Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miałem kiedyś nieprzyjemność pracy u jednego z przewoźników kolejowych i zajmowałem się…

Miałem kiedyś nieprzyjemność pracy u jednego z przewoźników kolejowych i zajmowałem się różnorakimi roszczeniami pasażerów (praca z papierem, rzadko kontakt telefoniczny np. w celu potwierdzenia adresu korespondencyjnego). W większości przypadków „piekielnym” okazywała się niewiedza i ogólny brak umiejętności czytania ze zrozumieniem.

Generalnie większość pretensji ze strony podróżnych wynikała albo z nieznajomości regulaminu, albo z nieznajomości podstaw prawa. Tę drugą kwestię pogłębiał fakt, że od jakichś dwóch/trzech lat pojawiają się w telewizji i Internecie 30 sekundowe spoty „poprawiające świadomość prawną społeczeństwa”, w 99% skierowane do konsumentów (ważne słowo) i ich praw wynikających z umowy kupna-sprzedaży (jeszcze ważniejsze), między innymi zwrotu w Internecie - z tym wiąże się wiele piekielnych historii, może kiedyś je tu opiszę…

Wracając do piekielnej historii - daaawno temu istny „Szau-Pau” wywołało pojawienie się polskiego Shinkansena, TGV na miarę naszych możliwości. Generalnie pociąg kategorii Premium, z założenia miał być czymś prestiżowym, wysoki standard, prędkość itp.

Z różnych powodów (między innymi średniej prędkości "przelotowej", obostrzenia producenta) składy są objęte obowiązkową rezerwacją miejsc – w teorii pociąg nie posiada miejsc stojących – o czym przypomina specjalny komunikat idący z głośników dworca.

Reklamacji typu „ale ja nie wiedziałam/em…” było na początku setki, a przewoźnik ładnie się obłowił, gdyż za „wsiadkę” bez biletu płaciło się przejazd (ok. 150 zł) i dodatkowo karę (początkowo chyba 650 zł).

Jedna z reklamacji była rozczulająca, a ja opis roszczenia zapamiętałem tak:

Pani przyszła na dworzec w celu szybkiego dostania się do miejscowości X na ważne spotkanie. ŁASKAWIE dała więc szansę PRZEWOŹNIKOWI kolejowemu, chociaż oczywiście NIE CHCIAŁA JECHAĆ PeKaPem. Co prawda planowała podróżować zwykłym ekspresem, ale wtedy na peron majestatycznie wtoczył się on, (niemal) cały na srebrno, zapowiedziany przez megafony, z automatycznymi drzwiami, klimatyzacją i osobnym wagonem barowym!

Zachęcona reklamą w TV postanowiła DAĆ MU SZANSĘ. I, niewiele myśląc (dosłownie), wsiadła prosto z peronu do srebrnej karocy. Jakież zdziwienie wywołał u niej fakt, że konduktor zażądał od niej biletu, a po tym jak usłyszał, że pani takowego nie ma – poprosił o 150 zł za bilet oraz 650 zł kary za jazdę bez biletu.

No granda i skandal! Skąd miała wiedzieć? Z informacji na stronie internetowej? Z ostrzeżeń w dziennikach telewizyjnych? Może z komunikatu dla podróżnych wydawanego przez megafon? Bo na pewno nie z regulaminu przyklejonego na drzwiach pociągu…

W każdym razie, pani była wybitnie zdziwiona, gdy wytłumaczyliśmy jej, że konduktor wcale jej NIE OKRADŁ/OSZUKAŁ oraz że otrzymała dwukrotnie odpowiedź negatywną na jej ŻĄDANIE zwrotu kary!

Jednakże pani postanowiła walczyć o sprawiedliwość telefonicznie, najpierw groźbą – standardowe "oddawanie sprawy do" telewizji, sądów i Koziołka Matołka i Świętego Mikołaja – później… groźbą!

Zwyzywała wszystkich w spółce od złodziei i obiecała (na szczęście!) nigdy więcej nie korzystać z usług przewoźników kolejowych – zaznaczając, że „ona tak tego nie zostawi”.

Chyba zostawiła, bo na wezwanie do sądu czekam do tej pory…

pkp

by ~Wangler
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Rak77
13 25

Kara wynosząca 400% wartości biletu? Nie dziwię się że mogli traktować to jako oszustwo. Czy w tamtym wypadku nie było miejsc do kupienia?

Odpowiedz
avatar wangler
5 7

@Rak77: w tym pociągu nie było możliwości kupić biletu u konduktora bez płacenia kary (zapewne jest tak nadal). Jest wiele powodów takiego stanu rzeczy, ale głównie z powodu braku miejsc stojących (w teorii ten pociąg z miejscami stojącymi nie mógłby jechać z maksymalną prędkością ze wzg. bezpieczeństwa). Stąd konieczność rezerwacji miejsca siedzącego w kasie lub przez internet.

