Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dzisiaj historia o pewnym piekielnym "miłośniku kotów". Z racji przeprowadzki mojej rodziny…

Dzisiaj historia o pewnym piekielnym "miłośniku kotów".

Z racji przeprowadzki mojej rodziny w dalekie strony świata, mieliśmy do oddania naszą ukochaną, grzeczną kotkę. Uprzedzając pytania czemu ja nie mogę jej wziąć - kotka większość życia spędziła na dworze, źle byłoby jej w bloku, w którym będę od września mieszkać. Wrzuciliśmy ogłoszenie na olx, parę dni później moja mama dostała telefon. Pan bardzo bardzo chciał kotkę, mówił o tym jak jego poprzedni kotek niedawno po kilkunastu latach zdechł i jeszcze chciałby zrobić niespodziankę narzeczonej, która kocha koty. Wszystko wydawało się pięknie, jako że panu popsuł się samochód, a bardzo mu zależało, to pojechałyśmy z mamą jeszcze tego samego dnia.

Pan bardzo miły i zadowolony, wziął kotkę, kuwetę i pojemnik z karmą, my z mamą wróciłyśmy do domu. Następnego dnia dzwoni, bardzo zdenerwowany: "Dzień dobry, czy może pani przyjechać po kota? Obsikała mi całą nową wersalkę".

Kotka już 7 wiosen ma za sobą, zestresowała się - zdarza się. Gdy trafiła do nas, również na początku sikała na łóżka. Tak czy tak, skoro pan się rozmyślił, to wsiadamy w auto i jedziemy. Na miejscu pan zaczął się awanturować, że okłamałyśmy go, że teraz on ma wersalkę do wyrzucenia. Moja mama jest osobą impulsywną i w kilku słowach powiedziała, że kotu w stresie może się zdarzyć, i żeby pan się poważnie zastanowił przed wzięciem kolejnego zwierzęcia.

Dzień później mama dostała smsa, przytaczam dosłowny tekst, bez żadnych zmian:

"Niech się Pani cieszy że nie pozwalem o uszkodzenie mienia. Jak dziś o 21 się uda do prac wersalke będzie ok jak nie do zobaczenia w sądzie mam wszystkie rozmowy nagrywane nie odpuszczę tym bardziej po wczorajszej gadaninie z Pani strony. Pani uważa się za święta a ja wersalke mam do wyrzucenia która ma 2 tyg.. sama Pani mówił że kot spokojny nie drapie i nie sika. A jak Pani powiedziałem co zrobiła to Pani do mnie z awanturą. Jak to dziś nie zejdzie zobaczymy sie w sądzie. A raczej po pierwszym praniu nie odpuści smród. Ja nie bede placil po 70 zl za pranie. Mam paragon na 750 zl. Rzeczo znawca przyjdzie wyceni+ rozmowy . Pozdrawiam.Powodzenia"

Kotka tego samego dnia znalazła nowych właścicieli, a my czekamy na wezwanie do sądu. ;)

zwierzęta

by Haniii98
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mijanou
24 54

Facet piekielny ale oddawanie 7 letniej "ukochanej" kotki też nie za piękne. Kot też przywiązuje się o ludzi. Kot też człowiek a czasem nawet bardziej. A tak poważnie- zawsze można otoczyć siatką balkon i tam urządzić koci plac zabaw lub normalnie z kotem wychodzić.

Odpowiedz
avatar mijanou
27 45

@Haniii98: Nie weiem, nie oceniam. Wiem jednak, że szukałabym innego mieszkania bo moje 5 kocich ogonów to członkowie mojej rodziny i odpowiada się za to, co się oswoiło. Jestem w Polsce- są ze mną w POlsce. Jestem w UK- są ze mną w UK. Oddanie zwierzaka to najgorsza trauma, jaka może je spotkać.

Odpowiedz
avatar mruk
23 41

@Haniii98: U was była półtora roku, no to jeszcze lepiej, miała już coś stabilnego i ją znowu rzuciliście gdzieś na obce... Szkoda kota.

