Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali ostatnich historii o policji: W jednym z budynków uniwersytetu zostawiłam…

Na fali ostatnich historii o policji:

W jednym z budynków uniwersytetu zostawiłam swoje dokumenty na ławce stojącej na korytarzu (nie był to dowód osobisty czy prawo jazdy, ale generalnie dokumenty ze zdjęciem i moimi danymi). Szukałam ich, osobiście i przez forum studenckie. Po około 5 godzinach od zdarzenia dostałam wiadomość od osoby, która je znalazła i chciała je oddać (nie żądała znaleźnego). Późniejsze zachowanie tej persony zasługuje na oddzielną historię na piekielnych. By zakończyć wątek powiem tylko, że dokumentów nigdy już nie odzyskałam, ale zemściłam się skutecznie na tej osobie za jej zachowanie w sposób "pozaprawny".

Po 1,5 miesiąca od zgubienia dokumentów byłam w sytuacji takiej, że nie mogłam przymusić osoby, która je znalazła do ich oddania. Postanowiłam zgłosić sprawę na policję jako przywłaszczenie. W placówce policji na Mokotowie zostałam zbyta przez pana dyżurującego, który powiedział, że "niby zgłoszenie może przyjąć, ale powinnam to zgłosić w jednostce właściwej dla Warszawy Śródmieścia, bo tam miało miejsce zdarzenie i sprawa i tak będzie przekazywana dalej z Mokotowa na Śródmieście, czym tylko wydłużę postępowanie i zmniejszę szansę na jej finał w sądzie i odzyskanie tych dokumentów". To był mój pierwszy kontakt z policją, więc pełna dobrej wiary pojechałam następnego dnia do Śródmieścia. Tam po raz kolejny zostałam zbyta, tym razem tłumaczeniem, że tym to się zajmuje wydział wykroczeń, po czym nastąpiło tłumaczenie podobne jak na Mokotowie, dlaczego oni nie chcą tego zgłoszenia przyjąć. Pojechałam następnego dnia do wydziału wykroczeń, zmarnowałam dobre dwie godziny na jego znalezienie, bo znajdował się wśród osiedli i nikt nie umiał mi wskazać, gdzie jest placówka.

W końcu dotarłam i zaczyna się cyrk. Zostałam zaproszona do pokoiku, w którym mieściły się 4 biurka blat w blat, ja zostałam usadzona pośrodku, tak że miałam wokół siebie 4 osoby, po jednej z każdej strony, i rozmawiając z każdą kręciłam się jak śrubka wokół własnej osi (bo zgłoszenie niby przyjmowała jedna policjantka, ale każda na temat mojej sprawy miała swoje 3 grosze do wtrącenia.)

Po wstępnym wyłuszczeniu sprawy babka zaczęła mnie za wszelką cenę przekonywać, żebym zgłoszenia nie składała. No niby czekam na te dokumenty 1,5 miesiąca, ale przecież ten człowiek może ma jakieś problemy życiowe i to, że ignoruje wszelkie moje próby kontaktu z nim, to jeszcze nic nie znaczy. Ona to w ogóle, jakby była na moim miejscu, poczekałaby jeszcze ze 2 miesiące i wtedy dopiero ZASTANOWIŁABY SIĘ, czy składać zgłoszenie. Odparłam, że czekam 1,5 miesiąca i dłużej czekać nie zamierzam, tym bardziej, że facet ignoruje tak maile, jak i telefony z dziekanatu. Ponadto te dokumenty są związane z uczelnią i będą mi potrzebne przy rozliczaniu roku, co akurat następuje za trochę ponad miesiąc i zgłoszenie sprawy za dwa miesiące mnie nie interesuje. Babeczka była wyraźnie rozczarowana tym, że nie dam się przekonać, przy spisywaniu zeznań jeszcze 2 razy zapytała, czy na pewno jestem pewna decyzji. Babeczki przy sąsiednich stolikach jej skrzętnie wtórowały i jeszcze zaczęły utyskiwać, że z rozwiązaniem sprawy to one się nie wyrobią w ten miesiąc czy dwa.

