Uroki życia doktoranta.
Od miesiąca próbuję załatwić podpis dziekana na fakturze za opłatę konferencyjną, której dokonano na wniosek podpisany przez dziekana. Muszę zdobyć podpis dziekana, bo inaczej dziekan nie da mi podpisu pod sprawozdaniem z grantu.
uniwersytet
Pójdź do chłopa z flachą dobrej wódeczki albo whisky i wtedy spróbuj
OdpowiedzOdradzam, mój "mądry" brat wyleciał za to w podskokach.
Odpowiedz@BeznadziejnieAspoleczna: To już zależy od tego czy się panowie znają. Do obcego faceta tak przyjść nie możesz. Ale do znajomego lub mając czyjąś rekomendację (zostanie uprzedzony kim jesteś i od kogo) to jak najbardziej działa.
Odpowiedz@noddam: To jest korupcja.
Odpowiedzjuż taka historia tutaj była niedawno
Odpowiedz@alijana: Komentarz, mój. :)
Odpowiedz@mrkjad: racja :)
OdpowiedzKtoś już pisał o paradoksie, gdy bezpośredni przełożony i koordynator to ta sama osoba. Śmieszne są te nasze przepisy ;)
Odpowiedz@noddam: Nie są tylko nasze i nie są śmieszne. W tej historii, którą teraz komentujemy, piekielne jest tylko to, że uzyskanie podpisu na fakturze zajmuje tak dużo czasu. Sam fakt konieczności uzyskania aprobaty ma jak najbardziej sens, bo wiąże się (a przynajmniej powinien się wiązać) z kontrolą: dziekan powinien sprawdzić, czy faktura rzeczywiście opiewa na to samo, co było napisane we wniosku.
Odpowiedz@Jorn: Uściślę tylko, że odbiorca opłaty jest weryfikowany przez pięć podmiotów (opiekun naukowy, wydziałowy dział grantów, dziekan, dział badań, kwestura) już podczas składania wniosku o dokonanie przelewu. Faktura i sprawozdanie przechodzą tę samą drogę, chociaż czasem, w drodze wyjątku da się ominąć opiekuna naukowego. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie pola na jakiekolwiek oszustwo ale może jestem słaba w defraudację. :)
Odpowiedz