Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wypoczywam na wakacjach w rodzinnym mieście. Idę na zakupy i spotkałam ją-byłą…

Wypoczywam na wakacjach w rodzinnym mieście. Idę na zakupy i spotkałam ją-byłą współlokatorkę, z którą przez pierwszy rok studiów wraz z mym chłopakiem, wynajmowaliśmy mieszkanie. Rozstaliśmy się w dość nieciekawych stosunkach, o czym właśnie będzie ta historia.

Ogólnie rzecz biorąc dziewczynę znałam ze szkoły. Była w klasie o innym profilu, ale WF miałyśmy wspólne. Stąd postanowiliśmy, że wynajmiemy coś we 3, aby było taniej.
Po tym jak razem zamieszkaliśmy okazało się, że dziewczyna kompletnie nie ogarnia sprzątania, gotowania i innych obowiązków domowych, bo wszystko wcześniej, jak sama nam powiedziała, robiła za nią mama, bo ona się uczyła. Ale po instrukcjach ogarniała swoje obowiązki tj. sprzątanie części wspólnych.

Jednak powodem konfliktu stało się opuszczenie mieszkania (o nim samym to też historię można byłoby napisać). W umowie mieliśmy zapis o obowiązkowym odmalowaniu mieszkania oraz jego posprzątaniu. Pomóc nam w tym mieli nasi rodzice, bo sam chłopak nie dałby rady wszystkiego odmalować, a ja nie sięgałam szczytów nawet na drabinie. Współlokatorka jednak stwierdziła, że jej rodzice są za starzy i oni nie mogą pomóc, a ona sama ma sesję, więc się będzie uczyć. Jej rodzice byli w wieku moich, no ale trudno. Nie chciałam się kłócić. Prosiliśmy tylko, żeby posprzątała przez przyjściem właściciela (jakieś 4 dni po "remoncie"). Za nasz wysiłek w malowanie i sprzątanie mieliśmy sobie policzyć i odjąć jej od kaucji, tak jak koszty materiałowe (farby, folie itd.) i dojazd z rodzinnej miejscowości.
Pomijam fakt, że nie chciało się nawet jej jechać ze mną i mym chłopem po farby, ani pomóc ich dźwigać na ostatnie piętro bez windy, ale to co zrobiła później, przeszło ludzkie pojęcie.

Dzień przed remontem stwierdziła, że ona jednak nie wróci do domu, aby się uczyć (był weekend) tylko zostanie na mieszkaniu i nie będzie nam przeszkadzać. W kilku słowach wytłumaczyłam jej, że jak ona sobie wyobraża siedzenie w pokoju, gdy my będziemy go malować i wszystko będzie w folii malarskiej. Odpowiedziała, że jej folia nie przeszkadza. Ale ostatecznie wyniosła się na dwa dni do koleżanki z roku. Uff.

Sam remont przeprowadzany był w niezwykły upał, a więc zeszły nam 2 zgrzewki wody+ poszliśmy na obiad po pracy. Również te koszta wliczyliśmy w robociznę. Po ostatecznym rozrachunku, w który wliczyliśmy materiały, malowanie (1/2 tego co wzięłaby profesjonalna firma), sprzątanie po remoncie i przed przyjściem właściciela (bo księżniczka musiała się wyspać i wstała tuż przed przyjściem właściciela-obudzić nie było jak bo drzwi zamknięte), zwiększone o posiłek regeneracyjny i koszty wody.

Współlokatorka ten stan rzeczy zaakceptowała i mówiła, że i tak zrobiliśmy robotę za nią, a więc się należy, ale nie zrobiła tego jej mamuśka, która miała pretensje, że z kaucji dostaje 200 zł (bo tyle wyszło po odliczeniu kosztów). I tak to zaczęła się czepiać, że:

1) Wodę nie powinniśmy wliczać, bo to nasza wina, że tyle piliśmy (trudno nie pić nic przy robocie w 36*C)
2) Posiłek regeneracyjny należy się za pracę w trudnych warunkach, a to nie były trudne warunki.
3) Współlokatorka by na pewno pomogła, gdybyśmy jej powiedzieli.
4) To miało wyjść tanio, a ona nic z kaucji prawie nie dostaje!
5) Ona i współlokatorka na pewno znalazłaby tańsze materiały, bo kto to widział płacić tyle za farbę.
6) Po co aż 2 duże opakowania farby, jak na pewno dałoby radę jednym! (mieszkanie 65m2).
7) Skąd te koszty paliwa jak auto jechało pełne?