Wiedziałam, kto jest sprawcą przywłaszczenia, znałam jego imię i nazwisko, wygląd (dysponowałam zdjęciem), wydział, na którym studiuje. Miałam jego "przyznanie się" do tego, że ma moje dokumenty, miałam również świadków, którzy widzieli jak je brał i zgodzili się zaświadczyć, że je zabrał, na korytarzu na uczelni jest również monitoring. Od policji wymagałam jedynie ustalenia miejsca zamieszkania, odebrania wyjaśnień od sprawcy i skierowania sprawy do sądu. Jak usłyszałam, że 2 miesiące to na to za mało, to przyznaję, że żal mi doopę ścisnął, ale nic się nie odezwałam.

Pani przyjmująca zgłoszenie zapewniła mnie 3-krotnie, że oni mnie będą informować o postępach w sprawie i mam NIE DZWONIĆ, bo to oni zadzwonią do mnie (chyba nie będziecie na tym etapie historii zaskoczeni, że nie zadzwonili?).

Koniec końców pani policjantka zdążyła się ze mną jeszcze pokłócić, że nazwę budynku, w którym doszło do zdarzenia - Collegium Iuridicum - pisze się przez „J”, a nie „I" i ja z nią chyba w kulki lecę. Ostatecznie dostałam protokół do podpisania i z ulgą opuściłam ten cyrk.

Po 1,5 miesiąca od wizyty na policji miało miejsce zdarzenie, po którym wiedziałam, że dokumentów "w naturze" już na pewno nie odzyskam, jak pisałam wcześniej, na chłopaku zemściłam się w inny sposób, o sprawie zapomniałam, ale nie wycofałam zgłoszenia.

W następnym roku dostaję telefon z policji, po DZIESIĘCIU MIESIĄCACH od zgłoszenia sprawy, że niestety pani przyjmująca zgłoszenie popełniła błąd formalny i w protokole nie zawarła wniosku o ściganie sprawcy (cała historia miała miejsce 3 lata temu, nie pamiętam już, jak dokładnie to wszystko się nazywało). No ale rezolutny pan policjant stwierdził, że na podstawie naszej rozmowy telefonicznej sporządzi notatkę, którą dołączy do akt i na tej podstawie skierują sprawę do sądu.

Czyżby happy end? A skąd.

Pan policjant zadzwonił do mnie 3 dni po przedawnieniu sprawy. Ja się zorientowałam tego samego dnia wieczorem, jak siadłam i zaczęłam liczyć terminy. Myślę, że pan policjant jak dzwonił, to doskonale wiedział, że sprawa jest przedawniona, a pani policjantka przyjmująca zgłoszenie albo odwala fuchę w pracy, albo zrobiła to specjalnie.

Tak czy inaczej, dostałam pismo z sądu, że sprawa jest przedawniona i przysługuje mi zażalenie. Sprawy nie ciągnęłam, bo nie było po co.

policja

by mikado188
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Terminatoro23
21 21

No i brak najważniejszego. Jak się zemściłaś poza prawnie i co się stało z dokumentami że wiedziałaś iż już ich nie odzyskasz?

Odpowiedz
avatar mikado188
9 15

@Terminatoro23: nie wiadomo co się stało z dokumentami. Możliwe, że je zniszczył, zalał, wyrzucił albo sam je zgubił. Po prostu po 3 miesiącach braku/unikania kontaktów dostałam od niego finalnie wiadomość, że moich dokumentów nie ma i mam spadać na drzewo. Nie chce opowiadać całej historii, bo będzie długo, w każdym razie facet nie tylko nie oddał, tego, co wziął, ale zachowywał się bardzo arogancko.Tak czy inaczej wrzuciłam na forum rocznika printscreeny z wiadomościami od niego, parę osób poświadczyło, że są prawdziwe, i że próbowałam się też kontaktować z nim na inne sposoby. Facet został zlinczowany słownie przez cały rocznik, potem także sprawa przedostała się na forum ogólnowydziałowe. Wiele osób do niego pisało wiadomości i wyśmiewało. Po jakimś miesiącu sprawa ucichła.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 17

@mikado188: Ale zemsta. Pewnie mu w pięty poszło.