Odpowiedz
avatar Habiel
-3 17

Powołujesz się na nieznajomość prawa, a sam popełniasz podstawowy błąd "umowa kupna-sprzedaży". Istnieje umowa sprzedaży, a tu oprócz tego ma zastosowanie ustawa o kolejowym. Poza tym na pociągu powinno być również oznaczenie o obowiązkowej rezerwacji miejsc, bo nie każdy słyszy, czy ogląda telewizję, żeby wiedzieć, że w cudzie techniki nie można zakupić biletu u konduktora. Szczególnie może to dotknąć starszych osób, które ani w internety, ani w komputery nie umieją.

Odpowiedz
avatar Visenna
7 7

@Habiel: to mają jeszcze- wg historii - regulamin na drzwiach pociągu oraz komunikaty przez megafon?

Odpowiedz
avatar Habiel
-1 7

@Visenna: Nie wiem jak to wyglądało w tym nowym hiper super składzie, ale ja z mojego doświadczenia w PKP wnioskuję, że czasem ciężko znaleźć numer wagonu, a co dopiero regulamin, który w teorii zawsze jest przy wyjściu o ile ktoś mu nie pomoże nóg dostać :). A jeżdżę już ponad 2 lata, średnio 4 razy w miesiącu.

Odpowiedz
avatar wangler
4 8

@Habiel: @Habiel: Dobrze mieć prawnika na pokładzie... Mamy do czynienia z umową przewozu, więc samo wejście na pokład wiąże się z akceptacją regulaminu przewoźnika - w tym karą za brak biletu - tak jak w przypadku komunikacji miejskiej. Tłumaczyłbyś się kanarom, że nie zapłacisz kary, bo ktoś zdarł w autobusie nalepkę z regulaminem? Brak uzyskania ww. informacji jest oznaką ignorancji lub najzwyczajniej kłamstwem podróżnego - o "geniuszach zła" próbujących oszukać przewoźnika też można napisać wiele piekielnych historii. W mojej wypowiedzi zaznaczone było właśnie to, że pasażerowie po tych spotach "uświadamiających" są przekonani, że są konsumentem na podstawie "umowy kupna-sprzedaży", a nie pasażerem na podstawie zawartej umowy przewozu (może niezbyt dokładnie to napisałem) - z tym wiąże się wiele śmiesznych historii, jak choćby próba oddania biletu internetowego (po dacie jego ważności!) powołując się na 14 dniowy termin odstąpienia bez przyczyny...

Odpowiedz
avatar Bubu2016
10 18

650 zł kary? Z kosmosu się urwali?!

Odpowiedz
avatar Terminatoro23
7 7

Dla osób które nie słyszały o takich karach. Takie kary były w Pendolino (być może są dalej ale nie jestem pewien)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Tylko 650? A nie 25 lat łagru? W niektórych państwach konduktor upewnić się,ze jest wolne miejsce siedzące i sprzedaje bilet. Jak to możliwe? A no dotarł tam Internet! Na intercity napis Free Wi-fi nie oznacza Internetu! W Pedzilina nie ma możliwości jazdy na gapę z uwagi na kontrolę. Wypisanie biletu na miejscu nie powinno stanowić problemu ale mandat przynosi większy przychód a w tej firmie tylko to się liczy.

Odpowiedz
avatar szafa
4 4

Pytanie, czy ta kobieta poszła prosto do konduktora, czy sobie siadła gdzieśkolwiek? Bo jeśli poszła prosto, to już mogła firma jej odpuścić, widać w taki przypadku przecież, że ewidentnie nie chciała oszukać firmy. Oczywiście totalny brak ogarnięcia rzeczywiście piekielny, no i przede wszystkim rozwalająca mnie zawsze postawa "JA wam robię ŁASKĘ, że jestem waszym klientem" Ahahaha, tak tak, nie pasi, won.

Odpowiedz
avatar newelowsky
4 4

No niby historia piekielna, ale PKP też niczego sobie. Potrafili wlepić mandat osobom, które same podeszły do konduktora w celu kupienia biletu mimo. Dostawali kilkaset złotych kary mimo, że pociąg był pusty. Często gęsto przez spóźnienia pociągów ludzie musieli na szybko kupować bilety- z tego co wiesz nie ma czegoś takiego jak szybkie kupno biletu w okienku, a i przez internet nie zawsze się da. Zresztą nie jest tak, że nie ma możliwości kupna biletu. Jest, ale z absurdalną karą. Rozumiem, że taki bilet może być droższy o 10-20% no ale bez przesady. Równie dobrze mogę kazać sobie płacić 1000 zł za wejscie do mojego sklepu. Mogę nawet kartkę powiesić. Zawsze się trafi paru leszczy :)

Odpowiedz
Udostępnij