Miejsce akcji: niewielka galeria handlowa w uroczej mieścinie położonej na Mazurach.
Bohaterowie akcji: piekielne ekspedientki i ja.
Uznałam, że w końcu nadszedł czas, by trochę odświeżyć garderobę. Od lat ubieram się w niezbyt drogich sklepach, bo, wbrew pozorom, można znaleźć tam ubrania, które mimo niskiej ceny będą służyć latami. I jestem sobie właśnie w takim sklepie, gdzie trwa wyprzedaż, więc po kilkunastu minutach mam już w rękach po pięć różnych bluzek, par spodni, sukienek, i tak dalej.
Kieruję się w stronę przymierzalni, gdzie widzę napis "poinformuj sprzedawcę o ilości mierzonych ubrań" czy coś w tym stylu. Rozglądam się - sprzedawcy brak. Lecę na drugi koniec sklepu, gdzie stoi ekspedientka i mówię, że mam tyle i tyle ciuchów, które chcę przymierzyć.
- Ależ proszę śmiało mierzyć, ta kartka to, wie pani, wisi tam tylko, bo wisi.
No dobra, myślę, po czym lecę do przymierzalni. Mierzę sobie spokojnie ubrania, kiedy słyszę jakieś podniesione głosy i nagle zasłonka w przymierzalni odsuwa się, a przed sobą widzę inną rozwścieczoną sprzedawczynię. Półnaga, w szoku, nie wiedząc, o co chodzi, próbuję zasłonić górną część ciała.
- A pani to co? - krzyczy kobieta. - Jest napisane, że trzeba informować o ilości ubrań! Co pani sobie myśli?
Na moje nieszczęście klienci sklepu mieli idealny widok na całe zajście. Proszę sprzedawczynię, żeby dała mi się tylko ubrać i wyjaśnimy sprawę. A gdzie tam!
- Proszę się odsunąć, ja muszę policzyć, ile pani tego ma.
- Dobrze, tylko się ubiorę... - i zaczęłam zakładać swoją koszulkę, ale ekspedientka wyrwała mi ją, obejrzała i rzuciła z powrotem w moją stronę.
Tłumaczę, co powiedziała mi poprzednia sprzedawczyni, że mogę spokojnie mierzyć ubrania, na co ta druga warknęła, że mam nie kłamać i że ona zna takie numery. Poprosiłam w takim razie o rozmowę z poprzednią ekspedientką, ale została ona zignorowana. Zdenerwowałam się - przecież takie praktyki są niedopuszczalne. Zabrałam torebkę, powiedziałam, że złożę skargę i wyszłam ze sklepu, zła, upokorzona i zszokowana.
sklepy galerie sprzedawcy
Trzeba bylo na miejscu robic afere, kazac dzwonic do przelozonego. Juz nie mowiac jaka opinie w sieci bym im zrobila. Co za buractwo.
Odpowiedz@healthandsafety: Może to głupio zabrzmi, ale nie miałam pojęcia, jak zareagować w takiej sytuacji. Chciałam na początku zażądać rozmowy z kierownikiem, ale byłam tak zawstydzona, że chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Ale skarga poszła, ciekawe, czy jakieś kroki zostaną poczynione.
Odpowiedz@reksai: Pamiętaj, że reklamacja nie rozstrzygnięta przez sklep w ciągu 30dni automatycznie staje się rozstrzygnięta na Twoją korzyść więc żądaj od razu oficjalnych przeprosin od tamtej babki twarzą w twarz bo nic tak nie upokarza jak przyznanie się do winy.
Odpowiedz@Bananowa: a nie w ciagu 14 dni? Cos sie zmieniło??
Odpowiedz@aaggnness: Nie wiem jak było kiedyś, obecnie jest 30 dni.
Odpowiedz@aaggnness: 14 dni to rękojmia, gwarancja 30 dni lub inaczej jeśli jest to zapisane w umowie gwarancyjnej.