Odpowiedz
avatar mikado188
8 8

@noddam: Poszło, bo potem mi jeszcze wypisywał jakieś głupoty, że mnie pozwie, insynuując, że naruszyłam tajemnice korespondencji i "oczerniłam go". Jak mu wyjaśniłam, że niestety moje zachowanie nie wypełnia znamion owych czynów (mam prawo upublicznić swoją korespondencje i go nie pomówiłam, bo nie poświadczyłam nieprawdy) to stwierdził, że "zobaczymy". Finalnie powiedział, że całą sytuację upubliczni na jaja na wpia. Sprawę rzeczywiście na tej stronie upubliczniono, ale wyśmiano głównie jego, więc sam się dodatkowo zaorał.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 5

ja nie wiem po co on w ogole mowil, ze te dokumenty ma? i potem krecil z tego afere? nie powiedzialby nic i tyle

Odpowiedz
avatar jass
4 4

@bazienka: Ja nie rozumiem co to za problem oddać dokumenty jak się studiuje na tej samej uczelni, ostatecznie odnieść do dziekanatu jak się nie chce bawić w umawianie na odbiór. Facet jakiś ździebko walnięty musiał być.

Odpowiedz
avatar burninfire
1 3

@jass: Nie, on dba o swoją pozycję na rynku pracy kradnąc ludziom dokumenty. Pewnie też w czasie wolnym (przeznaczonym na naukę) chodzi do biblioteki i przekłada książki, żeby nikt nie znalazł :D Plan był genialny - autorka będzie czekała i nie złoży nowych dokumentów i to ON! dostanie stypendium/ się na staż/zaliczy rok. Ach, Warszawka, drogo i jak w dżungli.

Odpowiedz
avatar jass
1 1

@burninfire: Wypraszam sobie, sama studiowałam w Warszawie, a i mieszkam o rzut beretem ;) Ale motywów takiego człowieka naprawdę nie ogarniam.

Odpowiedz
avatar mesing
9 11

Policjanci od początku robili wszystko, żebyś nie składała zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa bo nie chcieli sobie statystyk wykrywalności psuć. Niestety w tej instytucji statystyka to rzecz święta, a każda sprawa niewyjaśniona ją psuje w oczach przełożonych.

Odpowiedz
avatar ewilek
5 7

@mesing: raczej nie o statystyki chodziło bo sprawca był podany wręcz na talerzu.

Odpowiedz
avatar Gienek
8 8

@ewilek: Ja wiem, że logiki w tym nie widać, ale mesing ma rację. Wiem to z własnej 10 letniej praktyki w tym "systemie"

Odpowiedz
avatar mesing
5 5

@ewilek: Pominąłem jeszcze jeden aspekt. Statystyki są różne w tej instytucji. Jedne tyczą się wykrywalności o czym już wspomniałem. Są tęż statystyki liczące ilość konkretnych zdarzeń w podległym rejonie. Coś w stylu słupki z kradzieżami dokumentów są w odpowiednim przedziale więc nowych zdarzeń nie przyjmujemy do zakończenia okresu rozliczeniowego. Wiele takich kwiatków jest fajnie opisanych na forum policyjnym. Zainteresowani sami znajdą.

Odpowiedz
avatar Gienek
5 5

Jeżeli składałaś to przed czerwcem/grudniem to po prostu popsułaś im statystykę wykrywalności przestępstw. Dlatego usilnie policja kwalifikuje przestępstwa jako wykroczenia. Statystyka rządzi. A czerwiec to "gorący" okres robiony pod statystykę. Dlatego się tym nie zajeli.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
8 10

@Gienek: Ale ta sprawa była chyba dość prosta do wykrycia. Mieli przecież imię, nazwisko, zdjęcie, świadków, korespondencję z tym typem itp. Może taka prosta sprawa poprawiłaby właśnie wykrywalność i statystyki? Czy może ja czegoś tu nie rozumiem?