Rozmowa z mamą współlokatorki zakończyła się ze stwierdzeniem z jej strony "że jak ma nam to ratować budżet domowy to mamy sobie te pieniądze zabrać".
A miało być tak dobrze i ugodowo.

byłe wspólokatorki

by ~bylawsplokatorka22
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Arcialeth
0 22

to brzmi trochę jakbyscie zzrzucili koszty wyżywienia totalnie na nią. Równie dobrze moglibyscie zamawiać pizze dzien w dzien bo "przeciez sie zgodzila" xD

Odpowiedz
avatar LPP
16 20

@Arcialeth: Obiad można uznać za przesadę, ale woda przy pracy w takiej temperaturze powinna być doliczona.

Odpowiedz
avatar oszi90
4 16

@LPP: Bo jakby nie malowali to by nie jedli i nie pili :P

Odpowiedz
avatar Habiel
5 13

@Arcialeth: Zgodziła się na koszty remontu, a więc logicznym jest, czy to firma, czy zwykły Kowalski, będą musieli sobie remont w ciężkich warunkach odbić. Przecież nawet robotnikom daje się jakąś przekąskę, o wodzie nie wspominając, gdy pracują w upale. Drugi raz co to za paniusia, że nawet nie pomogła sprzątać. Zapewne skoro trwał czas sesji, to nie ona jedna ją miała, tylko wszyscy o ile byli studentami (a z tego co pisała autorka tak wynika). Jakby ktoś odwalił cała robotę za mnie, to bym nawet się nie odzywała, że czemu takie koszta.

Odpowiedz
avatar LPP
4 4

@oszi90: Myślę, że gdyby nie pracowali w upale nie wypiliby tyle.

Odpowiedz
avatar shadowy_name
12 20

Dobrze zrozumiałam, ze skoro nie chciała Wam pomóc (co jest piekielne oczywiście), to zrzuciliście na nią 100% kosztów remontu łącznie z Wasza robocizna? Powinna zapłacić 1/3 wyliczonej przez Was kwoty bo mieszkaliście we 3 przecież. Jeżeli tak było, to nie dziwię się, że matka dziewczyny się zaczęła czepiać.

Odpowiedz
avatar Sintra
8 18

@shadowy_name: Też o tym pomyślałam. Fakt, powinna pomóc, ale gdyby wzięli we troje tą ekipę, dwa razy droższą nawet, a dziewczyna zapłaciłaby 1/3 kwoty (bo jest ich troje), to i tak wyszłaby na tym lepiej. A tak była oszczędność, ale jej kosztem. Nie znam też ekipy która doliczałaby sobie wodę i posiłki w czasie pracy, każdy kto u mnie robił zapewniał to sobie we własnym zakresie, ja najwyżej zaparzyłam kawę i to też musiałam namawiać. O kosztach dojazdu nie mówiąc- bo co mnie interesuje że ktoś ma daleko do pracy?

Odpowiedz
avatar Halasuwa
12 14

@shadowy_name: właśnie też się zastanawiam. Wszystko powinno być dzielone na 3, bo i tak musieliby to kupić. Już bym zrozumiał, gdyby współlokatorka miała im za to postawić obiad i wodę, ale jeśli płaciła za wszystko, to sporo przesadzili.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
5 9

@Sintra: No ten obiad i woda przesada. Mój mąż nie dolicza do faktury napoi które kupuje dla pracowników, mimo że temperatury ostatnio były iście piekielne. A za materiały, powinni się rozliczyć z rachunkami, podzielić na 3 i po sprawie.

