Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jako że sam niedługo zmienię pracodawcę (klamka zapadła), przypomniał mi się Mareczek…

Jako że sam niedługo zmienię pracodawcę (klamka zapadła), przypomniał mi się Mareczek (imię zmienione), który przez kilka tygodni pracował w firmie, w której ja spędziłem kilka lat.

Mareczek został zatrudniony w ramach interwencji z Urzędu Pracy. Szef mój postanowił wejść we współpracę z Urzędem Pracy. Spośród przedstawionych kandydatów wybrał Mareczka, gdyż Mareczek jako jedyny został polecony przez wieloletniego pracownika firmy (jakiś dalszy członek rodziny Mareczka).

Gdy już się u nas pojawił, z kolegami wypytaliśmy go o jego kompetencje - chcieliśmy nowemu członkowi zespołu informatyków znaleźć zajęcie adekwatne do jego wiedzy, doświadczenia i/lub zainteresowań. Niestety, pomimo zrobienia licencjatu (tak, licencjatu) z informatyki nie umiał praktycznie nic. Sieci, bazy danych, systemy operacyjne, programowanie, tworzenie stron internetowych - nic z tego nie umiał, nic go nie interesowało. Komputerów składać nie umiał, podobnie czarną magią dla niego była instalacja systemu operacyjnego Windows i sterowników.

O samym fakcie istnienia Mareczka dowiedziałem się pierwszego dnia po powrocie z urlopu. Okazało się, że Mareczek już od tygodnia pracował. No ok. Razem z innym kolegą mieliśmy jechać na dwa samochody do stolicy (jeden z nich miał być odstawiony na kilka godzin do serwisu). Mareczek miał jechać z nami i wsiadł do mojego samochodu.

Zanim jednak opuściliśmy miasto, w którym mieściła się siedziba firmy, poprosił o zatrzymanie się przy jakimś spożywczaku. Pomyślałem sobie, że pewnie chce kupić śniadanie albo mu się papierosy skończyły (jeśli palił). Gdy wyszedł ze sklepu, nie widziałem żadnej siatki, więc założyłem, że papierosy/batona/bułkę schował do kieszeni. Po przejechaniu kilku kilometrów opadła mi szczęka. Patrzę, a Mareczek wyciąga małpkę (mała, płaska butelka wódki w kształcie piersiówki) i pyta mnie, czy mam ochotę (ja prowadziłem auto). Ponieważ odmówiłem, sam wziął kilka łyków. Zaskoczyło mnie to bardzo, gdyż w firmie nie było zwyczaju picia (owszem, zdarzały się wyjątki, np. imieniny któregoś pracownika, które były "wyprawiane" w biurze po godzinach pracy). Co więcej, Mareczek widział mnie pierwszą godzinę, nie znał mnie, równie dobrze mogłem być jakimś przydupasem szefa, który donosił na wszystkich.

Po jakiejś godzinie dojechaliśmy do serwisu na obrzeżach Warszawy (generalnie trochę firm, zero sklepów itd.). Kolega z drugiego auta poszedł załatwiać sprawy w serwisie, ja z "młodym" zostałem w samochodzie. W pewnym momencie wyszedł na spacer. Bardzo chciał do spożywczego. Powiedziałem mu, że w okolicy nie ma sklepów, a za pół godziny będziemy pod jedną z filii firmy, gdzie aż roi się od sklepów. Mimo wszystko poszedł. I zniknął. Kolega wrócił z serwisu, wsiadł do mojego auta i pyta, gdzie młody. Po 15 minutach się pojawił. Kilka minut po odjechaniu wyjaśniło się wszystko. Nie wiem, jakim cudem to zrobił, ale na tym odludziu znalazł sklep. I kupił. Drugą małpkę. I nas chciał poczęstować. Nie mam pojęcia, kiedy zdążył opróżnić poprzednią.

Kilka godzin później odebraliśmy samochód z naprawy, kolega przesiadł się do niego, a Mareczek ze mną wyruszył w drogę powrotną. Zanim zdążyliśmy wyjechać z Warszawy, poprosił o zatrzymanie się na stacji benzynowej. Myślicie, że chciał do toalety? Ja tak myślałem. Kolejny raz tego dnia byłem w błędzie. Zanim dojechaliśmy do siedziby firmy, opróżnił trzecią już tego dnia małpkę. Po pracy oczywiście wsiadł w samochód i pojechał 20 km do swojego domu.

