieszkania zostawić?

Odpowiedz
avatar princesstrish21
7 21

@Rak77: Znamy sąsiada odkąd tam mieszkamy i nic nigdy nie wskazywało, że jest nieodpowiedzialnym syfiarzem

Odpowiedz
avatar RuskiMaciek
-1 3

Matko. Współczuję - Zarówno Wam jak i Kotu. Naszego psa ze względu na jego beaglowate gabaryty na szczęście dało się zabrać na wakacje z nami. I Bogu dzięki. Ludziom nie wolno ufać...

Odpowiedz
avatar princesstrish21
-1 1

@RuskiMaciek: Psy mamy 3, z czego dwa z płaskimi pyszczkami więc w gorących klimatach by się męczyły. Całe szczęśliwie jeżdżą do rodziców, albo do teściów. Kota niestety na wakacje nie weźmiesz, a i w każdym innym miejscu się stresuje, więc zawsze woleliśmy zostawiać ją w domu i załatwiać dochodzącego 'karmiciela'

Odpowiedz
avatar Miralla
0 6

Niemiłosiernie wku*wia mnie stosunek niektórych ludzi do zwierząt "to tylko kot, zostaw mu otwarty kibel, będzie miał co pić i nie zginie". Dałam mocne, bo sama mieszkam z jedną kocią futrzynką i łączę się z twoją w bólu. Mam natomiast dwie małe uwagi, po pierwsze bardzo niezdrowo jest łączyć suchą karmę z mokrą a po drugie tuńczyk, mam nadzieję, że nie taki ludzki z dodatkiem soli?

Odpowiedz
avatar raj
2 2

A jak kotka pojedzie do rodziców, jak piszesz, że się nie daje zabrać?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 7

Największą krzywda jaka zrobiliście kotu to to ze musiał siedzieć w zamknięciu.ja mam koty które biegają po dworze, karmę maja nie zawsze swierza często jedza to co upoluja wodę pomimo ze maja w misce to pija z kałuży .obydwa sa okazali zdrowia.nigdy bym nie bral zwierzaka jeśli nie zapewnilbym mu odpowiednio dużo wolności.

Odpowiedz
avatar jass
1 3

@adolf206: Za to Twoje koty pożyją 3-4 razy krócej, tak jak każdy wychodzący kot. Nie wiem czy to dla nich aż tak dobrze...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@jass: Naturalnym środowiskiem kota raczej nie jest przestrzeń 5x5m poza tym mialem kotke ktora dozyla ok 13lat.obecnie mam 2kocury które maja po 5lat.wczesniej jeden zginął pod kolami auta w wieku 8lat.takze napewno nie żyją 4razy krócej.wolałbyś /wolałabyś zyc 100lat zamknięta w pokoju czy 50na wolności.bo ja ta druga opcje.mam tez psy które biegają po posesji maja miche żarcia i na smutne nie wyglądają.

Odpowiedz
avatar jass
-1 1

@adolf206: Kota DOMOWEGO. To nie są dzikie stworzenia stworzone do życia na wolności (pokaż mi zresztą środowisko naturalne kotów domowych...). No widzisz, Twoja kotka dożyła 13 lat, tymczasem kot spokojnie może dożyć 18-20 lat. A wychodzące żyją krócej właśnie ze względu na wszelkie niebezpieczeństwa na zewnątrz - samochody, trutki na szczury, choroby które łapią od innych zwierząt - różne mogą być powody, kot wychodzący prawie nigdy nie umiera ze starości, prawie zawsze coś mu się wcześniej przytrafia. Pytanie czy wolałabym żyć 100 lat w zamknięciu czy 50 na wolności jest, sorry, ale totalnie z tyłka. Raz, że koty niewychodzące zwykle są od małego przyzwyczajone do życia na konkretnym, zamkniętym terenie i dla nich to nie jest żadna niewola tylko ich naturalne środowisko, dwa - jak się już przygarnie przybłędę przyzwyczajoną do życia na wolności to można ją bez problemu przyzwyczaić do chodzenia w szelkach i zabierać na spacery, sama miałam takiego kota. Porównanie do psów to kolejne porównanie z tyłka - niektóre rasy psów potrzebują dużej przestrzeni, częstych spacerów itd., za to do kotów ma się to absolutnie nijak.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
0 0

@adolf206: świeża piszemy przez „Ż”.

Odpowiedz
avatar broneq
0 0

Poniższym komentarzem nie mam na celu nikogo obrażać. Każdy ma prawo mieć takie zwierze jak chce (jak dla mnie nawet ailogator w bloku jest ok, jeżeli się nim ktoś zajmuje jak należy). No to do rzeczy: No i to jest właśnie problem z Wami - Kociarzami (ok inne zwierzaki piekielne typu szczuro-psy ratlery i inne pokraki psopodobne też się łapią). Chcesz mieć takie zwierze to się nim zajmuj. NORMALNY KOT/PIES dostaje do miski żarcie i wodę z kranu i jest super. Pobiega za piłką, poszczeka (czy co tam koty robią). U mnie w domu były koty (w latach '90 jak byłem nastolatkiem) i od 1997 jest zawsze pies. Była bokserka i teraz jest drugi buldożer francuski. Dwa pierwsze były normalne. Obecny buldog to wariat i moja Mama zamiast go wydać, albo chociaż wykastrować to robi wszystko to co każdy psi/koci wariat... Ja nie mówię, że nie powinno się tego czy tamtego robić. Tylko jak już mamy tego czy tamtego mega problematycznego zwierzaka to się nim zajmujmy. POZDRAWIAM

Odpowiedz
Udostępnij