Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Po studiach zamieszkaliśmy z chłopakiem w mieszkaniu jego rodziców. Lokal mieści się…

Po studiach zamieszkaliśmy z chłopakiem w mieszkaniu jego rodziców. Lokal mieści się w starym, ponad 60-letnim bloku, jedynym, który uchował się przy budowie nowoczesnego osiedla. Nasi sąsiedzi to głównie osoby starsze i małżeństwa z małymi dziećmi. Okolica jest bardzo spokojna, niezależnie od pory dnia panuje cisza. Ze względu na bliskość dużego parku, w którym znajduje się kilka placów zabaw, muszla koncertowa i skatepark, na terenie blokowiska nie ma imprez ani bawiących się dzieci, dominują rabatki z kwiatami, które pielęgnuje jeden z emerytów - sielanka.

Wrzodem na tyłku naszej społeczności jest staruszka, która mieszka dwa piętra nad nami. Wszystko wskazuje na to, że pani ma duże problemy psychiczne. Często rozmawia ze sobą, a jej twarz wykrzywia przerażający grymas. Nie ma rodziny, nie odwiedzają jej przedstawiciele sektora medycznego ani instytucji publicznych, mieszka samotnie z trzema kotami i psem. Początkowo nie była uciążliwa, nasze relacje kończyły się na grzecznym "dzień dobry" na klatce schodowej lub lekkim przerażeniem, kiedy późnym wieczorem zdarzało mi się wrzucić worek do altanki z kontenerami, trafiając przy tym grzebiącą w śmietniku sąsiadkę (nieświadomie, altanka jest zamykana na kłódkę, która była na swoim miejscu, pani wchodziła tam przez otwór przeznaczony do wrzucania worków).

Od początku wiedzieliśmy, że pani nie dba o porządek w swoim otoczeniu. Mijanie jej na korytarzu, kiedy wynosiła śmieci skutkowało torsjami - worki przechowywała przez tyle czasu, że ich smród był tak intensywny, że wywoływał łzy w oczach. Sąsiedzi wielokrotnie kłócili się z nią także o jej koty, które załatwiały swoje potrzeby fizjologiczne na klatce schodowej, oraz o psa, który był wyprowadzany bez smyczy i warczał na przechodzące osoby. Swojego czasu wybuchła także ogromna awantura, ponieważ przez to, że pani przechowywała zepsute śmieci w mieszkaniu na jej piętrze zalęgły się karaluchy.

Nasze problemy z sąsiadką zaczęły się od fetoru, który wydobywał się z toalety oraz z odpływów brodzika i umywalki. Codzienne sprzątanie łazienki i czyszczenie odpływów nie przynosiło efektu. Przez dłuższy czas zwalaliśmy to na starą hydraulikę.

Któregoś poranka odkryłam, że toaleta jest zapchana, mimo że nic do niej nie wpadło - wieczorem była sprawna, a żadne z nas nie korzystało z niej w nocy. Przepchanie muszli dało skutek w postaci bulgoczącej wody, która po spłukaniu wody w WC wylewała się do brodzika. Nie znamy się na hydraulice, uznaliśmy więc, że zamiast wzywać specjalistę poczekamy na odwiedziny mojego taty, który ma potrzebny sprzęt i umiejętności. Nasza decyzja była ogromnym błędem - dwa dni później zalało nam mieszkanie.

Wezwanie pogotowia hydraulicznego (to była niedziela, spółdzielnia nie pracowała) nie przyniosło skutku. Hydraulik przez kilka godzin usiłował przepchać toaletę spiralą, ale natrafiał na bardzo twardą przeszkodę, która - jak mówił - przypominała beton. Niestety wizyta nie przyniosła skutku, spora suma została wyrzucona w błoto.

