Sytuacja z początku roku akademickiego.
Wychodząc z budynki uczelni prawie wdepnąłem w telefon, leżał w trawie w zielonym etui. Nikogo w pobliżu to podniosłem coby się nie zniszczył albo jakiś parszywy złodziej nie zabrał. Telefon zablokowany, odblokowywany na kod więc nijak się dowiedzieć kogo to więc wysmarowałem post na twarzoksiążce uczelni, że znalazłem telefon marki X i właściciel może się po niego zgłosić. Podałem tylko markę, model a głównie kod odblokowania był do rozpoznania właściciela. Pomijając kilka wiadomości (praktycznie od razu po wystawieniu ogłoszenia) w których ludzie starali się zgadnąć model telefonu dostałem dosyć ciekawe wiadomości.
Akurat nie sprawdzałem przez kilkanaście minut skrzynki i w przeciągu kilku minut dostałem dwie podobne wiadomości z dokładnym opisem etui (było dosyć nietypowe), marką telefonu i informacją, że jak dałoby radę telefon odebrałyby w poniedziałek na zajęciach (był piątek). Do obu napisałem żeby podały kod odblokowania jako dowód i obie go znały. Tylko po odblokowaniu telefonu sprawdziłem czy czasem nie jest ktoś zalogowany na twarzoksiążce i okazało się że tak. I nie jest to ani jedna ani druga "właścicielka" telefonu. Napisałem do niej z własnego konta czy czasem nie zgubiła telefonu. Niewiarygodnie szczęśliwa odparła, że tak, na szybko podała mi kod odblokowania, numery do rodziców i to jak są zapisani, a byli dosyć nietypowo.
W nocy wracała do rodzinnego domu i poprosiła czy jeszcze dzisiaj mogłaby go odebrać, dojedzie wszędzie w terenie miasta gdzie studiujemy i jeszcze dziś go miała. Przy odbiorze wspomniałem o tej dwójce co chciała mnie przekonać, że to ich telefon. Okazało się, że są to jej dwie koleżanki poznane na uczelni, a że siedziały razem na zajęciach i przerwach to znały i model i swoje kody na odblokowanie.
Obie wiedziały, że wyjeżdża do domu, że nie będzie jej parę dni na zajęciach i bardzo potrzebuje telefonu. Później powiedziała mi, że obie tłumaczyły się, ze chciały jej zrobić niespodziankę jak wróci i dadzą jej telefon! Albo słabe kłamstwo albo kompletna głupota z ich strony.
uczelnia znajomi
Ktoś tu ładnie przykopcil przed wymyśleniem historii. Jedna koleżankę możnaby zrozumiec. Dwie niezależnie napisały do ciebie w odstępie kilku minut xdd weź człowieku...
Odpowiedz@piesekpreriowy: zapoznaj sie z pojeciem "tworczosc typu P"
Odpowiedz@piesekpreriowy: Napisały w krótkim odstępie zaraz po tym jak prawdziwa właścicielka pożaliła im się, że zgubiła telefon. Widziały post, połączyły fakty i napisały
Odpowiedz@MlodyGniewny: no i na moje ( gdybym ja byla na ich miejscu), sie kolezance pokazuje w swoim telefonie to ogloszenie, zeby sobie ogarnela temat, a nie milczy i kombinuje za plecami widzac, jak sie dziewczyna stresuje
Odpowiedz@bazienka: No i dla mnie to też byłoby jedyne logiczne rozwiązanie, a odpowiedź po to żeby piesek zrozumiał jak to możliwe, że napisały osobno w krótkim odstępie czasu
OdpowiedzJa też kiedyś zgubilam telefon na uczelni i też ktoś wrzucił na grupę fb jego zdjęcie z włączonym wygaszaczem. I też zgłosiła się po niego moja koleżanka, bo rozpoznala po tapecie, że to mój. A że raczej dodzwonić się do mnie nie mogła, Facebooka też sprawdzić nie miałam jak, to go wzięła. Trochę zaufania w ludzi, nie tylko Ty jesteś uczciwy, nie wszyscy są złodziejami ;)
OdpowiedzMiał być plus, sorry!
Odpowiedz@malopiekielna: fajnie :) ale tak trudno napisac- sluchaj, to jest tel mojej kolezanki z uczelni, z ktora siedze w lawce, oddam jej jak wroci po weekendzie? tu masz jej fb, dogadajcie sie?
OdpowiedzJa w sumie myślę, że mówiły prawdę, ale bezpieczniej jednak dać właścicielce
OdpowiedzDziwna akcja. Niby chciały dobrze, z drugiej jednak strony dziwi mnie takie załatwiani tematu za plecami właścicielki telefonu. Nawet jeśli to miała być forma "niespodzianki", to wciąż kiepsko, że nie powiadomiły swojej koleżanki, a ponadto rozumiem, że stwarzały pozory, że same są właścicielkami urządzenia tak? a to jednak rodzi pewne podejrzenia, szczególnie, że wiedziały, że dziewczyna wyjeżdża na weekend no i jednak telefon byłby jej potrzebny. Fajnie jednak, że sytuacja zakończyła się pomyślnie dla dziewczyny.
OdpowiedzGubi sie telefon zablokowany, a potem podaje sie obcemu znalazcy kod, aby mogl sobie darmowo potelefonowac na koszt prawowitego wlasciciela? W zyciu bym tak nie zrobil. Jak zgubisz karte kredytowa, albo bankowa, to tez podajesz PIN w celu udowodnienia prawa wlasnosci???
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Dokładnie o tym samym pomyślałam, w ogóle już sama prośba o podanie kodu ze strony autora nieco dziwna (można przy osobistym spotkaniu, jeszcze nie oddając telefonu właścicielowi poprosić o kod celem sprawdzenia, a zaraz potem oddać, właściciel może sobie ten kod zmienić i miał pewność, że wcześniej nikt z telefonu nie korzystał). Porównanie do zgubionej karty bardzo trafne.
Odpowiedz