Odpowiedz
avatar Wspollokatorka2222
1 5

@shadowy_name: Dzielone na 3 wszystko :) Myślałam, że to logiczne, dlatego nie ujmowałam tego w historii. W moim komentarzu wyjaśniam parę kwestii :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 11

@Wspollokatorka2222: Musisz pogodzić się z tym, że to co logiczne dla ludzi myślących, absolutnie nie jest logiczne dla większości komentatorów tego forum dyskusyjnego. Zawsze znajdzie się jakiś idiota, który do czegoś się przyczepi i pociągnie za sobą lawinę beznadziejnych komentarzy.

Odpowiedz
avatar Pauldora
5 11

Malowanie i sprzątanie mieszkania w czasie sesji to dość głupi pomysł, niektó®ym zależy na studiach i ocenach. A kosztami remontu należało się podzielić w stosunku 2:1. Pierwsze słyszę o posiłku regeneracyjnym dodatkowo płatnym oprócz robocizny, po prostu naciągnęliście koleżankę.

Odpowiedz
avatar magic1948
2 6

@Pauldora: Tak, naciągnęli łobuzy! Weź się walnij w łeb. 30+ stopni, jej tyłka nie chciało się ruszyć, bo sesja a oni tyrali. Już widzę, jakim jesteś pracodawcą. A jeśli nie jesteś, to żebyś nim nie została i się nie rozmnażała.

Odpowiedz
avatar Pauldora
-1 5

@magic1948: Tak, bo sesja. Czyli poważnie podchodzi do studiów. Wydaje mi się, że to autorka z chłopakiem wynajmowała mieszkanie, wiadomo było dużo wcześniej, kiedy umowa się kończy i kiedy jest sesja. A tu nagle zdziwienie, że ani koleżanka ani inni znajomi nie chcą pomagać w tym czasie. Ja bym wolała w takiej sytuacji komuś zapłacić. Dziewczyna była gotowa nawet siedzieć i uczyć się wśród folii i malowania, naprawdę jej zależało. Nie jestem pracodawcą, męcze studentów. Sama wynajmowałam mieszkanie, jak mi wynajmujący zdawali mieszkanie ze strasznie porysowanymi rok wcześniej ścianami, to im odliczyłam malowanie od kaucji. Po cenie poniżej średniej na rynku, bez wliczania swojego jedzenia, jedną warstwą farby itd. Idąc logiką z historii mogłam zażyczyć sobie 10 razy więcej za jeden dzień mojego malowania, bo stawka za godzinę wykładowcy akademickiego jest z 10 razy wyższa niż malarza pokojowego, tak?

Odpowiedz
avatar magic1948
0 0

@Pauldora: Ale właśnie była uprzedzona o terminie. Chodzi o to, żeby się nie dziwiła, że komuś trzeba zapłacić za wykonaną pracę. Poza tym sesja... Jesteś wykładowcą, lub kimś podobnym (tak rozumiem z tekstu, że męczysz studentów), to sobie zdajesz sprawę, że nie zawsze wszystkie terminy się zalicza w pierwszym terminie.

Odpowiedz
avatar SamanthaFisher
2 12

Od kiedy do kosztów remontu dolicza się jedzenie i picie? Jakbyście nie robili remontu to byście o suchym pysku siedzieli? Było was troje, więc powinniście dzielić to na trzy, a nie na pół. W sesji ludzie chcą się uczyć i odpoczywać, a nie musieć się użerać z remontami. Nie można było przesunąć malowania na tydzień do przodu? Chcieliście się dorobić kosztem współlokatorki, naskrobaliście na nią historyjkę, a sami wyszliście na cebularzy.

Odpowiedz
avatar Habiel
3 5

@SamanthaFisher: "Prosiliśmy tylko, żeby posprzątała przez przyjściem właściciela (jakieś 4 dni po "remoncie")." Z tego zdania wnioskuję, że umowa im się już kończyła za 4 dni, a więc i tak w sesji musieliby robić remont, jeśli chcieli ominąć problemy ze strony właściciela.

Odpowiedz
avatar hulakula
1 1

mieli zrobić wszystko we dwoje i podzielić koszty na trzy osoby? no trochę nie bardzo. jak już wiedzieliście, jaka jest koleżanka- bo problemy ze sprzątaniem itd. trzeba było brać ekipę i koszty dzielić na 3, być może was kosztowąłoby to więcej, ale za to mielibyście spokój.