Odpowiedz
avatar Gienek
6 8

@KatzenKratzen: Troszkę Ci wyjaśnię - w statystyce chodzi o to by być jak najbliżej średniej krajowej. Za duża wykrywalność niedobrze, za mała tak samo, to samo dotyczy umorzeń. Jak się mieszczą w średniej to ok nikt im do dupy się nie dobiera i jest ok. A że to niska szkodliwość społeczna - no po prostu się nie opłaca doopy ruszać. Ja podobna sytuację miałem z komornikiem - nie mógł biedny znaleźć dłużnika mimo, że dałem mu adres, nr konta itd. Stary dobry żarcik: świadek zwraca się na sprawie do sędziny "Wysoka sprawiedliwości" - na to sędzina poprawia - tu jest sąd a nie sprawiedliwość" Dlaczego nikt się nie zastanowił nad długością prowadzonych spraw w sądzie ? Bo nikomu nie zależy, ale to na odrębną historię się kwalifikuje.

Odpowiedz
avatar MissFuneral
0 0

@Gienek: Z ciekawości pytam, dlaczego duża wykrywalność to niedobrze?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Kiedyś pod inną moją historią (również dotyczącą partactwa policji) toczyłem dyskusję z Panem Policjantem, który przekonał mnie, że trafiłem po prostu na wypalonych pracowników. Tylko powiedzcie mi, gdzie można trafić na życzliwych i pomocnych (co powinno wynikać z treści ślubowania) policjantów ??

Odpowiedz
avatar voytek
-5 9

1,5 miesiaca? ty jestes jakas nienormalna? dzien moze dwa to OK ale pozwolilas obcemy czlowiekowi korzystac z twoich dokumetow przez 1,5 miesiaca? ty zdajesz sobie sprawe ile rzeczy, ile pozyczek, itp taki ktos mogl zrobic majac twoj dowod? i ty jescze sie przyznajesz ze studiujesz? dziewczyno tobie nie powinni dac nawet swiadectwa ukonczenia podstawowki!

Odpowiedz
avatar lady0morphine
8 8

@voytek: Tobie również, skoro nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Autorka napisała, że były to jakieś dokumenty uczelniane, a nie dowód.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 2

@voytek: Tobie nie powinni dać świadectwa ukończenia podstawówki. Nie rozumiesz treści tego, co czytasz. Albo nie doczytałeś do końca ale bierzesz się za komentowanie. W sumie nie wiem, co gorsze.

Odpowiedz
avatar magic1948
0 4

Nie wierzę. Mając sprawcę na tacy, każdy by się ucieszył. Nawet jak ktoś pisze, że przy czerwcu zbyt wiele, to niedobrze, to są przypadki przeciągania spraw na kolejny miesiąc / półrocze / rok i już jest cudownie. Poza tym kit jak pieron, bo od kiedy przywłaszczenie dokumentów to wykroczenie? Art. 275, 276 kk polecam.

Odpowiedz
avatar mikado188
0 2

@magic1948: Przywłaszczenie to wykroczenie jeżeli wartość przywłaszczonego przedmiotu nie przekracza bodajże 1/4 pensji minimalnej. Wyrobienie nowych dokumentów to ok.15 zł w tamtym czasie, więc jak najbardziej się kwalifikuje.

Odpowiedz
avatar magic1948
-2 2

@mikado188: Proponuję przeczytać treść artykułów, które przytoczyłem. Nie rozumiesz debilu, że prawo jazdy, to nie wartość 100zł, które płacisz za blankiet? Dowód osobisty dostajesz za darmo, więc co? Jak Ci ktoś ukradnie dowód, to nic nie zrobił? Poczytaj artykuły w/w, a potem się wypowiadaj.

Odpowiedz
avatar Leme
0 0

Trochę było po co to ciągnąć. Raz tak zrobili to zrobią tak znowu, nie Tobie to komuś innemu. A tak może by się nauczyli...

Odpowiedz
Udostępnij