Następnego dnia powiadomiliśmy spółdzielnię mieszkaniową. Hydraulicy rozkręcili rury, które znajdowały się w piwnicy. Znaleźli w nich kilka kilogramów kociego żwirku, które zasklepiły je do tego stopnia, że prawie całkowicie zablokowały przepływ wody. Sprawca mógł być tylko jeden - szalona sąsiadka mieszka w naszym pionie i jako jedyna w bloku posiada koty. Jak dowiedzieliśmy się od pani ze spółdzielni, wcześniejsze awarie hydrauliczne również wynikały z tego, że emerytka wrzucała do toalety różne rzeczy - łyżki, widelce, noże, skórki od bananów, szmaty. Podczas interwencji pani pochwaliła się, że w ten sposób regularnie opróżnia wszystkie kuwety, dzięki czemu nie musi wychodzić z mieszkania.

Ostrzeżono nas, że jeśli nie zaprzestanie tego procederu, awaria będzie się powtarzać. Spółdzielnia tak jak w przypadku inwazji karaluchów umywa ręce, bo "pani jest niereformowalna". Nie pomogły próby interwencji w opiece społecznej. Sąsiadka nie otwiera drzwi, zaczepiona na klatce schodowej ucieka do windy i mamrocze do siebie. Koszty napraw i zwalczania szkodników ponoszą lokatorzy. Mieszkanie jest własnościowe, więc nie ma mowy o eksmitowaniu sąsiadki.

W naszych łazienkach są stare piecyki gazowe typu Junkers - aż boję się, jaki jeszcze pomysł może wpaść pani do głowy...

osiedle blok mieszkalny

by jachu92
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Grejfrutowa
21 27

Ustawa o ochronie praw lokatorów z 21 czerwca 2001 roku: Jeżeli lokator wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko porządkowi domowemu, czyniąc uciążliwym korzystanie z innych lokali w budynku, inny lokator lub właściciel innego lokalu w tym budynku może wytoczyć powództwo o rozwiązanie przez sąd stosunku prawnego uprawniającego do używania lokalu i nakazanie jego opróżnienia.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
8 12

@Grejfrutowa: Tyle że tu to nie lokator, a właścicielka mieszkania. Jesteś pewna, że ten przepis ma zastosowanie?

Odpowiedz
avatar Jaladreips
7 11

@bloodcarver: nie może mieć. Dałoby to różnym cwaniaczkom możliwość wyrzucania ludzi z ich własnościowych mieszkań, nawet jeśli niczego złego nie robią.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
2 2

@bloodcarver: tak, ma zastosowanie.

Odpowiedz
avatar Jaladreips
2 4

@Grejfrutowa: jak sobie wyobrażasz wywalić człowieka z jego własnego mieszkania? To nawet w najbardziej totalitarnych krajach nie przejdzie.

Odpowiedz
avatar imhotep
-1 3

@Jaladreips: Doczytaj. Możesz nawet na piekielnych.

Odpowiedz
avatar Jaladreips
2 4

@imhotep: skoro już się odezwałeś nic nie wnosząc, to aby nie być całkowicie bezużytecznym, odezwij się raz jeszcze i wyjaśnij zagadnienie, proszę.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

@Jaladreips: jesli ten lokator stwarza niebezpieczenstwo dla innych to bardzo prosto licytacja , pieniadze do reki i sajonara, radz sobie tym bardziej, ze dzialanie pani powoduje straty finansowe we wspolnocie- systematyczne przepychanie pionow obarczyc kosztami, przeglosowac na radzie wspolnothy, sprawa do sadu

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
19 19

Grejfrutowa ma rację. Żwirek żwirkiem, ale jak pani Junkersa nie zamknie to wszyscy w powietrze wylecicie. Jedyna rada, jaką widzę - upierdliwie pisać pisma gdzie tylko się da i nie da. Spółdzielnia musi zareagować. Czy ta sąsiadka regularnie opłaca czynsz? Może tak by się dało coś zdziałać?

Odpowiedz
avatar jachu92
6 8

@KatzenKratzen: Spółdzielnia umywa ręce, właściciele naszego mieszkania i sąsiedzi niejednokrotnie pisali skargi i starali się wywalczyć coś osobiście, bez skutku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

@jachu92: Może do MOPSu zgłosić jako osobę nieporadną życiowo?