Odpowiedz
avatar Habiel
15 25

@mijanou: Ja postąpiłabym tak samo. Mam 2 koty, rybki i na razie nie było konieczności ich wyprowadzki, ale nie wyobrażam sobie jakbym miała je komuś oddać. Szczególnie mojego 12 latka, który wymaga specjalnej opieki. Kurczę, nawet jakbym miała oddać rybkę, to bym się załamała.

Odpowiedz
avatar mamaote
-5 29

@mijanou: Czy zdajesz sobie sprawę, że nie każde mkieszkanie ma balkon?

Odpowiedz
avatar mijanou
14 22

@mamaote: owszem, zdaję. Jednak zwierzki mają zadziwiające zdolności adaptacyjne jeśli jest przy nich "ich" człowiek.

Odpowiedz
avatar mijanou
11 29

@Haniii98: no wiesz....zamieszczając historię na publicznym portalu chyba się jednak trochę z krytyką liczysz? Bo niestety, mi trudno jakoś zaakceptować oddanie zwierzęcia poprzez ogłoszenie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 19

@mijanou: Dokładnie. Gdyby to jeszcze ktoś zaufany był... Cóż, mi na samą myśl o oddaniu któregokolwiek ze zwierzaków pęka mi serce.

Odpowiedz
avatar Rollem
3 11

@mijanou: Nie przesadzałbym. Pamięć ryb ogranicza się do tego, że wiedzą jak jeść, oddychać i wydalać. Miałem szynszylę, niestety musiałem się przeprowadzić i w nowym mieszkaniu nie mogę posiadać zwierząt - oddałem w ogłoszeniu za darmo, w parę dni znalazł się nowy właściciel, przyjechał, zapytał co i jak z tym zwierzęciem (szynszyle są dość specyficzne w zachowaniu, a i w polskim internecie mało jest o nich informacji, a ów pan wcześniej takiego gatunku gryzonia nie miał), i na drugi dzień okazało się, że szynszyla grzecznie już nawet daje się głaskać - co jest rzadkością, bo to gatunek, który nigdy do końca się nie oswoi (naprawdę), i ciężko jest go jakkolwiek przystosować do człowieka czy innych zwierząt więc był to sukces... nie każdy jest zły. Z drugiej strony - mam ciotkę, z 3-ką dzieci (7, 12 i 15 lat, ja mam 16, wkrótce 17), i im w życiu nie oddałbym tego szynszyla - wiem jak obchodzą się ze zwierzętami. Chociażby historia z tego miesiąca - kupili młodego (bodajże 2msc, nie taki "noworodek") królika miniaturowego, w ok. 10 dni po zakupie pod nieobecność matki magicznie 2-ka młodszych dzieci (2 dziewczyny, nie chłopcy!) bawiąc się z królikiem odłożyła go do klatki, a ten zdechł - magicznie, po 10 dniach od kupna, przy czym przez 6 dni byli poza domem (kupili, 1,5dnia sie pobawili, potem wyjechali na 6 dni)... gdzie szynszyl to zwierzę mniej obronne, zęby, owszem, potrafią przegryźć kabel przedłużacza, bardzo gruby (i z przepływem prądu - skubanemu nic się nie stalo, dopiero po 2 tygodniach zauważyłem same ponadgryzane druciki bez izolacji na pewnym punkcie długości), ale jednak jedyne sposoby obrony to ucieczka, a jak się go dotknie to gubi sierść w tym punkcie (dosłownie - w pierwsze kilka dni gdy go mieliśmy był w b. małej klatce na czas stworzenia mu przeze mnie nowej, pewnej nocy, jednej z wielu gdy "płakał" (szczekał, tak się to zazwyczaj u szynszyli nazywa przez posiadaczy, i rzeczywiście trochę brzmi jak mały pieso-szczur, który szczeka) moja matka chciała go na chwilę wyjąć, ledwo dotknęła - a ten już miał dziurę ok. 2,5x2,5cm łysek skóry - a skurczybyk pamiętliwy, przez kilka miesięcy unikał matki mojej...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-5 25

