Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Około 18.00 wróciłam z inscenizacji pewnej bitwy z II Wojny Światowej, która…

Około 18.00 wróciłam z inscenizacji pewnej bitwy z II Wojny Światowej, która odbyła się na Twierdzy w Srebrnej Górze, a że do Srebrnej blisko, to głupio nie jechać. I przyznam, że jestem...zażenowana. Nie tyle organizacją, bo inscenizacja nawet nawet, co ludźmi, którzy tam przyszli.

1. Droga na twierdzę z parkingu.

Już tam podniosło mi się ciśnienie. Drogę tą, zdrowy i sprawny człowiek bez trudności pokona w 5 min (pod górę, asfalt, ostre zakręty). Jednak co druga mijana grupka osób głośno pomstowała na męża/żonę/wstaw dowolne, że "jeeeezuuu po co ty mnie tu brałaś/eś" "matko makijaż mi się roztapia!" "więcej z tobą nigdzie nie idę!" itd. Szedł Pan o kulach z żoną. Wszystkich narzekających wyminął bez większych problemów, nie był nawet jakoś bardzo spocony. ;)

2. A jakże - rodzice z dziećmi.

-NIGDY nie zrozumiem, po co na takie wydarzenia ludzie zabierają niemowlęta. No ok, może nie mają z kim zostawić, ale w takim wypadku chyba powinno się zabrać dziecku jakieś stopery do uszu, zabrać je jak najdalej od wszelkich huków czy coś? Tymczasem nie widziałam żadnego rodzica, który próbowałby uspokoić panikujące dziecię podczas strzałów. Oczywiście stali z wózkami jak najbliżej "pola bitwy". Za to wielokrotnie usłyszałam "idź, weź się przesuń do tyłu, nie widzisz że dziecko chce dobrze widzieć?!". No, ja też chcę, zapłaciłam za bilet i stałam tu dużo wcześniej, a do najwyższych nie należę.

- Po co brać kilkuletnie dzieci, które w ogóle nie chcą tam iść? *
W drodze na górę też kilka razy spotkaliśmy się z głośnym krzykiem na dziecko "jak nie pójdziesz to zapomnij o laptopie, tablecie i telefonie!!". No tak, taki sposób na pewno sprawi, że zaszczepimy w dziecku ciekawość do historii itp. Ale sama nie jestem jeszcze matką więc co ja tam wiem...
Później te dzieci bez przerwy ryczały.

- Inscenizacja się rozpoczyna, dla widzów był wydzielony niewielki teren, odgrodzony liną, poza tym można było obserwować z murów twierdzy. Organizator sugeruje, by rodzice z małymi dziećmi przeszli nieco dalej, najlepiej na mury, bo będzie bardzo głośno. Czy któraś z matek z dziećmi się ruszyła? Nie. Czy któreś z tych dzieci miało zatkane uszy? Nie. Przynajmniej te, które widziałam. Po pierwszym wystrzale rozległo się kilka płaczów. Rodzice nie reagowali. Tylko jeden mężczyzna obok mnie, wziął syna na ręce, kazał zasłonić mu uszy i oddalił się jak najbardziej w głąb.

- Nagłośnienie pozostawiało sporo do życzenia. Staliśmy z P. Praktycznie na początku- on za liną (wybrani fotografowie mogli), ja tuż przy. Głośniki były dokładnie na drugim końcu. Ryk płaczącego dziecka skutecznie zagłuszał opowiadaną historię. Wszelkie próby zwrócenia uwagi powodowały przemieszczenie się rodzica z dzieckiem w inną cześć tłumu/zbywanie/fochy.

- Koniec widowiska, organizator prosi by jeszcze chwilę pozostać na miejscach, by specjaliści zbadali teren czy nie ma tam jakichś niewybuchów itp.
Reakcja? "Brajanek! Leć tam łusek poszukać!"

- Notoryczne wychodzenie dzieci i dorosłych poza wyznaczony do obserwacji teren. "A bo ona taka mała, nic nie widzi a ludzie się pchają!" a jakby takiej małej przez zupełny przypadek coś poważnego się stało to ciekawe czy mamusia nadal była przy swoim zdaniu.
"A bo skoro ten pan może (wskazuje na fotografa) to ja też! Ja zapłaciłem i mi się należy!"

3. Zwierzęta.
Po mojej lewej- starsze małżeństwo z yorkiem. Przed rozpoczęciem jeden z aktorów podszedł i spytał czy piesek nie będzie się bał. Nie, nie, on dzielny. Podczas inscenizacji, pies skamle, szczeka, wyrywa się z rąk. Co robi właściciel? Przywiązuje go smyczą do pachołka w głębi tłumu i wraca na miejsce.

