Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Współlokatorzy. Na szczęście w moim życiu to zamknięty rozdział, ale mam w…

Współlokatorzy. Na szczęście w moim życiu to zamknięty rozdział, ale mam w zanadrzu jeszcze kilka historii.

W ostatnim mieszkaniu mieliśmy ogródek. Współlokatorki od wiosny nudziły, że chcą podzielić przestrzeń w nim, że posądzą sobie w swojej części maliny, pomidorki, truskawki, bawełnę i drzewa kauczukowe.

Teren podzieliłyśmy na karteluszku. My z Królewną z Drewna w którąś wiosenną sobotę powywalałyśmy śmieci, stare liście, zryłyśmy ziemię, wstawiłyśmy plastikowe krawężniki (włączyła mi się adrenalina i trochę mnie poniosło, więc ogarnęłam cały ogródek, nie tylko naszą część) i powiedziałyśmy współlokatorkom, że mogą już zakładać plantację.

Za jakiś czas zachciało nam się kwiatków. Obsiałyśmy swoją część jakimiś nasionami z saszetek za pisiont groszy kupionych na zasadzie "o, pisze, że że kwiatki". Jedyne, co pamiętam to to, że w jednej z saszetek były nasiona nasturcji. Reszta zawierała jakieś mieszanki rodzimego zielska.

Nasturcje zostały zasiane w jednym klombiku, a kilka saszet słowiańskiej, prawilnej mieszanki na sąsiednim.

Po jakimś czasie kwiatki wyrosły. Mieszanka wyglądała jak zwykła, wiejska, sielska łąka. Przy bardziej wygórowanych wymaganiach rzeczywiście można było uznać ten klombik za zaniedbany. Za to nasturcje rosły bez śladu zachwaszczenia i dumnie prezentowały swoje secesyjne kształty, urocze duże liście i malownicze wiotkie łodygi. W efemerycznych pąkach już rozpalały się dziewicze rumieńce, mających zaraz rozwinąć płatki kwiatów. Tymczasem część przeznaczona na plantację bawełny zarastała perzem, a ziemię rozdziobywały kruki i sępy.

Któregoś pięknego dnia, gdy akurat obie z Królewną byłyśmy poza domem, jedna z lokatorek zadzwoniła, że już teraz zaraz mamy jej powiedzieć, co rośnie w ogródeczku, bo ona będzie plewić. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie pamiętam składu prawilnej rodzimej mieszanki, obok są nasturcje, a jeszcze dalej ich perz, ale ni członka jej tego nie wytłumaczę oralnie, bo potrzebuję kartki i mapki. Niech zaczeka 2 godziny, wrócimy z Królewną, pokażemy palcem i niech pieli, a najlepiej niech pieli własną część (której położenie znała), a od naszej się odstosunkuje.

Wróciliśmy po 2 godzinach. Perz rósł tak, jak wcześniej. Mieszanka też. A nasturcje? Upier*lone przy samej ziemi.

Czemu?

A, bo ona nie wiedziała, co to było.

by KoparkaApokalipsy
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar KatzenKratzen
8 20

Świetna historia, Koparko i znakomicie napisana :) Wielki plus

Odpowiedz
avatar luczynka
21 23

Pewnie się internetów naczytała i zeżarła nasturcje w sałatce.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 17

@luczynka: jakby się naczytała, to by wiedziała co to było :)

Odpowiedz
avatar luczynka
19 19

@alijana: Zasłona dymna. Udawała, że nie wie.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
12 14

Jak się kto głupi urodzi, to głupi umrze... Nie ma to, jak zabrać się za coś, o czym nie ma się zielonego pojęcia.

Odpowiedz
avatar jass
18 18

@WilliamFoster: A mi to wygląda na czystą złośliwość, co innego gdyby wypieliła "łąkę", ale akurat nasturcji nie trzeba znać żeby się domyślić, że to raczej nie chwast.

Odpowiedz
avatar Balbina
10 16

@WilliamFoster: Pojechaliśmy w latach licealnych do koleżanki na wieś na chlanko. Rano budzimy się skacowani i pełni mocy do robót polowych jako że koleżanki rodzice mieli szmat uprawnej ziemi. Mieliśmy plewić buraki. No niestety dla większości z nas chwasty były ładniejsze i bardziej dorodne więc zanim nie zorientowali się jej rodzice co wyrywamy to połowy buraków już nie było.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
3 3

@jass uwierz mi, że spotkałem w swoim życiu wiele osób, które po dokonaniu zniszczeń i zwróceniu uwagi, zareagowałyby jeszcze oburzeniem i tekstem w stylu: "aaaaale o co ci chodzi? Przecież zrobiłem...". Niestety głupota jest niezwykle kreatywna i często nie ma w niej cienia złośliwości.

Odpowiedz
avatar jass
8 8

@WilliamFoster: Mimo wszystko uważam, że tu w grę wchodziła nie głupota a złośliwość, może widok kwiatów bódł ego dziewczyny, przypominając o niezrealizowanych planach.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
9 9

@jass: muszę przyznać, że wytłumaczenie tego złośluwością nawet nie przyszło mi do głowy... dziewczyna była przerażająco wręcz tępa. Pamiętam, jak zdziwiła się, że wieprzowina jest ze świni. Na porządku dziennym były dialogi w stylu "o, kupiłaś sobie coś tam?" "Ano kupiłam". "Ale gdzie to tak, w sklepie?" "Ano w sklepie." "I co, było w sklepie i kupiłaś?" "Tak, było w sklepie i kupiłam". "Aha. Czyli w sklepie kupiłaś". Od razu wyjaśniam, że nie chodziło o granatnik, chińskie dziecko czy inny artykuł, którego zakup w sklepie mógłby szokować.

Odpowiedz
avatar jass
6 6

@KoparkaApokalipsy: O wow, przyznam że aż takiego poziomu głupoty nie przewidziałam...

Odpowiedz
avatar Halasuwa
16 16

@kijek: No chyba kpisz. Jak nie wiesz, to nie tykasz się cudzych rzeczy. W ogóle się nie tykasz bez wyraźnego pozwolenia.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 4

Też nie wiem, co to są nasturcje. Tzn. wiem, że to jakieś kwiaty, ale nie mam pojęcia, jak wyglądają. Tyle że w przeciwieństwie do twojej współlokatorki nie wyznaję zasady "czego nie rozumiesz, to zniszcz"

Odpowiedz
avatar pupek86
3 3

ja dziękuję :D ale niestety, czasem też mam do czynienia z takimi tępymi dzidami - i najgorsze, że one są w stanie zabić za swoje racje. Nawet pokazanie w internecie, jaka jest prawda, nie pomaga. Tępa dzida (lub tępy ryj :P ) zostanie takim do końca życia.

Odpowiedz
Udostępnij