@mijanou: Nie każdego i nie zawsze *stać* na to, by sobie wybierać dokąd się przeprowadzi i jakie dostanie warunki. Jak ktoś się przeprowadza na drugi koniec świata i do tego z domu do bloku, i to na wynajmowane, to raczej nie dlatego, że właśnie wygrał pięć milionów i może robić to, na co ma ochotę. A gnojenie ludzi którzy próbują zwierzaka oddać w możliwie dobre ręce skutkuje tylko tym, że następna osoba może nie spróbować, i kot skończy w lesie lub gorzej. To właśnie robisz, mijanou, zastraszasz kolejnych i zachęcasz ich żeby sprawę "załatwili po cichu". Jesteś z siebie dumna? W kwestii że kot to członek rodziny - jasne. A żyjemy w kraju w którym sporo dzieciaków zostało oddanych pod opiekę cioć, babć itp jak rodzice wyjeżdżali za chlebem na zachód. I bywa że są zabierane do domu dziecka jak rodzice są zbyt biedni i mieszkanie nie spełnia wymagań. Skoro można dziecko, to czemu kota nie?!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 23

@bloodcarver: nie, dziecka nie można, i kota też nie. Zresztą co za kretyńskie porównanie - tymczasowe oddanie dziecka pod opiekę babci to trochę co innego, niż oddanie nieznajomemu ma zawsze. Co do tego, że "nie każdego stać" - jak już wziąłeś odpowiedzialność za żywe stworzenie, to masz zrobić tak, żeby Cię było stać. Mój kot był ze mną jak mieszkałam na swoim i jak wynajmowałam, również wtedy, kiedy zarabiałam mało, ale zawsze moim obowiązkiem było znalezienie pieniędzy na dobrą karmę i leczenie zwierzaka. Teraz płacę zdecydowanie zbyt dużo za mieszkanie, bo tylko w tym właściciel zgadzał się na kota, nie chciałam tez wynajmować mieszkania z obcymi ludźmi w obawie, że mogliby np. otworzyć kotu niezabezpieczone okno. Trudno, nie piszę tego, żeby chwalić się jaką to jestem bohaterką, bo uważam, że to są oczywiste konsekwencje mojej decyzji o adoptowaniu go, a poza tym jest to mój obowiązek (osobiście uważam, że pomoc zwierzętom w potrzebie jest obowiązkiem każdego człowieka, niekoniecznie pomoc w formie adopcji). Oczywiście zdarzają się różne wyjątkowe sytuacje - choroba czy coś w tym stylu. Autorka napisała w komentarzu, że nie wszystkie powody chciała ujawnić, ale w historii jako powód podała tylko przeprowadzkę, nie napisała, że zdarzyła się jakaś sytuacja totalnie podbramkowa. I jeszcze jedna kwestia, nawiązująca znów do Twojego komentarza o dzieciach oddawanych babci. Jeśli już zaistniałaby jakaś straszna sytuacja, że miałabym oddać zwierzaka, to nie wyoobrażam sobie, że tak po prostu wrzucam ogłoszenie na olx i oddaję go pierwszemu który się odezwie. Zajmowałam się troszkę adopcjami kotów. Bardzo ważne jest sprawdzenie ludzi, którym oddajemy zwierzaka, spytanie ich np. co by zrobili, gdyby kotka zasikala mu kanapę. Wiadomo, że to nie jest stuprocentowa metoda i też możemy się na tym przejechać (co się zdarzało), ale zawsze coś. Na pewno szukałabym kogoś zaufanego - znajomych, rodziny, jeśli by się nie udało, to dopiero wtedy rozglądałabym się za jak najlepszym domem u obcych ludzi.

Odpowiedz
avatar SunnyBaby
-1 15

@bloodcarver: a wiesz co ty właśnie robisz? Usprawiedliwiasz sku*wysyństwo najgorszego sortu i przerzucasz odpowiedzialność z tych, co je zrobili lub mają zamiar zrobić na osoby postronne i robisz z oprawców biedne, bezwolne robaczki, które strasznie się przejęły opinią osoby z Piekielnych. I jak, jesteś dumny?