Pominę już podejście ludzi jakby przyszli od niechcenia, narzekanie ze wszystkich stron, że tak daleko trzeba wychodzić, rzucanie papierków po hot-dogach, przekąskach i innego jedzenia gdzie popadnie (bo 2 metry do śmietnika to za dużo).
Wróciłam poirytowana. Tyle. Jednocześnie uważam, że poza organizatorami przydałaby się dodatkowa ochrona.

*Sama jako dziecko nie lubiłam jeździć z rodzicami po zamkach, ruinach, inscenizacjach, rekonstrukcjach itp. Obecnie uwielbiam takie klimaty, dzięki nim. Wtedy nie mieliśmy tableta, komputera ani komórki. Bardziej chodzi mi o podejście: nie pójdziesz=nie masz tego i tamtego, uważam że w ten sposób dzieciak po prostu z góry będzie zniechęcony, ponieważ jest zmuszony i wątpię czy "dzięki" temu wzbudzi się w nim ciekawość. Tym bardziej w atmosferze jaka tam była. Da się to zrobić inaczej. Przykładowo -Mój tato zamiast bajek itp. czytał mi na przykład ciekawe legendy związane z danym miejscem (takie, które dzieci zrozumieją) i coraz bardziej mi się podobało, że np. Pojadę w ruiny zamku, z którym jest związana legenda z jakąś królewną. I nikomu nie przeszkadzał ryk dziecka.
Tymczasem podejście jak wyżej opisałam raczej jest głupie, mimo że nie jestem zwolenniczką "bezstresowego" wychowania.

Inscemizacje ludzie dzieci rodzice

by mabmalkin
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar 33333
-5 19

"-Po co brać kilkuletnie dzieci, które w ogóle nie chcą tam iść?" Ano po to,ze kilkuletnie dzieci nie wiedzą co dla nich dobre. Jeśli by im pozwolić to cały dzień spędziłby przed komputerem, tabletem lub telewizorem. Sama mam na stanie takiego kilkulatka. Generalnie nigdzie nie chce iść. I zawsze marudzi na początku. A później za każdym razem wraca bardzo zadowolony. I co mam sobie odpuścić zabieranie go , bo komuś z boku nie podoba się ,że w drodze marudzi ? Chyba żartujesz .

Odpowiedz
avatar mabmalkin
2 8

@33333: Sama jako dziecko nie lubiłam jeździć z rodzicami po zamkach, ruinach, inscenizacjach, rekonstrukcjach itp. Obecnie uwielbiam takie klimaty, dzięki nim. Wtedy nie mieliśmy tableta, komputera ani komórki. Bardziej chodzi mi o podejście: nie pójdziesz=nie masz tego i tamtego, uważam że w ten sposób dzieciak po prostu z góry będzie zniechęcony, ponieważ jest zmuszony i wątpię czy "dzięki" temu wzbudzi się w nim ciekawość. Tym bardziej w atmosferze jaka tam była. Da się to zrobić inaczej. Przykładowo -Mój tato zamiast bajek itp czytał mi na przykład ciekawe legendy związane z danym miejscem (takie, które dzieci zrozumieją) i coraz bardziej mi się podobało, że np. Pojadę w ruiny zamku, z którym jest związana legenda z jakąś królewną. Tylko o to mi chodziło ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 sierpnia 2017 o 11:41

avatar Locust
9 11

@33333: Ja tez uważam, ze lepiej zachęcać dziecko, niż grozić i straszyć konsekwencjami. No i w końcu nawet kilkulatek może mieć swoje preferencje, nie lubić głośnych imprez na przykład. Te dzieci plączące już w trakcie całej zabawy raczej nie jest zbyt szczęśliwy.

Odpowiedz
avatar 33333
-2 8

@Locust: Powiem Wam jak to jest z moim dzieckiem. Ma w tej chwili osiem lat. Czy to jest kino , czy super plac zabaw, czy muzeum ( nastawione na dzieci), trampoliny , wyjście na plażę, spotkanie ze znajomymi, którzy maja dzieci w tym samym wieku i świetnie się ze sobą bawią , za każdym razem pada to samo pytanie: "Ale czy ja muszę ?" . Za każdym razem. Kiedy potwierdzamy ,że tak musisz zaczyna się w domu armagedon. Jedyny argument to właśnie nie usiądziesz do komputera, tabletu. Dziecko będzie jęczeć , marudzić całą drogę. Po to ,żeby po powrocie powiedzieć: "Wiecie było fajnie , przepraszam ,że marudziłem". Naprawdę żadne wcześniejsze przekonywanie nie ma sensu , żadne tłumaczenie, tylko twardy nakaz : Masz iść i koniec.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
0 0