Odpowiedz
avatar Wspollokatorka2222
-1 11

Z tej strony autorka-aż postanowiłam się zarejestrować i odpowiedzieć na wasze komentarze. Koszty remontu były dzielone na 3 i część, która przypadała na koleżankę była jej odejmowana od kaucji (czyli koszt remontu, z materiałami+obiadem+wodą+dojazdem, wyniósł 180 zł na osobę, a jej część kaucji wynosiła 380, a więc zwrot kaucji wynosił 200 zł.). Najtańsza firma jaką znaleźliśmy w mieście miała taki cennik, że musielibyśmy dopłacać. Niewiele bo niewiele, ale kaucja była śmiesznie niska, więc nie opłacało się inwestować. Za pozostawienie mieszkania bez remontu właściciel doliczał sobie dodatkowo 500 zł+ całą kaucję, więc zdecydowaliśmy się robić ten remont. Co do obiadu-ja nie uważałam tego za przesadę, bo dotyczył on tylko rodziców, jako że gdyby zostali w domu, to coś by zjedli po domowemu. U nas nie było na to warunków, bo jak pisałam-wszystko w folii i farba schnie. A remont sam trwał od 8 do 19. Dojazd do mojej rodzinnej miejscowości to ok. 4h w jedną stronę. Mieli pracować cały dzień o pustym żołądku i nic nie pić w upał? I tak jak pisałam-współlokatorka wszystkie te koszta zaakceptowała. Tylko jej mama miała do tego problem, mimo że sama palcem nie kiwnęła. 4 dni po remoncie kończyła nam się umowa, a więc właściciel przychodził odebrać mieszkanie. Ja w tym momencie miałam sesję, chłopak też (końcówka, bo końcówka, ale jednak) i próbowaliśmy zagadać, czy nie można wydłużyć najmu o tydzień. Jak się okazało nie, bo już czekali następni lokatorzy. Wcześniej uznałam to za zbędne szczegóły, ale jak widzę, powinnam je również ująć, ale tak to jest- chciałam jak najkrócej, a i tak wyszło długo :)

Odpowiedz
avatar imhotep
4 8

@Jorn: Mieszkanie 65m malujesz sam w jeden dzień? Skąd wiesz, że każdy pokój nie był pomalowany na inny kolor?

Odpowiedz
avatar Wspollokatorka2222
3 13

@Jorn: To było mieszkanie w kamienicy, gdzie wysokość wynosiła ok 3,5 metrów. Ja mam 155. W niektórych miejscach były potrzebne nawet 4 warstwy, bo pojawił się grzyb, który właściciel kazał zamalować (to też piekielne swoją drogą). Mój ojciec i chłopak wraz z "teściem" malowali, my sprzątałyśmy i przygotowywałyśmy pomieszczenie do malowania, gdy mężczyźni ogarniali sprzęt. Szkoda, że nie znałam Cię wcześniej skoro potrafiłbyś pomalować tak dużą powierzchnie jedną puszką farby. No i oczywiście doliczając do tego sufity :)

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-4 10

@Wspollokatorka2222: Po pierwsze, jesteście głupi, że zgodziliście się na taki zapis w umowie że musicie przeprowadzić remont. Mieszkanie ma zostać oddane w takim stanie, w jakim je wynajęliście. Co do nieszczęśnego jedzenia i picia, podtrzymuję, to było w waszej gestii. Gdyby rodzice koleżanki wam pomagali to jak byście policzyli e koszty? Oni za was wy za nich czy co? Głupie to i tyle. Tak samo mój mąż mógłby powiedzieć do zleceniodawcy "no przecież chłopaki pracują cały dzień, to co, mają o pustych żołądkach siedzieć?" i bach 1000 zł do faktury za catering. No tak się nie robi. Pracownik albo bierze sobie wałówkę, albo płaci ze swojej kieszeni za posiłek. Nawet moja mama, pracując w warunkach szkodliwych musi dopłacać sobie do zakładowego posiłku regeneracyjnego. Life is brutal.