Odpowiedz
avatar mijanou
3 9

@bloodcarver: ja nie odpowiadam za to, co sobie dopowiedziałeś, bloodcarver. Jeśli do czegoś nawoluję to do odpowiedzialności względem zwierzęcia. To nie jest wyjazd na wakacje, gdzie zwierzę oddaje się pod opiekę (w przypadku kotów lepiej jest zapłacić komuś by przychodził karmić, posprzątać kuwety i wygłaskać/wybawić). Odpowiedzialność polega na tym, że jeśli bierzesz zwierzę to je masz aż do końca jego ziemskiego życia, na dobre i na złe. Autorka mieszka z Mamą (z tego, co zrozumiałam) więc co za problem zostawić kota pod opieką Mamy, którą zwierzak zna i w miejscu, które zna? A co do traktowania zwierząt, zasada jest prosta: odpowiadasz za nie od chwili gdy je bierzesz do domu aż do jego śmierci. Sobie możesz nie kupić tego i owego a zwierzęciu mas obowiązek kupić to, czego potrzebuje. To nie jest zabawka ani puchar przechodni do jasnej cholery. Wybacz mi, ale gdy czytam/widzę krzywdę zwierzat to tracę nad sobą panowanie.

Odpowiedz
avatar Owiec
3 5

@SunnyBaby: Dziękuję, jestem tego samego zdania. @mijanou: Chciałam napisać wszystko to, co Ty już zawarłaś w swoich komentarzach :)) My też się przeprowadzaliśmy (może nie za granicę, ale jednak), pies i 2 koty powędrowały z nami. Teraz szykuję się do wyjazdu za granicę z chłopakiem (do Szkocji najprawdopodobniej) i chociaż zwierzaki mają możliwość zostania u moich rodziców, to jednak wolałabym je zabrać. Ale ponieważ ciężko mi zdecydować obiektywnie co będzie dla nich większą krzywdą - pojechanie ze mną i przeprowadzenie się z domku z ogrodem do bloku czy zostanie w tym domku beze mnie, umówię się z panią behawiorystką i zasięgnę porady specjalisty. Dobro moich zwierzaków jest najważniejsze, jestem za nie odpowiedzialna i powinnam zrobić wszystko, żeby zapewnić im jak najlepsze warunki. Ludzie przyzwyczaili się, że nic nie liczy się tak jak ich wygodna dupa i nie obchodzi ich życie drugiej istoty. Jak śpiewa Mikromusic "mięso każdej nieludzkiej duszy to za mało".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@mijanou: ja rozumiem historię tak, że to właśnie mama (dlaczego z wielkiej litery?) autorki wyjeżdża za granicę, a autorka zostaje. Z jej wcześniejszej historii wynika, że właśnie poszła na studia (zgadzałoby się też z rocznikiem w nicku) i zamieszkała w wynajętym mieszkaniu z facetem. No i najwyraźniej właściciel mieszkania się nie zgadza na kota, więc po co się męczyć i szukać mieszkania przyjaznego zwierzakom, jak można oddać kotkę randomowi z olx?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@mijanou: Nasze kochane kiciusie tak samo. Teraz poznaja uroki UK, a my utknelismy z nimi w domu, bo noc bez nich to dla mnie katorga, a i odpoczac bez nich sie nie da ;-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 25

Kiedy spotykam się z ogłoszeniem, że ktoś chce oddać "ukochane" zwierzę z powodu przeprowadzki to mi się nóż w kieszeni otwiera... Całkowity brak odpowiedzialności. Moim zdaniem żaden powód nie jest wystarczający aby tak pozbyć się zwierzaka. Miałam kiedyś kota, przez 10 lat. Po dwóch szczęśliwych latach posiadania dachowca mama moja dowiedziała się, że ma uczulenie na kocią sierść, miała ostre ataki duszności. Lekarz kazał pozbyć się kota. Matka powiedziała, że za żadne skarby go nie odda. Kiedy był czas, ze matka wylądowała w szpitalu na dwa tygodnie, kot siedział na jej łóżku i miauczał dzień i noc. Ludzie powinni sobie uzmysłowić, że zwierzaki też mają uczucia i przestać traktować je jak chwilowy kaprys.

