Z cyklu - autyzm wymówką na wszystko.
Mamy klientkę, która ma syna w wieku przedszkolnym. Syn ten, za każdym razem, gdy jest w sklepie, dostaje od mamy sok w butelce - szklanej. I z tą, oto, butelką biega on po sklepie, ucieka, a później, gdy zostanie upomniany przez swoją matkę albo jedną z nas, zaczyna drzeć się, tarzać po podłodze i ogólnie wyć.
Mamy też klientkę z synem troszkę starszym. Syn ten trzyma się blisko niej w trakcie zakupów, jest cichy i grzeczny. Jeżeli jest niegrzeczny, matka go upomina, a ten wraca do "pionu".
Ten drugi ma bardzo ciężki autyzm, jego rozwój jest opóźniony o kilka lat, co przy jego wieku robi ogromną różnicę. Ani razu jego matka nie zasłoniła jego zachowania tym, że jest chory, że jest inny, że jest "trudny".
U pierwszego dziecka niedawno stwierdzono, że ma "10% autyzmu", cokolwiek to znaczy. Jego matka powiedziała mojej współpracownicy "No widzisz, bo on nie jest normalnym dzieckiem i jego nie da się nauczyć być grzecznym, bo on ma AUTYZM i nie rozumie."
Wnioski, proszę, wyciągnijcie z tego sami.
Dzieci
Mój brat miał kiedyś (daaaaaaawno temu) dysortografię. Do pierwszego lania pasem za kolejną pałę z dyktanda... Autyzm dzisiaj jest taka dysleksją / dysortografią sprzed 15 lat...
Odpowiedz@krzycz: pracowałam w pewnym ośrodku. Był tam również mieszkaniec z autyzmem. Nie, autyzmu nie wyleczysz pasem. Autyzm to nie dysleksja
Odpowiedz@Day_Becomes_Night Nie o to chodzi @krzycz - przynajmniej tak to interpretuję. Chodzi o to, że wszystkie błędy dziecka tłumaczy się chorobą X, niezależnie od tego czy ją ma, czy ta choroba powoduje takie rzeczy i w jakim stopniu ktoś posiada objawy tej choroby. Po prostu - ma X, albo i nie ma, ale mówi się, że ma - i to taki immunitet.
OdpowiedzDysortografii nie da się wyleczyć pasem. Z moich obserwacji wynika, że systematyczna i ciężka praca przynosi efekty, ale lanie na pewno cudu nie sprawi. Oczywiście wiem, że poradnie bardzo często wystawiają zaświadczenia o dysortografii i dysleksji bez powodu, ale to już inna kwestia. A autyzm? No błagam... Autyzm często idzie w parze z upośledzeniem w stopniu umiarkowanym. Nie wypada nawet porównywać dysortografii i autyzmu.
Odpowiedz@Rollem: dobrze interpretujesz :)
Odpowiedz@Klementyna33: Wszelkie dysy można wyleczyć czytaniem książek. Miałem dysortografię i dysleksje. Było ciężko w gimn/lic. Ale potem odkryłem magię książek. Nie mam już problemu. Młodzi ludzie nie czytają, bo to wymaga wysiłku, a jak już czytają to przepełnione błędami, debilne memy.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: tak jakby dyskleksję można było.
Odpowiedz@Rollem - o to, to, to! Trafione w punkt. Diagnoza, nie ważne prawdziwa, czy nie, ale traktowana jako immunitet. Nosz mać...! Nawet znacznie upośledzone umysłowo dziecko może być grzeczne. Wprawdzie czasami zaburzenia biorą górę i robi sie gorąco, ale to nie znaczy, że można sobie całkowicie odpuścić jakiekolwiek wychowanie!
Odpowiedz@krzycz: Tak czytam co piszesz i tak sobie myślę, że bycie idiotą dzisiaj a 15 lat temu to nadal to samo. Bo trzeba jednak być idiotą, by autyzm przyrównać do dysleksji...
Odpowiedz@Iceman1973: Niestety ale nie zrozumiałeś ani trochę o czym krzycz pisał.
OdpowiedzPrzez takie "mamusie" autyzm czy wszelkie dys przestają być traktowane poważnie. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła publicznie ogłosić, że moje dziecko ma autyzm, gdy faktycznie go nie ma. Cóż, można wszelkimi sposobami wymusić jakieś ulgi czy usprawiedliwiać swoje lenistwo.