OdpowiedzTo o czym piszesz jest skandaliczne. Nie rozumiem jak mogłaś tak poprostu stamtąd wyjść. Zrobić aferę to mało. Powinnaś się uprzeć, że chcesz rozmowy z kierownikiem, zgarnąć 'widzów' jako świadków i złożyć skargę na ekspedientkę. Polecam również opisać zajście na stronie sklepu, oraz rozpuścić wici pocztą pantoflową. Takie zniewagi nie powinny uchodzić na sucho.
Odpowiedz@ZjemTwojeCiastko: Nie każda osoba półnaga w przebieralni i zawstydzona potrafi przeciwstawić się chamstwu i walczyć o swoje. To co piszesz to racja, powinna tak zrobić. Najlepiej jest radzić po fakcie.
Odpowiedz@Lady_Narborough: dopiki nie bedzie potrafila, to takie sytuacje beda sie powtarzac
OdpowiedzPrzecież to ogromne przegięcie. Antyreklama gdzie sie da.
OdpowiedzA dlaczego nie piszesz konkretnie gdzie to było? To najlepszy sposób na takie chamskie zachowania - łupnąć ich po portfelu. Niech jak najmniej osób robi tam zakupy - może jak źle wychowane sprzedawczynie stracą pracę, bo sklep upadnie, to się nauczą szacunku do klienta.
Odpowiedz@Crook: na ofocjalnej stronie sklepu, na wlasnym profilu fb z odniesieniem do profilu sklepu, rozne sa metody ;)
OdpowiedzJesli to świeża sprawa, natychmiast wracaj do tego sklepu (jutro) i żądaj widzenia się z kierownikiem i zlóż mu pisemną skargę. Tak ładnie opisz sytuację, jak tutaj opisałaś (pisemną, nie "na gębę"), choć jeśli to sieciówka to możesz nie doczekać się reakcji (ja już trzy tygodnie czekam na odzew na pisemną skargę poprzez formularz kontaktowy ze strony pewnej sieciówki drogeryjnej, choć skarga za pomoca takiego formularza idzie prosto do centrali).
Odpowiedz@mijanou: Jeśli to świeża sprawa to można też opisać ją na FB na stronie sklepu, lokalnej miasta, polecam itp. z prośbą o kontakt do osób, które były świadkiem tej sytuacji i zgodzą się zeznawać w sądzie.
Odpowiedzekspedientka naruszyła twoją godność osobistą, upokorzyła Cię przy innych osobach. Wystawiła toją nagość na widok publiczny. Nie tylko skarga tu powinna mieć miejsce. Ja jeszcze zażądałabym od sieci rekompensaty za straty moralne.
OdpowiedzWiecie, w domu na spokojnie, to wiele można zrobić, a gdy jest się w takiej sytuacji, to ma się ochotę jak najprędzej zniknąć z pola widzenia ludzi. Pewnie zachowałabym się tak samo jak autorka, co nie zmienia faktu, że należy im zrobić porządną antyreklamę. Mam nadzieję, że ta kobieta straci pracę.
Odpowiedz@CatGirl: no ja akurat nie zrobilabym wszystko, zeby to babsku zrobilo sie wstyd i zeby to ona srala po gaciach w strachu przed konsekwencjami
OdpowiedzSklep ma stronę na FB? Opisz im tę historię, tego w 99% nie ignorują.
Odpowiedzjak byl monitoring, to skarz o straty moralne byli swiadkowie sytuacji, pol sklepu widzialo cie polnaga, bylo wtargniecie do przymierzalni
OdpowiedzA co to za sklep i gdzie się znajduje? Ostrzegaj innych, żeby nie popełnili tego samego błędu.
OdpowiedzNie od dawna wiadomo, że z debilami trzeba gadać po debilskiemu czyli w ich języku - bo grzecznie nie rozumieją. Trzeba było się po prostu ROZEDRZEĆ - GDZIE MU TU KU*WA WŁAZI!!??!! Idę o zakład, że lekko by ją przytkało i GRZECZNIE zaczekałaby aż wyjdziesz :)
Odpowiedz