Odpowiedz
avatar mijanou
5 11

@alijana: Mam 5 kotów, mieszkam trochę w POlsce a trochę w UK. Tam, gdzie jestem ja są i moje koty. Ja sobie nie wyobrażam żeby się z nimi rozstać na pół roku. Różnie u mnie bywa finansowo, czasem prawdziwa sinusoida. W UK też dośc długo szukałam lokum z taką iloscią kotów ale jak ktoś chce to znajdzie. I tym bardziej znajdzie je w Polsce z jednym kotem. Tylko trzeba chcieć szukać.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 3

Do jakich prac miała służyć ta wersalka o 21?

Odpowiedz
avatar oszi90
0 8

Jak się okazało, że ojciec ma alergię na koty, to pozbieraliśmy kasiorę i kupiliśmy małe mieszkanko, żebym mogła się z kotem wyprowadzić, hehe. Nie umiałabym oddać kotełka. Ale też wydaje mi się, że koty potrafią się przyzwyczaić do nowego opiekuna dosyć szybko, jeżeli są odpowiednio traktowane.

Odpowiedz
avatar Nanatella
8 10

Pomijając już kwestię oddania kota, zastanawiam się dlaczego po prostu nie uprzedziłyście pana, że coś takiego może się zdarzyć, skoro u Was też na początku kotka sikała na łóżka. Gdyby pan został odpowiednio poinformowany, może postarałby się jakoś zabezpieczyć łóżka i kanapy. Tym bardziej, że z tego co piszesz wynika, że sytuacja taka nie zdarzyła się jednorazowo.

Odpowiedz
avatar mijanou
5 9

@gggonia: Co innego nie lubić, co innego krzywdzić. Ja nie lubię dzieci, więc nie planuję ich mieć ale to nie znaczy, że jakiekolwiek dziecko skrzywdzę, prawda? I jeśli ktoś mi powierza dzieci pod opiekę to wywiązuję się z tej opieki jak potrafię najlepiej. Dlaczego? A dlatego, że dziecko, choć małe też ma swoje uczucia i swoją godność i skoro się podejmuję i zaczynam to kończę. Jeśli chodzi o zwierzęta: to nie są rzeczy, które można sobie kupić/wyrzucić/oddać jak się znudzi. To jest też żywa, czująca istota. To członek rodziny. Mam nadzieję, że nie masz zwierząt a tym bardziej dzieci bo szacunku do zwierząt to ich raczej nie nauczysz. A argument o aborcji to już zupełnie z doopy tutaj. I pamiętaj, że obojętnego na niedolę zwierząt i ludzka niedola nie wzruszy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 sierpnia 2017 o 14:07

avatar konto usunięte
0 6

@gggonia: nie, wyzwolony człowiek 21-go wieku to właśnie ktoś taki jak ty: "JA MAM PRAWO". No masz. Masz prawo oddać też dziecko, zrzec się praw rodzicielskich. Ale ja i większość społeczeństwa ocenimy Cię za to negatywnie. Podobnie za oddanie kota - jest to obiektywnie patrząc grzech mniejszego kalibru, ale również jest to nieetyczne i egoistyczne. Jeśli w hipotetycznej sytuacji tonącego statku mogłabyś uratować z albo zwierzę, albo człowieka, nawet obcego, to ratuj człowieka. Ale wszystkie inne znane mi sytuacje "musiałam oddać kota/psa" bo urodzilam dziecko/ przeprowadziłem się/ mam alergię/ mam nową kanapę - to zwykły egoizm i brak odpowiedzialności

Odpowiedz
avatar gggonia
0 10

@recaptcha: Tylko ze kot nie został skrzywdzony, a wszyscy linczują jakby go co najmniej zostawiła w lesie. Taki lincz za chęć znalezienia kotu innego domu w końcu zacznie skutkować tym ze ludzie zaczną te zwierzęta porzucać byle tylko sąsiedzi się nie dowiedzieli ze go komuś śmieli oddać. A dla twojej informacji dzieci uwielbiam, zwierząt nie.