Odpowiedz
avatar Asmena
3 5

@mlodaMama23: IMO skoro koleżanka zgodziła się na zapłatę za posiłek, to po co w ogóle się tego czepiać? Rodzice poświęcili swój czas, swoje siły, żeby im pomóc, więc ja na miejscu studentów zafundowałabym im ten obiad bez względu na to, czy jest upał, czy nie. To się nazywa zwykła grzeczność. To nie byli pierwsi lepsi robotnicy, dla których to praca, a rodzice...

Odpowiedz
avatar Sintra
-5 5

@Wspollokatorka2222: też mieszkam w kamienicy, podobny metraż i wysokość, ale do głowy mi nie przyszło ciągnąć rodziców do malowania. Wzrostu mam niewiele więcej niż Ty, po prostu mąż maluje sufity i górną część ścian, a ja dolną. Fakt, to nie jest robota na jeden dzień, ale da się ogarnąć we dwójkę. A swoje zdanie odnośnie posiłku podtrzymuję, nikt nie zaprzecza że rodzice musieli zjeść, że musieliście pić, że musieliście dojechać- ale takie rzeczy są sprawą pracownika, nikt mi nie oddawał za dojazdy czy jedzenie w pracy, bez względu na warunki. A przynajmniej trzeba to było zawczasu ustalić.

Odpowiedz
avatar MissFuneral
3 3

@Sintra: Ale przecież właśnie ustalili - autorka wspomina o tym i w historii i komentarzach. Czytanie ze zrozumieniem się kłania? ;-) Ustalili, współlokatorka zgodziła się na takie warunki i koniec kropka.

Odpowiedz
avatar Sintra
-4 4

@MissFuneral: dojazd- owszem, o posiłkach i wodzie nic nie jest wspomniane jeśli chodzi o wcześniejsze ustalenia

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-5 5

@imhotep: Jeśli w trakcie wynajmu ZNISZCZĘ lub UBRUDZĘ ściany, to jest oczywiste że muszę je odmalować. Ale jeśli lokator nie zrobi dewastacji, to z jakiej paki mam komuś fundować odświeżanie mieszkania? Uwierz, wiele lokali wynajmowałam, jeśli nie mieliśmy widzi mi się na malowanie, nikt nas do tego nie zmuszał. Czytanie ze zrozumieniem.

Odpowiedz
avatar Wspollokatorka2222
5 5

@mlodaMama23: Trzeba odnowić lokal nawet jak nie jest farba zniszczona. Tak mówi ustawa, którą zacytował ci Imhotep. W dodatku to było częścią umowy, z której musiałam się wywiązać. W sumie nawet jakby nie było, to i tak to należy do obowiązków ustawowych lokatora. @Sintra: Wszystko było ustalone przed remontem i po jego zakończeniu (pisałam o tym przecież: " Za nasz wysiłek w malowanie i sprzątanie mieliśmy sobie policzyć i odjąć jej od kaucji, tak jak koszty materiałowe (farby, folie itd.) i dojazd z rodzinnej miejscowości. " Potem doszedł obiad i koleżanka się na to zgodziła, co napisałam tu "Współlokatorka ten stan rzeczy zaakceptowała i mówiła, że i tak zrobiliśmy robotę za nią". Trudno czytać ze zrozumieniem?

Odpowiedz
avatar imhotep
2 2

@mlodaMama23: "Art. 6e. Obowiązki najemcy po zakończeniu najmu: 1. Po zakończeniu najmu i opróżnieniu lokalu najemca jest obowiązany odnowić lokal" Dz.U.2016.0.1610 t.j. - Ustawa z dnia 21 czerwca 2001 r. o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego. Aczkolwiek też się zdziwiłem, jak się kiedyś o tym dowiedziałem ;)

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-3 3

@imhotep: Nie zacytowałeś mi ustawy, tylko jakiś artykuł ze strony, więc wybacz że nie było to dla mnie wiarygodne. Poza tym mówię, nie jedno mieszkanie wynajmowałam, i NIGDY nie było zapisu że mam lokal odświeżyć po zakończeniu wynajmu, ani żaden wynajmujący się tego nie domagał, stąd moje niepojęcie tej kwestii.

