Większość osób nauczona jest, że jeśli chce się porozmawiać z kimś, kto aktualnie prowadzi rozmowę z kimś innym, najpierw czeka się aż skończy.
Chyba że jest się w sklepie, to wtedy to już nie obowiązuje.
I tak mogę rozmawiać z klientem, kiedy inny podchodzi i bezpardonowo wcina mi się w zdanie i zadaje pytanie. Okej, cierpliwa jestem, przyzwyczajona, skończę z jednym, pomagam drugiemu. Ale nie w momencie, kiedy liczę pieniądze, wydaję resztę czy słucham, co ktoś do mnie mówi, jestem skupiona, a nagle ktoś zaczyna swoją litanię, po czym osoba obok, nie zważając, że już dwie osoby do mnie mówią, też zadaje pytanie.
Ludzie, serio?
To samo tyczy się wszelkich nieprawidłowości, których klient się dopatrzy. Zdarza się, że promocja nie wchodzi na kasie, albo sam klient nie przeczytał do końca, o co w niej chodzi. Nieważne, po czyjej stronie leży wina (często po żadnej), 1 osoba na 100 podejdzie kulturalnie wyjaśnić, o co chodzi. Cała reszta na hurra zaczyna krzyczeć.
Pożegnałam się grzecznie z klientką, 3 minuty później podchodzi i wrzeszczy coś nieskładnie. Pytam, o co chodzi. "Bo na paragonie mam dwie wody a brałam jedną!!!”.
Okej, proszę pokazać paragon. Widzę, że faktycznie wbiła się dwa razy, ale jedną usunęłam. Mówię o tym kobiecie, a ta (dalej krzycząc): A, bo ja nie wiedziałam!!!
I nieważne, czy to starsza osoba, która wielu rzeczy nie wie, nastolatek, czy dziecko.
Promocje często na paragonie pokazują się jako produkt w pełnej cenie z doliczonym rabatem. I tak nabijam, dajmy na to, batonik, klient widzi tylko pełną cenę na wyświetlaczu, a ja widzę rabat. Nie zapyta, czy promocja obowiązuje, tylko też zaczyna wrzeszczeć.
"Bo tam cena jest inna!!! Ja pani pokażę!!!”. I już odchodzi szybko w kierunku półki z ceną, kiedy ja 3 razy zdążę wyjaśnić, że nie zaszła pomyłka, cena się zgadza, ale szanowny klient zajęty był robieniem awantury i mnie nie słuchał.
Sklep to miejsce publiczne, takie samo jak każde inne. Skoro w urzędzie, domu czy parku się tak nie zachowujemy, to dlaczego w sklepie już tak?
Jeśli już, to takie samo miejsce, a nie takie same. Błagam...
OdpowiedzA skąd wiesz, że ten ktoś w podanych miejscach się tak nie zachowuje? :> to oczywiście pytanie retoryczne.
OdpowiedzObstawiam że biedronka? bo tam są tak wyświetlane cen
OdpowiedzŻabka? :D
OdpowiedzJeśli nie wchodzi promocja, mimo że powinna, to wina jest po stronie sklepu. Jeśli zasady są zbyt skomplikowane dla prostego człowieka, to znów - wina jest po stronie sklepu.
Odpowiedz@bloodcarver: W Żabce nawet jeśli jest wielka żółta kartka z napisem Pepsi 1l 2 za 5zł, to i tak pytają ile kosztuje...
Odpowiedz@bloodcarver: Często jest tak, że klienci nie doczytują na jakie produkty jest promocja i np. zamiast proszku do prania X przynoszą proszek Y.
OdpowiedzTemat z wyświetlaniem cen jest stary jak świat. Może i Żabon i Biedrona mają problem z programistami a może tym ostatnim po prostu się nie chce napisać kawałka programu, który wyświetli klientowi właściwą cenę. Po co wyświetlać np cenę 4.99 za 1L butelkę Nestea skoro docelowo powinno się zapłacić 3.29? To jakiś test na uważność, czy klient sprawdza paragon, ilu da się naciąć i kupi po zwykłej cenie? Podobnie z promocjami typu "kup 3 w cenie 2" i mimo napisu na regale "dotyczy wszystkich produktów typu Lipton" przy kasie okazuje się, że owszem dotyczy, wszystkich dwóch o smaku domestosa i rzodkiewki. Dlatego ludzie pytają - nikr nie lubi być oszukiwany.
Odpowiedz@manius: Biedra ma taki śmieszny system że wyświetla się cena przed rabatem a poniżej małymi literkami i cyferkami cena po rabacie. Trochę uciążliwe
Odpowiedzjak ja niienawidze takich bucowatych babsk zawsze reaguje, jak sie taka wpierdziela, bo wiem, ze kasjerce nie wolno szczeglnie jesli to ja jestem aktualnie obslugiwana
OdpowiedzBo ludzie w sklepach zachowują się jak bydło (ale nie wszyscy) no i jak bydło trzeba ich traktować.
OdpowiedzJeśli chodzi o wcinanie się w rozmowę, to masz moje pełne poparcie, okropnie irytująca sprawa. Też nie jestem w stanie zrozumieć, czemu ludzie się tak zachowują. I mam ochotę sprawić sobie koszulkę z napisem "nie mów do mnie, wydaję resztę". Skoro pielęgniarki w szpitalach mają podobne o wydawaniu leków, to czemu sprzedawca ma być gorszy?
OdpowiedzJa zawsze jak ktoś mi się wcina z czymś przed aktualnie obsługiwanege klienta to grzecznie mówię żeby zaczekać aż skończę obsługiwać klientów pierwszych w kolejce chyba że liczę pieniądze to nie mówię nic bo manka nikt za mnie nie zapłaci. Czasami ludzie po ukończeniu 18 lat zanim nabeda prawo do zakupów powinni przepracowac tydzień na kasie i zdobyć certyfikat zakończony egzaminem. Może by zaczeli mieć szacunek do pracowników a nie drzec ryja.
Odpowiedz