Odpowiedz
avatar mijanou
3 5

@gggonia: Masz prawo zwierząt nie uwielbiać, ale nie masz prawa ich krzywdzić. I to nie lincz. Tylko zdziwienie, że szukanie kotu nowego domu zaczyna sie od OLX, czyli od propozycji oddania zwierzaka osobie nieznanej i niesprawdzonej. A wysnute przez Ciebie "skutki" są co najmniej....niemądre.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@gggonia: kot zmienił wlasciciela - sam ten fakt może być krzywdą, zależy od kota. Skoro ten tak się zestresował, że zasikał gościowi kanapę, to znaczy, że ta zmiana nie była jednak dla niego bez znaczenia. Poza tym mogła się stać gorsza krzywda - facet mógł na przykład oddać kota do schroniska albo wyrzucić z domu zamiast zwrócić go poprzednim właścicielom. W zasadzie ta historia to trochę samozaoranie autorki - pokazuje piekielność tego faceta, nie widząc, że własną lekkomyslnością i brakiem odpowiedzialności do tej sytuacji doprowadziła. No ale przecież MIAŁA PRAWO, bo to tylko kot i poczynienie jakichkolwiek wysiłków ponad standardowe byłoby przesadą, nie?

Odpowiedz
avatar MissFuneral
2 4

@recaptcha: Kurczę, no nie wiem. Generalnie nie wyobrażam sobie oddania komukolwiek zwierzaka i zgadzam się, że przeprowadziłam się/kupiłam kanapę to żadne argumenty, a odpowiedzialny człowiek przed przygarnięciem zwierzęcia sprawdzi, czy nie ma alergii, ale urodzenie dziecka... Mam znajomą, ona i jej mąż mieli labradora (nie pamiętam dokładnie jak długo, na pewno ponad trzy lata) - przecudowny, radosny, żywy, łagodny przytulas. I wszystko fajnie, dopóki nie urodziła dziecka. Pies albo był o dziecko zazdrosny, albo próbował się nim bawić, podgryzać, uderzać łapą, skakać na nie (!), ściągać z łóżka, wyciągać z wózka itd. I co w takiej sytuacji zrobić? Na szczęście udało się oddać psa blisko mieszkającej kuzynce, no ale gdyby nikt zaufany z rodziny/przyjaciół nie zgodził się przygarnąć zwierza, to co wtedy zrobić? Zamykać psa w pokoju na całe dnie? Zamykać w pokoju niemowlę? Oddać dziecko? Czekać, aż stanie się nieszczęście, bo może się jednak nie stanie?

Odpowiedz
avatar raj
5 5

@recaptcha: "Ale wszystkie inne znane mi sytuacje "musiałam oddać kota/psa" bo urodzilam dziecko/ przeprowadziłem się/ mam alergię/ mam nową kanapę - to zwykły egoizm i brak odpowiedzialności". Zdaje się nie masz zielonego pojęcia, czym może być alergia. Otóż byłem właśnie w takiej sytuacji, że miałem kota i musiałem go oddać z powodu alergii mojej córki. Testy alergiczne wykazały uczulenie na kilka różnych czynników, ale zdecydowanie najsilniejsze, z kilkakrotnie mocniejszym odczynem niż na cokolwiek innego, właśnie na kota. A może nie wszyscy miłośnicy kotów o tym wiedzą, że wydzielina gruczołów znajdujących się na skórze kota, służąca zwierzęciu do "nabłyszczania" sierści i utrzymywania jej w dobrej kondycji (bo to nie na sierść kota maja alergię osoby uczulone na koty, tylko właśnie na tę wydzielinę) jest jednym z najsilniejszych alergenów, a w dodatku bardzo trwałym i trudnym do usunięcia z mieszkania, utrzymuje się nawet przez długi czas po tym, gdy kot już dane mieszkanie opuścił. Nie życzę ci wysłuchiwania każdej nocy, jak dziecko wręcz dusi się od kaszlu, trwa to dwie, trzy godziny, dziecko się męczy, ty się męczysz, zwłaszcza poczuciem bezradności, że zupełnie nic nie pomaga. Łatwo gadać o "egoizmie i braku odpowiedzialności" nie zaznawszy takiej sytuacji. Wbrew temu, co chyba się tu większości komentujących wydaje, życie NIE jest czarno-białe i nie da się w nim stosować prostych schematów postępowania, że coś jest ZAWSZE, w każdej sytuacji dobre, a coś innego ZAWSZE, w każdej sytuacji złe. Każda sytuacja jest inna, każda ma swoje, indywidualne, tylko jej właściwe rozwiązanie i nie ma sensu mędrkować co ktoś powinien czy nie powinien zrobić albo oceniać kogoś nie znając całości sytuacji, i to jeszcze najlepiej z bezpośredniego doświadczenia. O tym, czy autorka postu dobrze zrobiła oddając kota, czy nie, mógłby się ewentualnie wypowiedzieć jakiś jej dobry znajomy, znający całą sytuacje z bliska, członek rodziny albo ktoś taki, ale nie przypadkowy internetowy komentator.