OdpowiedzAutyzm? A może raczej rozwydrzenie spowodowane brakiem stawiania granic przez matkę?
Odpowiedz@mijanou: I to, i to. Dziecko chore to dziecko wymagające dwa razy większej cierpliwości i konsekwencji, a i tak często nie przyniesie to właściwych efektów. Natomiast z całą pewnością choroba nie usprawiedliwia totalnego rozwydrzenia. Nie można się zasłaniać tym, że nie stawiam dziecku żadnych ograniczeń, bo "mam horom curke".
Odpowiedz„10% autyzmu” już brzmi tak wiarygodnie, że hoho. Autyzm to nie jest choroba mierzalna i nie dostaje się jej w kilogramach. Przy czym każdy przypadek jest inny i nie wszystkie dzieci zachowują się tak samo (chociaż wiele symptomów jest podobnych, w różnym nasileniu). Niektóre są bardziej podatne na terapię, inne mniej. Nawet dziecko z cięższą formą autyzmu może pod niektórymi względami zachowywać się lepiej niż takie, które ma tylko lekkie upośledzenie. Bywają też lepsze i gorsze dni, tak jak zresztą u innych dzieci. Dzieci autystyczne nie są diabłami wcielonymi i zdarza im się zachowywać normalnie (tylko, niestety, innym razem już nie). Nie zawsze można to ocenić na pierwszy rzut oka. Ale oczywiście wiele zależy też od podejścia rodziców: niektórzy pracują z nimi ciężej, inni udają, że problem nie istnieje albo że papierek z orzeczeniem to przepustka dla ignorowania wielu zachowań przez całe otoczenie. I tak, to jest piekielne.
Odpowiedz@PaniPatrzalska: No oczywiście, że nie w kilogramach tylko w litrach. Jezu, brać autyzm na wagę, kto to słyszał?
Odpowiedz@Zmora: Pół metra autyzmu, ewentualnie dwa łokcie - tak to się teraz zamawia.
Odpowiedz@PaniPatrzalska: zacznijmy od tego, że autyzm to nie choroba, nie jest to coś uleczalnego. To zaburzenia rozwoju. Dotykają dzieci w większym bądź mniejszym stopniu. Zaburzenia ze spektrum autyzmu są tak rozległe, że laik naprawdę nie powinien tego komentować. A już porównywaniu dwóch chłopców, jak w historii, jest dla mnie kompletnie nie na miejscu.
Odpowiedz@minus25: Czekaj, czekaj? Czyli twierdzisz, że teraz autyzm w 2D można dostać? I co, i się dziecko tym owija? Poręczne. Za moich czasów, to się autyzm przez lejek w uchu wlewało, ale dzieci się za bardzo wiercą.
Odpowiedz@Zmora: To jest tak - kupujesz tak z metr-dwa autyzmu i wyścielasz tym kołyskę. Jak dziecko nadal normalne to bierzesz trochę tego autyzmu i mielisz na proszek i dodajesz do kaszki żeby lepiej się wchłonął. Lejek w uchu to stara i sprawdzona, ale bardzo kłopotliwa metoda bo wywar z autyzmu się wszędzie rozlewa a to nie są tanie rzeczy :(
OdpowiedzWidzę po komentarzach, że dla wielu z Was autyzm to takie śmiechy chichy, bo nikt za bardzo nie wie co to tak naprawdę jest. Życzę Wam, żebyście nigdy nie musieli się przekonywać na własnej skórze co to znaczy opiekować się dzieckiem z autyzmem. Autyzm to bardzo szerokie określenie, od tego, że osoba nie bardzo lubi nawiązywać nowe znajomości do całkowitego braku kontaktu: słownego, wzrokowego, dotykowego i niekontrolowanych napadów szału. Nie bardzo można porównywać dwie osoby z tym zaburzeniem. Ale też autyzmu nie ma się w procentach...
Odpowiedz@lemongirl: Czytaj ze zrozumieniem: Dla nas bezmózgie madki, które puszczają rozwydrzone dzieci luzem i tłumaczą się się bzdurami (bo 10% autyzmu to bzdura) to śmiechy chichy. Sam autyzm nie ma z tym nic wspólnego. Zresztą, skoro autyzm taki straszny, to czemu ci szkoda matek autystyków, a nie samych autystyków?
OdpowiedzTo chyba nawet nie jest zespół Aspergera, a jakieś brednie. Sama jestem 'aspie'.
OdpowiedzJakieś dysmózgowie tu widzę...
Odpowiedz