Odpowiedz
avatar Vampi
6 10

@jachu92: Uwaga albo Interwencja wam zostaje w ostatecznosci. Spoldzielnia wtedy szybciutko zalatwi sprawe.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@KatzenKratzen: rachunek wystawic za zapychanie pionow sadownie wyegzekwowac naleznosc nie ma z czego placic? ma przeciez emeryture/rente/mieszkanie komornik sobie poradzi :)

Odpowiedz
avatar mijanou
20 20

U nas na parterze mieszkała taka staruszka. Gaz został jej wyłączony ze względów bezpieczeństwa. Choć i tak potrafiła "smażyć konfitury" na dwupalnikowej kuchence elektrycznej (pusta plastikowa miska na gorącej płycie i kłęby czarnego dymu na klatce schodowej). Heh, dwie rzeczy Panu Bogu nie wyszły: starość i zęby.

Odpowiedz
avatar Jaladreips
4 4

@mijanou: u mnie na osiedlu był niejaki Roki. Ksywka od Rocky'ego Balboa, bo lubił boks, zwłaszcza na swojej matce trenować. Koło 40 lat, żółte papiery. Najbardziej znany z tego, że robił frytki w czajniku.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

@Jaladreips: moi panowie robili fryteczki w kubku blaszanym z grzalka do herbaty w czajniku to sie gotowalo parowki, jajka i zupki chinskie ( o.O) a w pudelkach spozywczych fermentowaly soki z kartonu...

Odpowiedz
avatar aklorak
3 11

Możecie jej tez podpowiedzieć, że jest żwirek, który można spuszczać w toalecie (cat's best eco).

Odpowiedz
avatar bukimi
0 0

@aklorak: Chyba żartujesz z podawaniem tej drogiej marki żwirku z górnej półki dla świrniętej staruszki. Są zwykłe "podściółki" drewniane, które można normalnie spłukiwać, a kosztują kilkukrotnie mniej. Jednakże zapewne sąsiedzi musieliby jej sami ten żwirek kupować i dostarczać skoro jest taka niereformowalna.

Odpowiedz
avatar iks
21 21

Niech spółdzielnia wystawi ci kwitek że wina była lokatorki i wtedy pozwij ją o zwrot kosztów.

Odpowiedz
avatar goodfather
17 17

@iks: A że staruszka nie będzie miała z czego zapłacić to szybko do komornika dla którego sprawa będzie "łatwa,szybka i przyjemna"

Odpowiedz
avatar Lynxo
18 18

Pozwijcie kogo trzeba i szybko leniwe dupska ruszą.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
20 20

Trzeba wystąpić z pozwem o zapłatę za szkody i tyle. Do skutku. Jak się nazbiera, to komornik zlicytuje jej mieszkanie i tyle z tego będzie.

Odpowiedz
avatar goodfather
16 16

@bloodcarver: Może i to ostateczność i drastyczne ale skuteczne. Komornik chętnie zajmie się sprawą. W obronie staruszki nikt się nie wstawi (jak pisała autorka rodziny brak, a sąsiedzi sami pewnie chętnie się jej pozbędą)więc sprawa będzie "łatwa,szybka i przyjemna".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

To jest naprawdę straszne i koszmarne! Bardzo Wam współczuję

Odpowiedz
avatar Balzakowa
6 6

Wystąp do sądu o ustanowienie dla niej kuratora z urzędu. Masz interes prawny - stwarza zagrożenie dla twojej rodziny i majątku.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

1. pociagnac babsko do odpowiedzialnosci finansowej za naprfawy hydrauliczne- z czegos zyje, ma jakas emeryture czy rente; jesli nie ja, to jej bliskich, moze sie zainteresuja 2. TOZ i zwrocic uwage na to, w jakich warunkach zyja zwierzeta 3. przeglosowac wiekszoscia lokatorow i zafundowac wyjatkowo uciazliwej sasiadce eksmisje 4. poczekac, az staruszka umrze

Odpowiedz
Udostępnij