Odpowiedz
avatar raj
2 4

@MissFuneral: "a odpowiedzialny człowiek przed przygarnięciem zwierzęcia sprawdzi, czy nie ma alergii". To nie jest tak, że sobie sprawdzisz i wiesz, czy masz alergię, czy jej nie masz. Alergia może się ujawnić w różnych momentach życia i pod wpływem różnych czynników, to jest coś dynamicznie się zmieniającego, a nie ustalonego raz na zawsze. Może ci nawet wyjść w testach że nie masz alergii na kota, możesz z tym kotem przeżyć kilka lat i nagle zaczniesz reagować na niego alergicznie.

Odpowiedz
avatar tova123
0 0

@raj: dokładnie. Moja mama całe życie mieszkała na wsi i doiła krowy. Na starość dostała takiej alergii na krowią sierść, że na rękach tworzyły jej się otwarte rany. Pękały i krwawiły. Maści i tabletki pomagały tylko na krótką metę. Na szczęście zdecydowała z ojcem, że sprzedadzą krowy (ach to wiejskie przywiązanie do ziemi i zwierząt ;) ). Teraz jest dużo lepiej, choć pewnie czasem potrzebuje maści.

Odpowiedz
avatar fat_amy
-1 15

Jej, ale się wszyscy czepiliście tego, że kota oddała. Lepiej znaleźć kotu jakiś dobry dom niż po prostu wyrzucić/wywieźć do lasu, prawda? A że oddała, jej decyzja. Nie zrobiła mu w ten sposób krzywdy fizycznej. A historia piekielna jak dla mnie ;)

Odpowiedz
avatar Owiec
6 14

@fat_amy: No rzeczywiście, bijmy brawo, bo ktoś nie popełnił najgorszego na tym świecie sku*wysyństwa i nie wyrzucił kota do lasu. To tak jakby gratulować każdemu z osobna, że nie został seryjnym mordercą. Halo! To powinna być najnormalniejsza rzecz na świecie, a nie żadna zasługa!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 12

@fat_amy: dobry dom a pierwszy lepszy facet z olx to różnica. Oczywiście, że mogła jej zrobić krzywdę fizyczną - u kotów stres bardzo szybko i w bezpośredni sposób odbija się na zdrowiu fizycznym

Odpowiedz
avatar mijanou
0 4

@fat_amy: raany, no pewnie, że lepiej. Ale sama piszesz "dobry dom". Dla mnie dobry dom to dom sprawdzony kilkukrotnie, gdzie zwierzaka najpierw się prowadzi, by "otrzaskał" się z nowym terenem i nowymi ludźmi tak, by w nowym terenie miał swoje bezpieczne miejsce i ludzi, którym zdążył zaufać i polubić. Dla kocięcia wystarczy taki dom sprawdzić ale w przypadku dorosłego kota, zwłaszcza kota "po przejściach" (bo skoro ma 7 lat a u Autorki był przez półtora roku to jakieś tam perypetie ma za sobą) gwałtowne zmiany otoczenia nie są wskazane bo cały świat zwierzaka, jego poczucie pewnosci i stabilizacji się wali mu na łeb. Kot mógł sikać ze stresu lub ze strachu po prostu. Niestety, moje koty przez pierwszy dzień pobytu w nowym miejscu w UK też sikały mimo, że byłam z nimi 24/24 przez pierwsze dni żeby oswoiły nowy teren.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 sierpnia 2017 o 0:19

Udostępnij