Kilka lat temu pracowałem w małym POZ na wsi, gdzieś na południowym wschodzie. Pewnego dnia przyszedł miejscowy ksiądz. Już wcześniej słyszałem, że fajny, zaangażowany społeczniak. (S)ługa Boży wyciąga kartkę papieru i wywiązuje się taki oto dialog:
S: Szczęść Boże! Potrzebuję zaświadczenie dla chłopców z drużyny, że są zdrowi i mogą jechać na turniej piłki nożnej.
J: Ok! Niech przyjdą po szkole to się zbada i wystawi zaświadczenia.
S: Po szkole nie mogą, nie mają czasu.
J: To niech przyjdą jak będą mogli.
S: Doktorze gardłowa sprawa, turniej za dwa dni.
J: To trudna sprawa, bez badania nie podpiszę.
S: Ale to zdrowe chłopaki, wszyscy z tego ośrodka!
Tu zerkam na kartkę i widzę, że poza podpisem księdza i pieczątką parafii nic tam nie ma.
J: Ale tu nie ma nawet wymienionych nazwisk!
S: Nazwiska to ja już potem podpisuję!
J: Ja się pod tym nie podpiszę.
S: No wie Pan co? A ja się nie bałem zaryzykować i podpisałem, że mogą grać.
J: Miejmy nadzieję, że podpis księdza wystarczy.
I do dzisiaj się zastanawiam...
Szedł na bezczelnego i myślał, że młodego onieśmieli? Czy może to już wcześniej się zdążyło?
Ciekawe co z rozgrzeszeniem za takie oszustwo? Nie wspomnę, o tym astmatyku, który podczas gry odpłynął, ani o grubasku, którego serce nie dało rady...
Odpowiedz@thebill: a po co księża mają kolegów po fachu? BTW to nie żart, słyszałam o układzie dwóch facetów w czerni, z ktorych każdy miał kochankę i sprytnie rozgrzeszali się nawzajem. Zastanawiam się tylko, po co dbali o tę formalność , skoro i tak raczej wierzący nie byli.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lipca 2017 o 8:56
@KoparkaApokalipsy: Ci księża chyba nawet nie wiedzą o co w rozgrzeszenia chodzi. Jeżeli nie postanawiają poprawy, to jak mogą zostać rozgrzeszeni? W sumie- po co w takiej sytuacji w ogóle się rozgrzeszać, jeśli wiedzą, że to tak nie działa? Niepotrzebna szopka. Swoją drogą- jak w ogóle się o tym dowiedziałaś? Księża raczej o spowiedzi nie rozpowiadają.
Odpowiedz@Pattwor: Rozpowiadają, rozpowiadają. Poznałam wiele tajemnic spowiedzi, kiedy na górskim obozie wędrownym zszywałam księdzu ramię, a jedynym środkiem znieczulającym, jaki miałam pod ręką był bimber. Księżulo spił się jak świnia, ja go zszywałam, a on tymczasem gadał, co mu w głowie postało.
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: Najlepsze jest to, że księdza może spowiadać tylko biskup :D
OdpowiedzJak to na wsi - pewnie do tej pory nikt nigdy niczego księdzu nie odmówił, więc spodziewał się, że nowy, młody lekarz tym bardziej na wszystko się zgodzi. Przypuszczam, że nikt nie zakwestionował podpisu księdza - w Polsce ksiądz ważniejszy niż lekarz, burmistrz, sędzia i kominiarz.
OdpowiedzMożliwe, że wcześniej się udało. Od różnych osób zajmujących się różnymi dyscyplinami słyszałem o załatwianiu papierów 'na gębę', bez żadnych badań, albo z przymykaniem oczu na złe wyniki. Mi kiedyś przed zawodami skończyły się badania sportowe, ale na miejscu miał być orzecznik, który wystawi nowe. Normalnie takie badania wpisywane do książeczki obejmowały sprawdzenie wagi, wzroku, słuchu, zrobienie ekg, morfologii krwi itp, w każdym razie wymagały paru specjalistów i kilku godzin czasu, a gość PRZEPROWADZIŁ WYWIAD i stwierdził, że właściwie mógłby mi zmierzyć ciśnienie, ale chyba nie ma po co. Podobnie wyglądały 'badania' przed prawem jazdy. Ja akurat cieszę się dobrym zdrowiem, ale tak naprawdę obu tym ludziom mógłbym wcisnąć dowolny kit na temat jego stanu.
OdpowiedzJeśli fajny, zaangażowany to społecznik. Społeczniak to określenie negatywne o innym znaczeniu.
OdpowiedzTutaj, bardziej niż o poczucie ważności, chodzi raczej o zwykły brak wyobraźni. Księżulo chyba nie był w stanie zrozumieć, że któryś z młodych chłopaków, którzy na codzień wyglądają zdrowo, może mieć problemy, które potencjalnie narażą jego życie czy zdrowie na szwank. A to, że próbował zdobyć zaświadczenia "na boku", to czysty przykład kretynizmu i zadufania w sobie.
OdpowiedzNIGDY lekarz nie powinien wystawiać jakichkolwiek zaświadczeń o stanie zdrowotnym nieznanego, albo niezbadanego pacjenta, bądź poświadczać nieprawdę, chyba że jest kutasem i konowałem, niewartym splunięcia. Czy chcącym fałszywego dokumentu jest ksiądz, czy ktos inny, to nie ma najmniejszego znaczenia. Oszustwo - to zawsze tylko oszustwo, jakby je zwać.
OdpowiedzMało prawdopodobne że chciał "zastraszyć" albo że się "zdarzało". Po prostu myślał, że to tylko taki papier który musi dostarczyć, formalność.
Odpowiedz