Odpowiedz
avatar magic1948
5 7

Niektórzy to normalnie jak debile. Współlokatorka zaakceptowała warunki? Tak, to po co się czepiać? Posiłek, woda, to zwykła grzeczność. Ludzie się ogarnijcie trochę. Trochę zwykłej ludzkiej życzliwości a nie drążenie tematu i szukanie dziury w całym!

Odpowiedz
avatar Wspollokatorka2222
5 5

@magic1948: Mam wrażenie, że najlepiej według większości odzywających się tu użytkowników, powinniśmy zrobić robotę za darmo, albo policzyć sobie same materiały (czyli ok. 30 zł) i jeszcze całować koleżankę po rękach, za to, że nam nie pomogła. Nikt nie zauważa, że pisałam o akceptacji kosztów przez koleżankę, ale trudno. :D

Odpowiedz
avatar magic1948
0 0

@Wspollokatorka2222: Wiesz, z drugiej strony... Najbardziej pomogła, że się nie wtrącała w robotę :D

Odpowiedz
avatar Pancia
1 3

Tak jak patrzę to wydaje mi się, że wszyscy zapominają o jednym. To był ich pierwszy rok studiów, nic nie wskazuje na to, że pracowali. W związku z tym kaucja raczej należała do rodziców współlokatorki niż jej samej. To jest raz, dwa - ciągnęliście rodziców 4h drogi w jedną stronę zamiast wziąć kogoś znajomego do pomocy? Po całym roku studiów raczej każdy zdobywa przynajmniej jednego czy dwóch znajomych. Z doświadczenia wiem, że z takiego malowania można zrobić przyjemne spotkanie. Na koniec zamówić jakąś pizzę, wypić po piwie i posiedzieć. Zgadzam się z tym, że obciążanie koleżanki posiłkiem jest nie fair - co innego jeśli to było ustalone wcześniej, jednak z historii to nie wynika. Fajnie, że próbowaliście zawalczyć o swoje, a nie zrobić całą robotę za frajer - po prostu część rozliczenia wydaje się dziwna :). Dodatkowo ja raczej całe koszta ustaliłabym na początku (ceny farb przecież są w internecie, innych materiałów też, woda ile kosztuje raczej wiecie, ten obiad nieszczęsny też można było wliczyć powiedzmy jako 20 zł/osoba) i po pokazaniu koleżance tych kosztów i upewnieniu się, że przekazała je rodzicom dopiero bym się brała za zakupy i robotę

Odpowiedz
avatar Wspollokatorka2222
2 2

@Pancia: Koleżanka była o wszystkich kosztach poinformowana i tak samo miała informować rodziców. Dostaliśmy od niej informację, że wiedzą i się zgadzają na takie rozwiązanie. Jak skończyliśmy malować to, jak pisałam w historii, spytaliśmy czy wszystko w kosztach gra (łącznie z jedzeniem i wodą). Grało. Dopiero przy rozliczeniu zaczęły się cyrki i bunt, że tak się nie umawialiśmy. Malowanie musiało się odbyć tak, aby już niczego nie zabrudzić i większość rzeczy była wyniesiona do nowego lokum- zostały meble właściciela, a nasze dodatkowe już czekały. Akurat wypadł czas sesji i nie chciało nam się prosić znajomych, którzy sami się uczyli albo w rodzinnych miejscowościach, albo u siebie i nie mieli czasu. Rodzice stwierdzili, że jak razem się za to weźmiemy to skończymy w dzień i nie będzie już problemów.

Odpowiedz
avatar Pancia
-1 1

@Wspollokatorka2222: Dostaliście zatem przykrą nauczkę na przyszłość, że niektóre rzeczy warto mieć na piśmie :) chociaż w postaci maili. Tak jak pisałam wyżej - dobrze, że chcieliście opłaty za swoją pracę, w końcu mieliście sesję tak samo jak koleżanka. Wydaje mi się, że mama współlokatorki liczyła na to, że jednak się wycofacie z brania kasy za inne niż materiały rzeczy. Mogła też liczyć na to, że po prostu was zakrzyczy. Ewentualnie - córka jej nic nie powiedziała albo mówiła o mniejszej kwocie i stąd ten szał macicy :)

Odpowiedz
Udostępnij