@33333: Może jest to jakiś sposób faktycznie, nie wiem. Zajmowałam się 3 dzieci w wieku 2-8 lat (ciocia zmarła, wujek pracuje na całą siódemkę pociech, a że mieszkają blok w blok to razem z rodzicami im pomagamy), ze starszym miałam problem odnośnie języka angielskiego. Ni Chu Chu nie chciał, bo źle do nauki go kierowano. Obecnie ma 14 lat i rozmawia bardzo komunikatywnie ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 sierpnia 2017 o 13:10

avatar lady0morphine
8 8

@33333: Rozumiem jak to jest z twoim dzieckiem (i pewnie z masą innych dzieci), ale takie zmuszanie nie zawsze jest dobre. Działa w przypadku twojego syna, ale w przypadku innych dzieci może nie zadziałać, dzieciaki są różne. Tutaj mamy do czynienia z dziećmi, które płakały, bo bały się hałasów i wybuchów i na 100% nie wrócą one do domu zadowolone- wiem, bo sama byłam takim strachliwym dzieckiem. Siłą byłam sadzana na karuzele, bo to przecież taka super zabawa, bez sensu się opieram, na bank będzie fajnie, płaczę bo nie wiem, że będzie fajnie, ale jak karuzela ruszy, to będę się śmiała. Za każdym razem kończyło się atakiem paniki, płaczem, błaganiem, żeby mnie ściągnęli. Po "zabawie" dygotałam, nie mogłam się uspokoić z nerwów, organizm reagował jakbym stoczyła walkę o życie. Teraz jestem dorosła i nie jestem w stanie usiąść na huśtawce, bo panikuję. No i w przypadkach z historii nie mamy raczej do czynienia z sytuacją w której rodzice chcą pokazać coś fajnego dziecku, bo uważają, że to będzie dla niego dobre. Ci z historii mają w nosie dziecko, sami chcą sobie pooglądać, a niemowlak czy kilkulatek niech siedzi cicho i nie przeszkadza.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
1 3

@lady0morphine: Wątpię czy chociaż 30% z nich poszło tam ze względu na historię, może bardziej na jedzenie i piwo no ale pewności nie mam. A co do karuzeli to mam identycznie, do dzisiaj nie znoszę.

Odpowiedz
avatar oszi90
3 7

Dziecko też człowiek, trzeba szanować jego preferencje. Nie mówię, żeby pozwalać na siedzenie całą dobę na kompie, ale przynajmniej nie zmuszać do takiego wyjścia. Sama nie znoszę huków, jak usłyszę petardę to mnie serce kłuje. Tylko ja jestem dorosła i bym tam nie płakała, ale rozumiem dzieci. Dla mnie taka impreza to nudy.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 2

@mabmalkin: Jak to zrobiłaś? Podpowiedź proszę! Z tą nauką angielskiego mam na myśli. Ja swojego syna w żaden sposób nie mogę zachęcić, nie i nie

Odpowiedz
avatar mabmalkin
0 0

@KatzenKratzen: Nie tłumaczyłam mu zasad, "czasów", itp. na początku- Ot zwykłe przyklejanie karteczek ze słówkami na dane przedmioty, przykładowo. Bajki/kreskówki/filmy po angielsku, z napisami polskimi (sama mu czytałam, ale młody dosyć szybko czyta więc jest w stanie). Za każde zapamiętane słówka- nagroda. I jakoś to poszło :)

Odpowiedz
avatar zirael0
2 4

Bo to co opisałaś autorko to hodowla, a nie wychowanie.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
4 4

@zirael0: Dlatego nie dzieci a dorośli i rodzice najbardziej mnie poirytowali.

Odpowiedz
avatar PrincesSarah
0 0

Wyżej wymieniona sytuacja zdarza się nie tylko na inscenizacjach ale też na koncertach. Jak ostatnio byłam na takim wydarzeniu, dziecko przyprowadzone z jakimś gościem (pewnie ojciec)płakało i w ogóle nie brało jako takiego udziału. Nie rozumiem dlaczego po prostu nie wrócili do domu. Wychodzi na to, że kasa za bilet jest ważniejsza.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
1 1

@PrincesSarah: Na koncertach przynajmniej nie usłyszysz płaczu dziecka :D Przynajmniej na tych na które chodzę nawet jakbym chciała to nie usłyszałabym.

Odpowiedz
avatar mikmas
1 1

Z chęcią bym poszedł na taką inscenizację. Byłbym jednak wściekły, jakby jakiś Brajan mi ryczał nad uchem zagłuszając wszystko lub dekoncentrował mnie

Odpowiedz
avatar mabmalkin
0 0

@mikmas: Na szczęście w okolicy dość często są takie wydarzenia (dwie twierdze - Srebrna Góra i Kłodzko), a poza tym mnóstwo zamków i pałaców dookoła :D

Odpowiedz
Udostępnij