O braku kultury osobistej ze strony znajomych piszą wszędzie. Ja też dodam swoje trzy grosze.
Jeszcze parę lat temu poznałem jedną dziewczynę – nie była to jakaś bliska koleżanka, jednak kontakt się utrzymał. Niedawno poprosiła mnie o podegranie na gitarze na niedużym festiwalu. Była to całkiem dobra propozycja – ustaliliśmy wspólnie najlepsze piosenki, a każde doświadczenie liczy się w karierze początkującego muzyka. W zamian zorganizowałem odpowiednią salę, woziłem tam swój sprzęt i rozstawiałem nagłośnienie. Brzmi nieźle?
Dziewczyna miała problem z tekstem. Mimo wielu ćwiczeń, nie potrafiła bezbłędnie śpiewać bez wyświetlonego na laptopie tekstu. Dobrze, to można przeżyć, chociaż znacząco utrudniało to próby (im więcej błędów, tym więcej ćwiczeń).
Podejście dziewczyny było całkowicie lekkomyślne – prosiła mnie, bym został dłużej, gdy okazało się, że inny zespół przyszedł, by również zrobić próbę. Musiałem zacząć pakować swoje rzeczy, ku mojemu zdziwieniu, koleżanka postanowiła wyjść bez słowa. Zabrałem swój sprzęt i postanowiłem jednak pójść za nią, na co stwierdziła, że idzie do koleżanek, zostawiając mnie na przystanku bez pożegnania. Ogólnie zostałem potraktowany jak powietrze i to w podręcznikowym stylu.
Jako że nie jestem zwolennikiem płaszczenia się przed innymi, postanowiłem nie zagrać, przekazałem jej, że jednak nie mogę. Co na to koleżanka? Od razu zaczęła mi rozkazywać: gdzie mam być i że natychmiast mam zacząć zajmować się jej występem. Byłem zimnym chamem - nie wystąpię.
Myślałem, że kryzys został zażegnany i co najwyżej będę musiał żyć ze świadomością obrazy majestatu, jednak to nie wszystko. Później zadzwonił do mnie numer zastrzeżony – postanowiłem odebrać. Od razu usłyszałem wyzwiska i bluzgi skierowane pod moim adresem, krzyki z pytaniami, dlaczego tak źle postąpiłem i wystawiłem koleżankę. Stanęło na groźbach i stwierdzeniu, że "nie mam jaj" (powiedział facet dzwoniący z zastrzeżonego).
Na sam koniec napisałem do znajomej z prośbą, by lepiej pilnowała swoich kolegów, na co ona zaczęła kłamać, że nie są to jej znajomi, że to sam organizator festynu postanowił zadzwonić do mnie i mi grozić. Ciekawe.
Mam wrażenie, że „bycie znajomym” zwalnia zainteresowanego tym znajomym z okazywania mu jakiegokolwiek szacunku.
Nie neguję decyzji o zerwaniu kontaktu, neguję niezdolność do porozmawiania
OdpowiedzTutaj nie było z kim ani o czym rozmawiać.Typa potraktowała autora jak sługusa
OdpowiedzI dobrze zrobiłeś.
Odpowiedz