Następnego dnia przyjechał do pracy w stanie wskazującym. Na siłę odwieźliśmy go do jego miejscowości. Jednak nie chciał wskazać, który dom jest jego, więc wysadziliśmy go we wskazanym przez niego miejscu. Następnego dnia miał do nas wielkie pretensje. Po tym, jak go wysadziliśmy, poszedł pić do pobliskiego baru. Zanim dotarł do domu, podobno został napadnięty i okradziony. Według jego filozofii nie doszłoby do tego, gdybyśmy go nie zawieźli. Podejrzewaliśmy, że chciał wymusić na nas telefon służbowy. Był bardzo niezadowolony, gdy zamiast ajfona (część pracowników biura miała służbowy) dostał podstawowy model Nokii.

Żeby szef go nie oglądał na oczy, zabierałem Mareczka ze sobą do filii, w której w tamtym czasie rozprowadzałem sieć komputerową (przeciąganie kabli, zarabianie końcówek itd.). Mareczek nie rozumiał, czemu nie pozwalałem mu wchodzić na drabinę (miał problemy ze staniem prosto, gdy "przytrzymywał" drabinę, na której stałem). Gdyby spadł z drabiny i coś sobie zrobił, firma miałaby problem...

Koniec końców cierpliwości szefostwa wystarczyło na zaledwie kilka tygodni. Żeby mu nie napsuć w papierach, umowa została rozwiązana bez wzmianki o alkoholowych problemach Mareczka. Poskutkowało to tym, że Urząd Pracy zerwał współpracę z moją firmą, która miała Mareczkowi zapewnić pracę przez rok chyba.

P.S.: Nie znam szczegółów współpracy mojego byłego pracodawcy z Urzędem Pracy, więc mogłem coś przekręcić, ale cały sens historii się zgadza.

EDIT: Po przeczytaniu niektórych komentarzy muszę coś dopisać:
- szef wiedział o zamiłowaniach Mareczka (nie od pierwszego dnia, ale szybko się dowiedział),
- decyzją mojej przełożonej zabierałem go z biura, żeby nie denerwować szefa,
- według mojej wiedzy jeden raz przyjechał do pracy pijany i ten jeden raz został odwieziony przez pracowników,
- na moich oczach pił tylko tego jednego, opisanego dnia i nie wiedziałem jeszcze wtedy (to był mój pierwszy dzień po urlopie), że jeździ samochodem do pracy.

Mazowsze

by Hideki
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
40 44

Dziwne jest dla mnie podejście typu nie róbmy pijakowi problemów i zwolnienie za porozumieniem stron. Potem taki łazi i rozpowiada że go oszukują i wywalają z pracy za nic.

Odpowiedz
avatar Hideki
9 9

@Sharp_one: Decyzja szefa. Mogliśmy się z nią nie zgadzać, ale nie mieliśmy na nią wpływu.

Odpowiedz
avatar zielona_marchewka
13 13

@Sharp_one: Dokładnie. Dziwne podejście szefa. Firma miała problemy, a zachowanie pijaka zostało bez konsekwencji.

Odpowiedz
avatar Naevari
25 27

Nie ogarniam chronienia alkoholików na siłę. Zapewnianie komfortu picia z całą pewnością ich nie leczy, raczej niepotrzebnie przedłuża czas do rąbnięcia o dno i ewentualnego odbicia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 13

@Sharp_one: @Naevari: To nie jest chronienie alkoholika tylko unikanie sądu pracy, który w Polsce jest koszmarny i generalnie zawsze uznaje niesłuszność takiego zwolnienia zasądza przywrócenie do pracy. Dlatego nawet jak ktoś kradnie to bardzo często zwalnia się go za porozumieniem stron

Odpowiedz
avatar Bastet
11 11

@maat_: Bez przesady. Wezwać policję z alkomatem, raz, drugi czy ile trzeba. Nawet sąd pracy nie miałby szans.

Odpowiedz
avatar marius
1 1

@Bastet: W mojej poprzedniej firmie ochrona badała alkomatem. Takie losowe kontrole. Jeśli komuś wyszedł wynik pozytywny, to wtedy bywało różnie. Dobrych pracowników przekonywali, żeby wzięli kilka dni urlopu. Kiepskim pracownikom dawali wybór: wzywamy policję (dyscyplinarka, jeśli policja znajdzie alkohol we krwi), czy zwalniasz się za porozumieniem stron z trybem natychmiastowym?

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
7 9

Piersiówka to metalowa, wyprofilowana buteleczka na trunek wyskokowy. Małpka to malutka butelka, wkształcie przypominająca piersiówkę, zazwyczaj o pojemności 100 ml - również na trunek wyskokowy.

Odpowiedz
avatar Hideki
4 4

@piesekpreriowy: poprawiłem, dzięki!

