Pracuję za granicą w sklepie z koszulkami pewnego zespołu. Zamówienia składa się przez Internet, a my je wysyłamy. Do różnych niedomówień i dziwnych pytań klientów dochodzi wiele razy dziennie. Tutaj jednak opiszę parę klasycznych sytuacji. Rozmowa oczywiście odbywa się po angielsku drogą e-mail.
1. Stały klient.
- Dzień dobry, wasz sklep jest świetny. Pozdrowienia, Agnes.
- Dzień dobry. Dziękujemy, bardzo nam miło. Jeśli Pani chce, proszę napisać o nas pozytywną opinię na stronie www.cośtam.com (mam obowiązek tak pisać).
- Kupiłam u was już 5 rzeczy (co wcale nie jest aż tak dużo, wielu klientów regularnie kupuje całą masę różnych rzeczy). Może dostanę jakiś rabat?
- Niestety, nie uwzględniamy żadnych rabatów.
- Ale ja jestem stałym klientem!
- Niestety, nie uwzględniamy żadnych rabatów, również dla stałych klientów.
- To ja w takim razie chcę założyć kartę stałego klienta.
- Niestety nie mamy czegoś takiego.
- Dlaczego?
- Nie wiem, to nie ja ustalam zasady.
- Czemu nie?
- Ja jestem zwykłym pracownikiem, nie zajmuję się takimi rzeczami.
- To spie**alaj.
- Do widzenia Pani.
2. Autograf.
Na początku wspomnę, że, choćbym chciała, to nie jestem w stanie zapewnić nikomu autografu tego zespołu. Sama widziałam ich na żywo 2 razy w życiu, w tym raz na koncercie.
- Cześć, jak kupię czapkę to dostanę na niej autograf [tu wpisz nazwę zespołu]?
- Niestety, nie ma takiej możliwości.
- Czemu?
- Jesteśmy osobnym sklepem, a [nazwa zespołu] rzadko nas odwiedzają i widują się tylko z szefem.
- A nie dasz rady tego załatwić?
- Niestety nie.
- To nic nie kupię i dopilnuję, żebyś już tu nie przepracowała jednego dnia, pie**zona s*ko!
3. Zniżka.
- Dostanę zniżkę, bo to moje pierwsze zakupy u was?
- Dzień dobry. Niestety, nie obowiązują u nas w sklepie żadne zniżki.
- No proszęęę!
- Nie mam możliwości dać nikomu żadnej zniżki.
- Ale to ma być prezent na urodziny mojej córki, a jak nie dostanę zniżki, to to jest za drogie i jej nie kupię!
- Bardzo mi przykro, ale nie mam możliwości dać nikomu żadnej zniżki. Musiałabym pokryć to z własnej kieszeni.
- To pokryj.
- Żartuje sobie Pani?
- Nie. Mogłabyś zafundować dziecku prezent.
(Tutaj już się zdenerwowałam, no ale cóż. Muszę być miła).
- Bardzo mi przykro, ale nie mogłabym.
- [Imię piosenkarza] to mój kuzyn! Jak mi nie dasz rabatu, to on cię zwolni! To twój pracodawca!
- Nie, to nie jest mój pracodawca. Nasz sklep tylko wykonuje zlecenie na koszulki i inne akcesoria z logiem [nazwa zespołu]. Poza tym, jeśli to Pani kuzyn, to niech Pani jego prosi o zniżkę.
Kobieta więcej nie napisała.
Cóż, skomentujcie to sami.
Sklep_internetowy
Strasznie mnie ciekawi, co to za zespół :)
Odpowiedz@Windowlicker: mnie tez :-D
OdpowiedzMnie w pewnym sensie "pociesza" jedna rzecz. Autorka piszę, że pracuję za granicą. A zatem taka cebulaczkowatość typu "zniżki, rabaciki" to nie jest tylko nasz polska domena. To wrzód ogólnoludzki.
Odpowiedz@KatzenKratzen: obraz chama, buraka i cebulaka Polaka to wynik skrupulatnej propagandy zachodnich wrogów Polski. Prawda jest taka, że najbardziej chamski, niewychowany i buraczany naród w Europie to Anglicy. Wystarczy pojechać, by się przekonać. Ewentualnie poczytać. Choćby ostatnie historie o tym, jak wyłudzają na zagranicznych wycieczkach pieniądze od restauratorów, kłamiąc, że się zatruli ich jedzeniem. Dam sobie włosy obciąć, że w tej historii chodzi o UK. Oni mają stopniowy etap działania w sytuacjach, kiedy coś chcą. Najpierw podchodzą mili, z fałszywym uśmiechem i proszą. Jak nie pomaga, to pojawiają się wyzwiska przeplatane groźbami. Jak nadal nie pomaga, to w zależności od sytuacji i osoby uczestniczącej w "rozmowie" z takim chamem, albo dochodzi do przemocy fizycznej (jeśli agresor uzna, że da radę) albo spuszcza łeb i odchodzi odgrażając się (jeśli agresor widzi, że nie da rady). Ewentualnie cham coś zniszczy. W tej historii widać to idealnie, oczywiście poza ostatnim etapem, bo rozmowy są przez email. Nawet w angielskich sklepach i innych miejscach gdzie się coś kupuje, są tabliczki, że pracownicy nie reagują na agresję słowną oraz przemoc i że mają obowiązek to zgłaszać policji. O, takie tabliczki jak ta: http://i.ebayimg.com/00/s/MTIwMFgxNjAw/z/Q8gAAOSwL7VWhqeO/$_35.JPG Nigdzie indziej tego nie widziałem, tylko na wyspach.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2017 o 13:43
ehh, trollowi minął już ban :/
Odpowiedz@Jaladreips: tez odrazu pomyslalam, ze to UK :)
Odpowiedz3. typowa maDka a nie pisala, ze ma "horom curke"? no i jak to, nie zrobisz prezentu dziecku? obcemu?! nie masz serca, bezdzietna labadziaro!
Odpowiedześli chodzi o sytuację #1: strasznie mnie irytuje jak rozmawiam z pracownikiem firmy, a on mi mówi, że "on niestety nie może" "on tu tylko pracuje". Człowieku, nie piszę do ciebie personalnie, jak do kolegi. Piszę do Ciebie jako do przedstawiciela tej firmy. Minimum to odpisać "polityka firmy nie przewiduje rabatów". Z punktu widzenia klienta bardzo nieprofesjonalnie wyglądają takie odpowiedzi jakich udzielasz.
Odpowiedz@mama_muminka: zgadzam się, rażąco nieprofesjonalne podejście do klienta.
Odpowiedzrany, jak nieprofesjonalnie. 'nie mogę, nie udzielamy, nie prowadzimy, nie wiem, nie obowiązuje' tylko nie nie nie nie i nie. a wydawałoby się, że każdy pracownik, który ma kontakt z klientem obowiązkowo przechodzi szkolenie z języka korzyści.
Odpowiedz