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
18 22

Reasumując: naraziliście firmę na utratę wizerunku, pozwoliliscie pijanemu kierowcy jeździć po świecie i zerwaliscie współpracę z urzędem, tym samym być może zamykając drogę do godnej pracy uczciwym ludziom w potrzebie, a to wszystko po to, by nie robić Mareczkowi kłopotów. Co to za plecy go do Was doprowadziły? Kim on u licha był? Kochankiem sołtysa? Nieślubnym synem proboszcza? Dla zwykłego człowieka aż tak się nie nadstawia tyłka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 6

@KoparkaApokalipsy: Po pierwsze dlaczego w liczbie mnogiej? decyzję o zatrudnieniu i zwolnieniu podejmuje właściciel czy szef. Po drugie jak już wyzej napisałam w Polsce zwalnia sie za porozumieniem stron, bo sądy pracy to skrajna patologia i nikt nie zaryzykuje konfrontacji z eks pracowninkiem

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
14 14

@maat_: "Żeby szef go nie oglądał na oczy, zabierałem Mareczka ze sobą do filii, w której w tamtym czasie rozprowadzałem sieć komputerową" Chyba jednak za tuszowanie wyczynów Mareczka odpowiedzialna jest liczba mnoga.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lipca 2017 o 18:33

avatar Litterka
12 14

Szlag mnie trafia, kiedy czytam takie coś! Dobra, szef szefem, nie Tobie, Autorze, komentować lub krytykować jego decyzje. Ale to: "Żeby szef go nie oglądał na oczy, zabierałem Mareczka ze sobą do filii, w której w tamtym czasie rozprowadzałem sieć komputerową"?! No i super, dałeś alkoholikowi pić w spokoju zamiast zostawić go z szefem? Kryłeś mu tyłek? Brawo! Uzyskałeś tytuł najbardziej piekielnego w tej historii!

Odpowiedz
avatar Hideki
-4 4

@Litterka: Nie była to moja decyzja, tylko polecenie przełożonej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@Hideki: Niezgłoszenie faceta jeżdżącego po alkoholu to też polecenie przełożonej? Dlaczego chociaż na to nie zareagowaliście, tylko kryliscie takiego kierowcę? Tu już nawet nie chodziło o sprawy firmy, tylko o bezpieczeństwo innych ludzi.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 4

Dla mnie najbardziej piekielny jest ten, który go polecił. Jako można ręczyć własnym słowem za alkoholika, który w dodatku nic nie potrafi. Chyba, że krewny nie wiedział o jego problemie, to w jakiś stopniu go usprawiedliwia, ale ja osobiście, ręczyłbym tylko za kogoś, kogo znam na tyle dobrze, żeby mieć pewność, że wstydu mi nie przyniesie. Jakbym znał słabo, to powiedziałbym wprost, że mój znajomy/krewny szuka pracy i ma odpowiednie papiery, ale słabo go znam, więc nie mogę za niego ręczyć.

Odpowiedz
avatar bazienka
5 5

jak dla mnie glupota, wiedziec o powtarzacjacym sie problemie, a nie powiedziec szefowi albo nie zadzwonic anonimowo na policje i nie poprosic o badanie alkomatem a ty mu jeszcze tylek ratowales i przed szefem kryles jakby sie cokolwiek stalo firma mialaby problem a ten dekiel pewnie o odszkodowanie walczyl i pil sobie na zwolnieniu w najlepsze za kase szefa 100%

Odpowiedz
avatar Hideki
-4 4

@bazienka: nie ratowałem mu tyłka i nie kryłem przed szefem - zabierałem go z biura na polecenie przełożonej, szef dość szybko się dowiedział o problemach Mareczka, przełożeni wiedzieli od pierwszego wyskoku. mieliśmy rozmowy w biurze, co z tym fantem zrobić, były szczere rozmowy kierownictwa z Mareczkiem. jeśli pił po wspomnianych dwóch dniach, to nie na naszych oczach i w ilościach takich, że nie zauważaliśmy różnicy między tym, jaki przychodził do pracy, a tym, jaki wychodził do domu.

Odpowiedz
avatar Strach
1 1

Jezeli było to z umowa z Urzedem Pracy to wasz szef pokpil sprawe takie cos powinno bylo byc zalatwione wlasnie przez UP, a erwanie umowy wiaze sie rowniez z kara dla pracodawcy co niestety nie jest dla nich zadna kara bo to nedzne 1000 zł(pracowałem rok w UP jako informatyk to troche sie liznelo)

Odpowiedz
avatar kasmo
1 3

to złamałeś prawo - bo kto umożlwiaiwa pijanemu kierowanie pojazdem podlega karze , a ty jeszcze się chwalisz. trze było dzwonić na policję i by pozamiatali i mieli lepsze statystyki wykrycia pijanych za kierownicą.

Odpowiedz
avatar Hideki
-2 2

W którym miejscu umożliwiłem pijanemu prowadzenie pojazdu?

Odpowiedz
avatar dzialkis
1 1

@Hideki: po pierwszym dniu, kiedy widziałeś, jak wypil min 300 ml.

Odpowiedz
Udostępnij